M. Jerzy Rajpolt: Witaj Piotrze. Rok temu, przy okazji organizowania wyjazdu z naszej parafii do Wilna, padło określenie: Operacja Ostra Brama. Czy możemy przybliżyć naszym czytelnikom o co chodziło w tym haśle?
Piotr Boroń (b. Senator RP): Witam Ciebie i Czytelników „Życia Zabierzowa”. Operacja „Ostra Brama” to część Planu „Burza”, którego istotą było przejmowanie przez Polaków władzy na terenach, z których przeganiano Niemców w 1944 roku, a Armia Czerwona jeszcze nie wkroczyła. Jak wiadomo, wypadki II Wojny Światowej zmusiły nas do sojuszu ze Stalinem, który był naszym katem, a mimo to – zmuszeni przez zachodnich Aliantów – musieliśmy przelewać krew w walkach z Niemcami, by Związkowi Radzieckiemu torować drogę do Berlina. Dla wielu historyków sprawa jest kontrowersyjna i nie może być inaczej, bo zostaliśmy postawieni przez wyborami, gdzie nie było dobrego rozwiązania. Osobiście uważam, że nasi bohaterowie zrobili i tak wszystko, co się dało, by ocalić naszą państwowość. Uważam, że w wyniku II wojny światowej mogliśmy wpaść w większą zależność od Stalina, a ogrom działań naszego niepodległego podziemia uświadomił wszystkim, że lepiej nie doprowadzać Polaków do całkowitej desperacji…
MJR: Udostępniłeś nam zdjęcia, z których wynika, że uczestniczyłeś kiedyś w obchodach rocznicy „Ostrej Bramy”…
PB: Rzeczywiście, tak było. Gdy pełniłem zaszczytną funkcję senatora Rzeczpospolite Polskiej, pracowałem między innymi w Komisji d/s Łączności z Polakami za Granicą zdarzyło się, że miał ktoś pojechać na Białoruś, by wespół z zamieszkałymi tam Polakami uczestniczyć w obchodach rocznicowych. Pamiętam – mówiąc z przekąsem – że na wyjazdy do USA czy państw Ameryki Południowej było aż za dużo chętnych, a tu jakoś akurat brakowało chętnych. Podjąłem propozycję z radością, bo dla historyka to było spotkanie z ludźmi, którzy historię tworzyli. Poprosiłem Marszałka Senatu o jakieś polskie symbole państwowe, które miały się bardzo przydać w spotkaniach z zasłużonymi polskimi weteranami. To nie były odznaczenia, ale choć symboliczne dowody uznania dola nich. Pamiętam, że jedną z takich osób była starsza pani, która opiekowała się mogiłą sześciu polskich ułanów, poległych w 1920 roku. Sprzątała mogiłę i przynosiła kwiatki przez osiemdziesiąt kilka lat (tak, ponad osiemdziesiąt), bo gdy była siedmioletnią dziewczynką poprosiła ją o to nauczycielka języka polskiego. Wzruszające!
W delegacji uczestniczyli jeszcze bardzo kulturalny v-ce dyr. Biura Senatu (pragnął bym go kiedyś jeszcze spotkać) oraz szef warszawskiego IPN-u prof. Jerzy Eisler, z którym przegadaliśmy długą drogę autem po polskich i białoruskich drogach. Na miejscu zajęli się nami konsul z Mińska i szefowa Związku Polaków na Białorusi znakomita Angelika Borys. Na zdjęciu w mundurze harcerskim kpt. Weronika Sebastianowicz, sławna z ostatniej afery aresztowania jej przez władze białoruskie za transport żywności z Polski, będący pomocą dla Polaków żyjących tam w najcięższych warunkach.
Nasz wyjazd polegał na składaniu kilkunastu wieńców i wiązanek kwiatów na grobach Polaków, którzy walczyli z Niemcami. Były też spotkania na plebaniach z polskimi kombatantami. Kilku pokazało mi blizny po ranach postrzałowych – większość od Armii Czerwonej, która wkraczała do wyzwolonych przez Polaków miast, a po serdecznych powitaniach robiła obławy na Polaków.
