Problemem wokół, którego w ostatnich dniach toczył się spór polityczny był czas głosowania w nadchodzących wyborach. Rzecz jasna, także i w tym przypadku punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Tradycyjnie, nudno i żałośnie, jeśli oni są „za” to my „przeciw” i na odwrót. Nie chodzi przecież o raczenie obywateli dobrodziejstwem demokracji, ale o czysty wyrachowany interes polityczny, który zdawać się może inny na etapie tworzenia prawa i inny na etapie jego stosowania. Te aspekty jednak pozostawię na boku.
Problematyka, zwiększania frekwencji wyborczej staje się w debacie nad systemami wyborczymi coraz bardziej doniosła. Podkreślić jednak należy, że prowadzone badania nie przynoszą jednoznacznej odpowiedzi, czy wydłużenie czasu głosowania wpływa na wzrost frekwencji wyborczej. Z pewnością dłuższe głosowanie jest dogodne dla obywateli.
Polski kodeks wyborczy z 2011 r. przewidział możliwość wydłużenia okresu głosowania do dwóch dni. Należy wskazać, że równocześnie nie tylko kodeks (w innym miejscu), ale przede wszystkim Konstytucji RP przewiduje, że wybory odbywają się w dniu wolnym od pracy (art. 98 ust. 2, w przypadku wyborów parlamentarnych, art. 128 ust. 2 w przypadku wyborów Prezydenta RP). Wydaje się, że obecne uwarunkowania konstytucyjne wskazują na jeden, pojedynczy, wolny od pracy dzień, jako termin przeprowadzenia wyborów. Rodzi to określone konsekwencje. Należy zauważyć, że konstytucyjny termin „dzień wolny od pracy” jest domyślny, ponieważ nie precyzuje go ani Konstytucja RP, ani dotychczasowe ustawy wyborcze, jak również nie wynika on nawet z kodeksu pracy. Przyjęło się, że chodzi o niedzielę. Przy bardzo dynamicznych systemach czasu pracy, wskazanym byłoby precyzyjne określenie, że jest to właśnie ten dzień.
To jednak nie rozwiązuje problemu zgodności z Konstytucją RP głosowania dwudniowego, które dopuszczają przepisy kodeksu wyborczego[1]. Dotychczas nie ulegało wątpliwość, że termin wyborów był tożsamy z terminem głosowania. Był to ten sam dzień. Przepisy kodeksu wyborczego dokonują rozróżnienia. Zgodnie z art. 4 kodeksu wyborczego wybory przeprowadza się w dniu wolnym od pracy, ale samo głosowanie może trwać dwa dni. Aby uznać, za zgodne z Konstytucją RP głosowanie dwudniowe, należałoby znaleźć różnice w zakresie pojęć wybory (jeden dzień) i głosowanie (dwa dni). Nie jest to zadanie łatwe. Z historycznego punktu widzenia są to terminy tożsame. Termin wyborów, to termin głosowania. Konstytucjonalista M. Chmaj opowiada się za uznaniem kodeksowych rozwiązań w tym zakresie za konstytucyjne i posługuje się na tą okoliczność następującą argumentacją: „Dzień wyborów to ten dzień, kiedy kończymy głosować, otwieramy komisyjnie urny, zaczynamy liczyć głosy i być może już tego samego dnia uda nam się policzyć te głosy i powiedzieć jaki jest wynik głosowania w danym okręgu. Natomiast samo głosowanie jest czynnością techniczną, możemy głosować i de facto głosujemy wcześniej w wielu sytuacjach”[2].
Uważam, że trudno uznać w tym przypadku, głosowanie jedynie za jedną z wielu czynności wyborczych, której termin wykonania zbiega się akurat z przyjętym terminem wyborów. Gdyby tak było, to przecież, za dzień wyborów można uznać np. dzień, w którym poznanym ostateczne, oficjalne wyniki wyborów. Wydaje mi się, że również wskazanie sytuacji, w których głosujemy wcześniej (np. poza granicami kraju) nie przesądza o głosowaniu dłuższym niż jednodniowe. Co prawda obywa się ono nawet kilkanaście godzin wcześniej niż w kraju, jednak jest przeprowadzane w tym samym dniu, który w innej strefie czasowej zaczyna się wcześniej. Co więcej, jeśli przyjmiemy, że termin (czas) głosowania nie musi być taki sam jak termin wyborów, a głosowanie jest „czynnością techniczną” trwającą dwa dni, to wskazać należy, że również normy przyjętego kodeksu są wewnętrznie niespójne. Kodeks wyborczy w rozdziale 8 przewidział głosowanie korespondencyjne w obwodach głosowania utworzonych za granicą. W tym wypadku głosowanie trwa więcej niż dwa dni. O ile ustawodawca chciał w przepisach kodeksu wyborczego odróżnić termin głosowania od terminu wyborów, to uczynił to mało przekonująco i niekonsekwentnie[3]. W związku z powyższym uważam, że z pewnością, najbezpieczniej będzie do momentu dokonania odpowiednich zmian w Konstytucji RP lub w kodeksie wyborczym przeprowadzać wybory tak jak dotychczas, w ciągu jednego dnia. W przeciwnym wypadku zarówno literalna wykładnia budzących spór przepisów, jak i dotychczasowy stan rzeczy przemawiają, za konstytucyjnością głosowania tylko w ciągu jednego dnia.
Tomasz Strzałkowski, autor jest prawnikiem zajmującym się prawem konstytucyjnym i systemami wyborczymi
[1] Zob. P. Winczorek, Konstytucyjność kodeksu wyborczego, Rzeczpospolita z dn. 1 marca 2011 r.
[2] http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Dwudniowe-glosowanie-jest-zgodne-z-konstytucja,wid,13195287,wiadomosc.html
[3] Np. W art. 51 §2 pkt 3 przewiduje się dopisanie do spisu wyborców osoby, które opuściły np. szpital w przeddzień wyborów, a nie w przeddzień głosowania.
Bardzo klarowna wykładania. Znamionuje wiedzę prawniczą.
Tego Marka Chmaja, to znam jeszcze ze studiów i kiedyś bardzo go ceniłem. Natomiast nie lubię, gdy ktoś usiłuje interpretować zapisy zgodnie z aktualną koniunkturą polityczną. Jeśli jest napisane jeden dzień, to jeden dzień. Tym bardziej, że sobota nie jest dniem wolnym od pracy. No chyba, że dla polityków tworzących klasę próżniaczą w tym chorym, sponiewieranym złymi rządami kraju.
„Przyjęło się, że chodzi o niedzielę. Przy bardzo dynamicznych systemach czasu pracy, wskazanym byłoby precyzyjne określenie, że jest to właśnie ten dzień.”
w dzisiejszych czasach niedziela pod tym wzgledem nie rozni sie bardzo od soboty.