George Soros to postać budząca kontrowersje w środowiskach konserwatywnych. Ostatnio zalazł za skórę prawicowemu rządowi Izraela. Dla liberałów, choć może nie wszystkich, jest wielkim przyjacielem demokracji. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że węgiersko-żydowski finansista prowadzi działalność polityczną, posiłkując się swoją własną filozofią.
Wyłożył ją w książce Nowy okropny świat. Tytania, ignorancja, gwałt (wyd. pol. 2006). Na podstawie zawartych w niej deklaracji Sorosa można sklasyfikować jako liberała. Liberalizm z grubsza rzecz biorąc porzuca tradycję na rzecz rozumu i głosi pochwałę wszelkich wolności. Liberalne społeczeństwa winny być konstruowane w oparciu o ludzkie poznanie, które nie jest doskonałe, ale z pewnością lepsze jest to, co racjonalne, niż to, co narzucone z góry. Tradycja sama w sobie nie jest bowiem wyborem człowieka, więc nie podlega wartościowaniu (czy coś jest dobre czy złe, albo przynajmniej lepsze lub gorsze). Jest czymś, co przyjmuje się bez namysłu.
Ów wpływowy biznesmen jest zagorzałym zwolennikiem koncepcji społeczeństwa otwartego. Najbardziej znanym jej apologetą był Karl Popper (1902–1994), autor klasycznej już pozycji Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie. Według austriackiego uczonego, również liberała, jeżeli ludzkie myślenie nie jest doskonałe, to społeczeństwo przyjazne dla wszystkich powinno być skonstruowane tak, by nikt nikomu nie narzucał swoich przekonań, a w każdym bądź razie nie robił tego przy użyciu państwowego przymusu. O ile Popper był zdania, że ludzie mogą się mylić, o tyle jego dawny student Soros twierdzi, że ludzie na pewno się mylą („poszedłem o krok dalej”).
Z pełnym przekonaniem wytyka swojemu mentorowi i jednocześnie jednemu z największych filozofów nauki XX wieku, że ten nie wziął pod uwagę w swoich rozważaniach nad społeczeństwem jednej rzeczy – ludzkie działanie opiera się o „zasadę niepewności” (jest to autorskie pojęcie zaproponowane przez Sorosa). Jego zdaniem w ludzkie działanie wpisane są dwie funkcje: „poznania” i „partycypacji”. Pierwsza to chęć zrozumienia otoczenia, w którym żyjemy (świata), a druga to chęć wpływania na ten świat. Obydwie działają w przeciwnych kierunkach i mogą ze sobą kolidować, bo ludzki ogląd rzeczywistości jest spaczony, przez co często podejmujemy błędne decyzje. To przecięcie nazywa „zwrotnością”. Zwrotność ma według Sorosa decydować o elemencie niepewności w naszym życiu – skutkuje tym, że nie możemy przez nią właściwie zrozumieć świata.
Rozważania Sorosa są dosyć zawiłe i generalnie wszystkie jego wywody kręcą się wokół jednego, wspomnianego już wcześniej spostrzeżenia – człowiek nie jest w stanie poznać poprawnie rozpoznać rzeczywistości. Jest jej częścią, a więc nie jest obiektywny w swoim myśleniu o świecie. Takie stanowisko filozoficzne prowadzić musi do daleko posuniętego relatywizmu. Jeżeli człowiek nie jest w stanie rozpoznać tego, co dobre i złe, to nie da się powiedzieć, jakie zachowanie jest etyczne, a jakie nie.
Dlatego też w filozofii Sorosa tkwi fundamentalny błąd: skoro uważa on, że ludzkie poznanie nie może poprawnie poznać rzeczywistości, bo człowiek zawsze się myli, to skąd wie, że liberalna demokracja jest słuszna, a inne systemy polityczne nie? Jeżeli wybiera ten system polityczny spośród innych, to czym się kieruje, jeżeli nie rozumem? Jeżeli za demokracją przemawiają np. sondaże poparcia wyrażanego dla niej przez ogół społeczeństwa, to Soros powinien je odrzucić. Przecież takie badania niczego konkretnego nie mówią. Na ludzi biorących w nich udział i przeprowadzających je działało – idąc tokiem myślenia Sorosa – tyle rozmaitych czynników, że nie przybliżają one nas do rzetelnego poznania rzeczywistości, więc są bezużyteczne.
Poza postulatem, że państwo powinno być maksymalnie liberalne i demokratyczne, Soros na gruncie swojej filozofii nie jest w stanie powiedzieć nic więcej na jego temat. Gdyby zaproponował kolejne postulaty, zaprzeczyłby własnej ideologii. Choć jego myśl jest – jak już wspomniano – skrajnie relatywistyczna, to sam krytykuje „postmodernistyczne społeczeństwo” za to, że „nie dostarcza zadowalających kryteriów rozróżniania prawdy od fałszu, dobra od zła”.
Rzecz w tym, że George Soros sam nie proponuje takiego kryterium. Ba, promuje filozofię, która ma bardzo ogólny i mało precyzyjny charakter. Deklaruje – za Popperem – niechęć do totalitaryzmów, bo te narzucały jedynie słuszną wizję społeczeństwa, ale jednocześnie nie dostrzega, że liberalna demokracja również jest w pewnym sensie narzuceniem i że dla nietotalitarnych sceptyków czy przeciwników demokracji (anarchistów, konserwatystów, libertarian etc.) może być swego rodzaju „społeczeństwem zamkniętym”, gdyż inne ideologie inaczej interpretują pojęcie wolności.
Soros w swoim myśleniu o społeczeństwie i polityce odrzuca wszelkie autorytety, w tym i swojego mistrza, i rozwija własną filozofię. Jest pełen wiary w to, że jego poglądy, choć ignorowane przez akademików, są słuszne. Ma przecież na tyle dużo pieniędzy i rozległe kontakty na całym świecie, że nie ma znaczenia, jak bardzo by się mylił. Człowiek, który jest najbardziej wpływowym „politykiem nie będącym politykiem” wciela w życie swoją własną ideologię, choć nikt nigdy nie wybrał go w demokratycznych wyborach.
Jakub Górka
Wiadomo nie od dziś, że światem nie rządzą ci, których wybierze rozum ludu, a ci, których mogą kupić ten rozum.
Wiadomo nie od dziś, że światem rządzą nie ci, których wybrał rozum ludu, a ci, którzy kupili ten rozum.