Wczoraj pod Prokuraturą Rejonową i Okręgową w Opolu odbył się protest stowarzyszenia „Obywatele Przeciw Bezprawiu”. Stowarzyszenie to skupia osoby, które twierdzą, że zostały poszkodowane w wyniku wydania niesprawiedliwych wyroków sądowych. Demonstracji przewodniczył Janusz Sanocki – były burmistrz Nysy, w latach 80. znany działacz „Solidarności”, obecnie wydawca tygodnika „Nowiny Nyskie”. Członkowie stowarzyszenia zdecydowali się zorganizować protest przed budynkiem prokuratury, gdyż właśnie w postępowaniu prokuratorów oraz sędziów widzą główną przyczynę swojego złego losu. Janusz Sanocki motywując uczestnictwo w tej akcji stwierdził, że nie jest tu ze swojego powodu, mimo iż sam, od ponad 20 lat, ma kłopoty z wymiarem sądowniczym III RP. Jest z tymi ludźmi, gdyż chce zaprotestować, przedstawiając konkretne przypadki nadużyć, których dopuścili się sędziowie i prokuratorzy z rejonu opolskiego. „Nie tworzymy ideologii” – stwierdził Sanocki. Według niego, obecny polski system wymiaru sprawiedliwości opanowały „kliki i klany rodzinne, tworząc system mafijny, natomiast interesu publicznego nie ma kto bronić” mimo, iż protest ma naświetlić konkretne przypadki z naszego rejonu to jest to” problem ogólnoustrojowy państwa”.
Wraz z Januszem Sanockim w proteście uczestniczył m.in. Henryk Leśniak, który twierdzi, że w zamieszkiwanej przez niego nieruchomości doszło do jawnego zaboru mienia – przywłaszczenia części strychu i klatki schodowej oraz sfałszowania dokumentacji budowlanej. Procederu tego miała się dopuścić sąsiadka Pana Henryka, bratanica prokuratora z Kędzierzyna-Koźla, która aby osiągnąć swój cel posłużyła się opinią chorego na Alzheimera inżyniera budowlanego, który w momencie wydawania opinii był niepoczytalny. Wszystko to zostało, jak twierdzi Pan Henryk, zatwierdzone wyrokiem wydanym przez sędzinę z Kędzierzynie-Koźlu.
Kolejnym poszkodowanym uczestniczącym w proteście był Jan Klisz. Córka Pana Jana uległa w 2003 r. wypadkowi samochodowemu, którego przyczyną był zły stan nawierzchni, według Pana Jana obowiązków nie dopełnił wójt gminy, na terenie której doszło do wypadku, zaniedbując remont drogi na tym odcinku, po czym sfałszowano dokumenty budowlane dotyczące jej remontu. Na domiar złego, świadkowie przedstawili fałszywe zeznania w tej sprawie – kryjąc w ten sposób postępowanie wójta – co sprawiło, że nikt nie jest winny zaistniałej sytuacji.
Kolejną osobą był Kazimierz Majewski walczący o odzyskanie akcji przedsiębiorstwa, w którym pracował, a sprywatyzowanego na początku lat 90. ubiegłego wieku. Wtedy to 350 pracownikom zakładu przyznano akcje przez co mieli oni wpływ na decydowanie o losach ich miejsca pracy. Jednak nowo wybrany zarząd postanowił pozbyć się balastu i sfałszował uchwałę o rzekomej zmianie kapitału zakładowego spółki, a wybrany wtedy, w 1992 r. zarząd pozbawił pracowników wpływu na kierowanie zakładem. Oszukani pracownicy oceniają swoje straty na ok. 20 mln złotych.
Więcej tego rodzaju spraw można znaleźć na stronie stowarzyszenia.
Autor: Grzegorz Bieniarz