MJR: Czy są jakieś dane ilościowe?
PB: Jest nieco danych o udziale w Operacji „Ostra Brama”, ale co do ofiar sowieckich trudno powiedzieć, bo jest to raczej bardzo długa lista zaginionych, zabitych z rąk nieznanych sprawców itd. Oczywiście były też całe kilkudziesięcioosobowe oddziały, które opierały się Rosjanom w regularnych walkach.
MJR: Największy tragizm polegał chyba na tym, że ci Polacy ginęli właściwie już po skończonej wojnie, bo front przeszedł…
PB: To właśnie jeden z najbardziej zakorzenionych w powszechnej pamięci stereotypów: mimo, iż wiemy o Katyniu, o prześladowaniach patriotów po 1945 roku to wciąż wyznajemy PRL-owską wersję, że naszym wrogiem byli tylko Niemcy, a my należymy do zwycięzców II wojny światowej. Tymczasem to ZSRR zajął w 1939 roku więcej terytorium niż Niemcy, a nawet trudno ustalić, który agresor na przestrzeni II wojny światowej zamordował więcej Polaków… Wojna dla Polaków niestety nie zakończyła się w 1944-5 roku, ale walczyliśmy o niepodległość od 1939 do 1963 roku, by znów zacząć buntować się w tzw. powojennych kryzysach.
MJR: Jeśli o zdradzieckim ataku na nasz kraj 17 września oraz katowniach w Katyniu, Miednoje czy Ostaszkowie mamy jakąś wiedzę, to o Operacji Ostra Brama praktycznie niewiele, albo nawet nic nie wiemy. Nasze media też nic nie wspominają, a 9 lipca przypadnie okrągła rocznica jej rozpoczęcia. Jaki obszar objęły działania w wyniku tej operacji.
PB: Rozpoczęła się dokładnie 7 lipca, gdyż wobec przyspieszonych działań rosyjskich podjęto w ostatniej chwili decyzję o „wyjściu na powierzchnię”. Obszar to przede wszystkim Wileńszczyzna i stąd nazwa „Ostra Brama”, co było symbolem zarówno narodowych jak i religijnych pobudek. W PRL wiadomości o tej akcji były zupełnie nie na rękę rządzącym, bo jak tu wytłumaczyć, że Polacy wyzwalają Wilno, a następnie giną z rąk sowietów? Operacja „Ostra Brama” była tym samym, czym Powstanie Warszawskie to znaczy Polacy chcieli przegonić Niemców, a wobec Stalina pokazać się jako gospodarze terenu. Powstanie Warszawskie to też tragedia (choć inaczej rozegrana przez Niemców i ZSRR), ale po wojnie przynajmniej Warszawa znalazła się w Polsce…
MJR: A Wilno też miało się znaleźć w Polsce?
PB: Historyk tym różni się od polityka, że nie ocenia z perspektywy obecnych nastrojów, ale odtwarza wszystko co się da z tamtych czasów, a prawda jest taka, że Wileńszczyzna była totalnie spolonizowana i należała do Polski w okresie międzywojennym. Większość jej mieszkańców nie wyobrażało sobie wcale, by mogło być inaczej. W 2014 roku Wilno czy Lwów traktowane są jako miasta cudzoziemskie, ale dla Polaków w 1944 roku było jasne, że to polskie miasta. Do dziś na wszystkich kontynentach mieszkają setki tysięcy Polaków, którzy po II wojnie światowej powiedzieli, ze wobec zmiany granic, oni nie mają po co wracać… Do dziś spotykamy w Krakowie, a szczególnie we Wrocławiu rodowitych Polaków, którzy w papierach mają miejsce urodzenia Lwów, Wilno lub inne miasto z tzw. kresów…
MJR: Jaki był przebieg operacji Ostra Brama?
