Trzy pokolenia i czwarte

Niezależna Gazeta Obywatelska1

Ryszard SurmaczTrzy pokolenia: dziadek, ojciec i syn. Dziadek urodził się pod koniec XIX w., a więc jeszcze w niewoli, kiedy Polska była pod zaborami; ojciec, w II RP, w okresie pełnej niepodległości; syn urodził się już w PRL-u, ale dzięki dziadkowi, ojcu i rodzinie silnie oddziaływały na niego jeszcze duch okresu międzywojennego i ta ówczesna polska specyfika, której już nie sposób powtórzyć. Wszyscy trzej znali się i rozumieli. (Dziś trzeba dodać, że konflikty między nimi bywały, choćby nawet nie była to prawda).

Dziadek

Dziadka uformowały polska tradycja okresu zaborów i pragnienie posiadania własnego niepodległego państwa. Z tym nastawieniem szedł na I wojnę światową a potem na bolszewicką. Po zwycięstwie pod Warszawą i Niemnem wspólnie przeżywał powstanie upragnionej i wymodlonej Niepodległej. Od tej chwili stał się człowiekiem wolnym – w pełnym słowa tego znaczeniu. Mógł poczuć się wreszcie tym, kim był – Polakiem. Ten obraz i to doświadczenie przekazał synowi, który dzięki niemu urodził się w niepodległej Polsce. I syn doceniał to.

Ktoś może powiedzieć, że wyżej przedstawiony obraz jest wyidealizowany, bo nie wszyscy brali udział w dwóch wojnach, bo nie wszyscy czuli się Polakami, nie wszystkim podobała się II RP itd. Oczywiście, ale nie można też zapominać, że za tym zaprzeczeniem (hakiem) kryje się cały okres propagandy PRL-u, w którym strukturalnie niszczono to wszystko, co zbudowała Polska międzywojenna, że zbudowany przez komunistów podział klasowy nadal działa, choć nie ma już panów i jest coraz mniej chłopów. Nie chcemy zauważyć, że przestajemy myśleć polskimi kategoriami. Kompletnie już chyba zapomniano, że tak powszechny udział chłopów w wojnie o wolność Niepodległej był ich masową nobilitacją, że nie tylko chłopi musieli ponosić koszty budowy nowego państwa, lecz ponosili go wszyscy: od dawnego pana do robotnika i chłopa. Kompletnie nie zauważa się, że w III PR zwycięża pańszczyźniana (żeby nie powiedzieć parobczańska) interpretacja własnej historii, że stajemy się ofiarami obcej interpretacji.

Ojciec

Ojciec nogami, duszą i rozumem był w Niepodległej i korzystał z tego, co ona dawała. Ale jednocześnie, dzięki swojemu ojcu, nie zapominał o okresie niewoli i nadludzkim poświęceniu poprzedniego pokolenia. Wraz z dziadkiem zaczął budować nową rzeczywistość. Syn miał być lepszy, bo jego słoje życia nie rejestrowały już wymuszonej obcej siły, wyrysowywały natomiast spokojny krąg wzrostu w każdej dziedzinie. I był lepszy, bo był z Niepodległej i z niewoli jednocześnie. Takiej energii woli życia i inicjatywy jaką wydała z siebie II RP, trudno znaleźć w całej historii Polski. Z niewoli, jak feniks z popiołów powstał niemal od razu polski naród. I ten 20-letni naród w 1939 r. stanął do wojny przeciwko dwóm tradycyjnym wrogom. Przegraliśmy, ale raz jeszcze okazało się, że nie jesteśmy w stanie sprostać sile połączonych sąsiadów. I tylko tyle! Zabić II RP mogła tylko zmowa siły. Dziadek i ojciec rozumieli tę zależność. Utworzenie Podziemnego Państwa Polskiego jest kompromitacją dla całej armii niemieckiej, ale aresztowanie szesnastu przywódców i ich proces w Moskwie nie jest tym samym dla polskiego podziemia. To była cena za próbę legalizacji polskich struktur politycznych. Innej drogi nie było, tym bardziej, że wspólni sojusznicy nalegali w tym kierunku.

To są niuanse polskiej historii, bez znajomości której nie sposób ułożyć sobie logicznej całości i uodpornić się na wrogą nam propagandę.

