Kamil Nowak; rocznik 1976, wykształcenie wyższe, inżynier chemik. Zamiłowania: wichrzyciel-przyrodnik,
Wiktor Sobierajski; – Dlaczego Panie prezesie Pan i Pańska fundacja chce „Wiedzieć Więcej”?
Kamil Nowak: – Bo to jest nasze konstytucyjne prawo i przestań z tym 'Pan”.
W.S: – Rozumiem, że nie pytasz samorządowców o sprawy oczywiste, takie jak np: czy cieszy się pan/pani z mistrzostwa Polski ZAKSy Kędzierzyn-Koźle?
K.N: – Nie. ZAKSA mnie kompletnie nie interesuje, chyba, że chodzi o pieniądze z promocji, które trafiają na konta ZAKS-y.
W.S: Często spotykasz z odmową udzielenia odpowiedzi?
K.N: – Teraz już nie. Kiedyś było to nagminne.
W.S: – Pamiętam głośną sprawę ze starostą kędzierzyńsko-kozielskim Arturem Widłakiem, który zmusił Pana do założenia sprawy w Sądzie Administracyjnym? Proszę przypomnieć jak się zakończyło to postępowanie?
K.N: – Otrzymaliśmy wnioskowaną dokumentację, pamiętam, że robiłem to jako prywatna osoba. Sprawa dotyczyła udostępnienia protokołów wyboru dyrektora szpitala. Chodziło ś.p doktora Majchera.
W.S: – Ile t Pana o kosztowało?
K.N: – Pieniędzy niewiele, tyle co papier do drukarki i tusz. A jeżeli chodzi o czas to kilka miesięcy. Musiałem jeszcze zapłacić 100 zł w Sądzie Administracyjnym, ale po wygraniu procesu pieniądze zostały mi zwrócone przez starostwo.
W.S: – Generalnie drażliwą kwestią są koszty postępowań sądowych dot samorządowców. Kto jest obciążany kosztami postępowań przed sądami? Kto np. zapłacił za postępowania Tomasza Wantuły, byłego prezydenta Kędzierzyna-Koźla. Zresztą jego sprawa nielegalnej likwidacji szkół ciągnie się do dzisiaj przed sądem w Kędzierzynie-Koźlu. Zresztą nie tylko on w tej kwestii nabroił. W sprawę jest zamieszana Halina Damas-Łazowska jego doradczyni?
K.N: – Nie monitorowałem tej sprawy. Sądzę, że możliwym jest, iż pieniądze na adwokata pana Wantuły do momentu, gdy był prezydentem płaciło miasto Kędzierzyn-Koźle. Obiecuję, że sprawdzę tę kwestię.
W.S: – Znamy się już dość długo. Dlaczego nie współpracujesz już z żadnym z tygodników miejskich. Jesteś za drogi?
K.N: – Noo, tak jestem za drogi. A na poważnie, to za darmo mogę pisać gdzie chcę, ale za pieniądze już jest gorzej. A w moim wieku i z moim doświadczeniem „za darmo umarło”
W.S: – Muszę się pochwalić, że mnie, mimo że mam także spore doświadczenie w mediach także nikt nie chciał zatrudnić. A kilka z tych mediów tworzyłem osobiście. W imperium medialnym pana Stańskiego (Tygodnik 7 dni – dp.aut) byłem od czwartego numeru, gdy jeszcze protoplasta jego dzisiejszego wydawnictwa, był wydawany w dwóch kolorach. Czarnym i czerwonym?
K.N: – Dla Stańskiego nigdy nie pisałem. Pisałem dla Gazety Lokalnej, Do Dobrej Gazety, dla Kuriera KK, do Wieczoru KK… W pewnym momencie dotarło do mnie, że nie chcę być dziennikarzem. Zawód dziennikarza, jest objęty w Polsce pewną estymą. A tak naprawdę dostęp do informacji przysługuje każdemu obywatelowi. Te same pytania może zadać przysłowiowy Kowalski, a nie tylko pan dziennikarz. Każda instytucja publiczna ma obowiązek udzielenia odpowiedzi.
W.S: – Dlaczego nie chcesz być dziennikarzem?
K.N – Bo na to o czym chciałbym pisać nie ma miejsca na łamach, albo sprawy którymi chciałbym się zajmować są zbyt skomplikowane
W.S: – Ale przecież w dalszym ciągu jesteś w stopce redakcyjnej Dobrej Gazety, kolejnego imperium medialnego w K-K?
K.M: – To ciekawe, bo nie piszę tam od stycznia.
W.S: – Dlaczego, przecież tytuł budzi respekt. „Dobra Gazeta”?
K.N:- Bo pisałem na nudne tematy związane z kędzierzyńską władzą.
W.S: – Aaa, czyli jesteś niebezpieczny, nieprzewidywalny, może wariat nawet? Ze mnie także próbowano zrobić wariata. Na mieście do teraz mówi się, że biję żonę, rozwiodłem się, nie płacę alimentów itd… I robili to koledzy, z którymi kiedyś pracowałem.
K.N: – A mnie nazywają wichrzycielem.
