We wtorek 26 lipca br. bez rozgłosu i przy nielicznej publiczności w Sądzie Okręgowym w Opolu odbyła się druga rozprawa w procesie znanych działaczy „Solidarności”. Główni zainteresowani postępowaniem nie pojawili się na sali rozpraw, gdyż mieszkają w Niemczech i stan ich zdrowia uniemożliwił im bezpośrednie stawiennictwo. Co to za tajemniczy proces, o którym nie było wzmianki w lokalnych mediach? Otóż chodzi o ochronę dóbr osobistych – Ryszard Gleich pozwał znanych działaczy Bożenę Szubert (w czasach opozycji nosiła panieńskie nazwisko Kawka) i jej męża Andrzeja Szuberta.
Cała trójka działała w kluczborskiej „Solidarności” i ją tworzyła. Byli zaangażowani w wydawanie podziemnego biuletynu „Nad Stobrawą”. Powód Gleich oczekuje przeprosin na łamach opolskiej „Gazety Wyborczej” od pozwanych Szubertów i domaga się ich oświadczenia, w którym mają przeprosić za twierdzenia zawarte w szeregu publikacji internetowych, jakoby „Ryszard Gleich był tajnym i świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL są nieprawdziwe i nie polegają na prawdzie”. Oprócz tego powód, oczekuje w ramach przeprosin, przekazania 50 000 zł na cel społeczny wraz z odsetkami i pokrycia kosztów sądowych. Oczywiście pozwani się z tym nie zgadzają. Strony wezwały swoich świadków – powód Wojciecha Gilewicza, Zbigniewa Bereszyńskiego i syna Rafała Gleicha, natomiast państwo Szubertowie powołali Wiesława Ukleję. Wszyscy się stawili na rozprawę i zostali wysłuchani przez sędzinę. Powoda reprezentował adwokat Marcin Medyk, a pozwanych bronił mecenas Henryk Stysiak. Ze znanych osób wśród publiczności przysłuchujących się procesie można było spotkać Stanisława Jałowieckiego, byłego europosła PO [uznany przez SN jako kłamca lustracyjny. Europejski Trybunał Praw Człowieka jednak uznał, że Polska nie zagwarantowała mu wystarczającego prawa do obrony podczas jego procesu lustracyjnego], Antoniego Klusika z Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej.
Tylko pozornie mogłoby się wydawać, że to błaha sprawa opisująca już dawno zapomniane czasy „I Solidarności”. Jednak jak się okazało podczas zeznań świadków, ta sprawa to obraz tego, co skrywają akta IPN i przykład na złożoność ludzkich charakterów, postaw i ocen kto tak naprawdę był bohaterem w tamtych trudnych czasach.
Dla porządku czytania sprawy uwaga wstępna. Biuletyn kluczborski „Nad Stobrawą” był wydawany przez dwie samodzielne i niezależne grupy. Od jesieni 1980 r. do 13 grudnia 1981 r. przez Ryszarda Gleicha, Wojciecha Gilewicza i inne osoby. Była to działalność legalna w tamtym czasie. Natomiast od stycznia 1982 r. była to działalność Bożeny Kawki, która redagowała w czasie stanu wojennego, działalność podziemna. Natomiast w kwietniu 1982 r. jest krótki epizod z wydaniem biuletynu z życzeniami dla Wojciecha Gilewicza. To jedno wznowienie, zostało zakończone aresztowaniem Ryszarda Gleicha.
Sprawę prowadziła sędzia Sądu Okręgowego Izabela Bogusz, która wyraził tylko zgodę na nagrywanie, tego procesu przez NGO.
Jako pierwszy zeznawał świadek Wojciech Gilewicz (67 l.) z Kluczborka – prawnik, który znał w tamtych czasach strony postępowania. [dop. red.: w zasobach IPN zarejestrowany jako Tajny Współpracownik SB o czym mowa późniejszych zeznaniach, w latach 70 był kierownikiem Wydziału Spraw Wewnętrznych w Urzędzie Powiatowym w Krapkowicach] Sąd pytał o tę znajomość. Gilewicz zeznał, że Ryszarda Gleicha poznał jesienią 1980 r. przy zakładaniu MKZ NSZZ „Solidarność”. „Razem redagowaliśmy informator związkowy „Nad Stobrawą”, który wyszedł późną jesienią 1980 r.”– stwierdził. Z jego zeznań wynika, że w tamtym czasie były grupki działaczy, a nie zorganizowana działalność podziemna. Nawet wszyscy się nie znali. W jednej z takich grup działała Bożna Kawka (dziś Szubert), która wydawała biuletyn „Nad Stobrawą”. Sam Gilewicz do tej grupy nie należał. Jak twierdzi, aby zmylić SB inna grupa, którą reprezentował on i Gleich, wydawała kolejny numer pisma, co miało sprawić wrażenie, że ta sama grupa wydaje pismo podziemne, pomimo aresztowań. Z zeznań Gilewicza nie można było się dowiedzieć dlaczego zaraz po wprowadzeniu stanu wojennego już w wigilię 1981 r. R. Gleich został zwolniony z więzienia. Sam świadek Gilewicz wyszedł w styczniu 1982 r. Reprezentując powoda Gleicha, opowiadał o jego roli w „Solidarności” sugerując, że pełnił on kluczową w rolę w całym systemie wydawania biuletynu. Nawet znalazł „profesjonalną” i związkową drukarnię w Warszawie. Na co dzień Gleich miał kontakt z dwiema osobami, które znał Gilewicz, na wypadek aresztowania. Biuletyn przestał być wydawany przez Gleicha, gdy został zmuszony przez żonę do wyjazdu do Niemiec. Żona natomiast była indagowana przez oficera SB, kpt. Ciempkę. Jak się dowiedzieliśmy, żona miała tego dość i kazała mu wyjechać, chociaż sama kraju opuścić nie mogła. Jak zauważa Gilewicz – „trzeba pamiętać, że Gleich w okresie stalinowskim kilka lat przesiedział i został zwolniony za czasów Gomułki. Uciekając do Niemiec pozostawił kontakty do drukarni Jerzemu Deptule i swojemu synowi Rafałowi. Kiedy wszyscy wyjechali, przestano wydawać biuletyn”. Okazało się, że powód z pozwanymi nie wchodził w skład redakcji. Gilewicz pytany o kpt. Ciempkę, przyznał, że nie miał z nim osobistych kontaktów i słynął w tamtym czasie z niechęci do „Solidarności”. Natomiast słyszał od Gleicha o dwóch lub trzech jego spotkaniach z tym funkcjonariuszem SB. Kpt. Ciempka podejrzewał, że Gleich stoi na czele grupy konspiracyjnej. Gilewicz stwierdził, że Gleich rozmawiał z SB na temat obcych wywiadów i, że były to jakieś „bzdury” – tak oceniał Gilewicz kontakty Glaicha z SB. Dodał też, że „Gleich był zwolennikiem gry z SB i przyjął taktykę – spotykać się z nimi i wprowadzać ich w błąd”. Na pytanie mecenasa Medyka od kiedy wie, że powód był zarejestrowany jako TW w aktach SB odpowiedział, że wie o tym od samego Ryszarda Gleicha, który się śmiał z tego i nie traktował tego poważnie. Na pytanie, czy Gleich był zmuszany do podpisywania jakiś deklaracji Gilewicz stwierdził – „nie przypominam sobie, czy o tym mówił”. Padło też pytanie jak został powód potraktowany, gdy się dowiedzieli o fakcie zarejestrowania go przez SB w latach 80. Świadek Gilewicz odpowiedział: „jestem przekonany, że inni też wiedzieli”. Na pytanie – czy powód coś mówił o zobowiązaniu wobec SB? – padła krótka odpowiedź: „nie przypominam sobie”. Kolejne pytanie ze strony mecenasa Medyka o współpracę Gleicha z SB odpowiedział, że: „nigdy tego nie traktowaliśmy poważnie. Gdyby był agentem to wskazałby piszących do biuletynu czy drukarnię (..) Dopiero obecnie w Internecie znajdują się informacje, że był agentem i jest straszną kreaturą. To padło na podatny grunt, bo jak wiadomo wszyscy byli działaczami Solidarności” – ironizował na koniec Gilewicz. W tym momencie sąd zapytał świadka, czy ma kogoś konkretnie na myśli? Gilewicz odpowiedział, że nie ma nikogo konkretnego, a pozwana (Bożena Szubert) na pewno była działaczką „Solidarności”. Konkludując Gilewcz stwierdził, że „pozytywny obraz Gleicha został obecnie zamazany”. Pytany przez mecenasa Stysiaka o kontakty Gleicha z Polonią Niemiecka i Austriacką, Gilewicz odpowiada: „Wiem o tym teraz, wtedy nie wiedziałem”. Pytany o to, jak zareagował na wiadomość, że „Nad Stobrawą” był wydawany przez inną grupę podziemnej kluczborskiej „Solidarności” odpowiedział: „cieszyliśmy się tylko ubolewaliśmy, że to nie my byliśmy pierwsi”. Na koniec pytany o tym czy wiedział, że R. Gleich powiadomił SB w wydawaniu biuletynu „Nad Stobrawą”, odpowiedział: „nie informował mnie i nie sądzę by to zrobił” – nie rozwijając tematu na tym zakończyło się przesłuchanie świadka Gilewicza.
