1. W tym tygodniu klub poselski Platformy złożył niespodziewanie projekt uchwały Sejmu o powołaniu komisji nadzwyczajnej ds. walki z biurokracją, która ma zastąpić niedawno powołaną nadzwyczajną sejmową komisję ds. deregulacji, a już wczoraj odbyło się jego I czytanie.
Ta ostatnia została stworzona wiosną tego roku kiedy to do Sejmu trafiał projekt pierwszej tzw. ustawy deregulacyjnej, przygotowanej przez ówczesnego ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina.
Ponieważ minister Gowin zapowiedział skierowanie do Sejmu aż 3 projektów ustaw, z których każdy miał zawierać inną grupę zawodów, do których dostęp miał zostać otwarty, Prezydium Sejmu w celu przyśpieszenia prac nad nimi, zdecydowało się na powołanie komisji nadzwyczajnej.
2.Rzeczywiście pierwszy projekt ustawy o deregulacji 49 zawodów został uchwalony już po 2 miesiącach prac w tej komisji w kwietniu (teraz ten projekt trafił już do podpisu prezydenta).
Drugi o deregulacji 91 zawodów (82 zawodów technicznych i 9 dotyczących rynków finansowych) jeszcze do Sejmu nie wpłynął, choć został już przyjęty na jednym z ostatnich posiedzeń Rady Ministrów.
Trzecia transza deregulacyjna dotyczy aż 108 zawodów z obszarów podległych 8 ministrom i na razie projekt ustawy w tej sprawie znajduje się w konsultacjach społecznych i dopiero za jakiś czas trafi do Sejmu.
3.Uczestniczyłem w debacie nad tym projektem uchwały. Wyraziłem opinię, że propozycja powołania w miejsce komisji zajmującej się ułatwieniem dostępu obywateli do blisko 250 zawodów komisją ds. walki z biurokracją, wydaje się mieć głównie charakter propagandowy.
Być może Platforma, której rządzenie przychodzi coraz trudniej, chce znowu nasilić działania propagandowe, które w tym przypadku będą nawiązywać do pamiętnej już komisji „Przyjazne Państwo” kierowanej w poprzedniej kadencji Sejmu przez posła Janusza Palikota.
Wprawdzie działanie tamtej komisji specjalnie nie pomogło ani przedsiębiorcom ani żadnej innej grupie obywateli ale niewątpliwie wypromowało samego jej szefa, który przy pomocy kilku happenigów zwrócił uwagę głównie na siebie.
4. Poza tym walka Platformy z biurokracją w 6 roku rządzenia tej partii wydaje posunięciem bardzo nieszczerym.
Za rządów tej właśnie partii, a więc w latach 2008-2012 w administracji publicznej przybyło około 150 tysięcy zatrudnionych, a ustawa o 10% redukcji zatrudnienia w administracji rządowej uchwalona w 2010 roku, została skonstruowana tak, że zakwestionował ją Trybunał Konstytucyjny.
Rządy Platformy słyną jednak nie tylko ze znacznego przyrostu zatrudnienia w administracji w ogóle ale także gwałtownego wzrostu liczby zatrudnionych w tzw. R-ce.
Otóż w 18 ministerstwach i Kancelarii Premiera jest zatrudnionych aż 99 sekretarzy i podsekretarzy stanu, a więc razem z szefami resortów daje do imponująca liczbę 117 ministrów największą spośród wszystkich krajów Unii Europejskiej.
Imponująca jest także liczba różnego rodzaju pełnomocników w resortach (np. w resorcie gospodarki jest ich aż 9), którzy wprawdzie formalnie nie mają statusu ministrów ale w praktyce tak są traktowani, także płacowo.
5. Złożyliśmy wczoraj podczas debaty nad tym projektem wniosek o odrzucenie go w I czytaniu.
Po takich sukcesach w zwiększeniu zatrudnienia w administracji publicznej, a także rekordowej w Europie liczbie ministrów w rządzie Tuska, powoływanie na 2 lata przed upływem II kadencji rządzenia, sejmowej komisji ds. walki z biurokracją, nawiązuje wprost do słynnego powiedzenia Stefana Kisielewskiego, który socjalizm charakteryzował w sposób następujący „socjalizm to taki ustrój, który sam stwarza problemy, żeby potem je bohatersko rozwiązywać”.
Platforma podobnie doprowadziła do gigantycznego rozrostu biurokracji, a w 6 roku rządzenia, obudziła się i będzie biurokrację zwalczać.
W hucpie i grze pozorów jaki proponuje teraz klub Platformy nie zamierzamy uczestniczyć.
Zbigniew Kuźmiuk
Poseł PiS
Regulacja powinna polegać na ustawowej utracie mocy obowiązującej wszystkich ustaw i przyjęciu jednej ustawy z określoną liczbą stanowisk pracy.
Wówczas wszelkie króliczki znajomych królika musieli by startować w konkursach na dane wyzsze stanowisko.
A faktem jest,że większość z nich słaby poziom merytoryczny reprezentuje i takie miernoty nie opanowały by urzędów. Ten sposób byłby szybki i skuteczny.