„Przeżyłam w Rosji lat czternaście (1990-2004) (…) Zderzenie z niepojętym. Obcym. Szok. Pozbawienie niewinności niewiedzy. Już nie mogłam – jak wcześniej – obojętnie wzruszać ramionami, gdy mówiono o ZSRR”. Tak rozpoczyna się książka pt. „Głową o mur Kremla” Krystyny Kurczab-Redlich, wieloletniej korespondentki w Rosji, w której bywała wielokrotnie od początku tzw. II wojny czeczeńskiej. Autorka została nagrodzona licznymi laurami dziennikarskimi, w tym otrzymała nagrodę Amnesty International za publikację o łamaniu praw człowieka w Czeczenii. Na wniosek tej organizacji jak i organizacji „Echo Wojny” oraz Fundacji Helsińskiej została zgłoszona jako kandydatka do Pokojowej Nagrody Nobla. Obecnie pracuje nad biografią byłego prezydenta Rosji, Władimira Putina. Krystyna Kurczab-Redlich określana jest jako polska Politkowska.
Książka „Głową o mur Kremla” nie należy do książek, które czyta się z przyjemnością czy dla relaksu. Czytanie jej „boli”, ponieważ brutalnie ukazuje mechanizmy polityczne Rosji, szeroko opisuje działania osób stawiających opór władzom rosyjskim, szczegółowo opisuje problem międzynarodowego terroryzmu w Czeczenii, przedstawia trudy i absurdy życia codziennego Rosjan. Autorka często przywołuje pamięć o Litwinience czy Politkowskiej oraz porusza problem mordowania dziennikarzy w Rosji. Warto poznać punkt widzenia autorki na te tematy.
„(…) rok 1999, Władywostok. O »przekazanie technologii, które mogą być wykorzystane w celach wojskowych«, oskarżony jest Władimir Szczurow. W sierpniu 1999 roku zatrzymano na cle moduły akustyczne, które profesor Szczurow, twórca i kierownik laboratorium szumów akustycznych przy Instytucie Oceanu Spokojnego RAN, członek rzeczywisty Nowojorskiej Akademii Nauk, przygotowywał do wysyłki do Chin. Moduły te miały wziąć udział – na podstawie kontraktu międzynarodowego zatwierdzonego przez Instytut i wszystkie kompetentne instancje – w dawno zaplanowanych wspólnych badaniach z naukowcami chińskimi. Laboratorium szumów akustycznych to ostatnia tego typu jednostka w Rosji i jedna z nielicznych na świecie. Jego prace mogły się przyczynić do unowocześnienia poszukiwań łodzi podwodnych. W sierpniu 2000 roku Szczurow znalazł w mieszkaniu powieszonego syna. Milicja twierdziła, że to samobójstwo. Równocześnie zniknęły wszystkie prace syna i ojca: rezultaty ekspedycji, szkice i schematy”. (str. 52-53)
„(…) wszyscy wokół cytują fragment starej kołysanki rosyjskiej ze słowami Michaiła Lermontowa: »zły Czeczen pełznie na brzeg, ostrzy swój kindżał«, i nikt nawet nie wspomni Aleksandra Dumasa (ojca) nazywającego Czeczenów Francuzami Kaukazu ani – nie daj Bóg! – Lwa Tołstoja zachwycającego się urodą Czeczenek i męstwem, rycerskością oraz (o zgrozo!) uczciwością kaukazkich górali napotkanych podczas wojen i wędrówek.Sypią się za to wciąż nowe informacje o czeczeńskich milionerach, fałszywych czeczeńskich awizach i czeczeńskich śladach wiodących ku każdemu przestępstwu, każdej w Moskwie popełnionej zbrodni. Dlatego czołgi sunące przez ekrany telewizorów na Czeczenię wzbudzają w Rosjanach na ogół jedną reakcję: »Naszych szkoda«”. (str. 184)
„Jesienią 2006 roku zamordowano, jedno po drugim, dwoje najbardziej znanych demaskatorów prezydenta Putina. Dlaczego Annę Politkowską w październiku, Aleksandra Litwinienkę w listopadzie? dlaczego właśnie wtedy, kiedy oboje już dawno opublikowali najcięższe ze swych oskarżeń? Komentatorzy zachodzą w głowę, czy zbrodni dokonano na zlecenie gospodarza Kremla, czy przeciwko niemu. Czy po to, by ujawnić jego słabość wobec potężnych przeciwników niecofających się przed niczym, byle pogrążyć go w oczach opinii publicznej? Tak czy inaczej najtrudniejszym dla dzisiejszych polityków doświadczeniem jest świadomość, że władza na Kremlu wiąże się ze zbrodnią i że z taką władzą muszą paktować. Wtedy w Hyde Parku, Litwinienko dał mi numer telefonu Michaiła Triepaszkina, byłego funkcjonariusza FSB, obecnie adwokata. On też brał udział w pamiętnej telewizyjnej konferencji. Potem prowadził śledztwo w sprawie wysadzania domów w Moskwie. Jeszcze dzisiaj słyszę, jak Sasza z naciskiem mówi: »Zadzwoń do Miszy koniecznie. To najważniejsze. On wie prawie wszystko«”. (str. 259-260)
„23 października 2002 roku napawałam się rzadką radością pobytu w domu, w Warszawie. Telefon. Dzwoni Ałła z Moskwy. Histerycznie krzyczy: »To przez takich jak ty! To wy ich chronicie! Te bestie! te potwory! Ci twoi Czeczeni!«Niemal czułam, jak dygoce słuchawka w jej pięknej, zadbanej dłoni. Nie dziwię się. Właśnie podano wiadomości o tym, że czeczeńscy terroryści w Domu Kultury »Dubrowka« przerwali spektakl Nord-Osti ogłosili, że wszyscy widzowie są zakładnikami. Następny telefon. Koledzy z Polsatu wzywają, by komentować zdarzenie w wiadomościach wieczornych. Tomek J. mówi: »Pewnie znowu powiesz, że to prowokacja Ruskich«.Pewnie znowu powiem…nie wiem, co powiem. Dowódcą jest Mowsar Barajew. Powiem, że jeśli to Barajew, to zapewne jest taki, jak jego krewni Arbi, a Arbi to bandyta i agent. Powiem, że tak potężna akcja w centrum stolicy byłaby dla Czeczenów niewykonalna bez miejscowej pomocy. Powiem, że terrorystki mają na sobie przedziwne stroje, zupełnie nie czeczeńskie. Powiem, że nierzadko zdarzają się terroryści, którzy żądają pokoju. I na pewno powiem, że ta akcja wywoła ogólnoświatową niechęć do terrorystów. Do Czeczenów. Mało kto będzie nadal sprzyjał walce o niepodległość i współczuł prześladowaniom, które z tego powodu na nich spadają. Nie powiem, że ich rozumiem. Nie powiem, bo wyglądałoby na to, że usprawiedliwiam terror. A tak nie jest”. (str. 287)
Autor: Ksenia Ukleja