Jako kolejny świadek zeznawał Zbigniew Bereszyński (55 lat) – „wyuczony zawód, to mgr chemii”. Jak przyznał, po części znał strony postępowania i aktualnie prowadzi własną działalność badawczą, a wcześniej działając w „Solidarności” zetknął się z Andrzejem Szubertem w okresie internowania, gdzie przebywali w jednym ośrodku odosobnienia w Nysie. Po zwolnieniu z internowania nie miał nic wspólnego z pozwanym. Nie znał żony Szuberta oraz Gleicha. Wiedział o powodzie, że jest członkiem Zarządu Regionu Opolskiej „Solidarności”. – „Ja działałem w Opolu, a on w Kluczborku” – stwierdził świadek wezwany przez stronę powodową. Bereszyński znał natomiast Wojciecha Gilewicza z zespołu redakcyjnego „Prawdy”, w którym też był.
Na pytanie sądu od kiedy zna sprawę konfliktu między stronami – odpowiada, że od 2006 r., kiedy to na konferencji w Opolu wygłosił referat nt. „Solidarności” w Kluczborku. Po tej konferencji nawiązał kontakt za pośrednictwem Antoniego Klusika (siedzący na sali rozpraw i uważnie się przysłuchujący zeznaniom Bereszyńskiego) z Szubertami. Tekst referatu Bereszyński później, jak oznajmi, uzupełnił o ich relacje i opublikował na ich stronie. Jak dodał, został później wciągnięty w konflikt.
„Ponieważ jest pan historykiem, czy wie Pan, czy swoją działalność R. Gleich doprowadził do jakiejś „wsypy”, aresztowania z działaczy „Solidarności”? – pytał mecenas powoda Medyk, chcąc w ten sposób podnieść autorytet świadka w oczach sądu. Bereszyński odpowiedział, że zna akta dotyczące TW „Renek”, którym ma być Ryszard Gleich (co de facto obecnie świadek podważa, choć początkowo tak twierdził mowa o tym w innych zeznaniach). Opisuje jak to się sprawa zaczęła we wrześniu 2008 r. i jak został, jak to określił „zaatakowany na forach internetowych” przez Andrzeja Szuberta, że manipuluje historią, gdyż nie ujawnił TW „Renek”. Bereszyński bronił się, że wtedy jeszcze nie znał akt z IPN, które dostał dopiero w październiku 2009 r. Po tej informacji sędzina Sądu Okręgowego w Opolu dopytywała się, czy z tych akt wynika, że Glaich współpracował. Według wiedzy Bereszyńskiego „przekazywane przez Gleicha informacje SB nie przeszkadzały w działalności opozycyjnej”. W swoim artykule na lokalnych stronach „Gazety Wyborczej” Bereszyński opisywał sprawę „TW Renek”, z których wynika, że był zarejestrowany, ale nie, że współpracował z SB. Mecenas powoda pytał o dawnych działaczy „Solidarności” jak zareagowali na tę informację – zdenerwowany Zbigniew Bereszyński stwierdził, że był „opluwany i szkalowany” na forach internetowych. To stwierdzenie Bereszyński powtarzał podczas zeznania jak mantrę, przy każdej okazji.
Pierwsze pytanie mecenasa Stysiaka, obrońcy pozwanych, dotyczyło tego, na jakiej podstawie Bereszyński uważa się za historyka (przecież sam zeznał na początku, że jest mgr chemii). Bereszyński od razu, wyraźnie zdenerwowany, odpowiedział, że tą tematyką zajmuje się od 5 lat, a w ogóle historią – od 10 lat, kiedy to po raz pierwszy opublikowano jego tekst. Podczas udzielania odpowiedzi schylił się i wyjął ze swojej torby książkę – pracę zbiorową wydaną przez IPN „NSZZ Solidarność 1980-89”, którą przekazał wysokiemu sądowi. W spisie treści sędzina odnalazła art. poświęcony NSZZ Solidarność Region Opolski. Bereszyński dodał, dla podkreślenia swojego autorytetu, że jednym z redaktorów naukowych publikacji był dr Łukasz Kamiński, obecny Prezes IPN. Kolejne pytanie mecenasa Stysiaka dotyczyło tego, z jakiś źródeł korzysta w swoich badaniach nad historią? Bereszyński stwierdził, że robi kwerendą archiwalną i spisuje relacje świadków. „Skąd wiedza o kluczborskiej opozycji, w której Pan nie działał?” – pytał mecenas. Bereszyński w odpowiedzi wymienia sygnatury akt 0064/504, 00605/1028. Kolejne pytanie dotyczyło tego, na jakiej podstawie świadek uważa, że Ryszard Gleich nie współpracował z SB. Tu Bereszyński odpowiedział, że z badań akt IPN, z których wynika, że nie przekazywał istotnych informacji pomocnych w zwalczaniu opozycji kluczborskiej. Jako przykład podał, że w grudniu 1983 r. ujawnił się w ramach amnestii Andrzej Zuba, który zeznał, że w okresie zimowym stanu wojennego został zaangażowany do działalności konspiracyjnej, a jego warsztat rzemieślniczy służył do przechowywania i kolportażu materiałów. I jak kwituje „Dopiero wtedy się dowiedzieli [SB], że taka działalność była prowadzona”. „Jakie są w takim razie kryteria według Pana zarejestrowania przez SB, czy notatka sporządzona przez funkcjonariusza służb jest takim dowodem?” – dopytywał Stysiak Bereszyńskiego. Sąd wkracza w pytanie i prosi o sprecyzowanie, którą notatkę mecenas ma na myśli. Po chwili szukania dowiadujemy się, że adwokatowi chodziło o notatkę z 3 marca 1982 r. podpisaną przez Andrzeja Mikołajewa, w której jest mowa o wdrożeniu akcji pod kryptonimem „Skorpion” oraz notatkę podpisaną przez kpt. Ciempkę. Bereszyński przyznał od razu, że zna te dokumenty i podkreślił, że te akurat są „bardzo wątpliwej wiarygodności”. Potwierdzeniem tego ma być to, że TW „Renek” miał otrzymał zadanie kontaktu z Hładką i innymi członkami Zarządu Regionu [Solidarności], celem wysondowania ich postaw. Tak sformułowane zadanie według Bereszyńskiego jest bezsensowne, bo Hładko nie był członkiem ZR! Na dodatek ”był w tym czasie internowany w Darłówku i został zwolniony w lipcu w 1982 r. Takie zadanie było bezsensowne” – stwierdził magister chemii. Kolejne pytanie dotyczyło tego, czy świadek wie, że R. Gleich podpisał zobowiązanie do współpracy z SB? Według Bereszyńskiego Gleich nie podpisał zobowiązania do współpracy z SB. Podpisał jedynie zobowiązanie do udzielania pomocy organom kontrwywiadu w zakresie obronności kraju, a to zasadnicza różnica! (Po tych słowach sąd upomniana obecnego na sali rozpraw Antoniego Klusika z Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej i prosi o nie komentowanie – Klusik nie mógł bowiem wytrzymać i parsknął śmiechem). Kontynuując Bereszyński pytany o dokument z 16.01.1982 r. odnośnie notatki sporządzonej z wizyty Stanisława Jałowieckiego [dop. red. obecny osobiście na sali rozpraw i przysłuchujący się zeznaniom Bereszyńskiego] w Kluczborku przyznał, że jest on mu znany. Kolejny raz podważył wiarygodność dokumentów SB jakoby były tam prawdziwe informacje. Dowodem tego jest fakt, że w notatce jest napisane, że miał przebywać 9 stycznia 1982 r. tylko 3 godziny, a był 3 dni w Kluczborku. Mecenas Stysiak dopytywał ironicznie Bereszyńskiego o informacje udzielane przez TW „Renek” o Łysiaku, Żylińskim, Hładce i pytał, czy nie mają nic wspólnego z obronnością? Zdenerwowany widocznie świadek powoda stwierdził kolejny raz, że te z kolei dokumenty, czyli donosy na kolegów nie są wiarygodne. Potwierdzeniem tego ma być fakt, że w IPN są też inne zeznania o podobnej treści, co miałoby wskazywać na to, że ta informacja była bezużyteczna dla SB, a R. Gleich znalazł się na pierwszym miejscu w charakterze podejrzanego. Mecenas pozwanych spytał, czy znana jest mu treść e-maila z 23.11.2008 r. skierowanego przez Bereszyńskiego do Andrzej Szuberta, w którym zacytował część jego treści: „napisałem tylko to, co mogło o Tobie dobrze świadczyć i żonie nie pisałem wszystkiego”. Świadek potwierdził, że jest autorem tego e-maila, wierzył w tamtym czasie w ich dobrą wolę. Potem miał się przekonać w bolesny sposób, że jest inaczej i „zostałem zmieszany z błotem, byłem szantażowany [przez A. Szuberta], że mnie opluje, co później zrobił” – zakończył zdenerwowany. Chcąc wykazać brak obiektywizmu świadka Bereszyńskiego, mecenas Stysiak spytał czym się kierował przy ocenie Grzegorza Fraszka twierdząc, że był współpracownikiem SB. Bereszyński odparł, że ujawnił tylko informację, że był zarejestrowany. Natomiast na podstawie jakich dowodów się kierował tym, że Krzysztof Skrzypczaka był TW „Krzysztof” – odparł, że „dysponował własnoręcznie podpisanym dokumentami”. Po tym pytaniu zakończono przesłuchanie świadka i zasądzono kilkuminutową przerwę w rozprawie, po której został wezwany Rafał Gleich, syn powoda.
