Samorząd terytorialny w Polsce liczy sobie ponad 20 lat, pierwsze po 89 roku wybory do rad gmin odbyły się już w maju 1990 r. Od tego czasu samorząd się zmieniał i wzmacniał, wydawać by się mogło, że zostały stworzone warunki, aby rozwijał się i kwitł, pobudzając aktywność obywatelską, jak ma to miejsce w krajach o ugruntowanej demokracji. Tak się jednak nie stało, a dziś coraz donośniej słychać głosy, że polski samorząd pogrąża się w uwiądzie, marazmie i z każdym rokiem gorzej spełnia swoją rolę. Dlaczego tak się dzieje?
Obciążenia ze strony państwa
Celem reformy administracyjnej państwa z 1999 roku, w wyniku której uformował się dzisiejszy podział terytorialny Polski na 16 województw, było m.in. zwiększenie podmiotowości samorządów i uniezależnienie ich od władz centralnych. Wiele kompetencji wojewody zostało wówczas przekazanych marszałkom województw, a jednostki samorządu terytorialnego uzyskały samodzielność finansową poprzez udział w dochodach podatkowych. Jednak w ciągu kilku ostatnich lat obserwujemy proces odwrotny – samorządy tracą samodzielność, stając się powoli jedynie pomocniczym organem władzy centralnej. Narastający kryzys finansów publicznych powoduje, że coraz więcej obowiązków państwa jako tzw. „zadania zlecone” spychanych jest na samorządy, bez przekazania środków niezbędnych do ich realizacji. Skutkuje to nie tylko przerzucaniem kłopotów budżetu centralnego na budżety coraz bardziej zadłużonych województw, ale także upaństwowieniem samorządów, które z roli gospodarza swojego terenu zmieniają się stopniowo w administratorów, realizujących zadania nałożone na nie przez Warszawę.
Gmina jak prywatny folwark
Jedną z przyczyn źle funkcjonujących samorządów jest upaństwowienie władzy – w wielu gminach mamy do czynienia raczej z odnawianiem się władzy niż z autentycznymi wyborami. Brak kadencyjności sprawowania funkcji powoduje, że gminy zmieniają się w prywatny folwark wójta czy burmistrza, który każdą kadencję wykorzystuje na uzależnienie od siebie kolejnych mieszkańców i zapewnienie sobie ponownego wyboru. Sprzyja temu rozrost biurokracji służący tworzeniu synekur i miejsc pracy – w wielu gminach to właśnie urząd gminy i spółki gminne są największym pracodawcą. Podobną rolę spełnia uznaniowe umarzanie podatków gminnych, pozostające w gestii jej włodarza – łatwy sposób na kupowanie wyborców kosztem dobra wspólnego.
Przykłady nieusuwalnych włodarzy mamy również w naszym województwie, gdzie burmistrz Dieter Przewdzing w Zdzieszowicach, podobnie jak wójt Andrzej Pulit w Skarbimierzu rządzą niepodzielnie gminami praktycznie od początku istnienia samorządu. Nie są im straszne żadne zawieruchy; mała aktywność obywatelska sprawia, że na wybory chodzi wciąż ta sama grupa wyborców, która okazuje się za mało liczna, by takiego, latami usadowionego włodarza, zmienić. A nawet gdyby mieli oni stracić swą funkcję, to i temu można zaradzić: po Skarbimierzu krąży plotka, że skompromitowanego wójta, który zostanie prawdopodobnie zdjęty z funkcji decyzją premiera zastąpi jego…. córka. I tak wszystko pozostanie w rodzinie.
Brak kontroli
Ogromnym problemem polskiego samorządu jest brak kontroli władzy wykonawczej. Iluzoryczny staje się nadzór rady gminy, a rola radnych jest czysto fasadowa – są oni bezradni wobec wszechwładnych i słabo kontrolowanych urzędników. Radni uwikłani są często w zależności pracodawca/pracobiorca z urzędem gminy, co powoduje, że nie podejmują oni rzeczywistej polemiki i przestają działać w interesie mieszkańców. Sami są słabo kontrolowani przez swoich wyborców – w Opolu mimo prób wciąż nie udało się wprowadzić elektronicznego systemu głosowania dla radnych tak, aby każdy mieszkaniec mógł sprawdzić, jak w danej sprawie głosował jego radny. Nie funkcjonują narzędzia kontroli obywatelskiej, bo media lokalne finansowane najczęściej przez władze samorządowe stanowią swoisty biuletyn informacyjny wójta bądź burmistrza i narzędzie do krytykowania opozycji.
