Choć wydawać by się mogło, że otaczający Polaków kryzys gospodarczy i słabe perspektywy budżetowe są naszym jedynym zmartwieniem, to niestety pojawiają się nowe zagrożenia, które nasz kraj doprowadzą do autentycznej ruiny. Przepaści, przed którymi stoimy powinniśmy się bać już na sam ich widok – wejścia do strefy euro, wprowadzenia pakietu klimatycznego i od kilkunastu godzin – wejścia Polski do unii fiskalnej.
Zanim po raz kolejny zachłyśniemy się „polskim sukcesem dyplomatycznym” Donalda Tuska i rządu Platformy, wypadałoby rozbić powyższe kwestie na drobne elementy, bo powtarzana wciąż bajka o siedzeniu Polski przy „unijnym stole” wszystkim obywatelom naszego kraju wyjdzie bokiem.
Unia fiskalna
Jaki jest zamysł całego mechanizmu? Dosyć prosty: ma on na celu wyrównanie w państwach przystępujących do tego paktu stawek podatków CIT i innych podatków pośrednich. Dla Niemiec czy Francji – rozwiązanie idealne i racjonalne z ich punktu widzenia. Dla Polaków – zabójcze, bo takie posunięcie będzie dobijać polską gospodarkę.
Jednym z elementów, który wciąż napędza nasz rynek jest obecność zagranicznych firm, które wybrały Polskę na miejsce swojej siedziby z powodu lepszego opodatkowania i tańszej siły roboczej. Uciekły tym samym z Niemiec lub z Francji i choć kraje te czerpią z tych firm zyski, bo towarem obracają już u siebie, to jednak nie otrzymują z tego tytułu 100 procent tego, co mogłyby uzyskać. Ten pomysł ma zatem ściągnąć właścicieli zagranicznych względem Polski firm z powrotem do macierzystego kraju, co wielu z pewnością zrobi – skoro koszty produkcji w Polsce nie będą już tak niskie jak dotychczas, a raczej podobne, to po co jeszcze dodatkowo ponosić koszty transportu wyprodukowanych towarów?
Jak wspomniałem – w przeciwieństwie do Polski, inne państwa zyskają. My stracimy bowiem nie tylko wpływy z pobieranych podatków, ale także zwiększymy polskie bezrobocie, które i tak już sięga 11% przy bardzo dużym stopniu emigracji aktywnych Polaków na Zachód.
To wszystko nie przeszkadza jednak ekipie PO w wieszczeniu sukcesu… bo po prostu o tym nie mówią. Łatwiej nadymać się przed kamerą i powiedzieć, że będzie się siedzieć przy „unijnym stole”. Jednak plany Tuska zostały już najwyraźniej mocno przekreślone: państwa ze strefy euro nie życzą sobie obecności krajów spoza tej strefy na żadnych szczytach, a najlepiej zobrazował to prezydent Francji, N.Sarkozy: państwa spoza strefy nie będą ze szczytów wypraszane, bo w ogóle nie zostaną na te szczyty wpuszczone. Nie sposób zatem nie zgodzić się z opinią Le Figaro, który określił polskiego premiera jako mąciciela.
Pakiet klimatyczny i strefa euro
Gdyby ktoś zapytał mnie, czy bardziej boję się rozpadu strefy euro, czy przystąpienia do niej Polski – odpowiedź mam jednoznaczną. Polska, jeżeli chce pozostawić sobie jeszcze minimalną szansę wyjścia z kryzysu, musi pozostać przy złotówce. Wejście do strefy euro spowoduje drastyczny wzrost cen przy jednoczesnym zamrożeniu płac. Nie dziwi mnie także zadowolenie Martina Schulza, który chętnie widziałby tak „dobrze rozpędzoną” gospodarkę wśród krajów Unii, bo przy takim partackim rządzie bez problemu można by wyssać z Polaków grube miliardy. Ponadto trzeba pamiętać, że przystąpienie do unii fiskalnej jest jednym z warunków wejścia do strefy euro, toteż nie warto w ogóle brać pod uwagę maślanych wykrętów Donalda Tuska, który mówi o złym zrozumieniu jego słów przez Schulza.
Innym, ale jeszcze bardziej niebezpiecznym zagrożeniem, jest pakiet klimatyczny. Koszty naszej partycypacji w tym projekcie będą drakońsko wysokie i spowodują, że w ciągu zaledwie kilku lat ceny energii w Polsce wzrosną wg różnych ekspertów nawet o 120%. Gdy rosną ceny energii, rosną również koszty produkcji każdego innego towaru.
Grubo ponad 100 mld złotych, które wydamy na ratowanie powietrza (sic!) to wynik oparcia naszej gospodarki na elektrowniach węglowych, wydzielających duże ilości dwutlenku węgla. Stąd Unia Europejska wymyśliła, że trzeba by to jakoś zrekompensować, a skoro Niemcy i Francja mają elektrownie atomowe, to koszty takiego przedsięwzięcia nie są dla nich straszne. Wkład finansowy Polski będzie o wiele większy, ale niczego nie uratuje. W sytuacji, gdy „globalne ocieplenie” prawdopodobnie w ogóle nie istnieje, i gdy Chiny wytwarzają diametralnie większe ilości dwutlenku węgla, ale do żadnego pakietu nie przystępują, tzw. pakiet klimatyczny jest jedynie ładnie nazwanym wyciąganiem pieniędzy od polskiego, bułgarskiego czy czeskiego podatnika. Nie wspominając już o tym, że koszty jakie poniesiemy w związku z ochroną klimatu, będą przewyższały unijne dofinansowania, które otrzymaliśmy dotychczas z Unii Europejskiej.
Przy tej okazji zachęcam z całej siły do wspierania inicjatywy Solidarnej Polski, która będzie chciała odsunąć wejście w życie pakietu klimatycznego do 2020r., a ruszy na początku kwietnia br.
Jeżeli nic nie zrobimy w tej kwestii, jeżeli nałożą się na siebie wysokie ceny paliw, energii, rosnące podatki i ucieczka zagranicznych inwestorów, to czar „zielonej wyspy” pryśnie w ciągu kilku chwil. A wtedy protesty przeciwko ACTA będą tylko skromną zapowiedzią potencjału Polaków.
Autor: Marcin Rol
Marcin dajesz radę. Ciekawy artykuł. Wracaj do zdrowia bo nadchodzi POnowna fala ;) :)
Czerwone Gitary – Nie spoczniemy (Opole ’79)
http://www.youtube.com/watch?v=tVrWLSUWC_U
Przekaz utworu jak najbardziej na dzisiejsze czasy.
„NIE sPOczniemy”
POLSKA POd STOŁEM
http://fakty.interia.pl/polska/news/kurski-polska-znajduje-sie-pod-stolem-a-nie-przy-stole,1753551
Można sobie wyobrazić jak bedziecie płakać kiedy Polska będzie większość wpłacąć do kasy europejskiej bo teraz to praktycznie tylko bierze.