Świadek Rafał Gleich ma 53 lata, z wykształcenia jest technikiem ekonomistą i na co dzień mieszka w Niemczech. W interesującym nas czasie świadek pracował w Famaku, w Kluczborku. Tam nawiązał kontakt na prośbę ojca z „Solidarnością”, którą on tworzył w Zespole Szkół Zawodowych nr 1. Pytany przez sędzinę opowiedział, że zajmował się stroną techniczną wydawanego razem z ojcem biuletynu „Nad Stobrawą”, który był jego pierwszym redaktorem naczelnym. Jak się dowiedzieliśmy, spotkania redakcyjne odbywały się w domu przy ul. Plebiscytowej. „Podczas wprowadzenia stanu wojennego, ojca aresztowano i wypuszczono w tym samym roku na wigilię. Z opowiadań mamy wiem, że jej grożono, że jeśli ojciec się nie wycofa, to będzie miał kłopoty” – opowiedział. Groźby te miał osobiście przekazywać kpt. Ciempka. Nawet wg relacji przesłuchiwanego, kapitan SB sugerował, że jak się wycofa z działalności podziemnej, to zostanie Przewodniczącym Rady Miasta [wtedy chodziło zapewne o Miejską Radę Narodową – TK]. Po stanie wojennym kpt. Ciempka zniknął z Kluczborka. Według świadka, po aresztowaniu Bożeny Kawki (po mężu Szubert), zaczęły się wezwania na policję. Aresztowano ją w lutym 1983 r. Na pytanie kiedy świadek się dowiedział, że ojciec był zarejestrowany przez SB, pada odpowiedź, że od ojca w 2008 r., który takie insynuacje miał otrzymać od Szubertów. Natomiast sam świadek pamiętał jedno zdarzenie, a mianowicie jak ojciec wrócił z przesłuchania i powiedział, że coś tam podpisał i żartował z tego. Mecenas Stysiak, obrońca pozwanych, gdy zapytał czy składanie przez ojca życzeń imieninowych Wojciechowi Gilewiczowi, czy to było odpowiedzialne działanie, syn dziś uznał ten fakt za „głupotę ojca”.
Na tym przesłuchanie świadka się zakończyło. Jako ostatni świadek zeznawał Wiesław Ukleja – mgr inż. mechanik samochodowy, a w tamtym czasie działacz opozycyjny blisko związanym z „Solidarnością”. Jak się dowiedzieliśmy, Ukleja pozwanego Andrzeja Szuberta zna osobiście od 1981 r. Natomiast Ryszarda Gleicha znał tylko z widzenia. 31. 08. 1981 r. Szubert pojawił się na Górze św. Anny i tam go poznał „jako osobę o zbliżonych poglądach politycznych”. Dopiero w 1983 r. świadek dowiedział się o Bożenie Kawce, dziś Szubert. A to dlatego, że znał się z prawnikami m.in. Lechem Adamczykiem z Oleśnicy, który deklarował się bronić opozycjonistów. Wcześniej wiedział tylko o wydawanym biuletynie „Nad Stobrawą”. Jego wiedza na ten temat została uzupełniona przez jej przyszłego męża Andrzeja w lutym 1982 r. podczas internowania w Nysie. Bożena Kawka wydawała przez 1,5 roku prasę z luźno związanymi ludźmi z konspiracji i traktowana była jako legenda działalności konspiracyjnej w Kluczborku.
Na pytanie kiedy pojawił się konflikt między stronami i kto był inicjatorem Ukleja zeznał, że szczególnie historia kluczborskiej „Solidarności” go nie interesowała. Dopiero jego uwagę zwrócił atak na świadka ze strony Andrzeja Szuberta i obecnego świadka powoda Zbigniewa Bereszyńskiego w 2007 r. Czy Bożena Szubert pana informowała o fałszowaniu historii kluczborskiej „Solidarności”? – pytał Stysiak. „Tak drogą mailową Bożena Szubert mnie informowała ale dopiero po ukazaniu się art. napisanego przez obecnego na sali świadka Zbigniewa Bereszyńskiego pt. „Opór społeczny” oraz enuncjacjach związanych opublikowaniem kserokopii dokumentu podpisanego przez Ryszarda Gleicha zobowiązującego do współpracy z SB jako TW „Renek”. Wtedy to czuła się w obowiązku ujawnić dokumenty współpracy. Bożenie Szubert odbiera się prawo do występowania na kartach historii, a w to miejsce propaguje się tajnych współpracowników TW „Piast”, czyli świadek Wojciech Gilewicz i TW „Renek”, czyli powód Ryszard Gleich jako osób prowadzących podwójną grę. Dlatego przedstawiła dokumenty współpracy, które uzyskała z IPN. Upubliczniła donosy składane przez R. Gleicha. Większość tych dokumentów widziałem w kserokopiach, m.in.: raporty funkcjonariusz Habrasiewicza, który skłonił do współpracy w oparciu o wcześniejsze jego donosy dotyczące Polonii zamieszkałej w Wiedniu. Łącznie tych raportów było 8-9” – usłyszeliśmy.
Czy wie świadek kiedy R. Gleich podpisał zobowiązanie współpracy z SB? – dopytywał mecenas pozwanych. „Końcem listopada 1981 r., bodajże 29 listopada co wskazuje na znaczny stopień dobrowolności tego aktu” – zeznał Ukleja. Dlaczego? – pyta sędzina. „W tym czasie trwał wówczas festiwal „Solidarności”, który chronił przed ewentualnymi represjami i namowami do współpracy” – powiedział. W jaki sposób pozwany A. Szubert został zaatakowany przez R. Gleicha? – pytał prawnik. „Został nazwany „donosicielem” i „gnojem” przez powoda oraz jego współpracowników, którym był TW „Piast”, czyli Wojciech Gilewicz. Bereszyński natomiast nie chciał się nikomu narażać i sondował opinie, gdy został zaatakowany wraz z pozwanym. Wysyłał e-maile i zapytania do śp. Eugeniusza Głowickiego, by dowiedzieć się dlaczego środowisko zaatakowało A. Szuberta. W tym momencie jeszcze trwała współpraca pomiędzy świadkiem a pozwanym” – powiedział Ukleja. Kolejne pytanie mecenasa dotyczyło tego, jak to się stało, że świadek Bereszyński zajął przeciwną stronę w stosunku do A. Szuberta. Ukleja odpowiedział, że zmiana tego stanowiska i oceny przez Bereszyńskiego jest związana z chęcią pozyskania środków finansowych przez Zarząd Regionu „Solidarność” na publikację książki, do której się przymierzał świadek, by nie narażać się dotychczasowym przeciwnikom pisanej przez siebie publikacji.
Jaką pozycję miał Andrzej Szubert w Solidarność? – pytał dalej adwokat. „Według mnie świadek Bereszyński, bardzo sprytnie i podstępnie dobierał sobie dalszych sprzymierzeńców, aby przekonać, że jego publikacja nie budzi kontrowersji i nie wywoła później procesów” – usłyszeliśmy. Czy coś wiadomo panu na temat Krzysztofa Skrzypczaka? – pyta dalej. „Świadek Bereszyński upublicznił fakt współpracy Skrzypczaka TW ps. „Krzysztof” insynuując, że osoba ta blokuje finansowanie jego publikacji oraz cały Zarząd Regionu. To jest jeden z przykładów manipulowania przez świadka Bereszyńskiego faktami” – zeznał Ukleja. Czy mógłby pan wymienić inne przykłady? – w odpowiedzi możemy usłyszeć upublicznienie wpisu przez Bereszyńskiego pana Grzegorza Fraszka, którego umieszczono w tym wpisie pod ps. TW „Radca” bez żadnych dodatkowych dokumentów. Bereszyński zdaniem świadka Uklei insynuował wpływ rzekomego tajnego współpracownika Grzegorza Fraszka na Andrzeja Szuberta oraz na środowisko Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej. Wpływ ten miał jakoby zniekształcać prawdę o Ryszardzie Gleichu. Świadek Ukleja stwierdził, że środowisko OSPN nie utrzymuje żadnych kontaktów z Grzegorzem Fraszkiem. Kolejne pytanie dotyczyło oceny przez świadka Ukleję wiarygodności dokumentów o TW „Renek”. „W oparciu o swoją wiedzę i wielokrotny kontakt z funkcjonariuszami SB uważam, że akta te mają wysoki stopień wiarygodności i osobiście nie zetknąłem się z jaskrawymi przekłamaniami w swojej teczce jak i teczkach kolegów” – stwierdził. Jakie doświadczenie w kontaktach z funkcjonariuszami ma świadek Ukleja, czy był aresztowany? – pytał adwokat Stysiak. Ukleja opowiedział, że jako 16-latek w 1973 r. był po raz pierwszy zatrzymywany, a potem był wielokrotnie przesłuchiwany i zatrzymywany na 24 czy 48 godzin, aż do 1981 r., gdy był internowany. Czy kiedykolwiek Służba Bezpieczeństwa składała panu propozycję współpracy? – pyta adwokat. „Po raz pierwszy gdy miałem 16 lat funkcjonariusz SB sugerował możliwość spotykania się na neutralnym gruncie i dawał do zrozumienia, że jest przedstawicielem Ministerstwa Obrony Narodowej, że chodzi tu o ważne sprawy obronność i wagi państwowej. Oczywiście odmówiłem – to było oczywiste dla mnie, że pod jedną i drugą instytucją kryje się policja polityczna, służąca do walki z opozycją” – zeznał.
