„Banderowcy współpracowali z Niemcami mając nadzieję na powstanie samoistnej Ukrainy” – z Arkadiuszem Karbowiakiem, pasjonatem historii, byłym Wiceprezydentem Opola rozmawia Tomasz Kwiatek
28 lutego 1944 r. doszło do masakry w Hucie Pieniackiej. Jeden z pododdziałów dywizji SS Galizien wymordował mieszkańców tej zamieszkałej przez Polaków wsi. Dlaczego to ta wieś padła ofiarą zbrodni dokonanej przez Ukraińców?
Zacznę może od identyfikacji sprawców. Otóż żaden z pododdziałów 14 Dywizji Grenadierów SS „Galizien” nie uczestniczył w masakrze w Hucie Pieniackiej. Zbrodni w tej wsi dokonał batalion wywodzący się z 4 pułku policji SS „Galizien”. Jeżeli chodzi o podłoże akcji pacyfikacyjnej, to we wsi znajdowała się samoobrona akowska, która współpracowała z oddziałem partyzanckim NKWD Miedwiediewa. Niemcy uzyskawszy informację o ciągłych stacjonowaniu Sowietów we wsi wysłali tam pododdział owego 4 pułku policyjnego który w trakcie zwiadu starł się w pobliżu wsi z samoobroną AK. W walce śmierć poniosło dwóch żołnierzy tej formacji a trzeci ciężko ranny zmarł później w szpitalu. Straty byłyby jeszcze większe gdyby nie przyjście ukraińskim SS-manom z pomocą sotni UPA „Siromaci”. Władze niemieckie urządziły zabitym Ukraińcom we Lwowie uroczysty pogrzeb. 28 lutego 1944 r. oddział 4 pułku policji pod dowództwem niemieckiego oficera dokonał akcji pacyfikacyjnej. Wieś została doszczętnie spalona a mieszkańcy w liczbie około 800 wymordowani przez ukraińskich żołnierzy.
Dlaczego w polskiej historiografii podaje się, że mordu dokonały pododdziały dywizji „Galizien” a nie jak twierdzisz 4 pułku policyjnego SS „Galizien”?
Bo rzadko kiedy historycy polscy dokonują rozróżnienia pomiędzy pułkami policyjnymi a dywizją.
Co to były owe pułki policyjne?
To jednostki złożone z ochotników, którzy nie zostali przyjęci w szeregi dywizji. Utworzono z nich 4 pułki policyjne o numeracji od 4 do 8. Kadrę dowódczą w tych formacjach stanowili Niemcy natomiast policjantami byli Ukraińcy. Jeden z oddziałów 4 pułk policyjny SS dowodzony przez mjr. Siegfrieda Bisanza krwawo zapisał się w pamięci mieszkańców Galicji dokonując kilku masowych zbrodni na polskiej ludności cywilnej min. w Palikrowach – gdzie zginęło około 300 osób, w Chodaczowie Wielkim – około 800 ofiar być może w Podkamieniu i kilku innych miejscowościach. 4 i 5 pułki policyjne zostały rozwiązane 9 czerwca 1944 r. włączone w skład 14 Dywizji Grenadierów SS „Galizien”.
Chciałem dopytać w kwestii Podkamienia bo powiedziałeś, że być może za zbrodnię odpowiedzialność ponosi 4 pułk policyjny. Sprawa nie jest wyjaśniona?
W Podkamieniu znalazł się pododdział 4 pułku policyjnego i nakazał znajdującym się w klasztorze członkom polskiej samoobrony zdanie wszelkiej broni. Samoobrona zdała na szczęście tylko część broni, co umożliwiło im obronę w momencie ataku na klasztor kurenia UPA dowodzonego przez Maksyma Skorupskiego „Maks”. Istnieją poszlaki, że w ataku a potem masakrze ponad 100 znajdujących się tam uchodźców uczestniczyli członkowie 4 pułku policyjnego, ale tezę tę należy jeszcze potwierdzić poprzez stosowne badania naukowe.
Według wielu historyków jednostki 14 Dywizji Grenadierów SS „Galizien” odpowiadają za zbrodnie wojenne na Polakach. Twoim zdaniem tak nie jest?
Ja nie znam żadnej zbrodni popełnionej przez pododdziały 14 Dywizji Grenadierów SS „Galizien”. Wszystkie znane przypadki dotyczą formacji, które w momencie gdy owe zbrodnie były dokonywane nie wchodziły w skład dywizji ale znalazły się w jej strukturze w okresie późniejszym. Jedynym przypadkiem jest który należałoby sprawdzić jest wieś Siemianówka pod Lwowem, gdzie być może wycofujące się z pod Brodów oddziały dywizji miały zabić około 30 osób.
A Borów. Podobno miały uczestniczyć w tej masakrze pododdziały Kampfgruppe Bayersdorf?
Pacyfikacja Borowa i okolicznych wsi miała miejsce 2 lutego 1944. r Wydzielona z dywizji specjalna Kampfgruppe Bayersdorf której celem miało być zwalczanie partyzantki jeszcze wówczas na Lubelszczyznę nie dotarła. Jej załadunek z poligonu Neuhammer miał miejsce 16 lutego 1944 r. około południa. Oddział ten przebywał na Lubelszczyźnie około trzech tygodni po czym został wycofany. Tak naprawdę to niewiele wiadomo o działalności tej grupy bojowej. Bez wnikliwych badań nie jest możliwe udzielenie odpowiedzi na pytanie dotyczące zaangażowania żołnierzy Kampfgruppe Bayersdorf i tym samym dywizji SS-Galizien w popełnione zbrodnie. Jeżeli chodzi o Borów, to należałoby ustalić czy i ewentualnie jaka ukraińska jednostka uczestniczyła w pacyfikacji. Raczej nie był to 5 pułk policyjny SS-Galizien bowiem znalazł się on na wspomnianym terenie też około połowy lutego.
Dywizja galicyjska nie była pierwszą ukraińską jednostką pod auspicjami Niemców były też inne formacje. Jakie?
Na początku wojny niemiecko-sowieckiej istniały dwie formacje ukraińskie występujące pod nazwą Drużyny Ukraińskich Nacjonalistów. Pierwszą był batalion „Nachtigall” utworzony przez działaczy banderowskiej frakcji OUN występujący w mundurach Wehrmachtu oraz melnykowski batalion „Roland” występujący w mundurach ukraińskich. Obie te jednostki zostały po kryzysie jaki zaistniał w stosunkach niemiecko-ukraińskich w związku z ogłoszeniem aktu restytucji państwa ukraińskiego we Lwowie 30 czerwca 1941 wycofane z frontu i rozwiązane. Kolejną strukturą był Wołyński Legion Samoobrony, który znalazł się potem w składzie 14 Dywizji Grenadierów SS. Formacja ta popełniła na Lubelszczyźnie i w kieleckim szereg zbrodni wojennych. 200 osobowy pododdział tej jednostki walczył w czasie powstania warszawskiego przez trzy tygodnie na terenie Czerniakowa z oddziałami desantowymi 1 Armii WP oraz oddziałami AK. Z jednostkami II Armii WP toczyła zacięte walki w czasie operacji pod Budziszynem ukraińska Brygada Przeciwpancerna „Wolna Ukraina” dowodzona przez byłego dowódcę Wołyńskiego Legionu Samoobrony i dawnego oficera kontraktowego WP płk. Petra Diaczenkę. Ukraińscy żołnierze rozbili w czasie walk polski 7 pułk piechoty biorąc do niewoli wielu polskich jeńców. Pod koniec wojny powstała też Brygada Spadochronowa dowodzona przez byłego dowódcę oddziałów partyzantki petlurowskiej Maksyma Borowca „Bulba”. Wszystkie te formacje weszły potem w skład Ukraińską Armii Narodowej. Ukraińcy służyli także w 5 Dywizji Pancernej SS „Viking” około 1000 ochotników oraz w 9 Dywizji Pancernej SS „Hohenstaufen”. Ukraiński personel znajdował się w kilku pułkach policyjnych np. 34 i 17 które brały udział w tłumieniu powstania warszawskiego i wielu innych wojskowo-policyjnych jednostkach niemieckich.
Jakie było stanowisko OUN wobec kwestii żydowskiej? Batalion Nachtigall oskarżany jest o udział w pogromie Żydów we Lwowie w 1941. Uczestniczył w nim w rzeczywistości czy to propaganda?
Jako jednostka nie uczestniczył. Natomiast wszystko wskazuje na to, że pojedynczy żołnierze batalionu obok ukraińskich cywili i członków stworzonej w naprędce ukraińskiej milicji mogli brać udział w pogromie Żydów. Istnieje też podejrzenie, że batalion dokonywał egzekucji Żydów w okolicy Winnicy. Momentem który stanowił inspirację dla pogromu we Lwowie było otwarcie bramy więzienia w Brygidkach gdzie dziedziniec i cele zasłane były zwłokami tysięcy polskich i ukraińskich więźniów. Te zbrodnie wyzwoliły wśród części mieszkańców Lwowa chęć odwetu. Podobne uczucia towarzyszyły wielu żołnierzom batalionu „Nachtigall” tym bardziej, że wśród zamordowanych znajdował Jurij Szuchewycz brat jednego z ukraińskich oficerów batalionu późniejszego komendanta UPA Romana Szuchewycza. Orgia zemsty dotknęła niestety nie sprawców zbrodni ale przypadkowych Żydów których postrzegano jako podporę bolszewickiego systemu. W pogromie śmierć poniosło około 4000 Żydów. Podobne zdarzenia miały miejsce na terenie całej Galicji. OUN zarówno melnykowska jak i banderowska traktowała Żydów podobnie jak i Polaków i Rosjan jako mniejszość wrogą ukraińskiej państwowości. W propagandowych ulotkach OUN-B i OUN –M wzywały do niszczenia Żydów, natomiast najprawdopodobniej żadne konkretne rozkazy dotyczące fizycznej eksterminacji Żydów wydane nie zostały, choć w jednym pojawiła się sugestia wskazująca na konieczność ich likwidacji za najdrobniejsze przewinienia. Członkowie ounowcy i ich sympatycy, funkcjonariusze ukraińskiej milicji uczestniczyli w pogromach Żydów w lecie 1941. Swe krwawe dzieło niejednokrotnie kontynuowali służąc potem w policji i uczestnicząc w zbrodniach inicjowanych i organizowanych przez Niemców. Oddziały UPA złożone w części z byłych policjantów jakąś szczególnie prożydowską postawą też się raczej nie wykazywały, choć oficjalnie jeśli chodzi o stanowisko OUN-B w kwestii żydowskiej to uległo ono pewnej modyfikacji. Zgodnie z nowymi wytycznymi UPA prowadziła tajne likwidacje Żydów uznawanych przez UPA za nieprzydatnych, a z drugiej strony ze względów praktycznych rozpoczęła przyjmowanie w swe szeregi Żydów – rzemieślników i lekarzy czyli takich którzy wykonywali na rzecz UPA konkretne prace. Decyzję o ich likwidacji podjęto dopiero w momencie wkraczania na tereny Wołynia i Galicji oddziałów Armii Czerwonej. Trudno powiedzieć jak wielka była skala tych działań. By odpowiedzieć na to pytanie potrzeba przeprowadzić dalsze badania.
Formacjami odpowiedzialnymi za zbrodnie na Żydach były ukraińskie formacje policyjne? Jaki był stopień ich stopień zaangażowania w holocaust?
Dość poważny. Ukraińcy utworzyli najwięcej ze wszystkich narodów wschodnich bo aż 54 bataliony Schuma. Część z nich zaangażowana była w zbrodnie na żydowskich, białoruskich rosyjskich a czasami ukraińskich cywilach. Zbrodnicze dokonania w tej materii miał batalion 118, do którego wcielono żołnierzy rozwiązanego Kurenia Bukowińskiego. Policjanci z tego batalionu wsławili się niechlubnie wzięciem udziału w krwawej pacyfikacji białoruskiej wsi Chatyń. Drugą dość znaną formacją był batalion 115 oparty o kadry żołnierzy zarówno Kurenia Kijowskiego jak i Kurenia Bukowińskiego. Część policjantów z obu tych batalionów brało udział w zbrodniach popełnionych na Żydach w Babim Jarze. W trakcie służby na Wołyniu doszło z obu tych jednostek do dezercji do UPA. Kiedy obie formacje połączono i włączono do 30 Dywizji Grenadierów SS którą to jednostkę skierowano do Francji to nastąpiły tam kolejne dezercje i niektórzy byli członkowie batalionów znaleźli się w szeregach francuskiej partyzantki a po wojnie w Legii Cudzoziemskiej. Nieco lepszą od wspomnianych dwóch jednostek reputację mieli członkowie 109 batalionu dowodzonego przez generała Omelianowicza-Pawlenkę. Jego podwładni brali udział na terenie Białorusi w walkach z partyzantami. Duże straty osobowe batalionu i rozwiązanie go z tego powodu oraz liczne odznaczenia wskazywały, że jego członkowie byli na poważnie zaangażowani w walki z sowieckimi dywersantami. Ciekawym przypadkiem był też 201 batalion Schuma. Służyli w nim członkowie rozwiązanych batalionów „Rolland” i „Nachtigall” na czele z mjr. Jewhenem Pobihuszczym i kpt. Romanem Szuchewyczem. Batalion stacjonował na Białorusi. Oskarżany jest min. o brutalną pacyfikację wsi Kortelisy choć nie ma pewności czy to właśnie 201 batalion za nią odpowiada. Potrzebne są w tej materii dalsze badania. Ukraińskie bataliony Schuma o numerach od 203 do 208 działały także na terenie GG. Najbardziej znanym był batalion 203. Służyli w nim Ukraińcy szkolący się jako wachmani w oddziałach wartowniczych Trawnikenmanner czy Wachtmanschaft w obozie w Trawnikach. Jeden z batalionów z Trawnik złożony głównie z Ukraińców uczestniczył w tłumieniu powstania w getcie warszawskim. Policjanci z Trawnik brali udział w operacjach antypartyzanckich uczestniczyli w konwojowaniu Żydów do miejsc zagłady a czasami współuczestniczyli w dokonywaniu na nich egzekucji. Ponadto służyli jako strażnicy w obozach zagłady w Sobiborze czy Bełżcu. Przykładem jest postać Johna Demianiuka.
W sumie ilu Ukraińców służyło po niemieckiej stronie w formacjach wojskowych i policyjnych?
Oblicza się, że około 110000.
Ukraińcy w momencie wybuchu wojny w 1939 r. jednoznacznie opowiedzieli się za Niemcami. To swoje stanowisko podtrzymywali do lata 1941 roku. Co się takiego stało, że nagle ich optyka uległa zmianie?
