Zebrany w sprawie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami materiał dowodowy pozwala w jednoznaczny sposób rozstrzygnąć, co się wydarzyło i kto ponosi odpowiedzialność – uznał w piątek Sąd Okręgowy w Częstochowie.
Sąd orzekł nieprawomocnie kary 4 lat więzienia dla Andrzeja N. i 2,5 roku dla Jolanty S. – dwojga dyżurnych ruchu za nieumyślne spowodowanie katastrofy, w której zginęło 16 osób, a ponad 150 odniosło obrażenia.
W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Jarosław Poch podkreślał m.in., że materiał dowodowy w sprawie jest pełny i kompletny. „Ten zebrany w sprawie materiał, łącznie z opiniami biegłych i Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, w przekonaniu sądu okręgowego pozwala w jednoznaczny sposób rozstrzygnąć, co się wydarzyło i kto ponosi odpowiedzialność za ten stan rzeczy” – zaznaczył.
Sąd uznał, że materiał nie pozostawia wątpliwości, że oboje dyżurni są winni nieumyślnego spowodowania katastrofy – mimo trudności i skomplikowania sprawy, szczególnie pod względem technicznym oraz liczby regulacji dotyczących ruchu kolejowego. Sędzia Poch wskazał jednocześnie na brak wątpliwości, że „absolutnie wszystkie urządzenia kolejowe zadziałały i działały prawidłowo”.
Zgodnie z ustaleniami po katastrofie, dyżurny ze Starzyn Andrzej N. doprowadził do skierowania pociągu Warszawa-Kraków na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem. Dyżurna ze Sprowy Jolanta S. wydała zezwolenie na wjazd pociągu relacji Przemyśl-Warszawa na tor, po którym jechał już pociąg z Warszawy; nie sprawdziła, jaka jest przyczyna zajętości toru, co sygnalizował system kontroli ruchu.
Sąd mówił też w uzasadnieniu o roli załóg lokomotyw obu składów, które tuż przed katastrofą kontynuowały jazdę, mimo sygnałów do tego nie uprawniających. Maszyniści nie obserwowali też w sposób właściwy toru; inaczej szybciej zauważyliby, że oba składy zmierzają do zderzenia. Postępowanie w tym zakresie zostało umorzone – maszyniści zginęli.
Źródło: Codzienny Serwis Informacyjny PAP
mp/Kurier PAP