Czy ponad 60 lat po wojnie można stracić mieszkanie i prawo do godnego życia z powodu wydumanych roszczeń poprzednich niemieckich właścicieli? Okazuje się, że można. Taka sytuacja spotkała mieszkańców kamienicy przy ul. 1 maja w Opolu (róg z Katowicką). Ich gehenna trwa już 10 lat. Najgłośniej i najbardziej zawzięcie przed tą jawną niesprawiedliwością broni się jeden z lokatorów tej feralnej kamienicy – Pan Władysław Kuryło.
Jak to się zaczęło?
Kłopoty mieszkańców rozpoczęły się w 2000 r. Wtedy to Urząd Miasta Opola założył nową księgę wieczystą dla tej nieruchomości, która przyznawała prawo własności spadkobiercom poprzedniego niemieckiego właściciela, który został zastrzelony 31 stycznia 1945 przez żołnierzy Armii Czerwonej. Decyzja UM została oparta na postępowaniu nieprocesowym i założeniu, że przez wszystkie powojenne lata, aż do roku 2000 właścicielem owej kamienicy był właśnie ten zastrzelony niemiecki właściciel a nie Skarb Państwa Polskiego.
Problem w tym, że decyzja o założeniu nowej księgi wieczystej została oparta na błędnych podstawach. Oczywiście, że do roku 1945 owe prawa posiadał ten niemiecki właściciel tylko, że po przejęciu tych terenów przez Polskę, na mocy wprowadzonego w 1945 r. prawa, o tym, że majątek właścicieli niemieckich, którzy opuścili tzw. „ziemie odzyskane” jest majątkiem porzuconym, oraz na podstawie ustawy z 1946 r. o tym, że całe mienie poniemieckie na ziemiach odzyskanych przechodzi na Skarb Państwa, to właśnie polscy mieszkańcy tej kamienicy, którzy ją zasiedlili po wojnie mieszkają tam legalnie i z mocy ustanowionego prawa. Okazuje się jednak, że ta „legalność” trwała do roku 2000, bo po decyzji Urzędu Miasta w Opolu stali się intruzami w swoich własnych mieszkaniach.
Niemiec eksmitował 7 rodzin
Od tego momentu życie mieszkańców tej kamienicy stało się pasmem udręk i ciągłego konfliktu z nowym właścicielem, który jak się okazało nie wykazywał dobrej woli działania i zamiast akceptować zastaną sytuację zaczął uprzykrzać życie mieszkańców. Właściciel swój plan realizuje konsekwentnie do dnia dzisiejszego – na placu boju pozostał właściwie tylko Pan Kuryło. Od momentu przejęcia własności pozbył się za pomocą eksmisji 7 rodzin. Odłączył też wodę i gaz pozostałym mieszkańcom. A Wobec wszelkich form nawiązania porozumienia i kompromisu właściciel jest nastawiony agresywnie czy wręcz nawet wrogo. Wyzywa i ubliża lokatorom czy też np. dziennikarzom, którzy kiedyś próbowali zrobić z nim wywiad.
Problemy Polaków z księgami wieczystymi
Niestety mimo składanych zażaleń i apelacji Pan Kuryło przegrał już dwa procesy sądowe, gdyż sąd, wydając wyrok, opierał na zapisach z ksiąg wieczystych, a to, jak wiadomo nawet laikowi, jest w prawie rzeczą nienaruszalną. Tylko, że zapis w tej księdze był prawdopodobnie wynikiem błędu urzędniczego. Z tego też powodu Kuryło złożył doniesienie do prokuratury o: „niedopełnienie obowiązków przez urzędników opolskiego ratusza”. Cały problem w tym, że miasto nie przyznaje się do błędu i woli trzymać stronę nowego właściciela. Po przegraniu w sądach niższej instancji Kuryło odwołał się do Sądu Najwyższego, który jednak sprawę odrzucił, gdyż uznał, że powinny się nią zająć organa administracji terenowej. Sądy dwóch instancji dały wiarę wersji, że właścicielem jest niemiecki spadkobierca. Co nasuwa pytanie – dlaczego miasto w takim razie pobierało opłaty w formie czynszu, skoro nigdy nie było właścicielem?