Syn

Syn urodził się w PRL-u, ale jego korzenie jeszcze mocno tkwiły w II RP; jeszcze tradycyjna polska kultura i kulturowe doświadczenie miały wpływ na jego młody rozwój. Żył jeszcze dziadek i ojciec. A jeżeli oni zginęli na wojnie, w łagrach czy obozie koncentracyjnym, ktoś z rodziny pozostał, by przekazać, że w 1939 r. napadnięto nas niemal jednocześnie z obu stron, że takim samym wrogiem był bolszewik jak i hitlerowiec. Ale młody człowiek wchodził już w bardzo poważnie osłabiony polski świat. Wybito polska inteligencję, zmieniono granice, przesiedlono ludność. Jeszcze w sercach i głowach żyła II RP, ale na zewnątrz zaczynała narastać atmosfera strachu. Tej atmosfery strachu młody człowiek nie wyczuwał, bo w takiej się urodził, ale rodzice bali się o siebie i o niego. Po hekatombie II wojny, nie chcieli już ofiar, zaczęli chronić swoje dzieci, jak dawniej chronili własne majątki. Syn słuchał „Radia Wolnej europy”, „Głosu Ameryki” i innych zimnowojennych zagranicznych stacji. W taki sposób przełamywano wówczas kordon cywilizacyjny. Większość Polaków zapatrzona była na Zachód, bo stamtąd oczekiwali jakiegoś ratunku i pociechy. Młodzieniec przyjmował to wszystko, ale dla niego był to już inny świat – świat dorosłych. Mało kto zdawał sobie jednak sprawę, że ów słynny „rogal” Piłsudskiego został złamany w połowie i zagięty na ziemiach zachodnich. Tam spotkały się trzy wielkie etosy: wielkopolski, śląski i kresowy. W kierunku syntezy tych etosów szedł Instytut Zachodni w Poznaniu (Poznań odzyskał swoją ważną pozycję) pod kierownictwem prof. Zygmunta Wojciechowskiego, ale gdy utworzono NRD, stracił swoje znaczenie. Etosy rzucono na żer komunistycznych władz i tak słuch po nich zaginął. A mimo to, zamiast się połączyć, musiały stoczyć ze sobą cichą walkę. Takie były realia PRL-u, jako kontynuacji zaboru rosyjskiego.

PRL-owska propaganda początkowo była ograniczona do działania UB/SB, formy pisanej, antykościelnej i szkolnej. Najgroźniejsza była w miastach. Tworzył się front parobczańsko-inteligencki, a więc tych zwerbowanych z tymi, którzy bronili polskich zasad wypracowanych przez wieki. Początkowo starcie było łagodzone przez świadomość przyniesioną jeszcze z przedwojennej Polski i doświadczenia wojenne. W latach 60-ych pojawiła się telewizja, ale były to początki, które nadal nie mogły zagrozić polskiej świadomości. Terror i  totalna manipulacja w kierunku zbudowania nowego człowieka – proletariusza i komunisty mimo to robił swoje. Rodzice chcąc uchronić swoje dzieci nie wtajemniczali je w arkana walki ideologicznej. Z czasem wielu z nich uległo tej propagandzie. W miarę wymierania ludzi wychowanych w II RP, dzieło PRL-u zaczęło wyłaniać się w pełnej grozie.

Syn już nie był wychowany w Polsce wolnej, lecz podległej, w której zaczynało kombinować się tak samo, jak niegdyś pod zaborami. Musiało to mieć swoje skutki. Wolną Polskę znał tylko z przekazu i opowieści, ale jeszcze z reguły nastawiony był przeciw komunie. Na niekorzyść działał czas, a wystąpienia i bunty peerelowskie dostatecznie nie odsłaniały mu istoty rzeczy. Zaczynały się wahania, kalkulacje i krótka perspektywa. Jednym słowem PRL zamknął „gębę” dziadkowi i ojcu.

Pokolenie czwarte

Socjologicznie rzecz ujmując „reproduktorem” czwartego pokolenia nie jest już tradycyjny ojciec i dziadek, lecz erupcja internetu, telewizji, rynku kaset i wolnego rynku. Już niewiele osób pozostało, które mogą przekazać obiektywny lub pogłębiony obraz przeszłości, a zwłaszcza II RP, jako okresu odniesienia do obecnych zniewolonych czasów. Ale, zresztą, kto chciałby już słuchać kogoś, kto nie potrafi poruszać się po sieci, kogo oburza współczesna moralność i nie wykazuje przystosowania?… I na tym właśnie polega przerwanie ciągu elit i ciągu myśli politycznej.

