1. Na wczorajszej konferencji prasowej premier Tusk na pytanie dziennikarza o termin i sposób nowelizacji tegorocznego budżetu odpowiadał przez kilka minut ale nie przyznał się, że w obecnym stanie prawnym nie jest to możliwe.
Za to ni z tego ni z owego zaczął mówić o progach ostrożnościowych w ustawie o finansach publicznych, które ograniczają możliwość „manewrowania deficytem”, a on byłby zainteresowany „prawną możliwością zwiększenia deficytu w ramach, które są do zaakceptowania przez rynki, przez Europę”.
Nie wyjaśnił jednak dlaczego progi ostrożnościowe nie pozwalają mu podwyższyć deficytu budżetowego w tym roku i dlaczego nieskomplikowana przecież nowelizacja budżetu tak bardzo się przedłuża.
To kluczenie Tuska w tej sprawie wynika z tego, że do tej pory razem z ministrem Rostowskim „kiwali” opinię publiczną jeżeli chodzi o stan budżetu i szerzej finansów publicznych aż się zakiwali.
2. Otóż stan naszych finansów publicznych w 2013 roku jest już taki, że dotychczasowa kreatywna księgowość ministra Rostowskiego nie wystarcza i musi on pośpiesznie przygotować nowelizację ustawy o finansach publicznych, w której będzie musiał zaproponować zniesienie zapisanego w niej tzw. I progu ostrożnościowego, wynoszącego 50% PKB i konsekwencji z tego wynikających.
Państwowy dług publiczny liczony metodą krajową (która i tak zaniża dług publiczny w stosunku do tzw. metody unijnej przynajmniej o 3% PKB), przekroczył tę relację już w 2011 roku, co oznaczało, że relacja deficytu budżetowego do dochodów budżetowych w roku 2012 nie powinna być wyższa niż roku bieżącym.
Relacja ta wyniosła blisko 12% i w związku z tym, że także w roku 2012 dług publiczny do PKB przekroczył I próg ostrożnościowy z ustawy o finansach publicznych, to także w budżecie na 2013 deficyt budżetowy w stosunku do dochodów budżetowych nie powinien być wyższy niż wspomniane 12%.
3. W czerwcu po ogłoszeniu komunikatu ministerstwa finansów o 87% zrealizowaniu deficytu budżetowego w ciągu zaledwie 5 miesięcy tego roku, kiedy nowelizacja budżetu na 2013 rok stała się oczywista, okazało się że nie można jej dokonać bez wcześniejszej nowelizacji ustawy o finansach publicznych.
Ponieważ nowelizacja, wymagała wyraźnego zwiększenia deficytu budżetowego, a jednocześnie dochody budżetowe będą niższe od tych planowanych, to relacja powiększonego deficytu do zmniejszonych dochodów wg szacunków ekspertów, najprawdopodobniej sięgnie nawet 18%.
Gdyby więc minister Rostowski się na taką nowelizację zdecydował, złamałby ustawę o finansach publicznych, a za to grozi Trybunał Stanu. Stąd pomysł wykreślenia z tej ustawy tzw. I progu ostrożnościowego i wynikających z niego konsekwencji.
Zamiast niego szef resortu finansów chce zaproponować tzw. stałą regułę wydatkową w budżecie polegającą na tym, że wydatki na kolejny rok mogą rosnąć o prognozowany wskaźnik inflacji modyfikowany jednak średnim poziomem wzrostu realnego PKB w ciągu 8 lat (6 lat wskaźników rzeczywistych i 2 lata prognoz).
Taka nowelizacja jednak budzi kontrowersje. Już tylko wzmianki w mediach o tym, że resort finansów próbuje „grzebać” przy progach ostrożnościowych związanych z wysokością długu publicznego w relacji do PKB, wywołały zamieszanie w wśród zagranicznych inwestorów krótkoterminiowych i odpływ kapitału, dlatego premier Tusk tak podkreśla, że zmiany będą tylko takie, jakie „zaakceptują rynki”.
4. Najpierw więc rząd musi zaproponować nowelizację ustawy o finansach publicznych (wykreślenie wspomnianego I progu ostrożnościowego i przepisów z nim związanych) i dopiero po jej uchwaleniu na tej podstawie może przygotować nowelizację budżetu polegającą na zwiększeniu deficytu i cięciach w wydatkach.
Ponieważ jednak rządząca koalicja nie ma żadnych zahamowań w łamaniu prawa więc pewnie i w tym przypadku nowelizacje ustawy o finansach publicznych i ustawy budżetowej przekazane zostaną razem do Sejmu i ich uchwalanie odbędzie się łącznie.
Widać jednak już jak na dłoni, że to „kiwanie” w finansach publicznych realizowane przez ostatnie parę lat przez Tuska i Rostowskiego doszło już do ściany, za którą jest już tylko kompromitacja.
Zbigniew Kuźmiuk
Poseł PiS
Az się chce płakac !! .Do jakiego stanu doprowadzili posłowie nasze państwo. Rozumu nie mają wraz z ministrami. Starzy ludzie mówią, Pan Bóg,jeżeli chce kogoś ukarać,to mu rozum zabiera .Ale nie rozumie,że 38 milionów ludzi ma cierpieć przez 460 posłów, i różnej maści urzędnikow. Zmieńmy ordynacje. Napiszmy własną ordynacje .Wprowadzmy JOW.
Polecam artykuł z Uwarzam Rze nr 27 str,35.