Promyk nadziei w sprawie
Ostatnio pojawił się jednak promyk nadziei w tej sprawie, bo sąd nakazał prokuraturze ponowne zbadanie sprawy i zweryfikowanie zasadności działania miejskich urzędników. Dotychczas prokuratura odrzucała wnioski o wszczęcie postępowania, które składał Władysław Kuryło, gdyż nie dawała im wiary z powodu tego, że przegrał on dwukrotnie sprawę w sądzie.
Sprawą niedopełnienia obowiązków przez Ratusz zajmuje się prokuratura apelacyjna. Władysława Kuryłę wspiera też opolski Poseł PiS Sławomir Kłosowski, który w związku ze wznowieniem postępowania przez prokuraturę zwrócił się do Prokuratora Generalnego by osobiście nadzorował śledztwo.
Kwestia „ziem odzyskanych”
Sprawa kamienicy przy ulicy 1 Maja ma wiele wątków, które powodują, że jest ona zawiła. Ale przyczyny powstania tej sytuacji są tak naprawdę proste – polscy obywatele stracili swoje własności z powodu niemieckich praw własności. Najgorsze jest to, że owa sytuacja powstała, gdyż zostały wykorzystane luki prawne w polskim prawodawstwie. Działanie to nie ma nic wspólnego z duchem sprawiedliwości i racjami historycznymi. Wytworzył się w tym wypadku bardzo niebezpieczny precedens, w którym polska administracja publiczna, z powodu ślepego i restrykcyjnego przestrzegania przepisów nie pomogła obywatelom własnego państwa. Sprawa ma o wiele szerszy kontekst, niż tylko o ustalenie praw własności, bo tak naprawdę godzi w polską rację stanu, gdyż z powodu decyzji sądów zostało zachwiane nienaruszalne i niepodważalne prawo bytności Państwa Polskiego na tzw. „ziemiach odzyskanych”, bytność ta była i jest wynikiem wytworzonego po wojnie układu politycznego gwarantującego Polsce prawa do tych ziem.
Wyższość niemiecki roszczeń nad polskimi
Polscy obywatele nie dość, że nie otrzymali pomocy ze strony własnego państwa, które powinno rozwiązać tę kwestię za pomocą odpowiednich przepisów, to na dodatek stała się rzecz zupełnie odwrotna – wykorzystano państwowy aparat sądowo-administracyjny do przyznania praw przedwojennym właścicielom.
Stawianie wyżej niemieckich roszczeń ponad polskimi prawami własności staje się niestety coraz częstszą praktyką, która może zachwiać stosunkami własnościowymi na tzw. „ziemiach odzyskanych”, dając pretekst do powrotu „demonów przeszłości” czyli nasilenia przez, niektóre środowiska niemieckie polityki rewizjonistycznej, a na terenie samej Opolszczyzny eskalacji zjawiska „chorych resentymentów”.
Autor: Grzegorz Bieniarz
Świetny wpis!
A niech to , coś podobnego .Prędzej czy później i do nas by to przyszło. Zastanawiam się jak do tego w ogóle mogło dojść skoro z mocą układów poczdamskich wszystko co pozostawili po sobie uciekający przez rosyjskim frontem Niemcy , należy do państwa polskiego .
Kto w takim razie i za czyją zgodą doprowadził do takiej sytuacji w której dochodzi i to nie tylko dotyczy terenów samego Śląska , to dotyczy właściwie obszaru całej Polski.