W.S: – To ty między innymi ujawniłeś ile pieniędzy z ”miasta” otrzymują lokalne media. To przez tę publikację stracił swą pozycję Marek Wojciechowski redaktor naczelny RADIO PARK FM, bo okazało się, że pieniądze zamiast do radia, wpływały do jego prywatnej firmy. Ot, taka prywatyzacja działu reklamy, bez wiedzy właściciele radia?
K.N: – Oooo, to nawet o tym nie wiedziałem.
W.S: – Uważasz, że taki model finansowania mediów, jak w Kędzierzynie-Koźlu, jest prawidłowy? Dajemy Wam kasę, to piszcie o nas pozytywnie?
K.N: – To bardzo dobry model współpracy. To lepsze, niż finansowanie jednego periodyku, a tak było w K-K jeszcze nie tak dawno. (Gazeta Lokalna – dop aut) Teraz można to tłumaczyć, jako odpowiedź wolnego rynku na zapotrzebowanie promocyjne gminy. Nie jest tak do końca, że władze dają mediom kasę za tzw. dobre pytania. Z tych środków są finansowane różne dodatki informacyjno-promocyjne.
W.S: – Po co Kędzierzyn-Koźle promuje się w Kędzierzynie-Koźlu? Ja mam wrażenie, że osoby funkcyjne pod płaszczykiem promocji miasta promują siebie?
K.N: – To masz dobre wrażenie. Obecnie pracujemy nad raportem dotyczącym wydatków promocyjnych gminy. W grudniu 2015 analiza ilości zdjęć ukazujących się na miejskim portalu społecznościowym fecebook pokazała, że dominującą twarzą jest Sabina Nowosielska. Pamiętam też, że na jednej z komisji promocji Andrzej Kopacki, szef tej komisji, zapytał o to, czy radni też mogą korzystać ze środków z urzędu miasta przeznaczanych na media.
W.S: – I co usłyszał w odpowiedzi?
K.N: – Ze oczywiście tak, ale ja jakoś tego w mediach nie zauważyłem.
W.S: – Trochę trudno mieć o to pretensje do pani prezydent? Przecież to nie ona decyduje o tym jakie zdjęcie idzie w gazecie czy portalu?
K.N: – Tu nie chodzi tylko o zdjęcia, ale o możliwość zaprezentowania tego, co radny ma do powiedzenia. Na początku roku, chyba w odpowiedzi na pytanie radnego Kopackiego, w umowie z jednym z mediów zostało zapisane, że to urząd decyduje o tym, kto w ramach umowy będzie występował w radio.
W.S: – Rozumiem, że taki radny Sadłowski, czy radny Masalski nie ma na to szans?
K.N: – Sądzę, że osiemnastu radnych nie ma na to szans. Od stycznia do czerwca o ile wiem, w radio wystąpili tylko przewodniczący rady Kopeć, radny Nowak, Scheller, radna Radka i nikt więcej.
W.S: – Na jakie pytania samorządowcy nie lubią jeszcze odpowiadać?
K.N: – Ostatnio zapytałem o koszty gali bokserskiej oraz o koszty wyjazdu do Hohenloe. Zresztą tam było kilka pytań, a pytania o koszty były jednym z elementów.
W.S: – To ciekawe , bo ja otrzymałem odpowiedź z urzędu na temat wyjazdu. Kosztował on 3970 zł. Za to ciekawy był cel wizyty: rewizyta?
K.N: – Nie tylko ty dostałeś odpowiedź, bo widziałem gdzieś jeszcze odpowiedź dot. gali boksu. Niestety ja nadal czekam.
W.S – Jak Ci się podoba odpowiedź cel wizyty: rewizyta. Czyli co, poźnioej będzie rewizyta rewizyty a następnie rewizyta rewizyty rewizyty, a kolejno rewizyta rewizyty, rewizyty, rewizyty? Nie szkoda na rewizyty miejskich pieniędzy?
K.N: – Myślę, że wpisuje się to w wieloletnią „świecką tradycję” współpracy z miastami partnerskimi, z których nic nie wynika.
W.S: – „Sypiesz piach w tryby samorządu”, a przecież jakiś czas temu startowałeś w wyborach samorządowych. Mało tego byłeś przewodniczącym Zarządu Osiedla Zachód? Czyli prawie samorządowiec…
K.N: – Przewodniczącym zostałem przypadkiem. Był to czteroletni okres dający mi możliwość testowania jednostek pomocniczych urzędu miasta. Wprowadziliśmy kilka rozwiązań, o których urzędnikom w tamtym czasie się nie śniło. Np. wiece, czyny społeczne. Później w fikcyjnej współpracy między urzędem miasta a radą osiedla i związanej z tym patologią nie chciałem brać udziału. A kandydatem na prezydenta zostałem, bo zaczęły mnie wkurzać publikowane rankingi, przed oficjalnym ogłoszeniem kampanii. Wymyśliłem sobie mojego kandydata Kamila Nowaka. Kandydata, który miał uszczęśliwić wszystkich, wpisując się w slogany wyborcze, których używa się w Kędzierzynie-Koźlu do dzisiaj.
W.S: – Dziękuję za rozmowę
Tekst i foto: Wiktor Sobierajski