Andrzeju przez kilka lat byłeś prezesem spółdzielni SPOŁEM, jak oceniasz ten okres w twoim życiu?
Stare dzieje, ale wspominam je z dużym sentymentem. To był jeden z najbardziej kreatywnych okresów w moim życiu. Dużo się wtedy działo, człowiek pracował na pełnych obrotach ale do domu wracał nie tylko zmęczony ale także zadowolony z efektów własnej pracy.
Przypomnij co ci się udało zrobić przez ten czas prezesowania i kiedy to było?
To były lata 2003 – 2005. Pamiętam, że gdy przejmowałem Spółdzielnię „Społem” w zarząd była ona w bardzo złej sytuacji finansowej i organizacyjnej – groziła jej upadłość. Sytuacja wymagała zastosowania natychmiastowej terapii szokowej. Głębokiej restrukturyzacji w prawie każdym elemencie funkcjonowania tej firmy, począwszy od zmiany wizerunku i filozofii działania, zarówno całego przedsiębiorstwa jak i jego poszczególnych jednostek handlowych, a skończywszy na zmianach w systemie zatrudniania i wynagradzania, finansowo księgowym i organizacji pracy. Głównym atutem Spółdzielni był jej majątek, w szczególności Dom Handlowy Opolanin, który był przestarzały i przynosił straty. Powstał pomysł, aby to zmienić i przerobić stary Opolanin w nowoczesną galerię handlową generującą większe zyski. Szczęście sprzyjało. Bardzo szybko udało się pozyskać inwestora (TESCO), który zobowiązał się sfinansować budowę. W październiku 2004 r. otwieraliśmy już nowoczesny obiekt znany jako „Galeria Opolanin”, z którego mieszkańcy naszego miasta korzystają do dziś.
Potem był OTBS. Ile mieszkań oddałeś do użytku jeszcze pamiętasz?
Nie zdążyłem oddać ani jednego (śmiech), Ale udało mi się zamknąć wszystkie przygotowania, łącznie z wyborem wykonawcy na budowę nowego osiedla (88 mieszkań) przy ulicy Koszalińskiej w Opolu, a zapewniam, że nie było to łatwe. Zwłaszcza w trudnym 2007 r., podczas apogeum wzrostu cen materiałów budowlanych, kiedy to dotychczasowy rynek inwestora w budownictwie zmienił się nagle w rynek dyktującego warunki wykonawcy. Dlatego do dziś zasługę budowy tego osiedla przypisuję sobie mimo tego, że mieszkania oddał tam do użytku już nowy prezes.
Założyłeś firmę po tym jak nagle cię odwołano, czym się zajmujesz? Jak to jest zaczynać „na swoim”? Nie wolałeś znaleźć jakiegoś etatu?
Prowadzenie własnej działalności to ciężki kawałek chleba. Ludzie którzy w taki sposób zarabiają na życie to naprawdę tytani i sól tej ziemi, teraz to już wiem. Praca na etacie jest o wiele łatwiejsza, przede wszystkim psychicznie. Najgorsza w pracy „na swoim” jest ciągła niepewność: czy będą klienci? Czy będą obroty? Czy zyski pokryją koszty? Itd. Z drugiej strony człowiek jest panem swojego losu i czasu, w miarę niezależnym (bo jednak pewne zależności istnieją zawsze), i to rekompensuje mu stres związany z pracą w napięciu. Ja zacząłem jak wielu ludzi w dzisiejszych czasach od zarejestrowania w Urzędzie Pracy i wzięcia dotacji unijnej. To wielka pomoc zwłaszcza na początku, potem człowiek musi sobie radzić sam. Od ponad dwóch lat prowadzę biuro zajmujące się doradztwem i pośrednictwem handlowym. Przez ten czas wyspecjalizowałem się w handlu międzynarodowym (Czechy, Słowacja) zbożem i materiałami budowlanymi. Jakoś sobie radzę, chociaż nie jest łatwo.
OK, ale ostatnio, co jest ciekawe piszesz książki, felietony, opowiadania futurystyczne. Skąd u ciebie takie zainteresowania? Zaskoczyłeś mnie taką zmianą
Pisarstwo było zawsze moją niespełnioną pasją. Gdy byłem młodszy wiele czytałem, do dziś zresztą czytam około dwudziestu książek rocznie ale na pisanie jakoś nigdy nie miałem czasu. Zawsze było coś ważniejszego. Trzy lata temu postanowiłem to zmienić i zmieniłem. Dzisiaj kończę już drugą powieść, piszę opowiadania, felietony, uczestniczę w konkursach i warsztatach literackich, wysyłam swoje teksty do różnych wydawców. Na razie jeszcze niczego nie wydałem ale wszystko przyjdzie z czasem. Jestem dobrej myśli. Z radością zauważam też, że rozwijam się jako pisarz, zwiększyła się moja wrażliwość na otaczający mnie , a moje teksty są coraz lepsze pod względem warsztatowym.