Potem przejmuje pałeczkę adwokat powoda, który pyta Ukleję, czy zapoznawał się z teczką osobową w IPN pana R. Gleicha? Zanim odpowiedział zdemaskował intencję pytającego, gdyż nie ma prawa dostępu do takich dokumentów. „Widziałem kserokopie dokumentów. Pokazała mi je pozwana Bożena Szubert przy okazji rozpoczęcia tego procesu” – powiedział. Na pytanie „Czy były przeciwko panu podejmowane jakieś działania przez kpt. Ciempkę?” – odpowiedział: nie, ale nazwisko jest mi znane z relacji śp. Eugeniusz Głowickiego, który mówił, że funkcjonariusze spotykali się działaczami „Solidarności” i mówił, że w tak małym miasteczku jak Kluczbork „żyją z nimi na stopie biesiadnej i towarzyskiej”.- tak podsumował i zakończył swoje zeznanie ostatni świadek tego dnia Wiesław Ukleja.
Po tym przesłuchaniu świadków sędzina wyznaczyła termin kolejnej rozprawy, która ma się odbyć 21 października o godz. 9.00 w sali 107 Sądu Okręgowego w Opolu. Mają być wówczas przesłuchani świadkowie Kazimierz Ciempka, kapitan SB pojawiający się wielokrotnie w zeznaniach świadków oraz Bożena Szubert.
Autor: Tomasz Kwiatek
„Co to za tajemniczy proces, o którym nie było wzmianki w lokalnych mediach?”
Nieprawda, że nie było żadnej wzmianki. Dwa dni PRZED WAMI pisano o tej sprawie w opolskim dodatku GW.
http://opole.gazeta.pl/opole/1,35114,10071959,Na_forum_nazwali_go_agentem_SB__Pozwal_internautow.html
Dlaczego próbujcie wprowadzacie w błąd czytelników? Myślę, że również reszta Waszej relacji jest mało rzetelna, jeżeli już na wstępie podajecie oczywistą nieprawdę.
Nocny, jako wielbiciel g… w…. nie potrafisz nawet przeczytac ze zrozumieniem jednego zdania. Wracaj do swojego g… w…. tam akurat pasujesz.
Tomku, zrobiles dobra robote na wysokim poziomie. G… w… ze ZB wylalo tylko pomyje na ludzi, bez zadnych podstaw. Jakie bedzie mlodziezy chowanie, kiedy czyta, ze donosicielstwo nalezy do bohaterstwa. Nas inaczej uczono ojczyznie honor oddawac, a donosiciele nigdy nie byli wsrod Polakow tolerowani. Ciekawe jaka role w tym pelni ZB, nazywajac siebie opozycjonista. Mozemy spytac – opozycjonista, ale kogo? Czyzby szedl sladami Grossow i Bartoszewskich?
http://www.nadstobrawa.za.pl/10renek.html
Warto przejrzec materialy TW Renek, aby nie miec zludzen.
Powyższy wpis „Joli” ma oczywiste znamiona zniesławienia. „Jola” jest anonimowa ale redaktorzy NGO dopuszczający takie wpisy i bezczelnie łamiący prawo prasowe są ogólnie znani, mogą więc odpowiadać przed sądem. Spodziewam się, że ci panowie już niedługo doczekają się własnej sprawy sądowej.
Lex nie strasz nie strasz bo się zesr…
@Kazik
Próbka „kultury politycznej” NGO… Andrzej i Bożena Sz. też tak cwaniakowali. Do czasu.
A co powiesz kochana „Jolu” na zeznania „wielkiego opozycjonisty” Uklei, który się oburza z powodu ujawnienia informacji o rejestracjach TW „Krzysztof” i TW „Radca”? Co ty na to? Też uważasz, że można gnoić Gleichów ale nie wolno pisać o rejestracji „Krzysztofa” i „Radcy”? Ty również wyznajesz filozofię Kalego?
A co powiesz kochana „Jolu” na zeznania „wielkiego opozycjonisty” Uklei, który się oburza z powodu ujawnienia informacji o rejestracjach TW „Krzysztof” i TW „Radca”? Co ty na to? Też uważasz, że można gnoić Gleichów ale nie wolno pisać o rejestracji „Krzysztofa” i „Radcy”? Ty również wyznajesz filozofię Kalego?
! Z relacji wynika, że to Bereszyński w sądzie bronił tych co podpisali współpracę, zaś Ukleja podawał przykłady hipokryzji Bereszyńskiego, który staje raz po stronie TW, raz po innej, jak mu wygodnie, choć w tym drugim porzypadku dowodów na współpracę, jak u Glecha nie było. Nikt nie podejmował obrony TW „Krzysztofa” czy TW „Radcy” na sali sądowej. Wydaje się więc, że pod płaszczykiem rzekomych „dociekliwych” i „pytanek” Bereszyński próbuje zamienić to forum w rynsztok dla swoich insynuacji.
Już cJ Jola powiedziała, gdzie masz wracać ze swoimi teoriami. Do ulubionej gazetki.
Oj panie Bereszyński, pan już tak „odjechał”, że sam ze sobą dyskutuje na tym forum występując pod różnymi pseudonimami. Pan ma tyle wspólnego z historykiem co bimbrownik z chemikiem.
Jola2, Krzysztof i wredny miś – wpisy o godz. 22.44, 22.49, 23.04. Na kilometr widać,że to robota jednej osoby. Tak się stwarza pozory „vox populi”. Zamiast bawić się w takie sztuczki pomyślcie lepiej o odpowiedzialności prawnej za to co w tej chwili robicie. Wpisy są anonimowe ale redakcja NGO nie!
Widać, że ma pan takie wyobrażenie o innych bo sam stosuje te metody. A poza tym jak sobie pan wyobraża postawienie przed sądem takiej osoby? A może zastosowanie odpowiedzialności zbiorowej i oskarżenie wszystkich, którzy korzystają z tego numeru IP? Czyli domowników z jednego mieszkania lub pracowników jednego biura. To byłyby metody stalinowskie, bo właśnie w tych czasach stosowano zasadę odpowiedzialności zbiorowej, a poza tym uprzedzam, że bezpodstawne grożenie komuś sądem samo w sobie jest formą zastraszenia i bezprawiem podlegającym karze.
Poza tym czy nie napisałem prawdy, że występuje pan pod różnymi pseudonimami oraz, że nie posiada pan żadnego tytułu naukowego z dziedziny historii? A może pan posiada? Więc czy to są kłamstwa?
A Pan Bereszyński już zapłacił za szkalowanie Pabisiaka, że tak straszy NGO? Dorobił się widać na GW i radzie nadzorczej…
Ten portal ma moderatorów, którzy godzą się na publikację określonych wpisów a innych. Jeżeli redakcja portalu pozwala na wpisy zniesławiające lub obelżywe, nie usuwa takich wpisów to ponosi za to odpowiedzialność. To nie jest zabawa w piaskownicy lecz działalność podlegająca rygorom prawa prasowego a z tym się wiąże odpowiedzialność prawna. Proszę o tym nie zapominać i poczytać sobie prawo prasowe.
Oto kilka wpisów mających znamiona zniesławienia:
„Myślę, że również reszta Waszej relacji jest mało rzetelna, jeżeli już na wstępie podajecie oczywistą nieprawdę.” – bezpodstawny zarzut kłamstwa i zniesławiająca opinia o składzie redakcyjnym
„…redaktorzy NGO dopuszczający takie wpisy i bezczelnie łamiący prawo prasowe” – obelga za pomocą słowa „bezczelnie” i bezpodstawna groźba o łamaniu prawa.
„A co powiesz kochana „Jolu” na zeznania „wielkiego opozycjonisty” Uklei, który się oburza z powodu ujawnienia informacji o rejestracjach TW „Krzysztof” i TW „Radca”? Co ty na to? Też uważasz, że można gnoić Gleichów ale nie wolno pisać o rejestracji „Krzysztofa” i „Radcy”? Ty również wyznajesz filozofię Kalego?” –
osobista opinia na temat konkretnej osoby (Wiesława Ukleji) nosząca znamiona zniesławienia, oraz bezpodstawny zarzut o psychiczne znęcanie się nad innymi osobami określony obelżywym słowem „gnoić”.
