Niedzielny poranek – pogoda pod psem. Na dworze leje, jest mgliście, zimno i nieprzyjemnie. Jak to w grudniu. Moja dziewczyna naciąga kołdrę na głowę. „Nigdzie nie jadę” – mruczy. Niemalże siłą wyciągam ją z łóżka. Jesteśmy umówieni ze znajomymi na wypad za miasto.
Na stacji łapiemy autobusowy „rail replacement”, gdyż w ramach „usprawnień”, kolejka Overground nie działa. Cóż – to w końcu londyński weekend. Nie dziwi więc nic. Czytaj więcej…