Jako pierwsza od Niemców odwróciła się frakcja Stepana Bandery. Banderowcy współpracowali z Niemcami mając nadzieję na powstanie samoistnej Ukrainy. Dlatego bez konsultacji z Niemcami 30 czerwca 1941 ogłosili oni akt restytucji państwa ukraińskiego. Narodowo-socjalistyczne kierownictwo III Rzeszy nie widziało potrzeby tworzenia ukraińskiej państwowości. Dlatego wobec Bandery i działaczy jego frakcji podjęto represje w efekcie których trafili oni do obozów koncentracyjnych. Bandera znalazł się w obozie Sachsenhausen i przebywał w nim podobnie jak potem generał Stefan Rowecki jako więzień specjalny. Ci którym udało się uniknąć aresztowań z Mykołą Łebedem na czele zeszli do podziemia. Część z aresztowanych min. Iwan Kłymiw „Łehenda” została zamordowana w trakcie śledztw lub rozstrzelana w masowych egzekucjach. Pozostałych min. Lew Rebeta, Stepana Łenkawskiego, deportowano do obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Znaleźli się tam dwaj bracia Bandery Wasyl i Aleksander i obaj zostali tam zabici do czego przyczynili się polscy więźniowie funkcyjni. Nieco mniej konfrontacyjną politykę wobec Niemców próbowała prowadzić frakcja OUN-M kierowana przez Andrija Melnyka. Pułkownik był zdecydowany podjąć daleko idącą współpracę z Niemcami, pomimo ich wrogiego stosunku do ukraińskiej niepodległości. Wymierne efekty owa współpraca przyniosła tylko na terenach GG. Natomiast liderzy melnykowskich struktur próbujący podjąć działalność polityczną na kijowskiej Ukrainie zostali aresztowani i wymordowani przez Niemców. Niemcy w Reichkomisariacie Ukraina nie pozostawili praktycznie żadnego pola manewru melnykowcom, stąd wielu zeszło do podziemia tworząc podobnie jak banderowcy partyzanckie formacje zbrojne. Część z nich zaangażowała się w działalność w ukraińskiej policji pomocniczej. Pomimo swej proniemieckiej postawy nie uniknął aresztowania przywódca OUN-M Andrij Melnyk który trafił podobnie jak Bandera do Sachsenhausen w styczniu 1944. Jego następca Oleh Kandyba został również aresztowany i zamordowany w tym obozie. Natomiast petlurowcy na czele z prezydentem Andrijem Lewyckim powołali latem 1941 r. na Wołyniu tzw. Sicz Poleską dowodzoną przez Makysma Borowca „Taras Bulba”. Sicz walczyła zarówno z Niemcami jak i z sowiecką partyzantką. Można powiedzieć, że Borowec był prekursorem niepodległościowej ukraińskiej partyzantki na Wołyniu. Nazwał ją zresztą UPA którą to nazwę zawłaszczyli potem banderowcy. Potem jego formacje przyjęły nazwę Ukraińska Armia Narodowo-Rewolucyjna. On sam został aresztowany przez niemiecką SD i osadzony w obozie koncentracyjnym. W II połowie 1943 walce z oddziałem AK „Bomby” zginął jego bliski towarzysz broni były członek OUN-B a potem wraz z późniejszym współpracownikiem paryskiej „Kultury” Borysem Lewickim jeden z liderów Ukraińskiej Partii Narodowo-Demokratycznej i Ukraińskiej Armii Ludowo-Rewolucyjnej Iwan Mitrynga.
Pomiędzy obiema frakcjami OUN i grupą Borowca trwała ostra rywalizacja?
Tak naprawdę toczyła się zacięta i prawdziwa wojna na której padały ofiary. Banderowcy dokonali kilku akcji likwidacyjnych członków tzw. melnykowskich grup pochodnych mordując latem 1941 dwóch znanych przywódców OUN –M Ściborowskiego i Baranowskiego a 1944 płk. Romana Suszkę. Z rąk banderowców zginęło wielu partyzantów melnykowskich jak i bulbowskich. Banderowcy zamordowali czeskiego pochodzenia żonę Maksyma Borowca Annę Opoczeńską-Borowiec. Warto te fakty przypominać bo dzisiaj wielu historyków ukraińskich bagatelizuje mający miejsce w czasie wojny spór obu frakcji OUN.
A inne formacje ukraińskie?
Poza obiema frakcjami OUN i petlurowcami stosunkowo liczną grupą byli hetmańcy czyli zwolennicy Pawło Skoropadskiego. Hetman w czasie II wojny był już bardzo wiekowym człowiekiem więc trudno było mu prowadzić jakąś szczególnie aktywna politykę. Następców pokroju Wieczesława Lypynskiego nie było więc ruch hetmański był w czasie wojny i nie odgrywał specjalnej roli.
Czemu pomimo wrogiego stosunku do ukraińskich niepodległościowców w Generalnej Guberni ich tolerowano i myślę tu głównie o melnykowcach a na terenie RKU rozstrzeliwano?
Dlatego, że polityka niemiecka była często uzależniona od poglądów człowieka który stał na czele takich czy innych struktur administracyjnych. W GG Hansowi Frankowi zależało na dobrych relacjach z Ukraińcami po to by można było ich wykorzystywać przeciw Polakom. Z kolei Erich Koch uważał że należy prowadzić bezwzględną politykę eksploatacji Ukrainy nie oglądając się na nic. W jej ramach nie było miejsca na współpracę polityczną z Ukraińcami. Stąd tych którzy się o nią upominali czyli melnykowcyów rozstrzeliwano od stycznia 1942 r. w Babim Jarze. Naturalnie był to przejaw skrajnej głupoty Kocha. Nikt tak dobrze nie uprawiał polityki na rzecz Sowietów jak Hitler, Koch, Himmler i im podobni. Zresztą Sowieci mieli tego świadomość, bo gdy pojawiła się jakaś persona która chciała prowadzić mniej brutalną politykę to ją zabijano w zamachu jak to było w przypadku Kubego na Białorusi.
Kiedy tak mówimy o ukraińskiej polityce trudno nie zadać pytania o zbrodnie dokonywane na Polakach przez UPA. O Wołyniu rozmawialiśmy już wiele razy więc jak byś mógł parę słów powiedzieć o Galicji. Czy zbrodnicza taktyka przyjęta na tym obszarze się różniła się od Wołynia czy też była ona rozwinięciem wołyńskiej strategii?
Powiem tak praktyka mordowania polskiej ludności na terenie Galicji była podobna do zbrodni popełnionych na Wołyniu. Elementem różniącym była jedynie kwestia metod dokonywanych mordów i egzekucji. O ile na Wołyniu często zdarzało się iż mordowano Polaków przy użyciu narzędzi gospodarczych co wynikało nie tylko z okrucieństwa ale z faktu iż w zbrodniach tych uczestniczyła nie posiadająca broni palnej ukraińska ludność cywilna o tyle w Galicji choć również dochodziło do zbrodni z użyciem noży, siekier, kos itp. to głównie zabijano posługując się bronią palną, bowiem ludność cywilna rzadko brała udział w akcjach przeciw Polakom. Inną kwestią jest to, że ukraińska wiejska samoobrona SKW w Galicji czyli była na ogół dobrze uzbrojona. Znane są rozkazy nakazujące celowe używanie siekier okaleczane ciał i pozostawianie ich na widoku publicznym zwłok by wzmocnić strach i chęć wyjazdu Polaków z Galicji. Likwidacja Polaków w Galicji odbywała się stopniowo. Na początku zaczęto zabijać ludzi należących do tzw. polskiego aktywu, czyli przedstawicieli polskich elit oraz członków konspiracyjnych organizacji. W drugiej fazie ofiarami zbrodni padali min. księża. Kolejną kategorią byli leśnicy i na końcu cała ludność cywilna. Nieco inaczej niż na Wołyniu natomiast wyglądała kwestia rozkazodawstwa. Rozkazy wydane w maju 1944 uszczegółowiły zasady postępowania z Polakami. Zgodnie z zawartymi tam wytycznymi, usuwanie Polaków z ziem ukraińskich miało być poprzedzone rozrzuceniem ulotek zawierających wezwania do opuszczenia Ukrainy. Gdyby owe sugestie nie poskutkowały miano wysyłać bojówki które miały zabijać ale tylko mężczyzn. Z kolei rozkazy wydane przez d-cę UPA – Zachód płk. Wasyla Sidora „Szełest” nakazywały tylko w niektórych wypadkach rozrzucenia ulotek informacyjnych. W rozkazie tym zawarty był całkowity zakaz mordowania kobiet i dzieci.
Skoro takie rozkazy wydawano to dlaczego nadal miały miejsce mordy na kobietach i dzieciach?
Dlatego, że rozkazy nie były przestrzegane. Mało tego dowódcy nie próbował wymusić na swoich podwładnych konieczności ich przestrzegania. Więc pomimo ich wydania praktyka była taka sama jak na Wołyniu ,czyli mordowano wszystkich od najmłodszych do najstarszych.
Kto Twoim zdaniem ponosi odpowiedzialność za ludobójstwo dokonane w Galicji?
W październiku 1943 r. dowódcą UPA został Roman Szuchewycz „Taras Czuprynka”. Odbył on rekonesans po Wołyniu, gdzie przyglądał się strategii wołyńskiej Dmytro Klaczkiwskiego i ostatecznie ją zaakceptował ale również postanowił zaadoptować ją na terenie Galicji. Szuchewycz bronił Klaczkowskiego który za zbrodnie na Wołyniu był atakowany przez członków kierownictwa OUN-B min. Mykołę Łebeda. W moim przekonaniu Szuchewycz ponosi główną odpowiedzialność za zbrodnie na polskiej ludności popełnione na terenie Galicji.
Jak realizowana była w praktyce ludobójcza akcja wobec Polaków w Galicji?
Zaczęło się od mordów na pojedynczych Polakach. Do masowych zbrodni doszło pod koniec 1943. r W październiku 1943 zaatakowano wieś Netreba leżąca na pograniczu z Wołyniem. Zginęło wówczas kilkunastu Polaków. Przed większa liczbą ofiar uratował Polaków niemiecki Grenschutz który przybył na miejsce w czasie ukraińskiej pacyfikacji i starł się z Ukraińcami co spowodowało wycofanie się oddziału UPA. W styczniu 1944 jeden z najaktywniejszych oddziałów UPA w Galicji „Siromaci” dowodzony przez por. Dmytro Karpieńkę „Jastrub” byłego oficera Armii Czerwonej, próbował zniszczyć polską wieś Hanaczów. We wsi działała samoobrona AK którą wspierał żydowski oddział partyzancki. W czasie napadu zginęło ponad 60 osób w tym połowa to kobiety i dzieci. Warto nadmienić, że napadów na Hanaczów było jeszcze kilka min podczas świąt wielkanocnych. Pomimo udanej obrony przed UPA wieś ostatecznie została zniszczona przez oddziały niemieckie SS i policji. Wspomniana sotnia a potem kureń „Siromaci” miała na swoim koncie wiele innych dokonań. Jej członkowie kwietniu 1944 zatrzymali pociąg relacji Rawa Ruska-Bełżec kiedy to po wylegitymowaniu pasażerów pociągu zamordowano 44 zidentyfikowanych jako Polaków. Miejsc gdzie mordowano Polaków było mnóstwo. Oblicza się, że w Galicji śmierć poniosło około 25000 Polaków. Do największych masakr doszło min. w Korościatynie ponad 150 zabitych, Berezownicy Małej 131 ofiar.
Czy były polskie akcje odwetowe na wsie ukraińskie i ile ich było?
Największe miały miejsce na terenach obecnej Polski. W Galicji były również ale niezbyt liczne. I tak w miejscowości Soroki lwowski Kedyw zastrzelił 17 osób w tym księdza grekokatolickiego z rodziną, w Łopusznej Oddział AK rozstrzelał złapanych 48 ukraińskich furmanów, w Chlebowicach Świrskich zabito 60 ukraińskich mieszkańców tej miejscowości.
Największą akcję przeprowadzono chyba we wsi Szołomyja?
Tak mówią polskie przekazy. Istotnie spalono praktycznie całą wieś. Akcję przeprowadził pododdział 14 Pułku Ułanów Jazłowieckich AK dowodzony przez kpt/mjr Dragana Sotirovicia „Draża” serbskiego oficera który uciekł z niewoli i wstąpił do AK. Przekonaniu o olbrzymiej liczbie ofiar jakie rzekomo miały paść w Szołomyji przeczy meldunek OUN-B który mówi o bodajże 4 ofiarach. Więc moim zdaniem wskazywanie Szłomyji jako miejsca największego jeśli chodzi o skale polskiego odwetu jest bezpodstawne. Generalnie akcji odwetowych nie była zbyt wiele bowiem KG AK pomimo wiedzy o zbrodniach ukraińskich nie podjęła stosownych działań ofensywnych, które mogłyby ograniczyć skutki ludobójstwa ukraińskiego uznając, że priorytetowe znaczenie ma akcja „Burza” i walka zbrojna z Niemcami a nie ratowanie polskiej ludności cywilnej, co w moim przekonaniu było poważnym błędem.
Podobno w samym Lwowie miały miejsce wzajemne akcje odwetowe?
Erupcja pogłębiającego się stan napięcia pomiędzy społecznościami polską i ukraińską we Lwowie nastąpiła we wrześniu 1943 kiedy to żołnierze lwowskiego Kedywu zamordowali ukraińskiego profesora Andrija Łastowieckigo pod fałszywym zarzutem nieprzyjmowania Polaków na studia. W odwecie najprawdopodobniej syn jednego z ukraińskich profesorów Pańczyszyna działacz OUN-B zamordował polskiego profesora Jałowego. Na szczęście wzajemną rzeź lwowskiej palestry naukowej udało się powstrzymać. Do kolejnego przesilenia doszło na przełomie lutego i marca 1944. Wtedy ukraińscy policjanci rozpoczęli akcję masowego zabijania legitymowanych na ulicach miasta Polaków. Chcąc powstrzymać ten proceder w odwecie lwowska AK rozpoczęła akcję „Nieszpory” w wyniku której patrole Kedywu zastrzeliły we Lwowie 11 ukraińskich policjantów. Dzięki temu „nadpobudliwość” ukraińskiej policji w mieście uległa pewnemu uspokojeniu.
Jakie były relacje UPA z Niemcami w Galicji lepsze niż na Wołyniu czy takie same?
Jak wspominałem w GG a szczególnie w dystrykcie galicyjskim Ukraińców traktowano w sposób uprzywilejowany. Dlatego, też powstające na przełomie 1943-1944 oddziały UPA dla kamuflażu nazwano Ukraińską Narodową Samoobroną. Lokalni dowódcy UPA starali się nawiązywać kontakty z Niemcami podpisując z nimi lokalne pakty o nieagresji. Dowództwo UPA działania te tępiło, ale nie dlatego, że było przeciwne ustanowieniu jakiegoś modus vivendi z Niemcami ale dlatego, iż uważało że takie rozmowy mogą być zawierane na wysokim szczeblu z uwagi na możliwość wytargowania poważnych koncesji. I rzeczywiście ks. Hrynioch „Harasymowski” zawarł w imieniu OUN-B takie porozumienie z Niemcami. Niemcy zobowiązywali się w nim zwolnić ukraińskich przywódców politycznych z obozów, przeszkolić dywersantów którzy mieli działać na zapleczu sowieckiego frontu oraz dostarczyć UPA broń. UPA zaś deklarowała podejmowanie działań dywersyjnych przeciw Sowietom i prowadzenie na rzecz Niemców działań wywiadowczych.
Czyli Polakom w przeciwieństwie do Wołynia w Galicji trudniej było uzyskać wsparcie Niemców przeciw UPA?
Nie mówię, że takie zdarzenia nie miały miejsca ale rzeczywiście zdecydowanie trudniej można było taką pomoc uzyskać niż na Wołyniu właśnie z uwagi na głęboką współpracę Niemców z ukraińskimi nacjonalistami jaka miała miejsce w GG.
Podejmowano jakieś próby stworzenia legalnej polskiej samoobrony?
Rozmowy niestety nieudane na temat powołania polskiego Selbschutzu prowadził z Dowódcą SS i policji na dystrykt Galicja SS-Brigadefuhrerem Theobaldem Thrierem prowadził Władysław Studnicki. Niemcy choć byli przeciwni rozwojowi działalności UPA to nie chcieli przekazywać broni Polakom obawiając się, szybko może ona znaleźć się w rękach partyzantów z AK.
W cieniu rozprawy UPA z polską ludnością toczyły się rozmowy pomiędzy OUN a AK?
Toczyły się one niemal od początku wojny. Początkowo rozmówcą polskich negocjatorów był prezes UCK Wołodymyr Kubijowicz. Dopiero potem przystąpiono do rozmów z działaczami OUN-B. Ostatnie spotkanie bodajże odbyto 8 marca 1944. Tak naprawdę obie strony nie miały sobie nic do zaproponowania. Ukraińcy nie chcieli podjąć działań antyniemieckich jak sugerowali Polacy bowiem uważali i słusznie zresztą, że przyjęcie takiej strategii jest działaniem na korzyść Sowietów. Polacy zaś nie chcieli angażować się bardziej w akcję antysowiecką i podejmować dyskusji o ewentualnej zmianie granic bo to osłabiałoby polskie stanowisko w sprawie przynależności kresów wschodnich do Rzeczpospolitej. Ponadto w traci negocjacji biorący w nich udział liderzy OUN-B nie chcieli ani przyznać się do zainicjowania fali mordów na polskiej ludności cywilnej ani jej tym bardziej jej zatrzymać. Więc musiały zakończyć się one porażką.
