Jesteśmy ponad 80-osobowa grupą tenisistów którą, oszukał Prezydent Opola. Po trzech latach starań musimy się przyznać do porażki. Przegraliśmy z kretesem. Polegliśmy naiwni swojej nadziei. Pan R. Zembaczyński, wygrał ubiegłoroczne wybory, łechcząc uczucia mieszkańców, hasłem „KOCHAM OPOLE”. Ten czysty duch miłości do swego miasta, lansowali w tamtym okresie niemal, co drugi kandydat PO na urząd prezydencki. Nasz Prezydent, swą miłość okazywał najczęściej w mediach i na spotkaniach z wyborcami, snując marzenia o lepszym mieście, gdzie żyje się lepiej wszystkim. Były zapewnienia, przyrzeczenia, nawet pisma uwierzytelniające prawdomówność głównego machera ratusza.
W marcu br., Opolskie Towarzystwo Tenisowe otrzymało pismo urzędowe od Pana Prezydenta R. Zembaczyńskiego, z którego wynikało, że opolskie korty zostaną użyczone na okres realizacji Międzynarodowego Programu Współpracy Transgranicznej. Dokładnie w tym samym czasie bez naszej wiedzy Pan Prezydent spotkał się z opolskimi biznesmenami i zawarł cichy układ. „Ryba psuje się od głowy” i na przykładzie kortów widać, a raczej czuć to wyraźnie. Cóż z tego, że za pomysłem na uzdrowienie tenisa przez OTT stała większość mieszkańców i sam projekt był obywatelski? Jak można nie mieć pretensji do Prezydenta, który nie wykorzystuje środków unijnych na polepszenie bazy sportowej w mieście? Jak można „kochać” Prezydenta, który nie liczy się inicjatywami obywateli? Jak można liczyć na lepsze jutro pod wodzą takiego Prezydenta? Przez dziewięcioletni okres rządów Pana R. Zembaczyńskiego, nic nie udało zrobić pozytywnego w sporcie. Ani dla wyczynu – tutaj jest raczej tragedia, ani dla rekreacji. I chociaż chciałoby się znaleźć jakiś sukcesik, taki na miarę Janusza Trzepizura (stadion Olimpijczyka), jakoś nikt nie potrafi. Właśnie minął kolejny rok, rok stracony dla tenisistów. Ciekawe, czy Pan Prezydent ma świadomość, że zmarnował kolejny rok jakiemuś pokoleniu?
Autor: Janusz Miazga, Prezes Opolskiego Towarzystwa Tenisowego
Ręce mi opadają, najpierw wybierają bagno w nie wchodzą a potem zdziwieni że toną.