Leming lemingowi nierówny

Autor Obywatelski3

Krzysztof MarcinkiewiczWśród narodowców często panuje przeświadczenie o tym, że świat dzieli się jedynie na dwie części – patriotów dbających o pamięć o przodkach, narodową dumę oraz umysły młodych Polaków, oraz tych drugich – grupy 39 milionów lemingów łapiących jak leci papkę TVN i Wyborczej. W ostatni weekend miałem jednak okazję być na pewnej uroczystości, gdzie na własne oczy i uszy przekonałem się, że ta grupa osób o prawidłowych poglądach, lecz niekoniecznie ściśle powiązanych z prawicą, jest całkiem pokaźna. Wszystko zaczęło się już od samego początku, czyli w sobotę (12 października) rano. Na wejściu zobaczyłem telebim, na której pojawiło się logo „Warszawskiej Gazety”, która ma tego samego wydawcę, co trzymana właśnie przez Ciebie w ręku „Niepodległa”.

Szok to był nie mały. W końcu „Warszawska” jest gazetą o silnym profilu narodowym. Skąd wiec wzięła się jej współpraca z organizatorami National Achievers Congress 2013, bo o tej imprezie jest cały czas mowa ? Nieważne, jest to indywidualna kwestia pomiędzy wydawcą a firmą Milewski&Partners.

Druga szokująca chwila nadeszła już niedługo później, kiedy przechadzając się między ludźmi słyszałem rozmowę dwóch osób krytycznie wypowiadających się o multi-kulti i upadku cywilizacji zachodniej. Możesz sobie wyobrazić moje zdziwienie, kiedy usłyszałem te słowa. Nie, one same w sobie nie są dziwne. Dziwne dla mnie było zestawienie ich w jednej linii z profilem wypowiadających je ludzi (młodzi biznesmeni) oraz miejscem, w którym się znajdowałem. Spodziewałem się, że na NAC będzie mówiło się o pieniądzach, rozwoju osobistym i motywacji. Na szczęście znalazł się także czas na odrobinę dobrej, prawicowej propagandy.

Okazało się, że to był dopiero prolog, gdyż początek wykładów to kolejne porcje mojego zdziwienia. Najpierw była mowa o tym, że organizatorzy są bardzo szczęśliwi, że udało się im zgromadzić tyle osób. Ich zdaniem miało to pokazać, że Polacy także potrafią zorganizować tak podniosłe wydarzenie i nie muszą czuć się gorsi od przedstawicieli innych europejskich nacji.

W sumie nic takiego, ale pokazało, że zauważone przeze mnie znaki były zalążkiem czegoś poważnego a nie tylko pojedynczymi przypadkami. Jednak czy tak rzeczywiście miało być ? Miałem przekonać się o tym już niedługo, a konkretniej w niedzielę wieczorem, kiedy pozostały 3 ostatnie wykłady.

Les Brown, czarnoskóry mówca motywacyjny, który do Warszawy przyjechał ze Stanów Zjednoczonych, swój półtoragodzinny wykład zakończył słowami „God bless the Poland”. Słowa te przywitane zostały wybuchem radości na sali i spowodowały uśmiech na mojej twarzy. W jednej chwili pomyślałem, że gdyby podobne słowa wypowiedział Robert Winnicki na Kongresie Ruchu Narodowego to niedługo musielibyśmy czekać na reakcję mediów przychylnych systemowi. Zastanawiałem się także, jak na przywołanie Boga zadziałało na obecnych na sali ateistów, których subiektywnie oceniam na o wiele większą procentową ilość na tego typu spotkaniach niż przeciętnie w społeczeństwie. Nie słyszałem jednak zgrzytania zębów, nie widziałem rzucania krzesłami, tak więc słowa przeszły przez uszy słuchających raczej gładko. Wyobraź sobie bowiem sytuację, kiedy z zapartym tchem przez półtorej godziny słuchasz występu prelegenta. I nagle w pewnym momencie on kończy występ odniesieniem do Boga. Gdybyś był ateistą, co byś poczuł ? No właśnie.

A to nie miał być koniec zanurzenia się w religii. Odniósł się do niej także kolejny prelegent – Mateusz Grzesiak, ceniony na całym świecie mówca, znający kilka języków. Cytaty z Księgi Rodzaju, odnoszenie się do metafizyki i opowiadanie o tym, jak przez całe życie pracował, żeby Polacy nie musieli czuć się gorsi od innych narodów Europy – te elementy sprawiły, że tak łatwo zapamiętać jego występ.