Polacy po wejściu na kresy oddziałów Armii Czerwonej nadal byli obiektem ludobójczych działań UPA. Dlaczego?
To rzeczywiście nie pojęte jak w sytuacji wkroczenia na kresy sowietów UPA min. na Tarnopolszczyźnie nadal organizowała masakry polskiej ludności cywilnej. W grę wchodzić mogła tylko dzika i ślepa nienawiść, bo już było wiadomo, że niepodległa Ukraina nie powstanie. Inną kwestią jest fakt, że zagrożeni eksterminacją UPA Polacy angażowali się w działania sowieckich formacji bezpieczeństwa takich jak istrielitelnyje bataliony czyli bataliony niszczycielskie biorąc czynny udział w operacjach skierowanych przeciw UPA. Wywoływało to z kolei reakcję banderowców w postaci likwidowania nie tylko polskich istriebków ale całych wsi. Takim przykładem jest los Ihrowicy gdzie jedna z sotni z kurenia Burłaki dowodzona przez Iwana Semczyszyna „Czornyj” przy wsparciu SKW pod płaszczykiem walki z IB zamordowała ponad 80 Polaków.
Jak w kontekście konfliktu polsko-ukraińskiego ocenił byś postać metropolity Andrzeja Szeptyckiego. Od szeregu lat toczy proces beatyfikacyjny greko-katolickiego metropolity. Jednocześnie formułowane są wobec niego różne zrzuty. Ksiądz Isakowicz-Zalewski uważa, że lwowski patriarcha okrył się w czasie wojny hańbą i nawołuje do zatrzymania procesu beatyfikacyjnego. Jak ty go postrzegasz?
To wielka postać kościoła greko-katolickiego i wielki ukraiński mąż stanu.
Nie przeraża cię że ta wielka postać pisała do Hitlera listy pochwalne?
Szeptycki był duchownym i mężem stanu ukraińskim więc ocena jeśli ma być obiektywna musi być wyrażana z pozycji ukraińskich a nie polskich, bowiem jego zadaniem było służenie ukraińskim a nie polskim interesom narodowym. Jeśli chodzi o listy do Hitlera to pisane one były w określonej sytuacji kiedy Szeptycki i większość Ukraińców wyrażała nadzieję na możliwość odbudowania niepodległego państwa ukraińskiego. Metropolita znał zapewne dokonania NKWD, bo był to czas kiedy otwierano więzienia i chowano pomordowanych przez tę formację. O ile zbrodnie komunizmu były znane to zbrodnie narodowych socjalistów jeszcze nie przynajmniej na Ukrainie. Stąd trudno się dziwić, że Szeptycki ów list napisał.
A potem kiedy się zorientował jakie są cele polityki narodowych socjalistów zmienił swój do nich stosunek?
Oczywiście. Kiedy Szeptycki dostrzegł skalę niemieckich zbrodni postanowił napisać list do Himmlera w którym protestował przeciw wciąganiu młodzieży ukraińskiej w proceder mordowania Żydów. Napisał też specjalny list pasterski „Nie zabijaj” protestujący przeciw mordom na Żydach. Za aprobatą Szeptyckiego jego brat Klemens w różnych budynkach i pomieszczeniach kościelnych ukrywał osoby pochodzenia żydowskiego. Zawdzięcza mu swe życie były minister spraw zagranicznych Rzeczpospolitej Adam Rotfeld.
Ale w sprawie mordowania Polaków przez listu duszpasterskiego UPA nie wydał?
Nie wydał to prawda. Polski biskup Lwowa Twardowski zwracał się do niego z propozycją potępienia zbrodni UPA. Szeptycki choć jak wynika z przekazów był im zdecydowanie przeciwny nie chciał wydawać takiego listu sam. Być może zrobiłby to wspólnie z biskupem Twardowskim. Ale ten z kolei nie był tym zainteresowany bowiem choć zdarzały się polskie odwety to skala ludobójstwa ukraińskiego była z polskim nie porównywana i więc potępienie Polaków próbujących uratować się z tej rzezi byłoby aktem kompletnie przez polską społeczność nie zrozumiałym.
No to chyba oczywiste.
Tak ale Szeptyckiemu miał w tej kwestii inny błędny moim zdaniem pogląd.
Mówisz, że Szeptycki był przeciwny mordom na Polakach. Ale czy nie jest tak, że kościół greko-katolicki zbierał żniwo swego nauczania i wspomagania postaw nacjonalistycznych?
Wspomagał postawy, ale nigdy nie wspomagał zbrodni. Księża raczej sympatyzowali jak już to z melnykowcami i hetmańcami niż z banderowcami, choć zdarzały się przypadki nawiązywania współpracy z UPA ale byłe one rzadkie.
Ale często mówi się, że księża błogosławili narzędzia zbrodni kosy, widły i siekiery?
Znam te opowieści pytanie tylko czy są prawdziwe. W pojedynczych przypadkach być może. Generalnie trudno je zweryfikować. Można przyjąć, że osoba opowiadająca o tych epizodach mówi prawdę. Ale Polacy na akty poświęcenia broni raczej zapraszani nie byli, a gdyby nawet to żywi by zapewne stamtąd nie wyszli. Są to więc opowiadania nie będące relacjami naocznych świadków ale przekazem z trzeciej ręki i moim zdaniem do takich informacji należy zachować duży dystans.
Szeptycki podobno desygnował kapelanów którzy znaleźli się w dywizji SS-Galizien?
No chyba nie jest zarzut. Za to należy go pochwalić, że nie pozostawił bez opieki duszpasterskiej Ukraińców służących w tej jednostce.
Co się stało z ukraińską dywizją po klęsce pod Brodami?
Odtworzono ją na nowo. We wrześniu wysłano pododdziały jej na Słowację celem stłumienia powstania. Walczyły tam w dwóch grupach bojowych „Wildner” oraz „Wittenmayer”.
Popełniły jakieś zbrodnie?
Są informacje wskazujące, że szczególnie grupa bojowa Wittenmayer w czterech przypadkach uczestniczyła w działaniach pacyfikacyjnych. Ale dokładne informacje można by uzyskać dzięki przeprowadzeniu szczegółowych badań.
Co dalej działo się z żołnierzami dywizji. Czy prawdą jest, że od wydania ich sowietom uchroniła ich postawa generała Andersa?
Przerzucono ich na Słowenię gdzie walczyli z partyzantami Tito, a potem znaleźli się w Austrii gdzie w kwietniu 1945 w czasie walk frontowych dywizja poniosła duże starty wynoszące 1600 zabitych rannych i zaginionych. W maju 1945 Ukraińcy poddali się Amerykanom i umieszczeni zostali w obozie internowanych w Rimini. W uratowaniu żołnierzy dywizji i w niedopuszczeniu wydania ich ręce sowieckie miała swój Stolica Apostolska jak i generał Anders.
Potem Ukraińcy z dywizji rozjechali się po całym świecie udając się do Kanady i Wielkiej Brytanii. Pamiętam jaką burzę wywołał film wyświetlony w Wielkiej Brytanii Juliana Hendyego o zbrodniach SS-Galizien. Byli wśród weteranów zbrodniarze czy też nie?
Jeżeli wojnę przeżyli uczestnicy masakr w Hucie Pieniackiej i innych miejscowości to naturalnie byli.
W 1965 roku wybuchł skandal bowiem generał Anders przyznał wysokie polskie odznaczenie wojskowe Virtuti i Militari generałowi Szandrukowi dowódcy UAN w skład której wchodziła 14 Dywizja Grenadierów SS. Anders był za ten gest krytykowany. Bronił go chyba tylko Gierdroyć w „Kulturze”. Jak oceniasz to zdarzenie?
Anders słusznie postąpił, że wręczając to odznaczenie. Generał Szandruk był zresztą bardzo porządnym człowiekiem, więźniem gestapo, oficerem kontraktowym WP, który we współpracę z Niemcami poza epizodem z roku 1941 zaangażował się dopiero pod koniec 1944 na prośbę prezydenta Andrija Lewyckiego. Order Virtutti i Militari Szandrukowi przyznano za obroną Zamościa we wrześniu 1939 kiedy to dowodził 29 Brygadą WP. Odznaczenie mu się po prostu należało.
OUN na emigracji to było bardzo aktywne środowisko. Pod koniec lat 50 a więc już za Chruszczowa a nie za Stalina sowiecki wywiad dokonał likwidacji przywódców OUN. Dlaczego?
Chruszczow był takim samym mordercą jak Stalin więc to wydał on polecenia zamordowania liderów OUN wcale mnie nie dziwi. Pytanie dlaczego zapadła taka decyzja. W grę mógł wchodzić tylko motyw zemsty. W zasadzie zarówno Stepan Bandera jak i Lew Rebet z trzeciej frakcji OUN-z zamordowany nieco wcześniej nie posiadali żadnych wpływów na Ukrainie a ich działania dotyczyły jedynie emigracji. Członkowie grup banderowskich wysyłanych na Ukrainę byli systematycznie wyłapywani lub likwidowani przez sowiecki kontrwywiad. Działo się tak z uwagi na głęboką infiltrację struktur banderowskich przez sowieckie służby specjalne. Trudno tu mówić o poważnym zagrożeniu jakie mogły stwarzać obie te osoby. Fakt zamordowania Bandery w 1959 w Monachium przez agenta KGB Bogdana Staszynskiego, przyczynił się do tego że trafił na pomniki dzisiejszej Ukrainie. Gdyby nie to zapewne zmarł by zapomniany podobnie jak pułkownik Melnyk.
Dziękuję bardzo.
Dziadek opowiadał mi co się tam działo…
Ukraińcy to bydło, nie ludzie !
Panie Karbowiak
Szeptycki pisał listy do obu panów.
Pierwsze napisane były w 1941 roku, do dżentelmena o nazwisku Hitler.
Potem powstały listy do Stalina…
„Ukraińska Cerkiew grekokatolicka wie o historycznym znaczeniu potężnego ruchu Narodu Niemieckiego pod Pańskim kierownictwem. Będę się modlił do Boga o błogosławieństwo zwycięstwa które się stanie rękojmią trwałego pokoju dla Waszej Ekscelencji, Armii Niemieckiej i Niemieckiego narodu.”
By już w 1944 ślinić się do Stalina:
„Po zwycięskim pochodzie od Wołgi do Sanu, przyłączyliście na nowo zachodnie ukraińskie ziemie do Wielkiej Ukrainy (USRR). Za spełnienie tych testamentalnych pragnień i zmagań
Ukraińców, którzy od wieków uważali się za jeden naród i chcieli być zjednoczeni w jednym państwie, składa Wam naród ukraiński serdeczne dzięki. Te światłe pociągnięcia wywołały i w naszej Cerkwi nadzieję, że Cerkiew jak i cały naród znajdzie w ZSRR pod Waszym przewodem pełna swobodę pracy i rozwoju w dobroci i szczęściu.”
Ciekawy przykład ” męża stanu” pan przedstawia…
„Gdyby nie to zapewne zmarł by zapomniany podobnie jak pułkownik Melnyk.”
Ha!
I zapomnianym postaciom stawia się pomniki na każdym skwerku…
Ciekawa sprawa.
Bądź pan chociaż raz poważniejszy!
Polecam świetną książkę pt” Patriarcha galicyjski” Pana prof Prusa.
Polecam również wywiad, w którym ukraiński profesor jest mniej wyrozumiałym wobec rodaków spod znaku UPA od pana( podobno historyka)?
http://jednodniowka.pl/readarticle.php?article_id=45
T ę beatyfikację przez lata skutecznie blokował Prymas Wyszyński.
Dr Andrzej Zięba z Uniwersytetu Jagiellońskiego: pisze
Kult Szeptyckiego w Polsce zamyka się w sektę, która nie dopuszcza żadnych głosów krytyki na jego temat. Na krakowskiej konferencji usłyszałem coś, co przekracza już wszelkie granice zdrowego rozsądku: że kardynał Wyszyński, dwukrotnie blokując proces beatyfikacji Szeptyckiego, działał jako agent Związku Sowieckiego. Tezę tę zawarto w filmie dokumentalnym nakręconym przez TVP, który zostanie wyemitowany 17 stycznia z okazji Tygodnia Ekumenicznego. Niewyobrażalna manipulacja.
Treść artykułu – ciekawa.Poszerzyłam swoją wiedzę.Zsumuje ją z opowiadaniem bliskich,którzy w 1942r byli na Ukrainie. @P.Eleonora. Dzieki,pozdrawiam
No cóż, tym razem jestem rozczarowany, wręcz zniesmaczony tekstem p. Karbowiaka.
Samo już nazwanie oprawców z UPA partyzantami stawia autora w jednym rzędzie z panem Syczem!
Szanowna Pani!
Nie dość ze nie poszerzyła Pani swej wiedzy o tamtych czasach, to jeszcze ogłupiono Panią quasi naukowym ( obiektywnym :) ) bełkotem!
Dodam tylko iż pisząc „na Ukrainie” zapisała się Pani do grona tych którzy zapomnieli, że Galicja Wołyń czy Wileńszczyzna to Ziemia skąd nasz ród-to Kresy II RP.
Tak! Opolszczyzna to w większości potomkowie kresowian!
Ireno zawiodłem się. Czy zasługuję na ciągłe wycinanie? Gen. Z.Padlewski , pochodził z Kresów.
@P.Kresowiak! Niezaleznie od wieku,człowiek poddaje sie opiniom m.in.historyków.Można zostać ogłupionym jak to Pan pisze.Ale artykuły na @NGO to nie są moje jedyne lektury.Pozdrawiam
„26 lutego 1944 r. doszło do masakry w Hucie Pieniackiej. Jeden z pododdziałów dywizji SS Galizien wymordował mieszkańców tej zamieszkałej przez Polaków wsi.”
28 lutego ( słownie: dwudziestego ósmego)!
@P.kajtek !Tak,ja wiem.Pojechałam na skróty!Wyjasniam.Kilka osób było na Ukrainie, dwie we Wilnie.one mi opowiadały w wielkiej tajemnicy owe zdarzenia.Pamięć zawodzi,więc dobrze byłoby aby Kresowiacy napisali artykuł na @NGO, bo jest taka mozliwosc.Pozdrawiam i nie badz zawiedziony.
Szanowna Pani Eleonoro. Znam wywiad Wiktora Poliszczuka zresztą nie tylko ten, ale z jego ocenami się po prostu nie zgadzam. Jego twierdzenie o ścisłych relacjach kościoła grekotatolickiego i OUN-B jest moim zdaniem nieuprawnione. Relacje pomiędzy kościołem grekokatolickim a UPA zbyły raczej chłodne. Ks.Hrynioch i kilku czy kilkunastu kapelanów w oddziałach partyzanckich UPA to za mało by wysuwać takie jednoznaczne tezy. Warto dla porównania zobaczyć jaka skala współpracy istniała pomiedzy polskim państwem podziemnym a kościołem katolickim. I tu rzeczywiście można mówić o dużej symbiozie i wzajemnej pomocy. List Szeptyckiego do Stalina powstał tu przed śmiercią która nastąpiła w październiku 1944. Ze względu na chorobę Szeptyckiego nie chcę formułować zbyt dalekoidących opinii odnośnie jego treści, bo nie wiem jaki był stan umysłu arcybiskupa tuż przed śmiercią ale oczywiście biorę pod uwagę że mógł go jeszcze przed śmiercią zredagować.Książki „Patriarcha galicyjski” ani żadnej innej publikacji profesora Prusa a mam je prawie wszytkie nie polecił bym nikomu chyba żeby pokazać jak nie należy pisać książek o kimkolwiek, bowiem z obiektywizmem publikacje profesora nie mają nic wspólnego. Naturalnie data pacyfikacji to 28 II 1944. Arkadiusz Karbowiak
@Kresowiak
Nie chcę się tutaj wymądrzać, bo akuratnie temat tutaj poruszany i tych regionów, pomimo bardzo ciekawej historii nie został przeze mnie dogłębnie poznany. W pełni rozumiem Pana rozgoryczenie i zniesmaczenie,jednak niesłusznie oskarża Pan autora tekstu. Jakby nie patrzeć, to UPA partyzantką była (pomimo swojego bandyckiego charakteru). Nie można historii postrzegać wyłącznie własnymi, niewątpliwie bolesnymi przeżyciami. Pochodzę z innego regionu i moja rodzina nie zaznała od nich cierpień, ale UPA też będę nazywać bandytami. Nie zmienia to jednak faktu,że była to ukraińska partyzantka i nie ma się o co oburzać. Mieliśmy odmienne interesy niż Ukraińcy, walczyliśmy ze sobą, a ich metody były po prostu ludobójstwem i to właśnie należy piętnować, a nie nazwę. Nie można zaprzeczyć, że UPA w swoim rozumieniu walczyła o wolną Ukrainę. Bulwesować może jedynie fakt,że ich bandyckie dokonania uważane są w obecnej Ukrainie za bohaterstwo. Mnie bulwersuje jeszcze jedno – że w tej sytuacji nasz obecny rząd szmaci się i przeprasza Ukrainę za akcję „Wisła”. Dokonanie komunistycznej bandy, to fakt.. ale jedyne słuszne posuniecie, by zaprzestać wspieranie UPA przez ukraińską ludność. Nie ma za co przepraszać i robić z siebie pokutnika i idiotę. My też walczyliśmy i to nie w taki sposób jak Ukraińcy.