Porzuciłbyś biznes na rzecz pisarstwa, gdybyś nie musiał się martwić o zarobki?
O tak! Bez wahania. Ale w Polsce tylko najlepsi pisarze mogą sobie pozwolić na taki luksus. Wszystko jeszcze przede mną.
Opowiedz coś o twoim najnowszym opowiadaniu futurystycznym?
Zawsze najbardziej interesowała mnie literatura SF, dlatego moje książki utrzymane są w podobnych klimatach. Opisuję w nich świat i Polskę jaka dopiero będzie istnieć, w niedalekiej przyszłości za 20, 50, czy 100 lat. Zadanie dosyć trudne, wymagające dużej wyobraźni i ogólnej wiedzy o świecie i zachodzących w nim procesach. Świat podlega przecież ciągłym zmianom. Na szczęście jest też jakaś stała, to ludzie, którzy mimo upływu wieków są wciąż tacy sami, zachowują się podobnie i mają podobne problemy, zmienia się tylko ich otoczenie. Tworząc jakąś fikcyjną postać nie trzeba wiele wymyślać, wystarczy dobrze rozglądać się dookoła. Do tego wszystkiego proszę dodać element sensacyjny i wychodzi niezła literatura popularna, w sam raz na długie zimowe wieczory.
Moje najnowsze opowiadanie, tworzone specjalnie na konkurs, opisuje zamach terrorystyczny na Uniwersytecie Opolskim jaki będzie miał miejsce w roku 2035. Moim zdaniem takie zdarzenie nawet dzisiaj nie jest wcale aż takie niemożliwe. Polska się zmienia. Z roku na rok zyskuje coraz większe znaczenie w świecie. Staje się krajem ważnym, podobnym do innych ważnych krajów i podlegającym podobnym zagrożeniom z terrorystycznymi włącznie. Ten problem prędzej czy później zawita też i do nas. Oby jak najpóźniej.
Powiedz czy jesteś już po spełnieniu należnych obowiązków wobec macierzy: masz syna?
Tak! Mam syna, wybudowałem dom i posadziłem drzewo. Zrobiłem wszystkie te rzeczy, które zgodnie z przysłowiem powinien zrobić prawdziwy mężczyzna. Ale nie uważam, że to już koniec. Cały czas mam świadomość że jeszcze mógłbym zrobić wiele dobrego. Dlatego z roku na rok stawiam sobie kolejne cele, niewielkie ale zawsze. Cele na ten rok to rozwijać dalej firmę i skończyć pisać książkę.
Powiedz, co cię w Opolu denerwuje i co byś zmienił. Wiesz wakaty są na wiceprezydentów Opola może to będziesz mógł zrealizować, stąd uważaj na słowa?
W Opolu denerwuje mnie prawie wszystko i prawie wszystko bym tu pozmieniał. Przede wszystkim brakuje tu chyba ludzi z wizją. Od dłuższego czasu odnoszę wrażenie, że Opolem rządzą urzędnicy-minimaliści stawiający sobie tylko minimalne wymagania wypełnienia nałożonych na nich zadań i to wszystko. Żadnych nowych pomysłów, żadnych innowacji. Moim zdaniem tym miastem trzeba wstrząsnąć, a jeżeli nie miastem to przynajmniej Urzędem Miasta, a jeśli nie urzędem to przynajmniej niektórymi jego wydziałami. Oczywiście jestem realistą i zdaję sobie sprawę z wszelkich ograniczeń: prawnych i innych formalnych i nieformalnych jakim podlega obecny Prezydent, dlatego cieszą mnie chociaż małe zmiany na lepsze. Z wielką satysfakcją przyjąłem wiadomość o rekonstrukcji zarządu miasta Opola a zwłaszcza podziękowaniu Wiceprezydentowi Kwiatkowskiemu, który podobno odpowiadał za pomoc społeczną, i sprawy lokalowe (stagnacja w tych obszarach). Uważam to za krok w dobrym kierunku. Nowi ludzie zawsze wprowadzają nowe pomysły i energię potrzebną do ich realizacji a takiej w Urzędzie brakowało. Z niecierpliwością będę czekał na wynikające stąd zmiany.
Andrzeju, ja czekam na książkę, życzę powodzenia i dziękuję za rozmowę.
fajny tekst z ciekawą formą pytań!