Tradycyjnie, przy okazji uroczystości patriotycznych „Gazeta Wyborcza” dostaje antynarodowej biegunki. Kiedyś próbowałem śledzić całą tą wyborczą obstrukcję, jednak z czasem antynarodowa retoryka na tyle urosła, że dziś Wyborcza unurzana jest w niej po szyję a ja, jako przeciętny obywatel, brzydzę się ekskrementów i kolokwialnie pisząc, gówna nie tykam.
Jednak zawsze żywo reaguję na rewelacje nadredaktora Seweryna Blumsztajna. Redaktor naczelny „Gazety Wyborczej”, wierny akolita Michnika, dzielący z nim ten sam starozakonny rodowód i fascynacje Marksem. Swego czasu nawoływał do zabierania kamieni na patriotyczne manifestacje, aby używać ich w charakterze argumentów. Później skapcaniał. Kamienie zastąpił gwizdkami, ale gdy okazało się, że sam został wydymany zajął się już tylko i wyłącznie nurzaniem się w oparach absurdu. Wiele takich absurdów wyszło z pod ręki Blumsztajna a ja przedstawię jedynie najnowszy.
Oto 12 listopada, dzień po Marszu Niepodległości Blumsztajn kolejny raz popisał się niebywałą umiejętnością tworzenia faktów pasujących do „absurdalnego świata według Seweryna B.”
W artykule pt. „Jak ich zatrzymać?” redaktor Blumsztajn tworzy swój świat:
„Kibole zjechali do Warszawy nie po to przecież, żeby się pokłonić Romanowi Dmowskiemu. Głośno krzyczeli, że chcą bić pedałów i je…ć policję. I rzucili się na policję, kiedy ich nie dopuściła do pedałów. Nie dało się tego wszystkiego zasłonić biało-czerwonymi sztandarami. Zresztą uczestnicy marszu nie palili się tak bardzo do patriotycznych symboli – ONR szedł np. pod przedwojennym żółto-czerwonym”.
Dosłownie zamurowało mnie. ONR szedł w barwach żółto-czerwonych i to na dodatek zaczerpniętych z przedwojennej tradycji ruchu.
Daltonizm Blumsztajna jest co prawda powszechnie znany, choć by z wmawiania narodowcom że ich piaskowe koszule, lub cokolwiek innego co noszą, ma koniecznie barwę brunatną, ale barwy stolicy, miasta stołecznego, rozpoznać jako kolory przedwojennego ONRu to już kwalifikuje się pod elementarną ignorancję tematu, który utrzymuje go na poziomie medialnego dezinformatora. Wielu warszawiaków przyszło bowiem na Marsz Niepodległości z barwami swojego miasta, które są właśnie żółto-czerwonej barwy.
Podobnie zresztą postąpili Ślązacy przywożąc „swoje” żółto-niebieskie barwy i kaszubi ze swoimi żółto-czarnymi symbolami. Blumsztajna czeka więc zdemaskowanie kolejnych barw jako „tradycyjnie ONRowskich”. W oczach Blumsztajna ONR mieni się więc coraz większą paletą kolorów i wkrótce zawłaszczy pewnie „Kolorową Niepodległą” czego dowiemy się z kolejnej równie kolorowej twórczości Blumsztajna.
Autor: Tomasz Greniuch