Napisał Pan książkę o legendarnym zespole TSA ale również zamierza Pan wydać publikację poświęconą żołnierzom NSZ i „Operacji Lawina”?
Z tematem Baruta, zetknąłem się podczas swoich studiów, czytając teksty starszych dziennikarzy. To temat który, co pewien czas podczas mojej pracy zawodowej się pojawiał. Pamiętam w 2007 r., gdy pracowałem jeszcze w NTO, to po raz pierwszy pojechałem na poszukiwania w terenie, które prowadził IPN i wówczas zacząłem badać temat głębiej. Wtedy też wpadłem na pomysł napisania książki, którą teraz skończyłem i rozesłałem do wydawnictw. Czekam na reakcję. Zebrałem spory materiały m.in. w IPN-ie, wszystkie dostępne dokumenty i literaturę na ten temat. Starałem się dotrzeć do świadków tych wydarzeń w Barucie, czy rodzin partyzantów na Podbeskidziu. Efektem tego jest ponad 200 stron normalizowanego druku.
Włożył Pan jak widzę sporo wysiłku w książkę i jeszcze nie ma pewności, że zostanie wydana ona i odniesie sukces wydawniczy…
Pisanie książek to pracochłonne zajęcie, ale bardzo ciekawe. Tym bardziej jak nie jest przez nikogo narzucone i robi się je z własnego wyboru. Myślę, że tym wydarzeniem bez precedensu w najnowszej historii Polski zainteresuje się jakieś wydawnictwo, tym bardziej, że starałem się je pokazać przez pryzmat konkretnych osób, opisałem co te osoby przeżywały. Proszę sobie wyobrazić co może czuć rodzina partyzanta, który we wrześniu 1946 r. mówi, że jedzie na Zachód i przez kilkadziesiąt lat się nie odzywa. Nie ma od niego żadnego sygnału. Rodziny żyją nadzieją, że jednak dotarł do Londynu, ułożył sobie życie i pisze listy, które pewnie przychwytują funkcjonariusze UB. Dopiero gdzieś po przełomie w 1989 roku prawda o całej tej akcji wychodzi na jaw. Ludzie stopniowo się dowiadują jaki był los ich bliskich i gdzie mogą spoczywać ciała ich ojców, mężów, braci. Tego gdzie na pewno spoczywają te ciała, do dziś jednak nie wiemy.
Czyli tak naprawdę rodziny partyzantów żyły nadzieją, że ich bliscy dojechali spokojnie do Niemiec, bo „Operacja Lawina” miała na tym polegać, a stamtąd do Londynu, a tymczasem zostali rozstrzelani na polanie w Barucie na Śląsku?
Tak. Te 158 osób, które udało się ustalić IPN-owi, które wsiadło na ciężarówki i pojechały na Zachód, żaden sygnał od nich nie dotarł na Podbeskidzie, że dotarli do Londynu i mają się dobrze. Nagle powstała taka dziura w historii. Tam jest jeden wyłom w tej dziurze, gdyż jednej z tych 158 osób udało się uciec. Mężczyzna opowiedział swoją historię i dowiedzieliśmy się, że jego towarzysze broni, z którymi jechał w tej ciężarówce zostali wymordowani i on tylko cudem uniknął śmierci. Jednak temu co mówił chyba tak do końca wiary nie dawano. Po za tym Narodowe Siły Zbrojne to było ugrupowanie konspiracyjne i nie wszyscy się znali z imienia i nazwiska, jedynie po pseudonimach. Ta wersja mogła dotrzeć do kilku, czy kilkunastu rodzin. Pozostali nie mieli pojęcia co tak naprawdę stało się z ich bliskimi.
To będzie ważna, i jak słyszę, ciekawa książka. Miejmy nadzieję, że niedługo ją zobaczymy w księgarniach. Ale to nie jedyna książka, którą Pan napisał. Mam tu na myśli Pana publikację o TSA. Czy to książka o ulubionym Pan zespole muzycznym?
Byłem fanem muzyki rockowej i kiedyś się natknąłem na notkę biograficzną z okazji 30-lecia TSA i postanowiłem udokumentować radiowo, ten ważny zespół w polskiej muzyce. To był taki dokument, w którym w 45 odcinkach, muzycy opowiadali o historii swojego zespołu. Ich słowo było połączone z muzyką, co dawało pełniejszy odbiór tej historii. Ten radiowy cykl został doceniony przez Fundację Sopockie Korzenie, która pielęgnuje historię polskiego rocka. Już w trakcie prac zebrała się taka ilość materiału, że nie byłem w stanie umieścić go w radiowym dokumencie, więc postanowiłem przelać to na papier. Tym bardziej, że nie było wcześniej wydanej biografii opisującej 30-lecie zespołu.
Profil Niezależna Gazeta Obywatelska na Facebooku ma 288 fanów. Plus jeden? »
Czy ta publikacja była dostrzeżona przez tworzące się Muzeum Polskiej Piosenki? Czy był jakiś kontakt tej instytucji z Panem?
Nie. Natomiast myślę, że warto by było, żeby Muzeum bezpośrednio dotarło do zespołu TSA, po eksponaty, instrumenty czy gadżety typu pierwszy plakat, gitara… Muzycy opowiedzieli by jak zdobywali pierwsze instrumenty, a są to ciekawe historie, tym bardziej, że 80 proc. członków zespołu pochodzi z Opola.
A czy mówi Panu coś nazwisko Ryszard Petelnik?
Przewijało się w historii TSA na początku. Jest to jeden z muzyków, który przewijał się przy kompletowaniu pierwszego składu zespołu TSA. Na dłużej nie zagościł w składzie zespołu i nie funkcjonował w składzie, który odnosił największe sukcesy.
Który utwór TSA według Pana jest najlepszy?
Nie wiem czy najlepszy, ale moim ulubionym był „Bez podtekstu”, to utwór zamykający drugą płytę.
Ja pamiętam z dzieciństwa „Akademię Pana Kleksa” i charakterystyczny utwór „Marsz Wilków” w wykonaniu TSA. Przyznam, że to wtedy dowiedziałem się o zespole TSA. Na Panu też robiła ona wrażenie?
Bardzo mocne wrażenie robi oglądanie filmu i tych fragmentów z „Marszem Wilków”. Muzycy opowiadają taką historię, że na pewnym etapie nawet dzieci straszono TSA, że są to ci, którzy zrobili muzykę do tych fragmentów „Akademii Pana Kleksa”, podczas których chcieliście wychodzić z kina. Ja sam pamiętam, jak byłem w kinie na „Akademii”, to ten fragment robił mocne wrażenie na kilkuletnich widzach.
Czy ta książka jest dostępna w szerszym obiegu?
Ukazała się pod koniec sierpnia i można ją kupić w tradycyjnych księgarniach, a także w internetowych. Witek Sułek, który prowadzi księgarnię na Placu Kopernika nawet wystawił ją na witrynie. Widziałem ją tam jeszcze ostatnio.
Jest może wersja audiobook?
Nie ma wersji audio jest tylko książka, która jest też dostępna na stronach wydawnictwa Kagra i tam jest najlepsza cena (www.kagra.com.pl).
Dziękuję za rozmowę.
fajny gość :)
dziękuję