Niedługo przyszło mi czekać na odpowiedź ze strony Łukasza Żygadły. Problem jednak w tym, że mój oponent zupełnie nie rozumie istoty sprawy, a już zupełnie nie rozumie mojej reakcji, chociaż nakreślałem swoje tezy starając się je jak najbardziej wyostrzyć i uściślić. Przede wszystkim zaś odnosi się w swojej polemice nie do meritum, a skupia się na rzeczach zupełnie powierzchownych próbując odkręcać swoje faux pas.
Na początku wyjaśnijmy rzecz nader istotną. Łukasz Żygadło zarzucił mi, że go obraziłem i nazwałem „lewakiem”. Jest to oczywiście nieprawda. Ja jedynie porównałem Pana Żygadłę do rasowego lewaka, który wraz z różnej maści obrońcami kobiet użala się na sytuację kobiet, pisząc: „Jest także trochę humorystyczny wątek w tekście red. Żygadły. Pan Żygadło, jak rasowy lewak, nadaje na tych samych falach, co obrońcy praw kobiet.” Nawet jeśli zdanie to nie byłoby jednoznaczne (a jestem pewien, że jest, bowiem „jak” wskazuje na porównanie, a „jako” na postawienie znaku równości), to dalej piszę: „(…)może Pan o tym nie wiedzieć, ale żeby wyć w jednym stadzie z lewakami i feministkami? Wstyd!” co jednoznacznie wskazuje na to, że nie uważam Pana Żygadły za lewaka, ani go tak nie nazwałem. Przykro, że Pan Żygadło próbuje odwrócić uwagę Czytelników od istoty problemu oraz insynuuje mi ataki ad personam. Nie obrażam swoich oponentów, a w tej sytuacji nie czuję się w najmniejszym stopniu winny rzekomej obrazy, a tym samym nie czuję się w obowiązku kogokolwiek przepraszać.
Pan Żygadło pyta mnie jak wygląda obraz polskiej prawicy z boku gdy „Dwóch się bije, a przecież są w jeden drużynie”. Już na początku swojego tekstu zaznaczyłem, że skupiam się na tezach Pana Redaktora, które dotyczą aspektów religijnych. Mnie naprawdę nie obchodzi to jak postrzegana jest prawica czy „prawica” gdy idzie o Pana Boga i Prawdę. To nie kwestia prawicy, centrum czy lewicy, które są tylko opcjami politycznymi. Pan Żygadło wygłosił litanię herezji, a ja czuję się w moralnym obowiązku temu się przeciwstawić. To nie kwestie bieżącej polityki, ale niezmiennej Prawdy, którą mój oponent podważył. Notabene jest to objaw ciężkiej choroba na polskiej prawicy polegającej na mieszaniu porządków oraz byciem nieustępliwym w kwestiach politycznych i nadto ustępliwym w kwestiach religijnych, czego dowód daje Pan Żygadło.
Redaktor zastanawia się także nad tym czy gramy w jednej drużynie i czy strzelamy do tej samej bramki. Na tę kwestię nie będę odpowiadał, bo – jak już wspomniałem – interesują mnie w tej polemice aspekty religijne, a nie polityczne czy pijarowskie.
Następnie mój interlokutor podkreśla wyraźnie, że jest osobą głęboko wierzącą. Jest to jedyne zdanie, które jakoś wiąże się z meritum mojego poprzedniego tekstu. Rzeczą jasną jest, że nie jestem w stanie przeniknąć duszy Pana Żygadły, ani nawet wydawać jakiś osądów na temat chociażby jego zewnętrznych praktyk religijnych. Jeśli chodzi o to pierwsze, to jest to po prostu niemożliwe, jeśli zaś idzie o drugie – nie znam osobiście Pana Łukasza. Logika jednak nasuwa oczywiste pytanie. Jak to możliwe, żeby być osobą „głęboko wierzącą”, czyli taką, która bardzo serio traktuje swoją wiarę, a jednocześnie uważać, że wszelka wiara czy religie są „jak każde inne”, czyli w zasadzie nie ma co do nich istotnej różnicy? Albo jedno, albo drugie. Albo 2+2=4, albo nie. Nie można twierdzić, że 2+2 = 5, 8, 100, 300 etc…, że wynik nie ma znaczenia, a każdy w zasadzie jest właściwy. Śmiem przypuszczać, że jednak między deklaracją, a praktyką Pana Żygadły istnieje spora rozbieżność .