Tak więc jest w tym wypadku zaiste wiele wpisów, które nadawały by się by je określić jako zniesławiające.
Coś mi się zdaje, ze ten starszy pan zaprowadziłby chętnie do sądu wszystkich, którzy nie podzielają jego opinii.
bo sądy nie mają co robić tylko się pierdołami jakiś sfrustrowanych dziadków zajmować:-)
W Kluczborku mówią, że „Radca” szykuje się do procesu o ochronę dóbr osobistych przeciwko oszczerczym insynuacjom Zbigniewa B.
Nisko upadł ZB. Stoczył się do pozycji kolesia byłego sb-ka i byłych tw. Niespodziewanie znalazł się z nimi po tej samej stronie barykady.
Tw Renka bronią tw Piast, kpt. SB Ciempka i ..”legenda opolskiej opozycji niepodległościowej” – ZB.
Ciekawe byłoby takie zdjęcie z procesu – drużyna broniąca tw Renka: w środku „honorowo” ZB. Po prawej jego ręce były esbek Ciempka, po lewej tw Renek i tw Piast.
No i co, Gleich wygrał sprawę, Szubertowie mają przeprosić. Sąd uznał, że doszło do naruszenia dóbr osobistych
I jak tam Panie Szubert, przeprosił Pan już Gleicha? Bo wyrok był dla Pana niekorzystny.
Wieści z pewnej ręki. Apelacja p. Szubert została odrzucona gdyż nie uiściła 600- zł. opłaty sądowej.
Jak dojść prawdy w tej sytuacji http://opole.gazeta.pl/opole/0,0.html
Po co pan tutaj daje linki do tej koszernej? A swoją drogą, to dziwna zbieżność tytułów – „zmarł opozycjonista dręczonym w internecie” i „Kłamca oświęcimski nie żyje” o narodowcu i naukowcu śp. Ratajczaku
No i jak, apelacja pani Szubert odrzucona, wyrok prawomocny, więc trzeba go realizować. Chyba, że zasada starej Pawlakowej: Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.
Jak było:
Pytałeś, cytat:
„Jak dojść prawdy…”
Najkrótszą drogą! Zaglądając do dokumentów!
http://www.nadstobrawa.za.pl/10renek.html
Artury, pkki, Agnostyki i wam podobni wracajcie do waszego szamba na gw.
To się chyba nazywa recydywa. Ciekawe co na to sąd.
Nazywają agentem bohatera
Zbigniew Bereszyński
Na wielu forach internetowych byli działacze podziemia szkalują Ryszarda Gleicha, żołnierza AK, więźnia politycznego w czasach stalinowskich, represjonowanego w stanie wojennym działacza. Nazywają go agentem, bo bezpieka umieściła go w swej ewidencji
Gleicha od ponad roku nieustannie szkaluje Andrzej Szubert, zamieszkały na stałe w Niemczech emigrant z Kluczborka. Przed rokiem jego żona Bożena dzięki rekomendacji Zarządu Regionu „S” miała dostęp do archiwów IPN, gdzie znalazła materiały o tym, że Ryszard Gleich był zarejestrowany przez SB jako TW ps. „Renek”. Na tej tylko podstawie, w oderwaniu od innych okoliczności sprawy, Andrzej Szubert odprawia trwający bez końca sąd nad starym i schorowanym człowiekiem, prześladowanym niegdyś z nie mniejszą zaciekłością przez komunistyczną bezpiekę.
Tymczasem zachowane dokumenty nie pozostawiają cienia wątpliwości co do tego, że Ryszard Gleich nigdy na nikogo nie donosił. Przeciwnie, narażając samego siebie i współpracujące z nim osoby, starał się pomóc obecnej żonie Andrzeja Szuberta, gdy ta w lutym 1983 r. znalazła się w poważnych tarapatach.
„Negatywnie nastawiony do PRL”
Urodzony w 1926 r. w Brzeżanach i wypędzony w 1945 r. z rodzinnych stron Ryszard Gleich był już od młodych lat przeciwnikiem komuny i Sowietów. W lipcu 1950 r. Wojskowy Sąd Okręgowy I w Warszawie skazał go na 5 lat więzienia oraz przepadek całego mienia na rzecz Skarbu Państwa za rzekome czynienie przygotowań do: „zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego przez to, że rozpowszechniał wśród żołnierzy, bądź to w formie złośliwych »kawałów «, bądź to w formie opowiadań, fałszywe i oszczercze wiadomości, mające na celu poderwanie zaufania społeczeństwa do władzy ludowej w Polsce i sojuszu ze Związkiem Radzieckim”.
W 1963 r. kluczborska SB odnotowała, że Gleich rozpowszechniał „ulotkę na temat podwyżki cen na węgiel, gaz i energię elektryczną”. W odnośnej notatce pisano, że Gleich „jest negatywnie nastawiony do PRL”, w związku z czym nie można mu wierzyć, iż „paszkwil ten rozpowszechniał nieświadomie”.
W latach 1980-81 Ryszard Gleich był jednym z czołowych działaczy kluczborskiej „S”. Działał w Międzyzakładowym Komitecie Założycielskim NSZZ „Solidarność” Ziemi Kluczborskiej. Współredagował pismo „Nad Stobrawą”, wydawane od jesieni 1980 r. pod patronatem MKZ. W lipcu 1981 r. wybrano go w skład Zarządu Regionu Śląska Opolskiego NSZZ „S”. Został również delegatem na I Krajowy Zjazd Delegatów „S”.
SB zastawia sidła
Gleich pracował w tym czasie jako nauczyciel przysposobienia obronnego w Zespole Szkół Zawodowych nr 1 w Kluczborku. W listopadzie 1981 r. starał się o wyjazd czasowy do Austrii, gdzie przebywała jego córka Joanna, studiująca na uniwersytecie w Wiedniu. Funkcjonariusze SB postanowili wówczas skorzystać z okazji do zastawienia pułapki, mającej na celu pozyskanie go w charakterze tajnego współpracownika.
Esbecy nie mieli żadnych złudzeń co do politycznej postawy Ryszarda Gleich. W założonym wtedy kwestionariuszu personalnym pisano, że jest on „osobą o wyraźnie ukształtowanych poglądach politycznych – ceccenzurae go nacjonalizm i antyradzieckość”. Spodziewano się, że w przypadku „propozycji współpracy może mieć zastrzeżenia do MO i SB jako organów występujących przeciwko »Solidarności «”.
W związku z tym postanowiono uciec się do podstępu z elementami szantażu. Planując rozmowę z ubiegającym się o paszport Gleichem, kpt. Kazimierz Ciempka, kierownik Sekcji VI Wydziału III „A” Komendy Wojewódzkiej MO w Opolu postanowił, że wystąpi wobec rozmówcy nie jako oficer SB, ale jako pracownik służby specjalnej Wojska Polskiego i poruszyć sprawy związane z obronnością kraju. Jako środek nacisku postanowiono wykorzystać okoliczność, że Gleich jest nauczycielem przysposobienia obronnego. W późniejszym dokumencie z 7 czerwca 1982 r. kpt. Ciempka pisał: „Ponieważ podstawowy przedmiot przez niego nauczany to przysposobienie wojskowe, więc Gleich zdawał sobie z tego sprawę, że ewentualne kłopoty w pracy spowodowane przez SB zmuszą go do zmiany pracy tuż przed emeryturą”.
Planowana rozmowa miała dojść do skutku 19 listopada 1981 r. W raporcie dla naczelnika Wydziału III „A”, mjr. Andrzeja Mikołajewa, kpt. Ciempka donosił, że Ryszard Gleich zgodził się na współpracę „w zakresie udzielenia informacji o wszelkich sytuacjach mogących mieć negatywny wpływ na bezpieczeństwo Polski”.
Nie ma tam ani słowa o współpracy w zakresie zwalczania działalności opozycyjnej itp. jest za to zdanie, że Gleich jest „nacjonalistą o poglądach antyradzieckich”.
Zachowany mikrofilm akt Ryszarda Gleicha obejmuje również napisane przez niego zobowiązanie do „udzielania pomocy organom kontrwywiadu w zakresie wszelkich działań wymierzonych przeciwko Polsce, a zwłaszcza jej obronności”. Także tutaj nie ma nic, co wskazywałoby na świadome podjęcie współpracy z SB w zakresie obejmującym zwalczanie „Solidarności” i środowisk opozycyjnych.
Sam Ryszard Gleich nie przypomina sobie, aby kiedykolwiek namawiano go do współpracy z SB. Pamięta jedynie, że rozmawiano z nim o „rewizjonistach zachodnioniemieckich” i zagrożeniach z ich strony i że wtedy faktycznie podpisał zobowiązanie dotyczące przeciwdziałania tego typu zagrożeniom.