Dlaczego jesteśmy tak mało obywatelscy
Niski poziom zaangażowania społecznego w naszym kraju nie wynika z przypadku. Po latach ustroju komunistycznego, w którym społeczeństwo skutecznie odwykło od współdecydowania o losach swojej gminy jak i całego kraju, obecny sposób funkcjonowania samorządów wytworzył specyficzny kapitał społeczny, nazwany przez badaczy zjawiska „patrymonialno–klientelistycznym”. Władza lokalna przyznaje „swoim” różne dobra – stanowiska, środki finansowe – i w ten sposób obywatele stają się klientami, a nie partnerami w dialogu dotyczącym rozwiązywania lokalnych problemów. Trudno się więc dziwić, że aktywność obywatelska na rzecz dobra wspólnego słabnie, a kwitnie kumoterstwo.
Samorząd terytorialny jest najbliżej nas; w znaczącym stopniu wpływa na to, jak jutro będzie się żyło nam i naszym dzieciom. Jest dostawcą ważnych usług publicznych – od edukacji przez transport do kultury oraz właścicielem ogromnego majątku, największym pracodawcą i inwestorem w Polsce. W naszym interesie leży, aby samorządność się rozwijała, a przedstawiciele władzy najniższego szczebla działali w naszym wspólnym, a nie swoim własnym interesie.
Autor: Małgorzata Wilkos
Doskonały artykuł.Odzwierciedla stan faktyczny istniejący w samorzadach
.A co mozemy zrobić w tej materii??.Na sesji Rady Gminy, mieszkaniec nie moze zadać pytania,bo przewodniczacy nie udzieli głosu. Komu umorzono podatek to sprawa tajna . pismo bez odpowiedzi. Przykłady mozna mnożyć. Kumoterstwo,kolesiostwo kwitnie.Regionalna Izba Obrachunkowa nie kwestionuje istotnych dla budzetu gminy błędów.Wiec burmistrz zawsze absolutorium otrzyma od radnych……Diety sa wypłacane skrupulatnie w coraz wyzszej kwocie.
W Niemodlinie wyborcy byli niestety dla większości radnych ważni ale tylko w tym jednym dniu, podczas wyborów. Pytania na sesji można zadawać, ale w na samym końcu obrad, a powinno być zupełnie odwrotnie. Osobiście zdażyło mi się, że chcąc na sesji zadać pytanie do burmistrza, już nie było komu, bo pewnie był zmęczony i opuścił wcześniej posiedzenie. Nie będę się rozpisywał w innych kwestiach współpracy i rozmawaiania z mieszkańcami. W niedawnym referendum już pokazali swoje niezadowolenie, bo prawie 2000 osób na tak małą gminę było za znaczącymi zmianami. Niezadowolenie w Niemodlinie z obecnej władzy rośnie nadal w bardzo szybkim tempie więc burmistrz z „zaprzyjaźnionymi” radnymi już próbuje przeforsować kilka „ciekawych tematów” oczywiście bez konsultacji z wyborcami. Życzę powodzenia w ich realizacji.
Brak obywatelskości Polaków to wina komuny? To dlaczego w sąsiednich byłych demoludach frekwencja wyborcza jest wyższa o 10-20%? A może to wina edukacji która kładzie nacisk na wychowaniu narodowym a nie na obywatelskim?
Gdy burmistrz Przewdzing mówił to samo co można przeczytać na początku artykułu to został na tych łamach wyzwany od oszołomów.
Cóż takiego proponuje PiS, SP i reszta prawicowej opozycji by polepszyć stan samorządu w RP? Mniej niż zero pomysłów.
p.s. jeżeli ograniczyć kadencyjność burmistrzów to również i premiera.
Bardzo dobry tekst
Cóż takiego proponuje PiS, SP i reszta prawicowej opozycji by polepszyć stan samorządu w RP? Mniej niż zero pomysłów.”
Zgadzam się z panem w tym temacie.
Najlepiej jest zrzucić winę na ” mało obywatelskie społeczeństwo” które nie docenia ( jeszcze) uroków demokracji…
Tylko, kiedy mamy do wyboru takich kandydatów jak pan Bukowski kontra Jarmuziewicz, to nie dziwię się, że w dniu wyborów ludziska zostają w domach :(
A faktycznych prawyborów dokonują szefowie lokalnych struktur partyjnych.
Na jedynkach nie mogą znaleźć się osoby mądrzejsze czy bardziej kompetentne od swoich szefów
( niech ktoś zaprzeczy, że tak nie jest w PISie? proszę o głos z, na przykład, Kędzierzyna)
Ta sama zasada obowiązuje we wszystkich partiach!
Wystarczy posłuchać nędzy, jaką reprezentują WSZYSCY opolscy posłowie podczas audycji Loża Radiowa….
Cyferka zero nie oddaje wszystkiego….
A pani Małgosia coraz młodsza …