Słowo, które kobiety w czasach powstań i wojen haftowały na sztandarach. Wartość wpajana dzieciom i młodzieży czasem w szkołach, lecz najczęściej w domowym zaciszu, w tajemnicy, w obawie przed wyśmianiem przez tzw. „ogół” i posądzeniami o staroświeckość.
Często słyszę, że honorowym to się trzeba urodzić, że to było dobre w czasach ks. Piotra Skargi a nie dzisiaj, w epoce równouprawnienia. Kiedy mówię o honorze, o dotrzymywaniu danego słowa, o opiece nad słabszymi, ludzie otwierają szeroko oczy i pytają, gdzie ja się uchowałam, albo z jakiej epoki przybyłam.
A ja jestem z tej epoki, żyję tu i teraz, podobnie, jak wielu innych, dla których honor jest wartością droższą od pieniędzy. Skarbu nie należy nadmiernie eksponować, by nie stał się tanią błyskotką wyblakłą od słońca, lub nieopatrznie rozmienioną na drobne; ale nie można też zamknąć go w sejfie i kompletnie o nim zapomnieć. Trzeba znaleźć złoty środek. Honor bez zadęcia, bliski sercom, wzmacniający charaktery, jest nam dziś tak samo potrzebny jak sto pięćdziesiąt lat temu. Nie ma się czego wstydzić.
HONOR
Honor jest jak klejnot, w drogocennej, kunsztownej oprawie
Noszony jak skarb w sakiewce,
Ukrywany przed wzrokiem ciekawych.
Jak mam panu wyłożyć, najważniejsze dla mnie zasady,
Tak oczywiste i jasne
Dla wszystkich ludzi prawych.
Nie twierdzę, że zawsze mam rację
Błędów i grzechów się nie ustrzegę
Lecz danego słowa nie złamię,
Bo raz dane słowo jest święte.
Maria, Godz. 3.13