11 minut – polski kandydat do Oscara

Niezależna Gazeta Obywatelska

11 minutBohaterami „11 Minut” są: „obsesyjnie zazdrosny mąż, jego seksowna żona aktorka, podstępny hollywoodzki reżyser, kurier rozwożący narkotyki, sprzedawca hot dogów z mroczną przeszłością”, uczeń kryminalista, „alpinista naprawiający hotelowe okna”, „malarz, ekipa pogotowia ratunkowego”, „dziewczyna z psem, grupa zakonnic”.

Film nie nudzi, ale też nie zachwyca. Warsztat i intryga są (delikatnie pisząc) jakie są. Przesłania nie ma i na siłę widz musi się sam jakiegoś przesłania doszukiwać. Film nie porusza ani ważnych problemów społecznych, ani dylematów moralnych, czy kwestii filozoficznych.

Polscy filmowcy robią już o wiele sprawniej swoje filmy, i poruszają bardziej istotne problemy. Może to, że obraz Skolimowskiego został zgłoszony do Oscara, a nie inny film, spowodowane jest złośliwą oceną wrażliwości amerykańskich filmowców.

Jakimś ukrytym oscarowym tropem może być miejsce akcji. Amerykanie doceniają filmy z żydowskim motywem. Akcja filmu rozgrywa się w Warszawie na placu Grzybowskim, naprzeciwko teatru żydowskiego, synagogi i budynków żydowskich. Pod drugiej stronie placu znajdują się kamienice z których wykwaterowano przed laty Polaków by zrobić dzielnice żydowską, i które od kilkunastu lat niszczały, dzięki czemu można je pokazywać wycieczkom z zagranicy jako symbol polskiego antysemityzmu. Jednak wyraźnie trzeba zaznaczyć, że w filmie tematyka żydowska się nie pojawia, i doszukiwanie się klimatów żydowskich może być nadużyciem, spowodowanym pragnieniem odkrycia jakiegoś przesłania w filmie Skolimowskiego.

W filmie pojawiają się też pewne akcenty z fantastyki. Bohaterowie widzą coś na niebie. Na ekranach monitorów pojawia się twarz jakiegoś naukowca. Takie niejasne klimaty rodem z serialu „Lost”. Zapewne takie klimaty ćwierć wieku temu zrobiły by na widzach większe wrażenie.

Jan Bodakowski

T

Komentarze są zamknięte