Mieszkam w Opolu z wyboru, mieszkałem i pracowałem przed laty we Wrocławiu, wróciłem jednak by tutaj mieszkać, pracować i założyć rodzinę.
Decyzja nie była łatwa, nie żałuję, bardzo lubię to miasto, jestem emocjonalnie z nim związany, jednak jak drzazga uwiera mnie władza w mieście. Kiedyś byli to „czerwoni kolesie„, którzy zapisali się w pamięci mieszkańców dzięki aferom i przekrętom. Obecnie już trzecią kadencję rządzi prezydent Zembaczyński z Platformy Obywatelskiej, zwany pieszczotliwe przez mieszkańców „mumią”.
Tytuł powyższej notki pojawił się w mojej głowie trzy tygodnie temu, po przeczytaniu artykułu w „Gazecie Wyborczej”, już sam tytuł budzi obrzydzenie:
„Kowalczykowie mogą zainspirować ludzi takich jak Breivik?„
Wydaje mi się, że nie muszę tłumaczyć czytelnikom kim byli bracia Kowalczykowie. Ich bohaterski czyn przed śmiercią starała się upamiętnić Anna Walentynowicz, która walczyła o tablicę pamiątkową poświęconą braciom. Tablica ta miała zawisnąć na gmachu Uniwersytetu Opolskiego, jednak decyzją senatu uczelni tak się nie stało. Nie bez przyczyny Uniwersytet Opolski nazywany jest „czerwoną Sorboną”.
Anna Walentynowicz nie dała jednak za wygraną i walczyła dalej, czego efektem jest tablica pamiątkowa w Gdańsku (bracia Kowalczykowie chcieli zaprotestować przeciwko planowanej uroczystości, nagrodzeni mieli zostać pacyfikatorzy Grudnia ’70)
Opolskie Stowarzyszenie Pamięci Narodowej postanowiło kontynuować starania o tablicę, zbierano fundusze, porozumiano się z ratuszem, wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Niestety, środowisko które poczuło zawodową solidarność z mordercami z Gdańska postanowiło zaprotestować, a „Gazeta Wyborcza” postanowiła ten protest nagłośnić:
Ignacy Krasicki, przewodniczący Zarządu Wojewódzkiego NSZZ Policjantów w Opolu: – Takie akty nie są działaniami, które zasługują na upamiętnianie i nie przyczyniają się do demokratyzacji państwa. Pochwała tego typu działań, które mogły pozbawić życia wiele niewinnych osób, może przyczynić się do narodzenia w przyszłości naśladowców, którzy właśnie tak będą próbowali wpływać na działania władz.
Płk Zbigniew Owczarek, prezes zarządu wojewódzkiego Związku Żołnierzy Wojska Polskiego: – Jeśli będziemy gloryfikować czyn braci Kowalczyków, zachęcimy innych do podobnych czynów. Najnowszy przykład z Norwegii, przecież Brejvik podłożył bomby, bo nie pasował mu tamten ustrój. A zabójstwo Marka Rosiaka w Łodzi? Czy zabójcy, który nie zgadzał się z obecną strukturą polityczną i w ten sposób ją manifestował, też należy się tablica? Nie chcemy, by na budynku, który reprezentuje wszystkich opolan, była tablica, z którą nie wszyscy się zgadzają.
Warto zwrócić uwagę na szokujące argumenty pułkownika Owczarka. Otóż pan pułkownik porównuje czyn braci Kowalczyków do zbiorowego morderstwa popełnionego niedawno w Norwegii. Dodatkowo w swojej argumentacji używa imienia śp. Marka Rosiaka. Pamiętam, że gdy przeczytałem po raz pierwszy te słowa, zakręciło mi się w głowie. Jak można być tak bezczelnym kłamcą, jak można tak obelżywie plugawić dobre imię braci Kowalczyków? Na dodatek mieszając w to tragedię z Łodzi.
Nie byłem w stanie zebrać myśli i poza wspomnianym tytułem nie napisałem nic więcej. W ogólnopolskiej prasie chyba tylko Robert Mazurek odnotował wyjątkową perfidię opolskich mundurowych.
Wczoraj zabrał głos prezydent Opola i zgodnie z praktyką działania własnej partii postanowił uciec od odpowiedzialności i niczym Piłat, umyć dłonie:
Nie chcę doprowadzić do wojny o tablicę (…) Niestety, wciąż wśród większości opolan ten czyn jest źle postrzegany
Na jakiej podstawie pan Zembaczyński mówi o „większości opolan” tego nie wiem, ponieważ żadne badania stosunku miejscowej ludności do czynu braci Kowalczyków nie były przeprowadzane. W każdym razie, tablicy nie będzie.
Ja stosunek do tej sprawy mam osobisty, ponieważ Ryszard Kowalczyk był moim wykładowcą fizyki na Politechnice Opolskiej.
Był bardzo surowym nauczycielem, bardzo wymagającym, zarówno w stosunku do studentów, jak i do siebie. Na wykłady przyjeżdżał (na swoim rowerku :)) zawsze świetnie przygotowany. Potrafił w prosty sposób objaśnić bardzo skomplikowane problemy dotyczące optyki, akustyki, czy teorii nieoznaczoności. Każdy wykład był ciekawym doświadczeniem.
O swojej i swojego brata historii opowiedział nam na wykładzie tylko jeden raz. Pamiętam to dobrze. Omawialiśmy akurat kwestię infra- i ultradźwięków, profesor tłumaczył nam, że mimo iż częstotliwość tych dźwięków uniemożliwa człowiekowi ich usłyszenie, to jednak są one odczuwalne, jako przykład opowiedział nam o torturach jakie zafundowali mu w więzieniu funkcjonariusze, gdy robili mu seanse infradźwiękowe. Opowiadał, że mimo iż nie było nic słychać, po jakimś czasie nie był w stanie znieść bólu głowy. Pamiętam, że na moment zastygła mu wówczas twarz, tak jakby wrócił na chwilę do swojej celi i poczuł to wszystko ponownie.
Nigdy więcej nie wracał przy nas pamięcią do tamtych dni spędzonych w PRL-owskim więzieniu.
Niestety, Opole dzięki decyzji prezydenta Zembaczyńskiego, nie potrafiło chociażby symbolicznie, zmyć tej hańby.
Niech za pointę posłuży zdanie z przywoływanego felietonu Mazurka:
Cóż, widać opolskim funkcjonariuszom bliżej do Urantówki i jego kompanów z SB niż do Kowalczyków, bliżej do katów w mundurach niż do antykomunistów. Rozumiem ten wybór i jest mi za niego głęboko wstyd. Bo trudno nie pomyśleć, że ktoś tu hańbi godność munduru.
Autor: Cameel
Ciekawa dyskusja się wywiązała na http://cameel.salon24.pl/336281,opole-miasto-hanby
Czerwona Sorbona , czerwony ratusz na czele z prezydentem. Skąd on wziął tą większość chyba był na zebraniu SLD.