W ciągu ostatnich dni dużo się mówi na temat stosunków polsko-białoruskich. Wszystko przez wizerunkową wpadkę Polski na arenie międzynarodowej jaką było podzielenie się ze stroną białoruską informacją na temat kont bankowych białoruskiej opozycyjnej organizacji broniącej praw człowieka – „Wiosna”. W wyniku tych działań kierownika tej organizacji Alesia Bielackiego aresztowano za rzekome ukrywanie dochodów. W rzeczywistości sumy zgromadzone na koncie Bielackiego nie były żadnym ukrytym dochodem, a środkami przeznaczonymi na wsparcie rodzin aresztowanych opozycjonistów oraz na opłacenie prawników lub mandatów. Wersja o ukrywaniu dochodów jest wymysłem propagandy białoruskiej, która po tym co zrobiła polska prokuratura będzie się mogła chełpić, że aresztowano wroga państwa, który za amerykańskie pieniądze sprzedał ojczyznę, chciał obalić Łukaszenkę lub wydać naród białoruski na pastwę zachodu.
Tłumaczenia polskiej prokuratury są w tej sytuacji bardzo naiwne. Jako usprawiedliwienie podaje ona, że w oficjalnym zapytaniu strony białoruskiej nie było wspomniane, że Bielacki jest obrońcą praw człowieka. Tylko, że co tam miało być napisane? Proszę udzielić nam informacji o Bielackim bo jest on działaczem opozycyjnym i chcemy go za to aresztować? W tym wypadku tłumaczenia prokuratury nie wytrzymują żadnej krytyki.
Ogólnie wydaje mi się, że ostatnimi czasy polskie wsparcie dla opozycji na Białorusi polega tylko na pustym gadaniu, za to w cieniu tych działań oficjalne stosunki z reżimem z Mińska rozwijają się i są coraz lepsze. Przykładem takiej postawy są np. wpisy polskiego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na internetowym portalu „twitter”, gdzie pisał on, że trzeba zdwoić działania mające na celu ustanowienie demokracji na Białorusi – niestety zero pomnożone przez dwa zawsze jest zerem.
W mediach wspomina się np. o pozytywnej roli telewizji „Biełsat”, o programie pomocy dla represjonowanych białoruskich studentów (jest to program im. Konstantego Kalinowskiego utworzony w 2006 r. pod patronatem śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego). Ale tak naprawdę te działania zostały podjęte za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości. A niestety obecna sytuacja wygląda tak, że po wydarzeniach z 19 stycznia 2010 r. czyli brutalnej pacyfikacji powyborczych protestów jedyną reakcją obecnie urzędującego Prezydenta Komorowskiego jest stwierdzenie, że „trzeba przeanalizować strategię wobec Białorusi” – i wygląda na to, że analizuje ją chyba do dzisiaj, bo od tamtego czasu polskie władze nie podjęły żadnych konkretnych działań. Nie zrobiono nawet tak prostej i nieskomplikowanej rzeczy jak przyznanie lokalu w Warszawie dla białoruskiego opozycyjnego portalu „Charter 97”, co było obiecane przez stronę polską.
Za to już jakiś czas temu w białoruskiej miejscowości Zelwa, niedaleko granicy z Polską miała być wybudowana za polskie pieniądze elektrownia węglowa. Głównym inwestorem miał być Kulczyk Holding, a cała chytrość tego planu polegała na tym, że na Białorusi nie obowiązują unijne standardy emisji CO2. Dodajmy, że elektrownia byłaby bezpośrednio podłączona do polskiej sieci energetycznej i napędzana węglem z polskich kopalń – mówiło się o kopalni Łęczna-Bogdanka. Akurat kiedy trwały główne negocjacje dotyczące tej inwestycji, zapewnie zupełnie przypadkowo, wzmogły się ze strony białoruskiego reżimu represje wobec mniejszości polskiej. Zastanawiająca w tej całej sytuacji była bierność polskiej strony. Czyżby Polska za wszelką cenę chciała doprowadzić do realizacji tej inwestycji nawet w obliczu cynicznego wykorzystania sytuacji przez Łukaszenkę jaką było zneutralizowanie polskich środowisk na Białorusi? Ostatecznie Mińsk wykorzystał sytuację w ten sposób, że wzmógł represje wobec mniejszości polskiej, a z budowy elektrowni się wycofał, a fakt ten (znowu dziwnym trafem) nastąpił już po białoruskich wyborach prezydenckich.
Podobna sytuacja jak z Alesiem Bielackim nastąpiła już 10 lat temu z białoruskim przedsiębiorcą Andrzejem Żukawcem, którego w 2001 r. polskie władze zamknęły do więzienia i chciały deportować. Andrzej Żukawiec do roku ’99 był na Białorusi prywatnym biznesmenem wobec, którego sfabrykowano dowody w sprawie kryminalnej i z tego powodu musiał on uciec na teren Polski. Reżimowi Łukaszenki nie podobało się to, że Żukawiec wspierał finansowo opozycję. Oficjalnym powodem jego próby aresztowania było rzekome nie spłacanie kredytów. Po przyjeździe do Polski Żukawiec nie zaznał niestety spokoju. Prokuratura w Białymstoku chciała go wydać mimo tego, że dowody na niego zostały sfabrykowane. Dopiero interwencja ówczesnego Prokuratora Generalnego, którym był w tym czasie śp. Lech Kaczyński zapobiegła takiemu obrotowi sprawy.