Redaktor pisze dalej: „Mogę również w podobny do Pana sposób przeanalizować całą wypowiedź, którą raczył nas Pan obdarować i będziemy się kłócić przez następne 30 lat. Ja będę przywoływał swoich specjalistów, Pan swoich, ja będę dawał swoje cytaty Pan swoje. Tylko obawiam się, że w pewnym momencie, wyskoczy Pan do mnie z maczetą – bo jak to rozumieć inaczej?” Ależ ja właśnie tego od Pan oczekuję! Niech Pan przeanalizuje moją wypowiedź i się do niej odniesie, a nie insynuuje mi obrażanie Pańskiej osoby. Co do tego co będzie dalej, tego nie jestem w stanie rozstrzygnąć. Jeśli rzeczywiście głęboko Pan wierzy to nasza polemika miałaby – z Pańskiego punktu widzenia – doprowadzić mnie do przyjęcia Pana twierdzeń w kwestiach religijnych. Analogicznie wyglądałoby to z drugiej strony. Ja oczywiście nie wyskoczyłbym na Pana z maczetą. Nie dlatego, że nie mam maczety, ale dlatego, że nie mam w zwyczaju przekonywać kogoś do swoich racji siłą, a już zwłaszcza wtedy gdy ktoś nie chce przyjąć nauczania Kościoła, które ja mu przedstawiam.
Odpowiadając na pytania postawione przez Pana w ostatnich akapitach Pańskiego oświadczam, że nie uważam Pana za idiotę. Uważam jednak, że po prostu niechlujnie przeczytał Pan Syllabus i go nie zrozumiał, po czym przytoczył Pan jego fragmenty jako nieomylne nauczanie Kościoła. Nie da się ukryć, że to karygodny błąd. Jednak ta historyjka z prowokacją jest zupełnie dziecinna. Dał Pan naukową plamę i próbuje to teraz odkręcić, przykryć zasłaniając się intelektualną prowokacją, w którą Czytelnicy Panu nie wierzą, a dodatkowo insynuuje mi Pan to, ża Pana obrażam. Proszę o trochę cywilnej i intelektualnej odwagi, bo to naprawdę nie przystoi wykształconemu, kulturalnemu człowiekowi. Tak więc – Ad rem – Panie Żygadło, expecto.
Kończąc dodam tylko, że nie pisuję na NGO z braku czasu (oba teksty piszę w późnych godzinach nocnych). Obawiam się, że będę musiał zarywać więcej nocy. A za dobro słowo a tekście na temat PiS – dziękuję.
Autor: Bartłomiej Gajos
PS Pańskie nazwisko jak najbardziej się odmienia. Nawet jeśli Pan i Pańska rodzina używacie, z jakichś powodów, w każdym przypadku formy mianownika, to jest to błąd językowy, bardzo częsty wśród osób mówiących na co dzień gwarą. Jestem z rodziny polonistów. A żeby nie być gołosłownym, proszę sprawdzić: Słownik Ortograficzny Języka Polskiego pod redakcją prof. M. Szymczaka, PWN, Warszawa 1986, str. 60; bądź chociażby tutaj: http://rzg.info.pl/2010/01/pytanie-od-uzytkownika-pawel-22/
Ta polemika nie ma najmniejszego sensu. Nawet największa gorliwość nie jest w stanie obalić podstawowej tezy, że islam jest silny słabością chrześcijaństwa. Proszę też zwrócić uwagę na ostatni komentarz papieża w sprawie muzułmanów. W PRL-u umieliśmy czytać pomiędzy wierszami, dziś nic a nic. To też ważna informacja.
Zgadzam sie z tekstem Pana Gajosa w calosci. O ile jego poglady na Pis i sytuacje polityczna oraz fakt pisywania na portalu dla nieslawnej endokomuny jakim jest „konserwatyzm.prl” i srodowisko Pana Adama Wielomiejskiego jest mi calkowicie obce i jako narodowiec uwazam ze jest to niedopuszczalne aby w jakikolwiek sposob bratac sie z komuna to tutaj w powyzszym tekscie ma racje.
A jesl ichodzi o odmiane nazwiska to niech kazdy robi jak uwaza. Jak komus podoba sie odmieniac to niech odmienia a jak nie to nie. Powinna tutaj rowniez byc wolnosc a nie jakies odgornie narzucone bizantynskie dyrektywy!