Nie tak dawno gościła na zaproszenie Klubu GP w Opolu pani sanator Dorota Arciszewska – Mielewczyk , właśnie w tym temacie miała doskonały odczyt na Uniwersytecie Opolskim , Z czego relacja znajduje się pod wskazanym linkiem : http://andruch.blogspot.com/2010/11/sprawy-polsko-niemieckie-w-kontekscie.html
Warto zatem posłuchać wielu gorzkich słów wypowiedzianych przez samą panią senator pod adresem także państwa polskiego w kontekście zaniedbań jakich dopuszczali się urzędnicy , nie tylko po wojnie ale i do tej pory jak widać to jest praktykowane .
W materiale tym znajduje się również wypowiedź samego pana Kuryłło w szerszym kontekście poruszanego zagadnienia .
Ze swej strony pragnę jedynie przypomnieć fakt kupczenia obietnicami wyborczymi . Chodzi tu o spotkanie, na kilka dni przed II turą wyborów prezydenckich w 2010 roku ,doszło do spotkania przedstawiciela obecnej administracji rządowej pana min.B.Zdrojewskiego z posłem Mniejszości Niemieckiej z Opola panem Ryszardem Gallą . Jak wiadomo ten ostatni jest również v-ce przew.związku reprezentującego Mniejszość Niemiecką na Śląsku Opolskim. W zamian za uzyskanie akceptacji uchwały gminy Dobrzeń Wlk. Uchwały leżącej od dwóch lat w szufladzie ministerstwa Administracji a dotyczącej uzyskania zgody na wymianę dotychczasowych tablic z nazwami miejscowości na tablice dwujęzyczne niemiecko-polskie. Po spotkaniu poseł Galla niemalże natychmiast ogłosił w lokalnych mediach że Mniejszość Niemiecka na Śląsku Opolskim popiera pana Bronisława Komorowskiego na urząd prezydenta RP. I jak widać jedni i drudzy dopięli swego. Mamy od niedawna iście pokraczne nazwy , którym co poniektórzy nawet Ślązacy wielce się dziwią . Ale to już inna para kaloszy .
A właściciele uciekli?
Z tekstu wynika, że właścicielem – do czasu ustalenia spadku – był człowiek, który zginął zanim uciekł, więc gdzie to prawo ma do niego zastosowanie?
A po drugie… „polscy obywatele stracili swoje własności z powodu niemieckich praw własności” – jakie prawo własności? Z tego, co wynika z tekstu, to były mieszkania kwaterunkowe – gdzie zatem nastąpiła ta utrata własności?
Jedyne, gdzie staję w obronie lokatorów to faktycznie, sposób się ich pozbycia jest karygodny.
Z tego co mi jest wiadome Pan Kuryłło nabył wcześniej takie prawa tzn. był zgodnie z polskim obowiązującym prawem właścicielem tego lokalu ,,Chyba że coś opacznie zrozumiałem …
W kwestii zaś tego czy opuścił lokal z powodu wcześniejszego zgonu czy tez ucieczki przed moskalami nie ma to żadnego znaczenia . Układ poczdamski czyli powojenny jasno i wyraźnie stawia sprawę . Państwo niemieckie powinno wytoczyć sprawę stronie rosyjskiej , amerykańskiej i angielskiej o zmianę dotychczasowego zapisu traktatu z powodu takiego to a takiego , a nie łamiąc prawo międzynarodowe podważać dotychczasowy półwieczny porządek i spokój w Europie ..
Jedno wynika z drugiego . Jedyne pretensja do jakich ma prawo strona niemiecka mogą być skierowane do siebie samych za tą niekończącą się od wieków pazerność wobec sąsiadów . To że kolejny już raz dostali po łapach za wywołanie pożogi wojennej jaką była II wojna Światowa , powinno było ostudzić ich zapały przed kolejnymi tego typu pomysłami , jak widać tamta lekcja nie pomogła ..
Zatem wszystko zmierza do kolejnego wielkiego starcia bo co do tego nie można mieć żadnych wątpliwości …Germańska zaraza z jednej , moskale z drugiej strony a my kolejny już raz pomiędzy tymi walcami …
Jedyną niewiadoma jest to kiedy to się rozpocznie …