Zastosowany przez SB podstęp zaowocował zarejestrowaniem Gleich w charakterze tajnego współpracownika o pseudonimie „Renek”. Kpt. Ciempka niedługo jednak cieszył się tym sukcesem. Późniejsza postawa Gleich nie potwierdziła bowiem wiązanych z nim nadziei. W datowanej na 7 czerwca 1982 r. charakterystyce TW ps. „Renek” kpt. Ciempka, powołując się na wyniki kontroli prowadzonej z wykorzystaniem osobowych źródeł informacji, perlustracji korespondencji i obserwacji zewnętrznej, pisał: „Kontrola wykazała, że TW przekazuje informacje, które nie pozwalają na działania przeciwko NSZZ »Solidarność « oraz nie kompromituje osób z tego związku”. W związku z tym zdecydowano się na formalne wyeliminowanie TW ps. „Renek” z sieci agenturalnej SB.
Znowu za kratami
Tymczasem doszło do wprowadzania stanu wojennego. Gleich był internowany od 13 do 23 grudnia 1981 r. 13 maja 1982 r. został on ponownie zatrzymany, a w dwa dni później aresztowany pod zarzutem prowadzenia nielegalnej działalności wydawniczo-kolportażowej. Z analogicznego powodu został aresztowany również jego syn, Rafał Gleich. Obaj stanęli przed sądem wojskowym, a wraz z nimi sądzony był inny działacz kluczborskiej „S” Zygmunt Jurkiewicz. Do aresztowania Jurkiewicza i Gleichów przyczynił się TW ps. „Kozak”, który w 16 kwietnia 1982 r. wskazał na nich jako na osoby zajmujące się wydawaniem i kolportażem konspiracyjnej edycji biuletynu „Nad Stobrawą”.
Ryszard i Rafał Gleich bronili się przed sądem, że ulotki wykonane przez nich w kwietniu 1982 r. miały charakter laurek imieninowych (na niektórych egzemplarzach widniały życzenia imieninowe dla Wojciecha Gilewicza, członka „przedwojennej” redakcji „Nad Stobrawą”). Były to wyjaśnienia dość naiwne, ale sąd najwyraźniej udał, że daje im wiarę i w lipcu 1982 r. obu Gleichów uniewinnił. Jurkiewicz, któremu udowodniono prowadzenie działalności kolportażowej, został skazany na półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata i 25 tysięcy złotych grzywny.
Jeszcze przed zakończeniem sprawy sądowej SB ostatecznie rozwiązała „współpracę” z TW ps. „Renek”. Kpt. Ciempka, wskazując na bezowocność owe „współpracy” pisał: „Postawa TW wynikała z podjęcia przez niego działań sprzecznych z dekretem o stanie wojennym w postaci wydawania i kolportowania nielegalnego biuletynu »Nad Stobrawą «. Fakt ten udokumentowałem procesowo, TW został tymczasowo aresztowany i będzie sądzony przez Sąd Wojskowy w trybie doraźnym. [ ] Bez względu na wynik procesu dalsza współpraca z TW jest niemożliwa”.
8 czerwca 1982 r. naczelnik Wydziału V KW MO w Opolu, mjr Andrzej Mikołajew zatwierdził decyzję o rozwiązaniu „współpracy” z TW ps. „Renek”. Ryszard Gleich miał być odtąd rozpracowywany przez SB w ramach sprawy krypt. „Skorpion”.
Pomyślny wynik procesu sądowego nie oznaczał końca działań represyjnych wobec Ryszarda Gleich. Mimo wyroku uniewinniającego nie powrócił on już do pracy w szkole. Nie zgodziło się na to Kuratorium Oświaty i Wychowania w Opolu. Po kilku miesiącach brak środków do życia zmusił Ryszarda Gleich do opuszczenia kraju. W kwietniu 1983 r. wyjechał do RFN bez prawa powrotu. Po pewnym czasie w ślad za nim podążyła jego żona Mirosława, a w 1984 r. również syn Rafał.
Po wyjeździe z kraju Ryszard Gleich podjął działalność polityczną w emigracyjnej PPS. Współpracował także z Rozgłośnią Polską Radia Wolna Europa, a jednocześnie utrzymywał kontakty z działaczami „Solidarności” w kraju. W związku z tym stał się on ponownie obiektem zainteresowania SB, która próbowała inwigilować go nawet za granicą w ramach kwestionariusza ewidencyjnego krypt. „Nadajnik”, prowadzonego aż do sierpnia 1989 r.
Nowa edycja „Nad Stobrawą”
Przed opuszczeniem kraju Ryszard Gleich, we współpracy z Wojciechem Gilewiczem i Jerzym Deptułą, zdążył jeszcze wznowić wydawanie w konspiracji biuletynu „Nad Stobrawą”. Kolejne numery nowej edycji biuletynu wyszły w lutym, marcu, kwietniu i maju 1983 r. oraz w marcu 1984 r. (staraniem Rafała Gleich we współpracy z Wojciechem Gilewiczem).
Wydanie pierwszego numeru nowej edycji „Nad Stobrawą” zbiegło się w czasie z aresztowaniem Bożeny Kawki, która we współpracy z Franciszkiem Sokołowskim i innymi osobami wydawała zatytułowany tak samo biuletyn w latach 1982-1983 (aresztowany został, nieco wcześniej, również Sokołowski). Zgodnie z przyjętymi w podobnych sytuacjach zasadami, Ryszard Gleich i jego koledzy chcieli pomóc aresztowanej Kawce poprzez zasugerowanie, że SB zatrzymała niewłaściwą osobę. W związku z tym umieszczono w biuletynie następujący komentarz: „SB sądzi, że przestanie wreszcie ukazywać się biuletyn SOLIDARNOŚCI. Naiwni!”.
SB trafnie odebrała to jako próbę skierowania sprawy „na inne tory”.
Po latach Andrzej Szubert szkaluje wydawniczą inicjatywę Ryszarda Gleich i jego kolegów, insynuując na forach internetowych, jakoby ich biuletyn był drukowany przez SB na Rakowieckiej. W rzeczywistości biuletyn był drukowany 1983 r. w Warszawie przez Andrzeja Boguszewskiego we współpracy z Ludomirem Łoźnym. W 1984 r. druk zapewniła Agencja Wydawnicza Solidarności Walczącej we Wrocławiu.
Mimo podejmowanych w tym kierunku intensywnych starań, SB nigdy nie zdołała ustalić, gdzie i przez kogo była drukowana kluczborska bibuła „Solidarności”. Podejrzewano jedynie, że organizatorem działalności wydawniczej jest Ryszard Gleich. Podejrzenia te potwierdziły się wiosną 1983 r. dzięki podsłuchowi założonemu w mieszkaniu… Bożeny i Andrzeja Szubertów.
komentarz
Zbigniew Bereszyński
Z zachowanych dokumentów jasno wynika, że Ryszard Gleich nigdy nie był żadnym „kapusiem” czy „donosicielem”. Padł ofiarą podstępu SB, a także ofiarą zemsty bezpieki, która nie darowała mu tego, że nie spełnił jej oczekiwań. Nigdy nie sprzeniewierzył się swoim poglądom i wyznawanym przez siebie wartościom. Ciężko skrzywdzono go w czasach PRL, ale jeszcze większa krzywda spotyka go w wolnej Polsce, o którą walczył.
Szkalujący go obsesyjnie na forach internetowych Andrzej Szubert nie działa niestety w osamotnieniu. Od lat oskarżycieli inspiruje Grzegorz Fraszek z Kluczborka, dawny działacz kluczborskiej „S”. Poczynania Szubertów popierają działacze OSPN.
@Bozena Szubert
Moja jest racja, a nawet jak jest twoja to moja jest mojsza niż twojsza.
Zbigniewa Bereszyńskiego manipulacje faktami w Encyklopedii Solidarności.
Bereszyński mitologizuje i upiększa życiorys Renka nie tylko na łamach GW i na jego (a)historycznej stronie. Także w Encyklopedii Solidarności robi on dokładnie to samo.
Znalazłem w ES krótki (i załgany) tekst Bereszyńskiego o biuletynie „Nad Stobrawą”. W tym miejscu muszę przyznać rzeczywiste mistrzostwo w manipulacjach faktami Bereszyńskiemu. Mało kto w tak krótkim i skondensowanym tekście potrafiłby tak nałgać i dodatkowo zmitologizować Renka (i jeszcze jego syna) – jak uczynił to Bereszyński.
Oto ten tekst:
„Nad Stobrawą”, pismo informacyjne MKZ „S” Ziemi Kluczborskiej wydawane w Kluczborku XI 1980 – 1990. Do XI 1981 ukazało się 18 n-rów, początkowo w formacie A5, nast. A4, drukowanych na offsecie, w nakł. 1-4 tys. egz.; wychodziło nieregularnie. Redaktor naczelny: Ryszard Gleich. Po 13 XII 1981 większość członków redakcji internowano. Od II 1982 pismo wznowione w warunkach konspiracyjnych przez Bożenę Kawkę i Zygmunta Jurkiewicza; w składzie redakcji również: R. Gleich, Rafał Gleich (w 1983) i Jerzy Deptuła (od 1984). Ukazywało się nieregularnie, bez numeracji, oznaczone datowaniem miesięcznym; pierwszy nr w formie powielonego maszynopisu, nast. drukowane na ramce, w nakł. 200-250 egz. 1989-1990 jako pismo Międzyzakładowej Komisji Związkowej „S” w Kluczborku( z przew. Wojciechem Gilewiczem). In. pismo pod identycznym tytułem i o podobnej szacie graficznej wydawali w tym czasie przeciwnicy W. Gilewicza, działający w Stowarzyszeniu Obywatelskim Ziemi Kluczborskiej.