Warto wspomnieć o genezie całego artykułu. Otóż, jak widać na przykładach przytoczonych przed chwilą przeze mnie, przez cały czas trwania imprezy raz po raz przewijały się elementy mówiące o polskiej dumie, patriotyzmie, Bogu. Jest to bardzo ciekawe w kontekście tego co się mówi o lemingach. Na podstawie swoich obserwacji wydarzeń z Warszawy z 12 i 13 października, analizy oglądalności TVN oraz tego co zaobserwowałem na trzech kolejnych edycjach Marszu Niepodległości widać jedną, niezwykle wyraźną rzecz. Mylą się ci, którzy twierdzą, że nasz kraj jest podzielony na dwie części – patriotów i lemingów. Niestety, nie jest to takie proste. Istnieje bowiem także trzecia grupa, najsilniejsza i będąca obiektem pożądania rządzących. Są to ludzie, którzy znają hymn, chodzą do kościoła, kochają orła, ale nie angażują się patriotycznie. I to właśnie ta największa strefa jest areną walki pomiędzy nami a salonem. My przekonujemy ich do siebie opowieściami o dumie i honorze, salon zaś kredytami i kolorowymi obrazkami w tv.

Nie oszukujmy się, Marsz Niepodległości osiąga górną granicę swojej liczebności (obym się mylił !). Nie potrzebujemy jednak więcej ludzi. Oni także ich nie mają. Siła tkwi bowiem nie w liczbie, ale w sposobie dotarcia do tych osób, które nie mają zdania w sprawie transformacji ustrojowej (50% społeczeństwa, dane na podstawie Diagnozy Społecznej 2013, która ukazała się niedawno) czy też nie wiedzą na kogo głosować (także 50%). Do nich nie trafiają podniosłe obrazki z flagami i racami. Nie przekonują ich także parady zboczeńców.

Oni chcą po prostu żyć. I to naszym zadaniem jest zapewnić im to życie, i to na takim poziomie, by byli wierni głoszonym przez nas ideałom. Tydzień temu pisałem o wojnie narodowców z salonem, wojnie o ludzkie dusze. Teraz nadszedł czas na sprecyzowanie kim te dusze są. Otóż są one właśnie tą większością społeczeństwa nie mającą zdania na kluczowe tematy.

I to o tę większość toczy się walka. Kto ma większość – ten ma władzę.

KM

Tekst ukazał się 21 października w Polsce Niepodległej, organowi prasowemu dotyczącemu kwestii narodowych w Polsce, do którego regularnego kupowania serdecznie zachęcamy !

  1. | ID: cfa0afa6 | #1

    Tak, warto o tym przypominać. Tylko jedna uwaga – w dzisiejszej sytuacji nikt nikomu niczego nie zapewnia. My sami – razem i solidarnie, musimy sobie zapewnić przyszłość. Innej opcji nie ma. Obojętność jest akceptacją marazmu. Im mniej obojętnych i interesownych obserwatorów, tym, większe szanse. Siła jest suma wielości i aktywnego zaangażowania – na początek w większości przyadków – gratis.

  2. gosia
    | ID: 4bc4dcf6 | #2

    Bo tak naprawdę „tamtych” jest bardzo mało, ale są hałaśliwi, bo maja media. Poza tym to właśnie oni tworzą narrację tej rzekomo polsko-polskiej wojny, której nie ma. Ona jest fikcją, choćby nie wiem jak chcieli. Muszą sami prowokować niby naszą stronę i są sami dla siebie przeciwnikami, jak w sztuce teatralnej. Reszta jest tylko widzami. I bardzo się z tego cieszę, bo spektakl kiedyś się kończy, a widz to tylko widz. Za chwilę wychodzi z teatru i ZAPOMINA i NIE MA UDZIAŁU W PRZEDSTAWIENIU. Nie ponosi żadnej szkody duchowej.
    Dziś w gw pan Krzysztof Luft pisze, że obrońcy telewizji Trwam przysyłają kał i sznurki. OCZYWIŚCIE, że sami sobie te rzeczy wysyłają, bez wątpienia. Jestem o tym przekonana na milion procent. Tak samo jak siebie bili na marszu, tak samo wyzywają siebie na forach. To wszystko jest JEDNA STRONA.
    Ciemna strona.
    Ale nas jest więcej, bo PRAWDA ZWYCIĘŻA.
    Zostańcie z Bogiem.
    Gosia

  3. 25latek
    | ID: 5ec490dd | #3

    prawicowe lemingi jak widać na przykładzie Gosi również istnieją

Komentarze są zamknięte