PB: Żołnierze Armii Krajowej mieli przemknąć z całej Wileńszczyzny, zorganizować w pięć grup operacyjnych i przebić do centrum Wilna, a dokładniej na Plac Katedralny. Jednym z dowódców był dziś znany lepiej z powojennych walk z komunistami mjr. Zygmunt Szendzielarz ps. „Łupaszka”. Uderzenia miały nastąpić też między innymi na Oszmianę i Nowogródek. Po sukcesach w okolicy cmentarza na Rossie Polacy dowiedzieli się, że Armia Czerwona już zmierza do centrum Wilna. Pierwsze zetknięcie z Rosjanami skończyło się rozbrojeniem Polaków. Mjr. „Pohorecki” nakazał zakonspirowanie się AK-owców. Innym oddziałom udało się podejść pod Górę Zamkową (serce i symbol Wilna!). Po ciężkich walkach 13 lipca Polacy zawiesili biało-czerwony sztandar na Wieży Zamkowej.
Po wspólnym polsko-sowieckim przegonieniu Niemców, władze radzieckie nakazały Polakom opuścić Wilno. Płk. Krzyżanowski zastosował się do tego polecenia i otrzymał obietnicę dozbrojenia Polaków dla dalszej walki przeciw Niemcom. Gdy pojechał na spotkanie z sowietami, by podpisać stosowne porozumienie, został schwytany. Podobnie postąpili sowieci z innymi Polakami, którzy im uwierzyli. Następnie ich lotnictwo zaatakowało nasze wojska skoncentrowane na skraju Puszczy Rudnickiej. Ponad pięć tysięcy Polaków zostało aresztowanych przez Rosjan i zmuszanych do przysięgi na wierność. Polacy nie postępowali jednolicie. Niektórzy zbiegli, inni wstąpili do 1. Armii LWP, a jeszcze inni trafili do wyrębu lasów. Wielu zaginęło…
Zachód nałożył cenzurę na wiadomości z Wileńszczyzny, by nie psuć stosunków ze Stalinem…
MJR: Po raz kolejny jesteśmy zdradzeni przez Zachód. Na szczęście, pamięć o bohaterskich walkach z okupantami nie poszła w zapomnienie. Obserwuję coraz większe zainteresowanie chwałą polskiego oręża nawet tą, co się tragicznie zakończyła.
PB: Naszym obowiązkiem i przywilejem jest pamiętać o tych ludziach, których kości spoczywają gdzieś płytko pod ziemią. Oddali życie za naszą lepszą sytuację. Tam, gdzie zginęli, nie wolno lub nie ma kto ich upamiętnić. Możemy przecież na naszych cmentarzach w 70. rocznicę Operacji Ostra Brama stworzyć ich symboliczne miejsce oddani hołdu. Tak jak przez dziesięciolecia zapalaliśmy znicze pod symbolicznymi krzyżami z napisem KATYŃ tak w tym roku postawmy krzyże brzozowe z napisem OSTRA BRAMA 1944 i zapalmy znicze. Jestem pewien, że administratorzy cmentarzy zezwolą. Wystarczy zbić średniej wielkości krzyż i ustawić go za ich zgodą na jakimś skrzyżowaniu alejek cmentarnych. Idąc na spotkanie z Polakami z Litwy na plebani w Zabierzowie widziałem w tym roku piękny krzyż brzozowy, który był na ołtarzu na Boże Ciało. Zróbmy taką akcję na Dzień Zaduszny 2014 roku! Ja też postawię na którymś cmentarzu taki krzyż z napisem ŻOŁNIERZOM NIEZŁOMNYM!
MJR: Dziękuję bardzo za wyjaśnienie meandrów naszej historii. Ufam, że chociaż trochę przybliżyliśmy naszym Czytelnikom historię kresową.
Vilnius semper fidelis.