PS. Co do określania słowem „bandy” , to trzeba rozróżniać walczące oddziały partyzanckie od grasujących band rabunkowych. Nasze niepodległościowe podziemie zbrojne również było i jest nadal przez niektóre kręgi okreslane „bandami” na równi z grasującymi wówczas bandyckimi grupami rabunkowymi. Służyło to jako pretekst do zwalczania niepodległościowego podziemia.
@kominiarz
Hmmmm. Zawsze uważałem i nadal uważam, że żeby wypowiadać się w jakimkolwiek medium trzeba mieć coś co niektórzy nazywają wiedzą. Oczywiście jednostkowe (rodzinne przekazy) nie stanowią dla historyka nawet dla pasjonata historii materiału w pełni wiarygodnego jako, że są skażone subiektywną oceną, jednak kilkaset tysięcy takich przekazów stanowi już prawdę obiektywną.
Niestety poprawność polityczna doprowadziła do tego, iż wielu autorów w ostatnim czasie zMotykowało się i drobnymi kroczkami prowadzi mało zorientowanych czytelników na pasku ukraińskiej polityki historycznej.
Polecam teksty Siemaszków Ewy i Władysława i nie zapomnijcie o ks. T.Isakowiczu-Zaleskim.
Natomiast teksy gdzie oprawca zwany jest partyzantem radzę skierować w jedyne słuszne miejsce DO KOSZA!
Nie mamy prawa zgadzać się na relatywizację historii choćby w najmniejszym stopniu czy to w zakresie nazywania katów partyzantami czy w pomniejszaniu roli cerkwi we wzniecaniu nastrojów antypolskich.
Jak boli,jak bardzo boli kiedy w takim medium jak NGO spotykamy się z ukrytymi tezami godzącymi w polski interes narodowy. I nie mówię tego w kontekście kiedy środowiska kresowe, narodowe środowiska kresowe starają się o ustanowienie 11 lipca Dniem Pamięci Męczeństwa Kresowian, kiedy te środowiska jako jedyne walczą z postbanderowskim pomysłem potępienia akcji „Wisła”.
Panie Arkadiuszu, ale nazywanie abpa Szeptyckiego „mężem stanu” jest, delikatnie mówiąc, nieporozumieniem. Jeździł po świecie i z nikim nic nie załatwił, nikogo do swoich racji nie przekonał. Przegrywał na własnym podwórku z abpem Teodorowiczem. Odesłany z Rzymu, zmuszony przez polskie władze do posłuszeństwa. Do tego część episkopatu unickiego raczej nie była entuzjastycznie nastawiona do jego działań. A ukraińscy nacjonaliści ukrainizowali cerkiew unicką, marginalizując unickich Polaków, Słowaków czy Łemków, co stawało się dla nich nie do zniesienia, bo byli prześladowani przez własnych duchownych. Sporo na ten temat pisał prof. B. Grott
I jeszcze kilka słów o partyzantach
„Partyzant (wł. partigiano = stronnik) – żołnierz nieregularnych oddziałów prowadzących walki oraz działania dywersyjne na terenach zajętych przez wroga.”
Jak więc można nazwać tych siepaczy partyzantami? Działania UPA do 1944 nie spełniają żadnego warunku z powyższej definicji! Tylko ktoś komu na tym bardzo zależy doszuka się tutaj jakiś konotacji.
@Arkadiusz Karbowiak
„Ks.Hrynioch i kilku czy kilkunastu kapelanów w oddziałach partyzanckich UPA to za mało by wysuwać takie jednoznaczne tezy. Warto dla porównania zobaczyć jaka skala współpracy istniała pomiedzy polskim państwem podziemnym a kościołem katolickim. ”
Proszę pana, ktoś, kto porównuje wspołpracę Kościoła Katolickiego z polskim państwem podziemnym, z jego strukturami m.inn. sądownictwem, do działalności OUN- UPA jest człowiekiem mało powaznym. Bynajmniej w moim mniemaniu.
Proszę podać przykład rabowania czy bestialskiego i bezkarnego mordowania cywilów przez oddziały partyzantki polskiej?
A to, było bardzo powszechnym zjawiskiem banderowców.
Więc nie można nazywać ich ” partyzantką”
Kompromituje to pana.
A co pan sądzi o innym historyku Witaliju Maślowskim?
On także nie należy do gloryfikantów UPA. O Szeptyckim również za dobrze nie pisze…
„Duchowni cerkwi greckokatolickiej, poza nielicznymi wyjątkami nie znaleźli się na wysokości wymaganego zadania. Nie wyłączam z tego zarzutu metropolity Szeptyckiego, ani późniejszego kardynała Slipyja. Księża greckokatoliccy łatwo zapominali o swoich obowiązkach chrześcijańskich, a nawet stawali na czele oddziałów rezunów.”
Poza tym, rozbawił mnie pan stokrotnie swoją krytyką znanych i szanownanych przez środowiska kresowe profesorów!
Wyglada na to, że rzutki magister historii kładzie na szali dorobek naukowy profesorów przeciwko własnym umiejętnościom… :)
I tak jesteśmy świadkami przedziwnego zjawiska.
Oto tzw. opozycja solidarnościowa wyhodowała sobie znamienitych historyków, o nadzwyczaj świeżym spojrzeniu na najnowszą historię Polski.
Jeden z nich pilnuje żyrandoli w Pałacu Prezydenckim drugi zaś pięknie haracze w gałę, w międzyczasie usiłuje rządzić 40 milionowym narodem.
I tak Polska posiadając takie historyczne tuzy, przeprasza za Akcję Wisła ( zaraz po tym pójdzie w ruch machina wypłaty odszkodowań dla wysiedlonych, za Jedwabne, za polskie obozy śmierci!
Wyglada na to, że krytykowani przez pana autorzy rzeczywiście nie mają wiele wspólnego z obiektywizmem.
W przeciwieństwie do pana, rzecz jasna!
To może porozmawiamy o parkomatach? :)
Nie kontynuuję dyskusji.
Z apologetami Ukraińców z czasów II wś., znając zakres działalności ich formacji, OUN-UPA czy SS Galizien, nie warto rozmawiać.
@Eleonora
Po tym co Pani powyżej napisała dochodzę do wniosku, że chcę być Pani kolegą pani Eleonoro.
Brawo!
@Kresowiak
Nie stwierdziłem,że nie posiadam wiedzy,tylko że nie zgłębiłem tego tematu dogłębnie. No ale mniejsza o moją wiedzę. Nie zgodzę się jednak z Panem co do określenia terminu partyzantki, ale i wiele racji przyznać muszę. Jeśli już o definicję partyzantki chodzi, to jest ona bardziej rozwinięta niż Pan podał. Chociażby partyzantka radziecka – niekoniecznie podejmowała działania na swoim terenie i wie Pan o tym bardzo dobrze. Nie będę jednak z Panem polemizował, bo po pierwsze w pełni rozumiem Pana poglądy , a dwa – mam taki sam punkt widzenia , tyle że patrzę na to nie emocjonalnie i potrafię przyjąć pewne fakty. Ponadto sądzę,że należy Pan do osób ,które mają bardzo ukierunkowany sposób myślenia i nie sposób Panu cokolwiek przetłumaczyć :) (bez urazy). Nie chcę być źle zrozumiany – szanuję to co Pan przedstawił w swoich wypowiedziach, myślę zupełnie podobnie, chociaż nie ze wszystkim się zgadzam. Wyrazy szacunku. Kominiarz
PS.
art A. Karbowiaka traktuję jako bogaty materiał poznawczy. Patrzę jednak na niego z pewnym przymrużeniem oka, bo nie wszystko mi się w nim podoba. Ponadto pomimo bardzo obszernych wiadomości zawartych w art jest to tylko wywiad, w którym niemożliwe było przedstawienie szeroko wszystkich zagadnień i chyba tylko tak należy powyższy art traktować. W każdym bądź razie do materiału naukowego temu jest daleko i z pewnością sam autor z tym się zgodzi.
Dziękuję za podanie autorów tekstów o kresach. Z pewnością będzie to cenny materiał poznawczy.
@kominiarz
Proszę Pana, róznica pomiędzy partyzantką, a ” partyzantką” w wydaniu UPA jest taka jak, nie przymierzając pomiędzy rycerzem Jego Królewskiej Mości ( takim Rolandem z Piesni) a rycerzem maruderem, czy rabusiem.
Dosyć liczne zjawisko u naszych zachodnich sąsiadów doby średniowiecza :)
@Eleonora
Oczywiście. W pełni się z Panią zgadzam. Przecież ani nie gloryfikuję UPA, ani nie bronię ich i nie neguję ich bandytyzmu. Nie rozumiem tylko skąd takie opory w nazywaniu ich partyzantami. Chociaż chyba rozumie… Częściowo też i odpowiedziała mi Pani na to swoim postem. Sądzę,że zarówno dla Pani , jak i Kresowiaka utracone Kresy Wschodnie to rodzinne strony i stąd tak emocjonalne nastawienie. Bardzo to szanuję ,bo chociaż Kresy są mi rodzinnie odległe, to bliskie jako dla Polaka. Zawsze też będę stał w obronie polskiej racji stanu. Jeśli zaś chodzi o nazywanie UPA partyzantami i opory z tym związane, to uważam,że niesłusznie. Negowanie tego faktu przecież wcale nie pomniejsza jej zbrodniczej działalności, a nawet wprost przeciwnie. UPA to przecież nie były rabunkowe bandy ukrywających się w lasach przestępców, tylko umundurowane oddziały zbrojne. Powiedzenie jasno i otwarcie,że byli partyzantami ukazuje jedynie jaka dzicz i bandyctwo zasilało szeregi ukraińskie. Wydatniej ukazuje różnicę między polskim niepodległościowym podziemiem zbrojnym, a ukraińskimi partyzantami, którzy do dzisiaj są chlubą Ukrainy. Ukazuje różnicę ,że w rozumieniu nas Polaków partyzanci to odznaki rycerstwa, a dla Ukraińców to dzicz, zwyrodnienie i bandytyzm.
@Eleonora
Przykłady zbrodnii polskiej partyzantki to Pawłokoma ponad 300 ofiar, Piskorowice 173, Sahryń około 250, Szychowice około 200 ofiar, Łasków 200 ofiar, Bachów 100 ofiar, Brzuska 180 ofiar , Sufczyna ponad 20 ofiar, Korytniki ok. 50 ofiary, Małkowice ok 120, Mołożów ok. 50, Skopów ok.70 i w kilkudziesiąt innych miejscoowści których nazwy można by wymienić. Podane przykłady nie dotycza Galicji Wschodniej ani Wołynia. Ale nie chodzi oto aby przytaczać te powszechnie znane faktyi dane bo one mówią za siebie- a niestety ukraińskich ofiar hurtem przedstawić jako działaczy UPA się nie da bo większość z nich stanowią starcy kobietyi dzieci – ale zastanowić się co oznacza takie stawianie sprawy w dyskursie naukowym. Jeżeliby przyjać, że partyzantkę mordującą cywili należy nazywać bandami to konsekwencją jest tego typu myślenia jest określenie w ten sposób poslkich oddziałów które wspomnianych zbrodni dokonały. Nie tylko polskich bowiem np. sowiecka partyzantka też pacyfikowała polskie i ukraińskie białoruskie litewskie a nawet fińskie wsie. Podobnie było na Bałkanach gdzie w odpowiedzi na masowe mordy ustaszy, złozone z Serbów czetnickie formacje partyzanckie wymordowały kilkadziesiąt tysięcy muzulmanów dane wahają się od 70000 do 107 000 o kilkadziesiąt tysięcy chorwackich cywili nie wspominając.Pposługiwanie się taką terminologią spowodowało by że wszystkie formacje partyzanckie które dokonałyby zbrodni na cywilach musiałby zostać uzane za bandyckie. Trudno byłoby wytłumaczyć dlaczego formacja mająca na swym koncie 8000 zamordowanych cywlów to formacja partyzancka a ta która ma 100000 to formacja bandycka. Padłoby wóczas pytanie od jakiej liczby zamordowanych i kto ją ma ustalić stosuje się takie a nie inne określnie. Nie dziwię się że naukowcy stosują terminologie prostą nazywając np. członków UPA partyzantami przypominając, jednocześsnie iz dokonali oni masowych zbrodni ludobójstwa na ludności cywilnej i tyle. Co do tytułów profesorskich i mojego skromenego tytułu magistra to przyznaję że nie powala ani nie przygniata mnie profesura i dorobek naukowy Pana Edwarda Prusa. Można być profesorem i pisać książki za które nawet tytuł magistra się nie należy. Zresztą najlepiejbazować na własnj wiedzy a nie zasłanić się takim czy innym profesorem. Co do Witalija Masłowskiego to że nie należy do gloryfikatorów UPA nie jest chyba żadnym wyczynem. A to, że dobrze o Szeptyckim nie pisze to chyba zrozumiałe. Dlaczego, by miał propagator sowieckiej wersji historii pisać dobrze o Szeptyckim. Jeżeli ktoś piszę o 17 września 1939 jako o marszu wyzwolicielskim Armii Czerwonej to trudno by pisał dobrze o Szeptyckim czy obozie ukraińskich nacjonalistów. Nie pisał by o nich dobrze gdyby nawet nie zabili ani jednego Polaka. Niestety Pan Masłowskij już nie żyje a szkoda bo mógłby napisać ksiązkęnie tylko o tym z kim walczyli ukraińscy nacjonaliści ale także o masowych zbrodniach sowieckij partyzantki. Mógłby opisać jak palili ukraińskie i białoruskie i polskie wioski jak mordowali cywilów kobiety i dzieci. Szkoda że nie zdążył. Jest na Ukrainie wielu takich zdecydowanych komunistycznych krytyków UPA od Janukowycza poczynając po kombatantów Armii Czerwonej, NKWD i istribitelnych batalionów kończąc. Niech usiądą i napiszą historię własnych zbrodni. Na koniec sugeruje Pani że nie warto rozmawiać apologetami Ukraińców z czasów II wojny. A ja jestem zdania że warto z nimi rozmawiać, spierać się dzięki temu dochodzimy czy zbliżamy się do prawdy obiektywnej. Chyba ż komuś na tym nie zależy tylko na potwierdzniu wałsnych emocjanalnych ocen czy opinii wtedy rzeczywiście nie warto. A co do parkomantów bo chciałaby Pani porozmawiać z kimś na ten temat. Ja się nie znam ale moge Pani polecić kogoś z firmy Projekt and Parking mają siedzibę w Opolu na Kołłątaja 14 można zadzwonić. Pozdrawiam Arkadiusz Karbowiak
Panie Arku,
Pańskie twierdzenie, że (cytuję): „… skala lud
obójstwa ukraińskiego była z polskim nieporównywalna…”, należy chyba traktować w kategoriach przejęzyczenia. „Polskie ludobójstwo” nie istniało. Ludobójstwo bowiem jest pochodną określonej ideologii, nakazującej masowe mordowanie ludzi z przyczyn politycznych, narodowych, rasowych, czy religijnych.