Myśl polityczna nie potrzebuje internetu, telewizji, runku kaset itd., potrzebuje natomiast ciągłości, logiki i elit na dobrym poziomie. Internet jest narzędziem, jak samochód, który poszerza horyzonty, ale nie wolno zapomnieć, że przestrzeń sieciowa jest jak rosyjska spalona ziemia. Gdy nieprzygotowany człowiek znajdzie się na terytorium spalonej ziemi – ginie z głodu, gdy wejdzie w bezkresną przestrzeń internetu, z głodu nie umrze, ale zgłupieje, czasami do cna. Przykładów można mnożyć. Gdyby Kolumb, który odkrył Amerykę, nie wziął na swój statek kiszonej kapusty, załoga zginęłaby wraz z nim i nie byłoby Ameryki. W słonej wodzie można tylko moczyć nogi i łowić ryby. Gdy odłożymy internet, zachowamy w pamięci jego przestrzeń, bo poznaliśmy go, ale natychmiast zauważymy, że znajdujemy się w tym samym miejscu, co dziadek i ojciec, którzy internetu nie znali. Dopiero wówczas zauważymy do jakiego stopnia internet nas wyobcowuje z własnej kultury i do jakiego stopnia jesteśmy bezbronni, choć wydaje nam się, że złapaliśmy Boga za nogi. Dopiero połączenie tych dwóch podmiotów stwarza perspektywę dla nowego młodego człowieka, a jednocześnie nie pozwala mu odejść od własnych korzeni. I na tym polega cała tajemnica.

Oderwane od rzeczywistości czwarte pokolenie wraca do źródeł tak, jak wraca się na emigracji. To fakt socjologiczny. Ale ten powrót następuje przez „dziurę”, której nie sposób załatać. Nowa interpretacja rzeczywistości jest już wynikiem wyobrażeń, a nie przekazu. To młode pokolenie na podstawie swoich bardzo skromnych wyobrażeń ustosunkowuje się do bardzo skomplikowanej przeszłości, której kompletnie nie zna. I nie chodzi tu o obrazę, lecz o ujrzenie rzeczywistości w jej prawdziwym wymiarze.

Aby nie być gołosłownym, wyłoniła się już pewna grupa osób, dla której rzeczywistość zaborów, a zwłaszcza II RP stała się wirtualna, sądzą, że można nią manipulować według własnego widzimisię, po proletariacku. Najbardziej wyrazistym przykładem jest Piotr Zychowicz ze swoimi książkami: „Pakt Ribbenrtop-Beck” i „Obłęd 44”. Trafia on na podobny sobie grunt, który jest znakiem czasu i efektem patologii całego powojennego szkolnictwa. Tych zjawisk nie sposób zaciemnić historią alternatywną.

To właśnie czwarte pokolenie zadecyduje o przyszłych losach Polski. Rozwój sytuacji politycznej w świecie wiele wskazuje, że nie będzie musiała poczynić tak niepojętego wysiłku, jak ich przodkowie, ale niczego nie sposób zbudować w oderwaniu od rzeczywistości. Za granicę trzeba było wyjechać, zmuszała do tego sytuacja i niereformowalność systemu ekonomicznego i pazerność, ale do internetu nie sposób uciec, nogi i siedzenie pozostaną i tak na zewnątrz, ponadto trzeba jeść i spać. O wolność, jak dawniej, trzeba walczyć i nic w tej materii nie zmieniło się, zmieniły się tylko sposoby i środki. Wolność, jak w epoce przedinternetowej wymaga prawdziwej wiedzy (nie wyłącznie internetowej), ogólnej orientacji, na odpowiednim poziomie elit i solidarności. Tu nie zmieniło się nic. Tak mówi twarda rzeczywistość. Na szczęście pojawia się coraz więcej młodych, którzy zrozumieli swoją sytuację i rzeczywistość. Na koniec słowa zapomnianej pieśni żołnierskiej:

Gdy po trzech latach z wojny powracałem

I o swej Polsce sobie przypomniałem

I taki smutny, taki zadumany

Aż raz stanąłem między grobowcami

Wtem się odzywa jakiś głos spod ziemi

Co ty tu robisz między umarłymi

Co ty tu robisz i co się przechadzasz

I nam umarłym w spoczynku przeszkadzasz….

(dalej następuje rozmowa żołnierza z umarłym rycerzem

oraz jego raport ze stanu Polski)

 

Autor: Ryszard Surmacz

  1. Irena
    | ID: 5a8cac5f | #1

    Przejmująca treść. Ale prawdziwa. Nie mozna było opowiadać historii.Dziadkowie sie bali,podobnie jak rodzice. A profesorowie faszerowali nas bujdami i datami,które nie miały nic wspólnego z własciwa historia Polski.
    Wskazane ksiązki kazdy powinien przeczytać .Polecał je w Nowinach Nyskich pan Sanocki Janusz, równiez jeden z publicystów na NGO.
    Wiec mamy wskazówki i tylko je koniecznie trzeba wykorzystać,
    Wierzę w mądrość młodych Polaków i Polek.Dziękuję..Pozdrawiam.

Komentarze są zamknięte