Przykłady przychylnych działań wobec białoruskiego reżimu można znaleźć nawet w takich miejscach jak Opole. Jednym z nich jest niewątpliwie fakt, że na tutejszym uniwersytecie jednym z wykładowców jest łukaszenkowski propagandzista Borys Lepieszko – wykładowca uniwersytetu z Brześcia, o którym pisałem wcześniej. Osobiście sam doświadczyłem też tego w jaki sposób polskie urzędy traktują białoruskich uchodźców. Szczególnie źle byłem traktowany przez jednego urzędnika z wydziału ds. cudzoziemców w Opolskim Urzędzie Wojewódzkim, który nie tylko, że nie pomagał mi w załatwieniu moich spraw ale dodatkowo robił mi różne problemy przez co procedura przyznania mi karty pobytu niebezpiecznie się przeciągała. Przez postawę tego urzędnika mogłem zostać deportowany, co skończyłoby się dla mnie dużymi kłopotami gdybym powrócił na Białoruś. Chociaż w moim przypadku mam świadomość, że była to raczej złośliwość i niekompetencja jednej osoby niż ogólna polityka wobec wszystkich Białorusinów przebywających na terenie Polski.
Z tego co zaobserwowałem podczas mojego pobytu tutaj, to Polska jest krajem, w którym większość elity politycznej i biznesowej wywodzi się jeszcze z systemu komunistycznego a obecny ustrój jedynie z wierzchu przypomina demokrację, jednak działające w nim układy i zależności zostały zachowane z poprzedniego systemu. Natomiast Białoruś jest krajem, w którym do żadnej przemiany ustrojowej nie doszło i gdzie dalej w czystej, nietkniętej postaci funkcjonuje system radziecki i inaczej niż w Polsce nikt się nie bawi w pozory demokracji.
W sprawie stosunków polsko-białoruskich podstawową kwestią jest to, że obecna polska elita władzy związana jest nowymi sojuszami (z UE i NATO), więc musi dla niepoznaki prowadzić politykę krytyczną wobec Mińska, jednak pod tą przykrywką pozorów prowadzi się realne działania, które z tą wizerunkową otoczką mają niewiele wspólnego, gdzie polska strona udaje ciągłe oburzenie i jest zatroskana sytuacją na Białorusi wydając komunikaty w stylu „jesteśmy zaniepokojeni”, „zdecydowanie protestujemy”’ „przeanalizujemy strategię” lub inne tego typu oświadczenia. A tak naprawdę polskie władze działają w stylu „mówimy jedno, robimy drugie, a myślimy zupełnie co innego”. Bardzo chciałbym wierzyć, że sytuacja, której ofiarą padł Ales Bielacki jest tylko niefortunną wpadką. Jednak znając realia działań wobec dysydentów politycznych, to w takich sprawach w kontaktach miedzy państwowych rzadko decyduje przypadek.
Autor: Aleksiej Kontar – białoruski uchodźca polityczny, przebywający w Polsce od 4 lat. Działacz białoruskiej opozycyjnej organizacji „Żubr”. Do Polski przybył w ramach programu im. Konstantego Kalinowskiego przeznaczonego dla represjonowanych studentów z Białorusi.
Z tego co zaobserwowałem podczas mojego pobytu tutaj, to Polska jest krajem, w którym większość elity politycznej i biznesowej wywodzi się jeszcze z systemu komunistycznego a obecny ustrój jedynie z wierzchu przypomina demokrację, jednak działające w nim układy i zależności zostały zachowane z poprzedniego systemu. Natomiast Białoruś jest krajem, w którym do żadnej przemiany ustrojowej nie doszło i gdzie dalej w czystej, nietkniętej postaci funkcjonuje system radziecki i inaczej niż w Polsce nikt się nie bawi w pozory demokracji.
Więc pani Alku, czy pragniecie podobnej do naszej „demokracji”?!
Pozory i fasada- macie wolność!
Ale cóż z tego, kiedy mamy puste gary i zniszczone fabryki, byśmy mogli wytwarzać jakieś dobra!
Pragnie pan, podobnie do nas, by co czwarte dziecko chodziło głodne?
By co piąta rodzina była uboga?
By wasi ojcowie i synowie jeździli „na zachód” myć gary i ulice sprzątać, by wykarmić rodzinę?
Bez większej Nadziei na poprawę losu?!
Chce pan tego?!
Z pani słów wynika, że marzy się chyba pani powrót do czasów radzieckich oraz, że kompletnie pani nie zrozumiała tego co w tym akapicie napisał Aleksiej.
Bieniarz- przecież to jasne jak dzisiejsze słoneczko, że
Od zrozumienia jest pan:)))