Natomiast to, co proponuje Pan przyjąć jako kryterium obiektywnej oceny patriarchy Szeptyckiego, z obiektywizmem ma niewiele wspólnego. Rozumienie czyjegoś interesu narodowego, a jego bezstronna ocena nie są tym samym.
„Przykłady zbrodnii polskiej partyzantki to Pawłokoma ponad 300 ofiar, Piskorowice 173, Sahryń około 250, Szychowice około 200 ofiar, Łasków 200 ofiar, Bachów 100 ofiar, Brzuska 180 ofiar , Sufczyna ponad 20 ofiar, Korytniki ok. 50 ofiary, Małkowice ok 120, Mołożów ok. 50, Skopów ok.70 i w kilkudziesiąt innych miejscoowści których nazwy można by wymienić. ”
Aleś Pan się naliczył!
Gdyby to wszystko zsumować = Huta Pieniacka. To było pierwsze primo
Drugie primo, może Pan nie szanować dorobku prof. Prusa ale prof.Paź,Wilczur pani prof.Konon i dorobek naukowy wielu wielu innych polskich naukowców już nic nie znaczy. Rozumiem, że skoro nie prof. Prus, prof.Paź, prof Wilczur pani prof.Konon ba nawet wyczytałem tutaj,że i Poliszczuk Panu nie pasuje to pozostają tylko takie „autorytety” jak Hlinka i Motyka.
Trzecie primo.Niestety ta dyskusja a raczej Pańska próba obrony zaczyna przypominać niektóre sceny z „Rejsu”.
Oj…to czekam teraz aż zaczniecie jechać autorowi tekstu :) . Ja ze swojej strony powiem krótko – nawet mi się nie chce polemizować z tym gównem. Przyglądałem się od pewnego czasu art. Pana Karbowiaka i czekałem, czy nie wypali czegoś podobnego o polskim niepodległościowym podziemiu zbrojnym. Jednak rację mieli tutaj niektórzy, który krytykowali osobę A.Karbowiaka. Pomimo obszernych wiadomości w jego art. mają one jedynie wartość wikipedii :P i chyba stamtąd ten pseudo magister posiada swoją wiedzę :D
@Tadeusz Kasprowicz
Panie Tadeuszu myślę , że dyskusja tutaj pokazuje wyraźnie niereformowalność co poniektórych autorów.
Należy tutaj zastanowić się dokąd zmierza polska polityka historyczna, czy my mamy taką politykę historyczna?
Pomyśleć należy czy opinie Motyki, Karbowiaka są wynikiem dzisiejszej poprawności politycznej czy tylko potknięciem (chociaż widząc tą żarliwą obronę to raczej wątpię w potknięcie).
Na koniec dodam.
Przez wiele, wiele lat wciskano nam w szkołach, mediach w pracach niby naukowych nieprawdę o Katyniu, jednak prawda przetrwała w polskich domach. Teraz musimy i przetrwać to co zaczyna nas powoli zalewać, musimy znów jak przed laty w domach przechować prawdę o WIELKIEJ ZBRODNI a w drugim obiegu walczyć z KŁAMSTWEM BANDEROWSKIM.
I jeszcze zdań kilka o roli cerkwi, co prawda cytat odnosi się do dnia dzisiejszego ale skąd to się wzięło wiemy z innych źródeł.
” Ostatnia pielgrzymka kapelanów armii ukraińskiej po sanktuariach maryjnych Europy zakończyła się np. w Monachium przy grobie Bandery. Jej kierownik zachęcał zebranych, by nie tylko modlili się za duszę wodza, ale by rozpowszechniali stworzone przez niego idee wśród ukraińskich żołnierzy.
http://nczas.com/wiadomosci/europa/socjalfaszyzm-podnosi-glowe-na-ukrainie-stefan-bandera-nieformalnym-swietym-cerkwi-grekokatolickiej/
Stefan Bandera nieformalnym świętym Cerkwi greckokatolickiej !?
Żaden z analityków, badając fenomen Swobody, nie zwrócił uwagi, że swoje sukcesy w znacznej mierze zawdzięcza ona poparciu Cerkwi greckokatolickiej. Kościół ten już dawno rozpełzł się po całej Ukrainie, budując swoje struktury. Obecnie wydaje się, że Nuncjatura Apostolska w Kijowie powinna zainteresować się prowadzeniem przez księży i hierarchów Cerkwi greckokatolickiej nieformalnej kanonizacji Stefana Bandery. Dla większości z nich wódz Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów już jest świętym.
Ostatnia pielgrzymka kapelanów armii ukraińskiej po sanktuariach maryjnych Europy zakończyła się np. w Monachium przy grobie Bandery. Jej kierownik zachęcał zebranych, by nie tylko modlili się za duszę wodza, ale by rozpowszechniali stworzone przez niego idee wśród ukraińskich żołnierzy.
Na koniec zaś wezwał wszystkich zebranych, by położyli dłonie na grobie Bandery; by jego duch przeniknął do ich szpiku kości i dodał im odwagi! „Banderyzacja” Cerkwi greckokatolickiej to dla Stolicy Apostolskiej trudny problem, ale niewątpliwie będzie musiała stawić mu czoła. Kościół katolicki w swoich wschodnich odmianach nie może być bowiem przytułkiem dla banderowskich idei. Jeżeli Watykan dalej będzie milczeć, to wkrótce trafi do niego wniosek Cerkwi greckokatolickiej o ogłoszenie
Stefana Bandery świętym”
Inna informacja świadcząca o przemyślanej polityce historycznej Ukrainy.
„Czy ktoś z Państwa zauważył, że w Polsce została wydana książka powielająca kłamliwą propagandę OUN-UPA ? Przy medialnym poparciu „Gazety Wyborczej”, „Tygodnika Powszechnego” i „Nowej Europy Wschodniej” reklamowana jest powieść „Muzeum porzuconych sekretów” Oksany Zabużko. U podstaw fabuły leży fałszywka wyprodukowana przez banderowców już po wojnie. Celem było oczyszczenie OUN-UPA od odpowiedzialności za udział w zagładzie Żydów. Stworzono i opublikowano fałszywe wspomnienia nie istniejącej w rzeczywistości Stelli Krencbach. Tytuł pamiętnika – „Przeżyłam dzięki UPA”. Fałszerstwo już dawno zostało zdemaskowane, dziennikarze i historycy przeprowadzili poszukiwania w Izraelu – nie ma tam ani jednego śladu istnienia takiej osoby !
http://tygodnik.onet.pl/33,0,77890,3,artykul.html „
Oczywiście takie teksty jak powyższy tekst o „partyzantach”, (słowo partyzant zawsze kojarzy się czymś pozytywnym, konferderat barski, powstaniec styczniowy, AKowiec , NSZ czy WiN) są przyczynkiem do różnego rodzaju „pojednań” tutaj ponownie użyję cytatu.
Oto mamy kolejne wezwanie do pojednania i wybaczenia win wzajemnych.
http://www.istpravda.com.ua/columns/2013/01/16/108498/
Stowarzyszenie deportowanych Ukraińców „Zakerzonie” proponuje Polakom pojednanie. Wezwanie zaczyna od potępienia działalności organizacji kresowych w Polsce, rzekomo spekulujące na tragicznych wydarzeniach z lat 1943-1944 na Wołyniu. Zdaniem apelujących, trudność w pojednaniu stwarza strona polska, która uparcie nazywa polsko-ukraińskie walki ludobójstwem. Szczególnie, ich zdaniem, szkodzi sprawie pojednania działalność krakowskiego kapłana Tadeusza Isakowicza – Zaleskiego.
Również polscy naukowcy nie są bez winy, bo z całym szacunkiem do ich badań, ale ich oceny nie maja nic wspólnego z naukowym obiektywizmem lub są od nich dalekie.
Aby wzmocnić siłę apelu, wymieniają szereg zniszczonych przez Polaków ukraińskich wsi, ich nazwy zmieściły się na trzech linijkach tekstów. Czy apelujący zdają sobie sprawę, ile miejsca zajmowałoby wymienienie nie zniszczonych, ale wymordowanych polskich wsi?
Na koniec chylą oni głowy przed pamięcią ofiar bratobójczej walki (więc i przed moją cioteczną siostrą Tereską, która mając 6 lat przegrała swój bój z 35 letnim członkiem bandy UPA) oraz deklarują, że zrobią wszystko co w ich mocy, aby doprowadzić do pojednania i wybaczenia wzajemnych krzywd – jak należy się domyślać, z pojednania wykluczeni są ksiądz Isakowicz – Zaleski i środowiska kresowe, bo powyżej odmówiono im dobrej woli. A apel jest adresowany do ludzi dobrej woli. Najciekawsze, że ten sam tekst wzywający na zaxid.net
http://zaxid.net/home/showSingleNews.do?deportovani_z_polshhi_ukrayintsi_gotovi_do_vzayemnogo_primirennya&objectId=1275443
został ilustrowany mapką wskazującą na roszczenia terytorialne ukraińskich nacjonalistów wobec Polski. Mapa jest opisana, więc wątpliwości nie ma – około 100 kilometrowy pas wzdłuż granicy z Ukrainą jest opisany jako „etniczne ziemie ukraińskie”. Takie oto pojednanie. ”
Wnioski wyciągnijcie sami.
Tak wiem, że nie jest to miejsce na takie „kobyły”, jednakże uważam, iż w tak ważnym temacie należy spróbować.:)
Poniżej przedstawię ukraiński współczesny głos w dyskusji, zwróćcie uwagę na nazwiska, na „autorytety” naukowe. :)
„http://zaxid.net/home/showSingleNews.do?do_diskusiyi_pro_vitoki_volinskoyi_tragediyi&objectId=1274984
Głos w dyskusji o przyczynach Wołyńskiej Tragedii
10.01.2013 22:18
Był czas, kiedy cykliczne spotkania historyków polskich i ukraińskich, zatytułowane „Ukraina – Polska: trudne pytania” kończyły się uzgadnianiem protokołów zgodności i rozbieżności.
Najpierw spisywano listę punktów, w których „polska i ukraińska strony uzgodniły”, a następnie – wymieniano różnice, które zaczynały się słowami „Strona polska uważa, że…” i „Strona ukraińska uważa, że…”. Uczestnicy tych spotkań czuli się bojownikami ideologicznego frontu, broniącymi narodowej prawdy historycznej przed zakusami sąsiadów.
Zawsze mnie to irytowało. Wolałbym dowiedzieć się, co myśli konkretny profesor lub doktor Zaszkilniak albo Motyka, a nie jakaś anonimowa „strona”. Na szczęście, międzynarodowe wojny historiograficzne powoli cichną. Nie, polsko-ukraiński konflikt o „trudne” pytania historii nie zniknął, ale coraz częściej debaty odbywają się nie pomiędzy narodowymi „stronami”, a pomiędzy zwolennikami różnych historycznych koncepcji, niezależnie od narodowości i obywatelstwa dyskutantów.
Gdy Wołodymyr Wjatrowycz opublikował swoją książkę „Druga wojna polsko-ukraińska. 1942-1947″, przeciwko niemu zgodnie sprzymierzyli się Ukraińcy Ihor Iljuszyn i Andrij Portnow, Polacy Grzegorz Motyka i Andrzej Ziemba, Szwed Per Anders Rudling. Historyk nie pozostał dłużny i niedawno za pośrednictwem „Historycznej Prawdy” rzucił wyzwanie do publicznej dyskusji nie jakiejś obcej „stronie”, lecz swoim rodakom, Iljuszynowi i Portnowowi, chociaż w dalszym ciągu mówi o „polskiej” i „ukraińskiej” koncepcjach. Tak więc jest powód do ostrożnego optymizmu: spory o tragedię Wołyńską w 1943 roku stopniowo tracą charakter międzynarodowego konfliktu, w którym rola historii sprowadzała się do dostarczania argumentów „stronie” własnej, na rzecz prawdziwej, akademickiej debaty.
Nie mam zamiaru wtrącać się do dyskusji na tematy, w których nie jestem specjalistą: kto rozpoczął konflikt, czy istniał rozkaz eksterminacji Polaków na Wołyniu, a jeśli istniał, kto go wydał – Prowod OUN czy osobiście dowódca UPA „KŁym Sawur”? Wypowiadam tylko kilka własnych spostrzeżeń odnośnie jednego aspektu, który wchodzi w zakres moich zainteresowań badawczych: czy antypolskie działania UPA w czasie II Wojny Światowej miały swoje źródło w ideologii i politycznej strategii OUN, ukształtowanych w latach 1929 – 1939?
Niektórzy historycy twierdzą, że cel w postaci wyeliminowania wszystkich Polaków z ziem ukraińskich, nie wykluczający fizycznej eksterminacji, OUN sformułowała już w 1929 roku. W ten sposób interpretują oni słowa z odezwy Kongresu Założycielskiego OUN o „całkowitym usunięciu wszystkich okupantów z ziem ukraińskich”. Słowo „usunięcie” jest tłumaczone jako fizyczne zniszczenie, a słowo okupanci rzekomo nie oznacza struktur państwowych, lecz wszystkich Polaków i innych przedstawicieli wrogich narodów.
W rzeczywistości w oficjalnych dokumentach OUN nie ma żadnych bezpośrednich odniesień do kwestii konieczności usunięcia wszystkich Polaków z Ukrainy. Jeśli nie będziemy wyrywać cytatu z kontekstu, i uważnie przeczytamy „Odezwę Kongresu Ukraińskich Nacjonalistów”, to stanie się jasne, w jakim sensie twórcy OUN używali słowa „okupanci”. W akapicie pierwszym odezwy czytamy: Walka Narodu Ukraińskiego o niepodległość w latach 1917 – [19] 20 zakończyła się porażką. Zniewolenie Ukrainy zmieniło tylko formę. Liczba okupantów ukraińskiej ziemi wzrosła.
Oczywiste jest, że chodziło nie o przyrost demograficzny polskiej, rosyjskiej i rumuńskiej ludności na ukraińskich ziemiach, lecz o zwiększenie liczby państw-okupantów z dwóch (Rosja i Austro-Węgry) do trzech (ZSRR, Polska, Rumunia) lub czterech (w OUN wówczas nie było zgodności, czy należy uważać Czechosłowację za okupanta). Tak więc „usunięcie wszystkich okupantów z ukraińskich ziem” należy rozumieć tylko jako likwidację panowania okupantów nad tymi ziemiami.
Jednocześnie charakterystyczny dla integralnego nacjonalizmu pogląd na naród jako zbiorową osobowość logicznie prowadził do przekonania, że wrogami narodu ukraińskiego są nie tylko rządy i klasy panujące państw-najeźdźców, lecz całe „wrogie narody”. Wydana przez Krajowy Prowod OUN broszura „Nasza walka: jej cele, drogi i metody” (1931) podkreślała, że narodowymi wrogami Ukraińców są nie tylko rządy, ale także narody, z woli których rządy istnieją i panują – Polacy, Rosjanie, itd. Członek Prowodu OUN Wołodymyr Martyneć ostrzegał zwolenników przed szerzeniem „niebezpiecznej” idei, że ukraińskie, rosyjskie i polskie masy ludowe jednakowo cierpią z powodu wyzysku władzy. Władza wyzyskiwaczy, twierdził on, – „jest emanacją narodów polskiego i rosyjskiego […]. Zupełne przeciwnie, niż socjaliści, którzy głosili solidarność w walce przeciwko „władzy wyzyskiwaczy”, my głosimy walkę z wrogimi narodami, wszystkimi ich członkami, we wszystkich dziedzinach.”
Podzielając pogląd na Polaków jako na naród wrogi, członkowie Prowodu OUN inaczej widzieli cele i środki. Dmytro Andriewśkyj uważał, że rewolucyjny czyn OUN będzie „reedukował” Polaków, przyzwyczajając ich do uznawania Ukraińców za ich równorzędnych przeciwników, z którymi trzeba się liczyć. Ostatecznie, miał on nadzieję, Polacy przekonają się, że dążenie do zachowania panowania nad Zachodnią Ukrainą nie opłaci się Polsce:
Musimy tak walczyć, aby posiadanie tych ziem dla Polaków stały się bardziej kosztowne, tak pod względem materialnym, jak i moralnym, bardziej ciężkie i nie do zniesienia, niż opuszczenie tych ziem.