Zbigniew Bereszyński
http://www.encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=R00335_Nad_Stobraw%C4%85_Kluczbork
Ciekawi mnie, skąd czerpał informacje Bereszyński, jakoby Ryszard Gleich był „redaktorem naczelnym” biuletynu „Nad Stobrawą” przed 13 grudnia 1981? Bo ja przejrzałem te biuletyny i stwierdziłem, że w ani jednej stopce redakcyjnej Ryszar Gleich nie jest wymieniony jako „redaktor naczelny”. Stopka redakcyjna zawiera określenia „kolegium redakcyjne”, „skład redakcji” lub po prostu „redagują”, po czym wymieniane są nazwiska redaktorów, w tym i Gleicha. Ale ani razu Gleich nie jest wyróżniany jako „naczelny”.
Mitologizowanie Gleicha jako „naczelnego” rozpoczął W. Gilewicz – Piast. W zamian Gleich wystawiał Gilewiczowi „zaświadczenie” niezłomności i wierności ideałom Solidarności. Piast i Renek wspierają się nawzajem i nawzajem siebie mitologizują. Z pomocą temu tandemowi mitomanów-tajnych współpracowników przyszedł – jak widać Bereszyński.
Bardzo nieprecyzyjna jest informacja:
„Po 13 XII 1981 większość członków redakcji internowano.”
Rzetelny historyk napisałby, że 13 grudnia internowano, obok innych osób, dwóch redaktorów biuletynu – Renka i Piasta, ale że już w tym samym grudniu 81 ich zwolniono. Kilku innych redaktorów internowano w maju 82 podejrzewając ich o współudział w działaniach konspiracyjnych w domniemanej siatce Ryszarda Gleicha. Podejrzenie okazało się nietrafne i w lipcu wszystkich ich zwolniono. Ich internowanie nie miało bezpośredniego związku z ich działalnością publicystyczną przed 13 grudnia.
Wiem, że wpisy w encyklopedii powinne być zwięzłe i skondensowane, ale powinne być też możliwie precyzyjne i rzetelne.
Ale rzeczywiście załgana jest przez Bereszyńskiego część „wojenna” historii Nad Stobrawą. Bereszyński napisał tak:
„Od II 1982 pismo wznowione w warunkach konspiracyjnych przez Bożenę Kawkę i Zygmunta Jurkiewicza; w składzie redakcji również: R. Gleich, Rafał Gleich (w 1983) i Jerzy Deptuła (od 1984).”
Po pierwsze – w warunkach konspiracyjnych nie istniało coś takiego jak „skład redakcji”. Jednokartkowe „Stobrawki” wydawane raz na miesiąc (później raz na 6 -12 m-cy) redagowała jedna osoba, a nie „redakcja”.
Po drugie – w II konspiracji – tej od Renka i Piasta, powstałej w lutym 83 Gleich nie pisał tekstów. Robił to Piast. Zadanie Gleicha w tej konspiracji polegało na przekonywaniu ludzi, że ma on już pełne zaufanie do Gilewicza.
A już absurdem jest wstawienie do „składu redakcji” Rafała. Bereszyński sam wie (z wpisów Rafała na „skasowanym” kluczborskim forum gazety.pl), że Rafał nie potrafi gramatycznie sklecić dwóch trochę dłuższych zdań. Do pisania, do „składu redakcji” nadaje się on jak wół do katety. Jego udział w renkowo-piastowej konspirze był znikomy – był wtajemniczony – i to już była cała jego „działalność”.
Dodam jeszcze – sam Gleich w liście do Deptuły napisał, że Rafał „włączył się” do działalności dopiero po wyjeździe Renka i jego żony – matki Rafała.
http://www.internowani_z_kluczborka.republika.pl/page_2.htm
A po wyjeździe matki – zanim wyjechał Rafał – ukazał się jeden tylko numer Stobrawki. Tak więc, jeśli już, to tylko do tego jednego numeru Rafał mógł „się włączyć”. I robić to, co wcześniej robił w konspiracji jego ojciec – czyli praktycznie nic. Bo ani nie pisał, nie „redagował”, ani nie był kurierem. Na kolportera Rafał też się nie nadawał. W 82 roku „kolportował” dwie ulotki w Famaku i za to siedział 2 miesiące.
A mimo to wylądował Rafał w Encyklopedii.
A może tak wytłumaczy Bereszyński, gdzie zapodział się Franciszek Sokołowski?
Sokołowski w trudniejszych warunkach niż Rafał, od lutego 82 do lutego 83 brał udział w drukowaniu i kolportażu Stobrawek i luźnych, hasłowych ulotek. Dodatkowo ich siatka kolportowała bibułę z Opola i Wrocławia. Bereszyński wie o tym, bo zeznania Sokołowskiego zna. Aresztowany w lutym 83, odsiedział Sokołowski dwa miesiące, dostał wyrok skazujący (1,5 roku więzienia w zawieszeniu). Ale nawet na wzmiankę o nim w Encyklopedii, w tekście o Stobrawce, którą Sokołowski drukował i kolportował, za którą siedział i dostał wyrok – nie załapał się! A Rafałek za nieokreślony „udział” w wydaniu jednego numeru wiosną 84 już się do ES załapał – i to jako domniemany członek „składu redakcji” – rzekomo od 1983 roku.
Dlaczego tak się stało? Ano dlatego, że Rafałek jest synem Renka, a Renek jest kolesiem Piasta i obaj oni są pupilkami Wyborczej.
Największą jednak manipulacją Bereszyńskiego w tym zdaniu (że „Od II 1982 pismo wznowione w warunkach konspiracyjnych przez Bożenę Kawkę i Zygmunta Jurkiewicza; w składzie redakcji również: R. Gleich, Rafał Gleich (w 1983) i Jerzy Deptuła (od 1984).”) jest przemilczenie FAKTU, że:
– „wojenna” konspiracyjna drukarnia została rozbita w lutym 83 i wtedy powstała nowa, założona przez Renka, Piasta i Deptułę.
– ta nowa konspiracja z jej poprzedniczką nie miała absolutnie nic wspólnego!
Bereszyński natomiast napisał to zdanie CELOWO tak, jakby Gleichowie dołączyli do nadal działającej „wojennej” konspiracji.
Dokładnie tą samą metodą fałszował wcześniej Piast historię wojennej „Stobrawki” – w 1989 na łamach ponownie zalegalizowanej „Nad Stobrawą” i w 2005 roku w Kulisach Powiatu. Za każdym razem Gilewicz-Piast „kasował” całkowicie Sokołowskiego, a w jego miejsce w jednym zdaniu obok mojej żony wymieniał jako konspiratorów Gleichów. Tak, jakby to oni działali z moją żoną w tej samej konspiracyjnej siatce. Metodę tę – „kasowanie” jednych, a wsadzanie na ich miejsce innych – jak widać w komplecie przejął od Piasta Bereszyński.
Kto z kim przestaje, takim się staje…
Na marginesie dodam, że informacja jakoby Deptuła dołączył do składu redakcji (w 1984 roku) też nie odpowiada prawdzie. Deptuła był moim przyjacielem i o jego działalności wiem więcej, niż wie Bereszyński (i SB-ckie kwity). Deptuła nigdy nie pisał żadnych tekstów, do „składu redakcji” nigdy nie należał – nie miał zresztą takich ambicji. Jego pasją był kolportaż i był w drugiej konspiracyjnej Stobrawce głównym kolporterem – od 1983 roku.
Gdyby Bereszyński był jako tako rzetelnym i poważnym historykiem, choćby i amatorskim, to musiałby wspomnieć o represjach i procesach w związku z „Stobrawkami”. A więc, że w maju 1982 aresztowano Jurkiewicza i Gleichów, że Jurkiewicz dostał wyrok skazujący, a Gleichowie nie – mimo iż proces prowadził sąd wojskowy z Wrocławia, a Gleichowie przyznali się do zarzucanych im czynów.
Przypomnę, jak opisał Ryszard Gleich przyczynę jego aresztowania kilka lat później Deptule: „…nie przypuszczałem, że mój „dowcip” przybierze taki obrót…”.
http://www.internowani_z_kluczborka.republika.pl/page_2.htm
Rzetelny historyk napisałby, że w lutym 83 aresztowano Kawkę i Sokołowskiego, a nowa konspiracja z tą poprzednią nie miała nic wspólnego. Rzetelny historyk wspomniałby też, że „wojenna” konspiracja wydała w ciągu roku 13 numerów (średnio jeden miesięcznie), a druga konspiracja wydała w latach 83-89 ok. 8-9 numerów.
