„Naruszenie autonomii uczelni i umożliwienie ministrom politycznego ingerowania w naukę to efekt przyjętych w piątek zmian w ustawie o szkolnictwie wyższym. Teraz każdy nieprawomyślny naukowiec może stracić pracę za poglądy polityczne” – z prof. Jerzym Żyżyńskim, wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego oraz opolskim posłem PiS rozmawia Anna Wiejak
Jak ocenia Pan przegłosowane w piątek w Sejmie zmiany w ustawie o szkolnictwie wyższym? Jakie konsekwencje będzie miał przepis o zwolnieniu pracownika naukowego jedynie za opinią rady wydziału?
– Problem w tym, że zawsze była kwestia zgody organów kolegialnych. W tej chwili rada może zaopiniować, a władza zwolnić z przyczyn politycznych, jak było z jednym z profesorów, który miał „niewłaściwe” opinie związane z katastrofą smoleńską. Czy praca magisterska wypromowana będzie się nie podobała, to władza będzie ingerowała „z innych ważnych przyczyn”. Pani minister może naciskać na rektora, aby zwolnił konkretnego pracownika naukowego wbrew stanowisku rady wydziału. Tak było w przypadku tego profesora fizyki zajmującego się katastrofą smoleńską. Jest tajemnicą poliszynela, że rektor odbierał telefony od pani minister.
Niepokojące jest wprowadzenie konwentu rzeczników dyscypliny. To ewidentnie organ powołany do tego, aby usuwać z uczelni nieprawomyślną kadrę naukową.
– Dokładnie tak. Jak za stalinizmu prześladuje się ludzi i zwalnia. Przecież zwalniają teraz prof. Bogdana Chazana. To są rzeczy niedopuszczalne. Oczywiście można mieć do naukowców różne pretensje, na przykład, że się nauka bardzo nie rozwija, chociaż ja podkreślam, że żeby cokolwiek działało, trzeba w to zainwestować. Tak samo w naukę trzeba zainwestować. Wymaga to procesu, wymaga to lat, żeby wypracować odpowiednie kadry, żeby w środowisku panował ruch. Ale bez inwestycji w ludzi to się nie da tego zrobić. Potrzeba nakładów finansowych. W tej chwili są granty, ale tworzą się pewne nieformalne układy i występuje szereg innych problemów.
Ta władza chce mieć władzę polityczną nad środowiskiem i ten przepis, o którym pani mówi, dotyczy władzy czysto politycznej, gdyż co znaczy „inne ważne przyczyny”? W nauce powinny być przede wszystkim kryteria naukowe, ale tutaj nie mówi się o kryteriach naukowych. Różne są sytuacje. Ktoś może sprzeniewierzyć się godności naukowca lub popełnić przestępstwo, ale w takich przypadkach istnieją instrumenty prawne.
Czy to oznacza, że uczelnie wyższe zamiast kształcić zaczną indoktrynować?
– Indoktrynacji to ja bym się chyba tu nie dopatrywał. Ja jestem ekonomistą i mogę o swoim środowisku powiedzieć, że ludzie mają różne poglądy i jest dominacja środowisk liberalnych, ale u nas nigdy się nie dyskryminowało za poglądy. Kryteria polityczne kiedyś odgrywały większą rolę, natomiast teraz ja nie widzę tego problemu.
Co sądzi Pan o zmianach w udzielaniu urlopów pracowników naukowych? Te ostatnie są często wykorzystywane do prowadzenia badań naukowych.
– Do badań naukowych. Do tego, żeby poświęcić się rehabilitacji. To jest trudna sprawa o tyle, że my mamy niskie wynagrodzenia – może nie na wszystkich kierunkach, ale na takich kierunkach, jak administracja, prawo, zarządzanie, ekonomia wykładowcy mają zajęcia ze studentami dziennymi, dorabiają na zaocznych i dzięki temu wiążą koniec z końcem. Natomiast jak się bierze urlopy naukowe, człowiek nie może pracować w ogóle, w związku z czym jest on często wykorzystywany, aby w spokoju poświęcić się pracy, ponieważ ludzi nie stać, aby się utrzymać za gołą pensję. Takie możliwości powinny istnieć.
Jakie jeszcze punkty nowelizacji budzą niepokój?
– Na uczelniach wprowadza się zasady charakterystyczne dla korporacji. Mamy być fabryką absolwentów tylko i wyłącznie pod kątem interesów gospodarki. Oczywiście interes gospodarki jest ważny, ale skrytykowałem udział przedstawicieli organizacji pracodawców – nie są one reprezentatywne wbrew temu, co się uważa. To trochę jak z PZPR – kiedyś zawsze musiał być przedstawiciel partii, teraz – przedstawiciel organizacji pracodawców. To jest niepoważne traktowanie nauki.
Dziękuję za rozmowę.
http://niezalezna.pl/57371-zlot-mlodziezy-patriotycznej-wataha
W tym roku swój udział zapowiedzieli m.in. Antoni Macierewicz, Glenn Jorgensen, Ewa Stankiewicz, prof. Piotr Gliński, prof. Sławomir Cenckiewicz, prof. Andrzej Zybertowicz, Krzysztof Wyszkowski, Cezary Gmyz, Tomasz Sakiewicz, Anna Sikora, Małgorzata Gosiewska .
Same ałtorytety:)
Na widok Sakiewicza to młodzież zapieje z zachwytu!
A jak przemówi pan Antoni….
Jego żeby nie potraktowali jak ongiś na Górze Swiętej Anny :)
@ pani Eleonora.A gdzie pan Cejrowski ???