Andriewśkyj uważał, że jest możliwe drogą upartej walki zmuszenie Polaków do wyciągnięcia wniosku, że dla Polska będzie korzystniejsze zaakceptowanie utraty ziem zachodnioukraińskich, uzyskując w postaci zjednoczonej Ukrainy przeciwwagę dla Rosji, niż utrzymując ją przy sobie za wszelką cenę, zaryzykować „dezorganizację całego organizmu państwa polskiego i jego zniszczenia, jak to już było przeszłości…”.
Inny członek Prowodu Organizacji, Mykoła Sciborśkyj. nie wierzył w możliwość reedukacji wrogów i przewidywał siłowe rozwiązanie problemu obcej kolonizacji przez przyszłą ukraińską władzę:
Ta obca pasożytnicza narośl na naszym narodowym organizmie zostanie wyrwana z korzeniami. Musimy założyć, że większość z tych osiadłych na Ukrainie moskiewsko-polskich i innych przybłędów zostanie materialnie i fizycznie zniszczona już w początkowym okresie rewolucji. Resztki wrogiej kolonizacji nacjonalistyczny rząd zlikwiduje prawnymi i administracyjnymi środkami. […] Można przewidzieć, że taka likwidacja wrogiej kolonizacji wywoła biadanie różnych czynników na temat „humanizmu”, „legalności” i tak dalej. Tej pełnej hipokryzji demagogii nasza władza państwowa nie będzie brała pod uwagę tak samo, jak teraz nie liczą się okupanci z płaczem i ofiarami okradanej ukraińskiej wsi. Tam gdzie las rąbią, tam wióry lecą! Wyjątek może być zastosowany do tych kolonistów (pochodzących z wrogich Ukrainie narodowości), którzy osiedlili się na naszych ziemiach jeszcze za dawnych czasów…
Widzimy, że Sciborśkyj mimo wszystko uczynił wyjątek dla potomków dawnych osadników, którzy w przyszłości zostaną zasymilowani przez naród ukraiński. Znacznie bardziej rygorystyczne środki w odniesieniu nie tylko do kolonistów, lecz do wszystkich Polaków mieszkających na ziemiach ukraińskich proponował zastosować inny prominentny działacz OUN – Mychajło Kołodzinśkyj w „Wojennej doktrynie ukraińskich nacjonalistów”:
….Nasze powstanie ma nie tylko za zadanie zmienić system polityczny. Ono musi oczyścić Ukrainę z obcego, wrogiego elementu oraz z niedobrego własnego, rodzimego. Tylko w czasie powstania będzie okazja wymieść dosłownie do ostatniej nogi polski element z Z[achodnich] U[kraińskich] Z [iem] i w ten sposób skończyć z polskimi pretensjami do polskiego charakteru tych ziem. Polski element, który stawi czynny opór musi paść w walce, a resztę trzeba sterroryzować i zmusić do ucieczki za Wisłę.
Ponieważ nie wolno dopuścić do tego, żeby po zdobyciu Z.U.Z., polski element mógł żyć tutaj pomiędzy Ukraińcami. Z.U.Z. w przyszłym państwie ukraińskim powinny być czyste pod względem narodowym, gdyż ziemie te mają szczególne znaczenie dla przyszłego ukraińskiego państwa, i dlatego nie będzie czasu na walkę z polskim elementem, jeśli taki wyszedłby całkowicie nie złamany z powstania. […] Musimy pamiętać, że im więcej wrogiego elementu padnie w czasie powstania, tym łatwiej będzie odbywać się budowa państwa ukraińskiego i tym silniejsze ono będzie.
Czytając te wytyczne, trudno oprzeć się wrażeniu, że to właśnie nimi kierowali się dowódcy oddziałów UPA atakujących polskie wsie na Wołyniu w lecie 1943 r. Jednak Kolodzinśkyj napisał swoją „Wojenną doktrynę” jeszcze wiosną 1938 r. Czy to oznacza, że już wtedy OUN miała plan czystki etnicznej i tylko czekała na dogodną okazję? Nie należy spieszyć się z takimi wnioskami. Nie wiadomo, czy poglądy Kołodzinśkiego podzielali inni czołowi działacz OUN, czy dyskutowali nad tymi propozycjami w okresie lat 1938 i 1943. Problem wymaga dalszych badań.
Tak więc, pod koniec lat 1930-tych wśród członków OUN istniały różne projekty rozwiązania „kwestii polskiej” w trakcie przyszłej rewolucji narodowej: od przymusowej repatriacji kolonistów, nasiedlonych na Wołyniu i w Galicji w latach 1920-tych i 30-tych, do „ostatecznego rozwiązania” kwestii polskiej poprzez eksterminację części ludności polskiej i wypędzenia reszty na etniczne ziemie polskie. Jednocześnie nie ma wystarczających podstaw, aby uznać, że ostatnia koncepcja, którą zaproponował w szczególności Kołodzinśkyj, została przyjęta przez OUN jako kierunek działania.
Mamy podstawy przypuszczać tylko to, że wśród aktywu OUN jeszcze przed wojną istniała grupa, która składała się ze zwolenników radykalnych poglądów na temat rozwiązania „kwestii polskiej”. Wydaje się, że początkowo nie miała ona decydującego wpływu na działalność organizacji. Jednak eskalacja przemocy w czasie wojny, krótkowzroczne działania polskiego rządu na wygnaniu i polskiego podziemia, wreszcie początek radykalnego przełomu w przebiegu wojny, który skłonił OUN do przyspieszenia realizacji swoich planów – to wszystko doprowadziło do wzrostu wpływów grupy radykalnej, zwłaszcza na Wołyniu. Wówczas także wśród polskich przywódców wzięli górę zwolennicy bezkompromisowego stanowiska. Ofiarami konfliktu dwóch nacjonalizmów były dziesiątki tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci na Wołyniu, Chełmszczyźnie i w Galicji, z których większość prawdopodobnie nie zorientowała się nawet, że umiera w imię jakiejś wyższej państwowej racji.
Źródło:
ZAXID.NET
Autor: Oleksandr Zajcew „
@Tadeusz Kasprowicz
Nie ma Pan racji. Pojęcie zbrodni ludobójstwa zostało dokładnie zdefiniowane w Artykule II
Konwencji ONZ w sprawie Zapobiegania i Karania Zbrodni Ludobójstwa podpisanej 9 grudnia 1948 r. Definicja ta nie zawiera oczywiście żadnych wzmianek na temat ideologii. Ludobójstwo zdefiniowano jako czyn „dokonany w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych, jako takich:
a) zabójstwo członków grupy
b) spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia psychicznego członków grupy
c) rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia, obliczonych na spowodowanie ich całkowitego lub częściowego zniszczenia fizycznego
d) stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin w obrębie grupy
e) przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy.” Wszelkie zabójstwa itp. na tle narodowym, etnicznym, rasowym lub religijnym należy zatem kwalifikować jako zbrodnie ludobójstwa. Sprawcom tych zbrodni nie trzeba udowadniać, że kierowali się taką czy inną ideologią. Pan Karbowiak ma rację.
@Tadeusz Kasprowicz
Panie Tadeuszu Pańska definicja ludobójstwa jako działania wynikającego z ideologii oraz przyczyn politycznych niestety nie obowiązuje w obiegu prawnym. W 1948 zaakceptowana została definicja Rafała Lemkina w której nie znalazł się aspekt dotyczący przyczyn politycznych bowiem definicja ludobójstwa musiała zostać zaaprobowana przez Stalina a wprowadzeniu zapisu o ludobójstwie jako zbrodni dokonanej z przyczyn politycznych nie było to możliwe bo taką kwalifikację otrzymały by sowieckie zbrodnie dlatego więc definicja została tego elementu pozbawiona z czym się głęboko niezgadzam. Ale abstrahując od tego, zabójstwa ukrainskich cywilów dokonywanych przez polskie podziemie spełniają definicje ludobójstwa, bowiem były dokonywane z przyczyn narodowościowych. Tak się składa, że badałem wątki działaności zgrupowania AK „Warta” na Rzeszowszczyźnie i nie mam żadnych wątpliwości że np. Ukraińcy wyciągani z kolejki na trasie Dynów – Przeworsk a powracający z robót w Niemczech zabijani byli z racji przynależności do ukraińskiej grupy etnicznej. O tym, że zabijano ich z tego powodu mówili otwarcie partyzanci z tego zgrupowania. A co do ilości ofiar. IPN parę lat temu prowadził śledztwo w sprawie zamordowania przez oddział NZW „Burego” Białorusinów we wsiach Wólka Wyganowska, Zanie i Szpaki oraz rozstrzelania 30 z nich w miejscowości Puchały Stare. W sumie zginęło tam około 80 osób. Powtórzę 80 osób. Kwalifikacja prawna tego czynu brzmiała ludobójstwo. Podaję ten przykład by uświadomić Panu, że choć skala polskiego odwetu w porównaniu do zbrodni ukraińskich była o wiele mniejsza to niestety nie zmienia niczego w kwestii prawnej kwalifikacji tych czynów. Co do Szeptyckiego jesli twierdzi Pan że nie zachowuję w jego sprawie obiektywizmu, tylko jedynie staram się zrozumieć ukraiński interes narodowy to proszę podać w którym aspekcie jego działaności owego obiektywizmu nie zachowałem. Niech Pan poda konkretnie bo tak kręcimy się wokół ogólników. Serdecznie pozdrawiam Arkadiusz Karbowiak
@Kresowiak
Bardzo dobrze że Pan to wrzucił bo są tu konkretne cytaty z zapisów zawartych u Doncowa i decydentów OUN którzy w taki czy inny sposób widzieli kwestię rozwiązania problemu mniejszości narodowych. Co prawda ani Ściborskij zabity w Żytomierzu przez banderowców ani Kłodziński rozstrzelany przez Węgrów w marcu 1939 decyzji w sprawie nie podejmowali, Moim zdaniem do ludobójstwa doszło bowiem kierownictwo OUN z Klaczkiwskim na czele doszło do przekonania, iż sprawę sporu terytorialnego pomiędzy Polską a Ukrainą rozwiąże ostatecznie całkowite pozbycie się Polaków z kresów, bo wtedy Polacy nie mieliby podstaw występować z roszczeniami. A jak to ucznić pokazali Klaczkiwskiemu Niemcy z mordując Żydów. Arkadiusz Karbowiak
@kominiarz
Szanowny Panie moją wypowiedź i zawarte w niej informacje raczył Pan nazwać gównem. To szalenie ciekawa konstatacja wskazująca na to że kultury to Pana w domu nie uczono. Obawia się Pan panadto czy nie wypalę czegoś o zbrojnym podziemiu antykomunistycznym. Wypalę w przyszłości i już wypaliłem, przypominając mord w Piskorowicach dokonany przez oddział NZW Józefa Zadzierskiego „Wołyniaka” i może by się Pan zorientował gdyby Pan coś czytał. Na początek niech Pan zacznie od wikipedii, potem może się uda przyczytać jakąś książkę. Wtedy też nabierze Pan nieco ogłady. Pozdrawiam Arkadiusz Karbowiak
Ładne , jak się wyrzuciło kajtka, który Kocha Kresy , to zostało puci puci .OK.
@Arkadiusz Karbowiak
Niestety widzę, że się nie rozumiemy!
No cóż mówi się trudno!
Kresowiak
Rozumienie spraw kresowych coraz bardziej staje dla wielu obce.
Rozumienie polskiej racji historycznej staje dla wielu zbyt obce, niepoprawne.
Niestety Polacy ślepo podążający za modą płynąca wprost z Brukseli a przy aplauzie Moskwy coraz mniej pamiętają o polskich obowiązkach.
Gdyby nie obcy ( Julian Hendy) nikt nie słyszałby o Hucie Pieniackiej, gdyby nie Yad Vashem, zbrodnie UPA były by tylko tematem poruszanym przez dziadków wnukom przy kominku i marginalnej grupy pasjonatów wśród kresowian.
To, że przeakcentowałem niektóre zdania jest w pełni świadomym zabiegiem.
Dodam jeszcze:
Nie wymagam od pana zmiany tekstu, myślałem jednak( o naiwny) , że przeniesie Pan niektóre akcenty ( te dające ludzką twarz zbrodniarzom z UPA) przynajmniej w komentarzach.
Pisze Pan „…jedynie staram się zrozumieć ukraiński interes narodowy…” hmmm Tylko proszę przy tym nie zapominać o polskim interesie narodowym.
W innym miejscu pisze Pan „…Jest na Ukrainie wielu takich zdecydowanych komunistycznych krytyków UPA od Janukowycza poczynając po kombatantów Armii Czerwonej, NKWD i istribitelnych batalionów kończąc.Niech usiądą i napiszą historię własnych zbrodni.Na koniec sugeruje Pani że nie warto rozmawiać apologetami Ukraińców z czasów II wojny….” tak ma Pan rację, są to jedyne ukraińskie środowiska dla których ludobójstwo na Kresach jest ludobójstwem a nie II Wojną Polsko Ukraińską a to że i oni popełniali zbrodnie nie świadczy o tym, iż w tym wypadku nie mają racji. Kolejne zdanie o nierozmawianiu z apologetami Ukraińców z czasów II wojny, no cóż widzę, ze Pańska wiedza o współczesnej Ukrainie a raczej o Banderalandzie jest wiedzą z TVN i Gazety Wyborczej.
-Czy słyszał Pan o Lwowskiej „Kryjówce”?
– Nie!
-Czy rozmawiał Pan tam we Lwowie o tamtych czasach?
-Nie!
Ja jestem tam rok w rok, rozmowa o zbrodniach UPA w środowiskach związanych ze Swobodą zawsze kończy się „a w mordę chcesz”!?
Tam temat zbrodni UPA jest tematem tabu, ulica Lwowa,Tarnopola , czy Łucka nie ma dzisiaj odwagi rozmawiać na ten temat.
Panie Arku,
Pan sam podał przyczynę, dla której przyjęta definicja ludobójstwa jest definicją ułomną, zmanipulowaną: ze wzgledu na konieczność zaaprobowania jej przez Stalina. A czym kierowali się Sowieci, popełniający zbrodnie z przyczyn politycznych, jeśli nie ideologią komunistyczną? Ba, nawet sama ONZ-owska definicja ludobójstwa ma u podłoża skazę, pochodzącą z innej ideologii, mianowicie „poprawności politycznej”.
Dlaczego jednak pojęcie „ideologii” nie funkcjonuje w obiegu prawnym? Moim zdaniem dlatego, że ideologia stałaby się bronią obosieczną, z jednej strony – oskarżenia, z drugiej – obrony. To zaś wikłałoby sąd, bądź trybunał, w niekończący się spór. Wyłączenie jej z tego obiegu ma więc bardziej pragmatyczne, niż racjonalne powody.
Podane przez Pana przykłady rzekomego „polskiego ludobójstwa” dotyczą odwetu. To, że Pan oraz IPN kwalifikujecie je jako ludobójstwo, należy uwzględnić, lecz nie są to oceny miarodajne. Póki co IPN nie wydaje wyroków. I niech tak zostanie.
W drugiej sprawie wzywa mnie Pan, bym podał jakiś konkret. Jeśli jest nim Pańska wypowiedź, oto on (cytuję): „Szeptycki był duchownym i mężem stanu ukraińskim, a więc ocena, jeśli ma być obiektywna, musi być wyrażana z pozycji ukraińskich, a nie polskich, bowiem jego zadaniem było służenie ukraińskim a nie polskim interesom narodowym”.
Komentarz do tej wypowiedzi uważam za zbyteczny.