Nie wiem też, po co wymienił w tym krótkim tekście Berszyński jeszcze nazwisko Piasta (z przew. Wojciechem Gilewiczem). A jeśli już to zrobił, dlaczego nie podał krótko, że Piast zafałszował w numerze specjalnym „Nad Stobrawą” z października 1989 historię stanu wojennego w Kluczborku. Już wtedy mitologizował Piast siebie i Renka, wymazywał z historii innych. To fałszowanie historii było zresztą przyczyną jego upadku. Pewien emigrant, szeregowiec Solidarności napisał wtedy trzy listy otwarte (styczeń – maj 1990) i w czerwcu 1990 Piast musiał ustąpić z fotela szefa kluczborskiej Solidarności. Nie pomogło mu nawet wstawiennictwo Renka, który z Monachium słał wsparcie Piastowi:
http://www.internowani_z_kluczborka.republika.pl/page_3.htm
Renek zapędził wtedy nawet do napisania wsparcia dla Piasta własną córkę.
Ale nawet te wysiłki Renka Piastowi wówczas nie pomogły…
Także w biogramie Renka w ES Bereszyński uprawia nachalną jego mitologizację.
http://www.encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=Ryszard_Franciszek_Gleich
I tak niepoważny wygłup Gleicha, o którym Gleich sam pisał w liście do Deptuły: „…nie przypuszczałem, że mój „dowcip” przybierze taki obrót…”.
http://www.internowani_z_kluczborka.republika.pl/page_2.htm
piórem Bereszyńskiego urósł w ES do rangi poważnej próby konspiracji: „…w IV 1982 organizator podziemnego wydania „Nad Stobrawą”,…”
Niezorientowanym przypomnę – Renek wybierając się na imieniny do Piasta sporządził 2-3 „ulotki”, ubrane w szatę graficzną Stobrawek. Obok tekstów politycznych w „ulotce” były życzenia imieninowe dla solenizanta. Renek później kilkakrotnie opisywał mi tamtą historię i niegdy nie ukrywał, że owe „ulotki” były pomyślane jako prezent imieninowy dla „Wojtka” – a nie jako konspiracja. No i dwa lub trzy egzemplarze takiej laurki wręczył Renek (w towarzystwie Rafała) solenizantowi. Biesiadnicy imieninowi byli wniebowzięci – drogiemu solenizantowi życzenia składa nawet konspiracyjna drukarnia. Po imieninach po Kluczborku poszła fama, że wyszła nowa Stobrawka. Dziwiło tylko to, że poza biesiadą u Piasta nikt nigdzie nowych Stobrawek nie widział. Fama o nowej Stobrawce doszła do uszów SB, która biorąc owe laurki za rzeczywiste Stobrawki, a Renka za faktycznego konspiratora, w maju urządziła obławę. Ostatecznie za dwa egzemplarze renkowej laurki w areszcie i obozie wylądowało ok. 8 osób – po trzy lub cztery za pojedynczy egzemplarz laurki.
I taka to była owa „konspiracja”. O której sam Renek napisał parę lat później, że był to „dowcip”.
Gdyby ogłoszono konkurs na najbardziej nieudolnego pseudokonspiratora, Renek w skali całej Polski za ów kwietniowy wygłup byłby trudny do przelicytowania. Ale u Bereszyńskiego, na potrzeby ES, okazał się on poważnym kwietniowym konspiratorem!
Mija się z prawdą stwierdzenie Bereszyńskiego, że Gleich został w procesie „przed Sądem Śląskiego Okręgu Wojskowego 6 VII 1982 uniewinniony”. Sąd nie mógł go uniewinnić, gdyż Renek przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu, czyli do sporządzenia i do wręczenia Piastowi owych „ulotek” – laurek. Sąd uznając go winnym odstąpił od wymierzenia kary z powodu niewielkiej szkodliwości dokonanego czynu, oraz z powodu zaświadczenia o ograniczonej poczytalności Gleicha, wystawionego mu przez więziennego psychiatrę. Na to zaświadczenie Renek faktycznie zasłużył. Czyż osoba poczytalna byłaby w stanie wsadzić do aresztu siebie i tylu kolegów takim niepoważnym „dowcipem”?
Jeszcze jedna sprawa wymaga wyjaśnienia. Renka sądził Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego z Wrocławia na sesji wyjazdowej w Opolu. A w ostatnim procesie cywilnym Bereszyński zeznał – w kontekście procesu z 1982 roku i „łagodnego” wyroku Renka – że „niektórzy opolscy sędziowie” byli życzliwie ustosunkowani do oskarżonych i stąd – tak sugerował Bereszyński – Gleich za jego konspiracyjny czyn otrzymał wyrok uniewinniający. Bo i przed sądem cywilnym Bereszyński mitologizował niepoważny „dowcip” Renka jako poważną konspirację.
Ciekawe, w którym miejscu Bereszyński łgał: pisząc w ES o Sądzie Śląskiego Okręgu Wojskowego (z Wrocławia), czy przed sądem cywilnym mówiąc o „opolskich sędziach życzliwie nastawionych do oskarżonych”.
W biogramie Gleicha zabrakło natomiast nieprzyjemnego „przerywnika” w jego życiorysie – tego, jak to Renek w tajemnicy przed kolegami chadzał na tajne schadzki z Ciempką. Pewnie doszedł Bereszyński do wniosku, że taki „przerywnik” nie pasowałby do życiorysu tak niezłomnego działacza.
Zastanawiam się, co by było, gdybym i ja był tajnym współpracownikiemw, a jeszcze lepiej kolesiem Piasta i Renka? Nie wykluczone, że wówczas i ja wylądowałbym w tej „Encyklopedii”. Z upiększonym przez Bereszyńskiego życiorysem.
http://kluczbork.pl/forum/index.php?topic=1462.msg24964#msg24964
Zbigniewa Bereszyńskiego manipulacje cytatami i „kwitami”
http://kluczbork.pl/forum/index.php?topic=1462.msg24940#msg24940
http://kluczbork.pl/forum/index.php?topic=1462.45
Źródło – Kulisy powiatu
Nie jest kłamcą lustracyjnym.
Sąd orzekł, ze Wojciech Gilewicz, kluczborski opozycjonista, działacz Solidarności i prawnik nie jest kłamcą lustracyjnym. Wyrok jest prawomocny.
Wojciech Gilewicz cztery lata temu przyśpieszył swoja lustracje. W oświadczeniu lustracyjnym napisał, ze nie współpracował z SB i nie był tajnym agentem.
-Ponieważ w oświadczeniu mogłem tylko napisać „tak“ lub „nie“, pismo uzupełniłem – mówi Gilewicz.-Dopisałem, iż figuruje w dokumentach SB jako tajny współpracownik, ale kategorycznie temu zaprzeczam, bym nim był faktycznie.
W ten sposób Gilewicz chciał sprowokować IPN do szybszej lustracji, tym bardziej, ze jako prawnik i tak musiałby zostać jej poddany, ale dopiero za kilka lub kilkanaście lat.
-Procesy lustracyjne trwają bardzo długo, obawiałem się wiec, ze kiedy przyjdzie moja kolej za ileś tam lat, już nie będą żyć świadkowie, którzy będą mogli za mnie poświadczyć – tłumaczy.
Proces lustracyjny Gilewicza trwał trzy lata. Sąd zbadał dokumenty, którymi dysponuje IPN, a także przesłuchał świadków, w tym również dawnych esbeków.
-Na moja korzyść przemawiały nawet notatki funkcjonariuszy SB którzy pisali na przykład, ze jestem nieszczerym i nielojalnym współpracownikiem oraz ze współpracę z SB zacząłem traktować jako jeden z etapów rozpracowywanie form i metod pracy SB oraz rozpoznania zakresu zainteresowania tej służby. – relacjonuje Gilewicz. – Nikt przez moja działalność nie poniósł szkody i nikogo nie skrzywdziłem. Podpisałem zgodę na współpracę z SB, bo byłem do tego zmuszony.
Gilewicz tłumaczył przed sadem, iż podpisał zgodę na współpracę, bo SB szantażowała i groziła, ze jeśli się nie zgodzi, ucierpi na tym jego rodzina. Zaraz po wyjściu z internowania poszedł do Ryszarda Gleich, który był jednym z najważniejszych kluczborskich działaczy”S”, informując go, w jakiej sytuacji się znalazł.
-Jednocześnie zaznaczyłem, iż nie zamierzam na nikogo donosić – mówi Gilewicz.- wówczas z Gleichem i Jerzym Deptułą uzgodniliśmy, żebym pozorował współpracę, a jednocześnie starał się zdobyć informacje przydatne dla podziemia. Tak tez robiłem.
Sąd orzekł, ze Gilewicz nie był tajnym współpracownikiem.
Wyrok się uprawomocnił. (MZ)
Wyrok,jest wyrokiem.Jak sie uprawomocnił to wynika z niego ze p.Gilewicz – nie był tajnym współpracownikiem. Trzeba wierzyć trzeciej władzy ,czyli – niezawisłym sądom.