@Kresowiak
No niestyty myli się Pan. W czasie szeciokrotnych wizyt na Ukrainie miałem okazję rozmawiać wielokrotnie z ukraińskimi historykami. I w zasadzie większych różnic nie było. Inna sparwą jest że to mówią prywatnie nie powtarzają publicznie mając problemy z wyartykułowaniem prawdy o UPA. Ze zwykłymi Ukraińcami czy Ukraińcami politykami ze Swobody nie rozmawiałem choć próby takie podejmowałem ale niestety na próbach poprzestałm bo ludzie ci nie mieli podstawowej wiedzy o faktach. A jak komuś się wydaje że UPA tylko walczyła z NIemcami i Sowietami a z Polakami rzadko i były to starcia zbrojne to niestety dyskusji prowadzić się nie da. Ale kto co mówi na Ukrainie ni ma znaczenia, bo nie prowadzimy badań nad konfrontacją polsko-ukraińską której ludobójstwo na Polakach jest główną osią ale nie jedyną nie jest dla nas Polaków istotne. Mam ponad setkę książek poświęconych relacjom polsko-ukraińskim w XX wieku, artykułów dokumnetów i nie potrzebowałem by się tymi kwestiami zainteresować ani filmu Heyndego w Polsce mało kto o nim słyszał ani Yad Vashem. Uważam że w Polsce akurat jeżeli chodzi o tą tematykę polsko-ukraińską mamy do czynienia z istnym wysypem publikacji na ten temat. Nawet w PRL-u drukowano ksiązki nie polecanego przeze mnie Prusa, a wtedy były one dla mnie jedynymi dostępnymi publikacjami poza drugoobiegowymi których nie było zbyt wiele. Biorąc to pod uwagę nie ma i nigdy nie było możliwości by o tym co stało się na kresach zapomnieć. Sam jestem tego przykładem bo ani moja rodzina pochodząca ze Lwowa nigdy o tamtych czasach ze mną nie rozmawiała a zaintersowania wzięły się z generalnych zaintersowań historią. Na koniec niech Pan przybliży te akcenty które Pana zdaniem dają UPA ludzką twarz. Ja przedstawiam twarz taką jaka wyłania się z dokumentów i to że kogoś to denerwuje bo odbiega to od jego opinii ocen emocji nie jest dla mnie powodem do modyfikowania historii. Ale najlepiej dyskutuje się na konkretach.
Partyzanci
http://www.youtube.com/watch?v=P0_O4wGjsn0
http://www.youtube.com/watch?v=4P70NnVCbhI
@Arkadiusz Karbowiak
Nazwałem gównem i będę tak nazywał wypowiedzi wszelkiego elementu opluwającego polski czyn zbrojny i niepodległosciowe podziemie zbrojne. Moja kultura kończy się tutaj i zaczyna chamstwo takie samo jakim jest szkalowanie dobrego imienia polskich bohaterów. Wiedza to troszke za mało. Liczy się to w jaki sposób jest przedstawiana, a u Pana pod tym wzgledem jest wiele do życzenia. Jeśli dalej będzie Pan podążał w tym kierunku, to wkrótce dołączy Pan do „zaszczytnego” grona „historyków” takich jak Stanisław Wałach, Władysław Machejek, czy powielający ich wypociny Jacek Kuroń. Zresztą historykiem żadnym Pan nie jest, a co najwyżej publicystą skandalistą, który podnieca się tym co sam napisze. Mam wrażenie,że publikacje te mają na celu jedynie wzbudzenie sensacji i zainteresowanie wokół Pana osoby, bo sposób przedstawiania pewnych faktów miejscami woła o pomstę do nieba. Słusznie Kresowiak napomknął o „rozumieniu polskiej racji historycznej” , bo wydaje się że dla Pana jest to obce pojęcie. Tak, to prawda,że IPN zajmował się badaniami nad 3 Wileńską Brygadą NZW. Jednak dane, które Pan podaje, to jeśli mają coś wspólnego z dokumentami IPN to chyba tymi, które zostały przejęte z arch. UB. Robi Pan to celowo i albo jest to chamstwo, albo elementarny brak wiedzy. No chyba,że tej zaczerpniętej z wikipedii :D Taki sposób przedstawiania faktów jest niegodny nawet historyka amatora. Trzeba być po prostu wyjatkową kanalią i hieną żerującą na dobru narodu polskiego dla osiągnięcia własnych sukcesów. Otóż wspomniana Wólka Wyganowska – podczas pacyfikacji wioski zginęły dwie przypadkowe osoby, w Puchałach Starych rozstrzelano 28 furmanów z liczby 40-tu. We wsi Zanie liczba zastrzelonych osób jest trudna do ustalenia i podawane są sprzeczne dane. Oczywiście raporty UB i publikacja A.Karbowiaka podają te najwyższe liczby ofiar „bandytów”. Nadzwyczajna Komisja PRN przybywszy po trzech dniach po pacyfikacji wioski Zanie podaje liczbę 26 osób. Ta sama komisja podaje liczbę 6-ciu ofiar we wiosce Szpaki. Pan Karbowiak podaje magiczną liczbę 80 , ale to tylko szczegół. Nie wspomina nic o kolejnej wiosce Końcowicna,w której podczas pacyfikacji nie było żadnych ofiar, pomimo oddawanych strzałów do ludności broniącej palący się dobytek. Najwidoczniej strzały padały w górę na postrach. A.Karbowiak nie wspomina również nic o tym,że w kierunku zbliżającego się oddziału 3 Wileńskiej Brygady NZW padały strzały z domostw ukraińskiej ludności , a podczas pożaru jednego z domu nastapił wybuch zmagazynowanej tam amunicji. O tym Pan Karbowiaj już woli nie mówić. Wszystko to przedstawił w swojej książce Jerzy Kułak, historyk białostockiego IPN , no ale dla Pana Karbowiaka z pewnością również nie jest on autorytetem. Pan Karbowiak bowiem hołduje inne wartości i mijają się one z polskimi racjami.
Literowa pomyłka – oczywiście chodzi o wioskę Końcowizna.
@kominiarz
Aleś pojechał brachu. Widać, że kresowy temperament.
@Arkadiusz Karbowiak
Widzi Pan szanowny Panie, nadajemy na całkowicie różnych falach, myślę że jest to związane z tym co sam Pan napisał „Sam jestem tego przykładem bo ani moja rodzina pochodząca ze Lwowa nigdy o tamtych czasach ze mną nie rozmawiała … ” sądzę , iż tutaj jest pies pogrzebany ( zachciało mi się staropolszczyzny :) ). Większość moich znajomych Kresowiaków zawsze opowiada jak to ich mamy, babcie, ojcowie i dziadkowie wieczorami opowiadali nam o czasach kiedy sąsiedzka siekiera wisiała nad ich głowami, opowiadali o nocach spędzanych w polu, o widoku płonących zabudowań o zwłokach bestialsko okaleczonych. Niestety nie wpojono Panu wrażliwości na los Polaków ofiar azjatyckiego barbarzyństwa, zatem sam Pan rozumie, iż nie ma sensu odpowiadać na Pański apel „Na koniec niech Pan przybliży te akcenty które Pana zdaniem dają UPA ludzką twarz.”
Myślę, że po tak głębokim okopaniu się w swych opiniach nie ma sensu kontynuować tej dyskusji.
@Arkadiusz Karbowiak
Sorki, chciałem już zakończyć, ale jeszcze tylko jedno zdanie.
Pisze Pan
„No niestyty myli się Pan. W czasie szeciokrotnych wizyt na Ukrainie miałem okazję rozmawiać wielokrotnie z ukraińskimi historykami. I w zasadzie większych różnic nie było. Inna sparwą jest że to mówią prywatnie nie powtarzają publicznie mając problemy z wyartykułowaniem prawdy o UPA.”
No właśnie mówią prywatnie! Nic dodać nic ująć!
@Tadeusz Kasprowicz
Zadaniem abp Szeptyckiego nie było służenie interesom narodowym. Nie był politykiem ale kapłanem. Miał służyć Bogu i Kościołowi powszechnemu. Pod tym kątem należy go oceniać.
@Kresowiak II
Padhalański, a jak to z góralami bywa – nie bydzie nom zadyn ziajok bałamucił, a kie podskocy to ciupaskom między ocy -) hej!
Bardzo drogie są mi sprawy polskości, a Kresowiacy dla mnie to również prawdziwi i zagorzali patrioci więc myślę że możemy podać sobie ręce. Temperamentu też Wam nie brakuje :)
I na Ukrainie nie wszystkie koty są czarne, zdarzy się nawet czasami i szary :) .
Oczywiście tekst ten powinien być przeczytany starannie i proszę zwrócić szczególną uwagę na to co jest tam ( niestety ) napisane między wierszami. Myślę że każdy kto jest choć trochę zainteresowany Kresami winien poświęcić poniższemu tekstowi kilka minut.
”
http://www.istpravda.com.ua/articles/2013/01/18/108737/
Historie dla użytku domowego. Znowu i znowu.
18.01.2013 _ Andrij Portnow
Ukraina jest przekonywana, że jest skazana na wybór między dwoma T: Tabacznykiem i Tjahnybokiem. Podążając tym tokiem rozumowania, każda krytyka Wjatrowycza nieuchronnie sprawia, że jej autor jest kreowany zwolennikiem „Ruskiej jedności”, a jakakolwiek krytyka sowieckiego mitu „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” jest rzekomo możliwa tylko z banderowskiego punktu widzenia.
Ten tekst Andrija Portnowa – to reakcja na wyzwanie Wołodymyra Wjatrowycza „Stosunki polsko-ukraińskie w latach 1940-tych. Propozycja dyskusji historycznej”.
Praktycznie każda próba dyskusji naukowej na Ukrainie opiera się na problemach, będących konsekwencją samej struktury przestrzeni intelektualnej.
Wśród nich: domniemanie osobistych motywów każdego krytycznego wystąpienia i inercja myślenia w sztywnych konfrontacyjnych ramach (kto nie jest z nami – ten jest przeciw nam), zastępowanie naukowych argumentów ideologicznymi deklaracjami i naiwna wiara w zdolność odróżniania własnych „naukowych” tekstów od treści „felietonów, wywiadów, a nawet przemówień na nabożeństwie żałobnym w rocznicę Hołodomoru [Wielkiego Głodu]”.
Z tej samej serii: próba przedstawiania krytycznych zagranicznych publikacji, głównym motywem których jest niepokój wywołany reinkarnacją na Ukrainie manipulacyjnej interpretacji historii w postaci „żywej”, „naukowej” dyskusji, oraz nieprzyjemnej krytyki ze strony ukraińskiego autora – jako spełnianie życzeń ostatniego reżimu Janukowycza, dla którego „taka [oczywiście taka sama, jak w moich różnych artykułach – AP] krytyka, głównie oparta na sowieckiej propagandzie, stała się podstawą państwowej polityki historycznej”.
Grzegorz Motyka zakończył swoją opinię o „Drugiej wojnie polsko-ukraińskiej” wyrażeniem zdziwienia, że Woładymyr Wjatrowycz preferuje pisanie książki z gotową polityczną tezę, zamiast przygotowania solidnej monografii naukowej.
Jak dla mnie, nie ma w tym nic dziwnego. Właśnie „wymiar polityczny” tezy Wjatrowycza, a nie „zaniedbany przez naukę temat” wybrany na „przedmiot badań”, czy okoliczność, że „w pracy wykorzystano dokumenty z do niedawna zamkniętych archiwów KGB”, zapewnił jego tekstowi już drugie z kolei wydanie.
Zrozumienie tego sukcesu, jak również specyfiki ukraińskiej reakcji na „Drugą wojnę polsko-ukraińską”, możliwe jest w kontekście post-sowieckiej polityki pamięci na Ukrainie.
Książka Wjatrowycza została napisana i dokładnie odczytana przez jej fanów jako uogólnienie argumentów (wcale nie nowych) na rzecz braku odpowiedzialności ukraińskiego podziemia nacjonalistycznego za organizowanie masowych mordów polskiej ludności Wołynia, pomniejszania skali tych mordów i przerzucenia odpowiedzialności za rozlew krwi na polską politykę, która rzekomo stała się przyczyną „nie kontrolowanej przez żadną ze ze stron chłopskiej żakerii”.
Rzeź wołyńska, ofiarami której padło prawie sto tysięcy niewinnych Polaków – to najciemniejsza strona w historii UPA.
W czasach sowieckich była przemilczana, dlatego w pierwszych politycznych starciach na postsowieckiej Ukrainie przeciwnicy rehabilitacji UPA powoływali się wyłącznie na ofiary wśród obywateli sowieckich (odpowiednie napisy wykonane na postawionych pod koniec lat 2000-tych pomnikach ofiar OUN i UPA w Symferopolu i Ługańsku).
Jednak później temat polskich i żydowskich ofiar ukraińskiego podziemia stał się również przedmiotem politycznej manipulacji: mam na myśli niesławną „wystawę Kolesniczenki” w Domu Ukraińskim (która, oczywiście, nie miała nic wspólnego z odpowiedzialną debatą o trudnych sprawach z przeszłości) lub wydany przez tego samego Kolesniczenkę, z naruszeniem praw autorskich i z licznymi błędami, zbiór tłumaczeń badań historyków zachodnich „OUN i UPA: badanie tworzenia mitów historycznych” (autorzy przetłumaczonych tekstów zaprotestowali przeciwko politycznej instrumentalizacji wyników swoich badań).
Potrzebę wypracowania takiego sposobu opisu wydarzeń wołyńskich z 1943 roku, który pozwoli jednocześnie być dumnym z antysowieckiej nacjonalistycznej walki podziemnej, sformułował Jarosław Hrycak w „Tezach do dyskusji o UPA”.
W jego opinii, „jeżeli podzielam zachwyt UPA i wywodzę się – przynajmniej częściowo – z jej tradycji, to muszę uznać jej pomyłki, a nawet zbrodniczy charakter decyzji podejmowanych przez niektóre jej części, jak w przypadku antypolskiej akcji na Wołyniu” (Jarosław Hrycak „Namiętności z powodu nacjonalizmu” Kijów:. Krytyka, 2004 Str. 111).
Znamienne, że to bardzo umiarkowane wezwanie w duchu formuły „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, które proponowało strategię zachowania UPA w kanonie narodowym (podkreślam: zachowania!), wywołało histeryczną reakcję archeologa Leonida Zaliznjaka:
„Tragedia wołyńska była naturalną i nieuniknioną konsekwencją długotrwałej ekspansji Polski na etniczne ziemie ukraińskie… Polska ludność Wołynia stała się ofiarą i zakładnikiem agresywnych imperialnych ambicji własnego rządu… Dlaczego Ukraińcy, w przeciwieństwie do innych narodów, powinni przepraszać kolonizatorów i okupantów za to, że starają się bronić swojej ziemi i swojego narodu?… Kogo jeszcze mamy przepraszać za to, że żyjemy na tym Bożym świecie?”
„Druga wojna polsko-ukraińska” została napisana w innej tonacji, ale pragnie przy pomocy pseudonaukowych argumentów bronić tej samej ideologicznej tezy.
Jak już wspomniałem, polski historyk Grzegorz Motyka przeanalizował tekst Wjatrowycza z perspektywy naukowej rzetelności i uczciwości. Jego recenzja „Nieudana książka” nasza witryna Historians.in.ua opublikowała w rubryce „Dyskusja” jednocześnie z polskojęzyczną publikacją w „Nowej Europie Wschodniej”.
Mieliśmy wielką nadzieję na przedyskutowanie problemu i zaprosiliśmy do dyskusji Woładymyra Wjatrowycza. Ale odpowiedź nie otrzymaliśmy.
Pod wrażeniem niechęci ukraińskich historyków do wypowiadania się na ten temat, autor tego tekstu napisał esej dla portalu internetowego Międzynarodowy Pomnik Lekcje Historii. Swój tekst zatytułowałem „Historia dla użytku domowego” i starałem się w nim wyjaśnić strategie narracyjne „Drugiej wojny polsko-ukraińskiej” (które trafnie podkreślił i przeanalizował Motyka) oraz ukraiński kontekst ich odbioru.
Główną tezą mojego eseju dla mnie, również teraz, wydaje się ten fragment:
„Motyka trafnie zauważa główną cechę narracji Wjatrowycza (wspólną dla wszystkich historii do użytku domowego: polskiej, rosyjskiej i ukraińskiej): o „swoich” powinno się pisać nie tak, jak o „obcych”. Kiedy mówimy o zbrodniach popełnionych przez „swoich” , należy we wszystko wątpić, odrzucać uogólnienia i domagać się bezpośredniego osobistego przyznania się do popełnienia (jeśli takiego w źródłach nie ma, tym lepiej dla historyka) Pisząc o zbrodniach przeciwko „swoim” należy stawiać śmiałe hipotezy (czytelnik domyśla się ich i bez tego), zdecydowanie zawyżać liczbę ofiar i ignorować dane, które mogłyby podważać i podawać w wątpliwość proponowany opis.”
Wskazałem również na to, że główny obiekt krytyki w tekście Wjatrowycza, Grzegorz Motyka, historyk, który stara się zrozumieć i odzwierciedlać w swoich pracach stanowiska wszystkich stron konfliktu, w Polsce jest stale oskarżany o brak patriotyzmu, albo po prostu, że jest „Ukraińcem”.
Faktycznie, takie stwierdzenia są w stanie doskonale pokazać logikę historii dla użytku domowego. Jeśli autor pisze o żydowskich ofiarach – jest Żydem, jeśli polski autor pisze wprost o zbrodniach polskiego podziemia w czasie wojny – to znaczy, że jest Ukraińcem, jeśli ukraiński autor pisze o zbrodniach UPA przeciwko ludności polskiej – wtedy jest Polakiem lub przynajmniej „mankurtem” lub „grantojadem” .
Oczekiwana przeze mnie rozmowa o „historii do użytku domowego” nagle jednak doszła do skutku – w międzynarodowym czasopiśmie „Ab Imperio”, które ostatnimi czasy stało się bardziej ukraińskie (i tematycznie, i z powodu narodowości autorów).
Pojawiły się tam teksty Pera Andersa Rudlinga, Andrzeja Zięby, Ihora Iljuszyna, rosyjskie tłumaczenie recenzji Motyki (wykonane z języka ukraińskiego, nie z polskiego!) i odpowiedź Wjatrowycza (której znaczna część powtarza się w jego nowym wpisie na „Historycznej Prawdzie”). Wszystkie te teksty można przeczytać na stronie internetowej Ab Imperium.
Autor tego tekstu brał udział w przygotowaniu forum w „Ab Imperio” i w najnowszym numerze magazynu przedstawił efekty swoich przemyśleń na temat dyskusji. Nie będę powtarzać tutaj wszystkich moich tez.
Przypomnę o krytycznych uwagach do tekstu krakowskiego historyka Andrzeja Zięby z powodu charakterystycznej dla niego idealizacji Polski międzywojennej i minimalizowania etnicznych kontrowersji. W mojej opinii, historia stosunków polsko-ukraińskich okresu międzywojennego (co jest przedmiotem mojej pracy dyplomowej i monografii „Nauka na wygnaniu”) nie może być jedynym wytłumaczeniem (lub, tym bardziej, uzasadnieniem) masowych mordów z lat wojny, ale to nie oznacza, że należy je wygładzać lub upiększać.
Na wniosek redaktorów „Ab Imperio” starałem się rozważyć, czy jest możliwa na współczesnej Ukrainie i w Polsce nauka historyczna, które interpretuje historię wzajemnych konfliktów apolitycznym, neutralnym językiem?; czy są szanse na pojawienie się alternatywy dla narodowych narracji?
Mogę powtórzyć, że nie opuszcza mnie sceptycyzm co do „transnarodowej historii” (proszę zobaczyć wykład na moim wideo-blogu) i oczekiwanie, że wkrótce (w roku 2013 w Polsce obchodzona jest 70 Rocznica wołyńskiej rzezi) czeka nas zaostrzenie i dalsza polaryzacja polsko-ukraińskiej debaty o historii i pamięci.
Na Ukrainie, obawiam się, trwa de-modernizacja podstawowych struktur społecznych, wskutek czego z powodu złożoności współczesnego świata jedna część społeczeństwa chowa się w modyfikacji późno-sowieckiej mitologii, a druga – szuka recept na zbawienie w prostym i zrozumiałym nacjonalistycznym dyskursie międzywojennej Europy, z jego etnizacją wszystkich problemów, charakterystyczną także dla Związku Radzieckiego (czy nie tu kryje się przyczyna konsensusu członków naszego parlamentu, „swobodowców” i komunistów, co do powrotu rubryki „narodowość” do paszportu?
Temat Wołynia stał się jednym z poligonów prymitywnej politycznej polaryzacji na Ukrainie. Jednocześnie na poziomie społecznym Ukraina nadal nie rozumie, jak ważny jest ten temat dla polskiej pamięci o II Wojnie Światowej (w pamięci ukraińskiej jest natomiast marginalny i nadal prawie nieznany).
Na poziomie historiograficznym pozostajemy na poziomie sporów o wyrwane z kontekstu źródła: czy to protokoły przesłuchań powstańców, czy świadectwa sowieckich partyzantów.
Pozwolę sobie pomarzyć o tym, jak taką rozpaczliwie przewidywalną sytuację można by zmienić. Najprostszy pierwszy krok – spróbować zapoznać się z polską historiografią. Nie w uproszczonej, niemal karykaturalnej postaci „siedmiu tez” Wjatrowycza, lecz z pierwszej ręki.
To po prostu skandal, że na język ukraiński nie przetłumaczono żadnej z książek Motyki: ani fundamentalnej pracy „Ukraińska partyzantka 1942-1960″ (2006), ani syntezy „Od rzezi wołyńskiej do akcji „Wisła”. Polsko-ukraiński konflikt 1943-1947.” (2011). Byłbym szczęśliwy, gdyby mój tekst zachęcił jakieś naukowe ukraińskie wydawnictwo do wzięcia się w końcu za ten projekt!
Następny, znacznie trudniejszy krok – dogłębne badania wydarzeń wołyńskich z udziałem wszystkich źródeł: i oficjalnych, i ustnych, oraz – nie w ostatniej kolejności – archeologicznych. A może zainicjować na Ukrainie utworzenie międzynarodowej komisji historyków dla zbadania masowych grobów na Wołyniu?
Odpowiednia inicjatywa 2013-ego, jak już wcześniej napisałem, „jubileuszowego” roku, mogła by stać się projektem godnym nowoczesnego europejskiego państwa, projektem, który miałby ogromne symboliczne znaczenie w kontekście stałych politycznych manipulacji wokół tego problemu.
Jeszcze raz powiem, że to jest tylko marzenie. Złudzeń co do kulturowej i historycznej polityki współczesnej Ukrainy nie mam żadnych.
Następny perspektywiczny krok można nazwać metodologicznym. Proszę zwrócić uwagę, że w „Drugiej wojnie polsko-ukraińskiej” w rzeczywistości nie ma wojny jako takiej. Zamiast analizy sytuacji niepewności i wolności, godności i strachu, przypadkowości i przymusu, czytelnik otrzymuje suche dowody oczywistego twierdzenia, zgodnie ze schematami propagandy OUN.
W narracji Wjatrowycza występują abstrakcyjne „wzajemne zbrodnie wojenne”, ale w rzeczywistości nie ma ofiar (konkretni ludzie z ich konkretnymi historiami życia i śmierci). Zamiast interpretacji przemocy otrzymujemy socjologicznie i psychologicznie puste i niewiarygodne ogólniki o „chłopskiej żakerii” (określenie pochodzi z tej samej propagandy OUN).
Historia polsko-ukraińskiej przemocy z czasów wojny wciąż czeka na odpowiednie interpretacyjne podejście, tu za podpowiedź mogą posłużyć historyczno-psychologiczne badania Christophera Browninga („Ordinary People”, „Zwykli ludzie”) i Haralda Veltsera („Kaci”), a wreszcie uważna, analityczna lektura wspomnień, jak na przykład „Za wschodnim horyzontem” Danyły Szumuka.
Nowe perspektywy wołyńskiego tematu są nierozerwalnie związane z zasadniczym sprzeciwem wobec historycznej manipulacji. Ukraińscy historycy powinni zdać sobie sprawę, w szczególności, z praktyk preparowania (w rzeczywistości fałszowania) dokumentów w publikacjach Wołodymyra Kosyka, którego książka „Ukraina i Niemcy w czasie II Wojny Światowej” (Lwów, 1993) jest nadal powszechnie postrzegana jako wiarygodne badania dokumentów źródłowych.
Nie można wciąż ukrywać także praktyk przepisywania źródeł, do których często uciekała się OUN. Podam tylko jeden przykład: w październiku 1943 r. specjalne rozporządzenie krajowego Prowodu OUN na zachodnio-ukraińskich ziemiach nakazywało rozpoczęcie „…specjalny zbiór dokumentów, które by sugerowały, że antyżydowskie pogromy i likwidacje przeprowadzali sami Niemcy, bez pomocy ukraińskiej policji, natomiast przed rozstrzelaniem nakłaniano żydowski komitet… do potwierdzania współudziału ukraińskiej policji w akcjach” (dokument cytowany w artykule Tarasa Kuryło i Johna Paula Himki napisanym w reakcji na wcześniejszą książkę Wjatrowycza „Jaki był stosunek OUN do Żydów?”, opublikowanym w „Ukraina Moderna” № 2 (13) , 2008)
I wreszcie jedna zasadnicze spostrzeżenie w kwestii publicznego wymiaru dyskusji o wołyńskim i wszelkich innych „problematycznych” tematach historycznych.
Ukraina jest starannie przekonywana, że jest skazana na wybór między dwoma T: Tabacznykiem i Tjahnybokiem. Podążając tym tokiem rozumowania, każda krytyka Wjatrowycza i Kosyka nieuchronnie sprawia, że jej autor jest kreowany zwolennikiem „Ruskiej jedności”, a jakakolwiek sensowna krytyka sowieckiego mitu „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej” jest rzekomo możliwa tylko z banderowskiej punktu widzenia.
Moim zdaniem, wybór między dwoma T tak naprawdę nie jest żadnym wyborem. Znalezienie przez Ukrainę wyjścia poza ograniczenia tego wyboru – to kwestia nie tylko intelektualnego ćwiczenia, ale kwestia przetrwania Ukrainy jako społeczeństwa i państwa.”
@kominiarz
Szanowny Panie prosiłem, żeby był Pan uprzejmy coś przeczytać. Wziął Pan książkę Jurka do ręki i co przejrzał Pan okładkę przednią i tylnią. A trzeba było ją przynajmniej przeczytać środek a nie zastanawiać się skąd wzięła się liczba 80. A wzięła stąd, że we wsi Zaleszany 3 brygada NZW zabiła 16 osób (tyle przyjął IPN i taka liczba znajduje się w raporcie sytuacyjnym Komendy Okręgu WIN za luty 1946. WUBP z którego informacji miałem Pana zdaniem korzystać podawał liczbę mniejszaq bo 14 a raport komisji PRN 11.) W Wólce Wyganowskiej przyjąłem że zabito 2 osoby( i tyle przyjął IPN i tu nie ma spor). we wsi Zanie przyjąłem 24 ofiary ( tyle też przyjął IPN, Jurek cytując zeznania białorusinów wspomina w swojej książce o 24, 26 ofiarach a raport WUBP podaje 30 ofiar- jak widać i tym razem się Pan pomylił sygerując że opierałem się na danych WUBP). We wsi Szpaki przyjąłem 7 ofiar 5 zabitych na miejscu i 2 zmarłe od postrzałów (Jurek w książce przywołuje dane dotyczące 7 osób i cytując meldunek PRN 6 plus jedna osoba zmarła w szpitalu, czyli tak czy owak 7 ofiar. Dla egzekucji we wsi Puchały Stare przyjąłem 30 ofiar (IPN 30 Jurek 28). A teraz trochę matematyki 16+2+24+7+30= 79. Daje to magiczną liczbę około 80 podaną w moim poście. O zdarzeniach mających miejsce we wszystkich tych miejscach napisano wystarczająco duzo więc nie ma powodu tego powtarzać bo publikacje są dostępne. Szczególnie w Jurka książce ale także w materiałach ze śledzta prowadzonego przez IPN Informacja o ustaleniach końcowych śledztwa S 28/02/Zi w sprawie pozbawienia życia 79 osób….. gdzie w końcowym fragmencie owego dokumentu czytamy „Nie kwestionując idei walki o niepodległość Polski prowadzonej przez organizacje sprzeciwiające się narzuconej władzy, do których należy zaliczyć Narodowe Zjednoczenie Wojskowe należy stanowczo stwierdzić, iż zabójstwa furmanów i pacyfikacje wsi w styczniu lutym 1946 r. nie można utożsamiać z walką o niepodległy byt państwa, gdyż nosi znamiona ludobójstwa”. Na tym dyskusję z Panem kończę bo Pan nic nie wie mało czyta – jeżeli w ogóle, miernie dodaje, bzdety popycha i myśli że ktoś to łyknie. Może ktoś ale nie ja.
Oj…widze,że pojechało Panu po rajtuzach, ambicja ucierpiała i nerwy troszke puściły :D . Cieszy mnie to niezmiernie.
Widze,że do pierwszego postu doliczył sobie Pan tym razem Zaleszany ,by zgadzała się liczba 80? Jak widać oprucz zdolności manipulatorskich posiada Pan jeszcze nadprzyrodzoną moc wizjonerską , która pozwala Panu dostrzec którą stronę okładki książki Jerzego Kułaka ogladam :D Śmieszy mnie Pan, bo jak na człowieka Pańskiego pokroju zachowuje się jak obrażona sprzedawczyni w warzywniaku. Człowiek ,który zajmował takie stanowisko? Śmiechu warte.
@Arkadiusz Karbowiak
Oczywiście mój powyższy post jest odp. dla Pana Karbowiaka
@Arkadiusz Karbowiak
W sumie to Panie Arku dziwię się, że traci Pan czas na dyskusję z durniami. Pozdrawiam
@Gandalf
A kto jest według Pana- durniem?
Czy pan domorosły badacz działalności OUN-UPA, który zaczytuje się ” ponad tysiącem książek” i rozmawia z ukraińskimi historykami, którzy ” prywatnie mówią co innego”
Bo w miejscach publicznych nie odważają się…
W miejscach publicznych poświęcają pomniki ludobójców i wygłaszają na ich cześć laudacje.
Cóż warte są opowieści odważnego pana historyka, który prawdę panu powie na uszko i przy kawie?!
:)
Nic.
Szanowny Panie Karbowiak
O jakich oddziałach partyzanckich UPA mówi Pan w odniesieniu do lat 1941-1944, kiedy to na Wołyniu i Podolu rządzili Niemcy przy pomocy Ukraińców ???
Czyżby oddziały OUN-UPA wówczas walczyły przeciwko Niemcom ??? Przeciwko komu – jakiemu okupantowi ta partyzantka była organizowana ??? Przeciwko rządzącym Niemcom ????
Może najpierw zdefiniuje Pan pojęcie słowa „partyzantka”, bo wg mnie partyzanci przede wszystkim walczą przeciwko okupantowi i chyba Pan nie zaprzeczy, że oddziały AK czy nawet partyzantki sowieckiej na Polskich Kresach przede wszystkim walczyły z Niemieckim Okupantem, a nie mordowały niewinnych ludzi. Przeciwko komu „ukraińscy partyzanci” walczyli w 1943 roku na Wołyniu i na wiosnę 1944 roku na Podolu ???? Przeciwko polskim i ukraińskim chłopom, bo wszak wśród ofiar mordów UPA było również sporo Ukraińców – normalnych sąsiadów nieowładniętych amokiem hasła „Lachy za San”. Tak byli i są przyjaźnie nastawieni do Polaków Ukraińcy, którzy często tę przyjaźń okupili swoim życiem, na pewno do nich nie należą tak bardzo bronieni przez Pana OUNowcy, UPowcy i cerkiew grekokatolicka.
Rozumiem, że podważenie dotychczasowych twierdzeń historyków o udziale 14 dywizji SS Galizien w pacyfikacjach wsi na Podolu ma Pan udokumentowane – proponuję podzielić się swą wiedzą z IPN prowadzącym w tych sprawach dochodzenia.
„IPN przypomina, że 5 dni wcześniej – 23 lutego 1944 r. – członkowie samoobrony zorganizowanej w Hucie Pieniackiej odparli atak próbującego wejść do wsi oddziału rekrutującej się z Ukraińców Dywizji SS „Galizien”, wskutek czego zginęło 3 członków tej formacji. Potwierdza to oficjalna kronika 14 Dywizji SS „Galizien”. ”
Czyli zaprzecza Pan nawet oficjalnej Kronice -jestem pełen podziwu.