W poprzednim tygodniu minister skarbu państwa Włodzimierz Karpiński przedstawił swoje plany na 2014 rok i stwierdził, „że przychody z prywatyzacji wyniosą 3,7 mld zł ale nie będzie to prywatyzacja za wszelką cenę i nie może służyć wyłącznie celom fiskalnym”.
Minister zakłada, że z tzw. prywatyzacji branżowej, uzyska w tym roku około 1,2 mld zł i chodzi tu o sprzedaż spółek (albo ich akcji bądź udziałów) w podmiotach o znaczeniu regionalnym, a z transakcji giełdowych kwotę około 2,5 mld zł (sprzedaż pakietów akcji spółek skarbu państwa obecnych na giełdzie w Warszawie).
Szef resortu skarbu przyznał, że jeżeli chodzi o spółki o charakterze regionalnym „to pozostały tylko skomplikowane projekty prywatyzacyjne” co oznacza, że to co się dało łatwo i za bezcen wyprzedać, dawno już wyprzedano.
Takiej właśnie prywatyzacji dokonano między innymi w Radomiu, sprzedając za przysłowiowe grosze, miesiąc wcześniej powstałej spółce, przedsiębiorstwo „Łączniki” zatrudniające ponad 400 osób. Dwa lata później po pustych halach, hulał już tylko wiatr, a sprzedażą terenów poprzemysłowych do tej pory zajmuje się syndyk.
O ile więc kwotę 1,2 mld zł przychodów z tzw. prywatyzacji branżowej trudno będzie uzyskać (bo nie ma tak od ręki już czego sprzedawać), to uzyskanie z transakcji giełdowych kwoty 2,5 mld zł będzie łatwiejsze, wszak wartościowych spółek z udziałem skarbu państwa, jest trochę na giełdzie.
Wystarczy zbudowanie księgi popytu w ciągu dwóch dni na kilka procent akcji PKO BP, Orlenu czy KGHM Polska Miedź i przychody prywatyzacyjne na ten rok, będą zrealizowane ale i w przypadku tych spółek, skarb państwa zbliża się do przysłowiowego dna.
Wprawdzie minister Karpiński twierdzi, że w sprzedaży przez giełdę pierwszeństwo w tym roku, będą miały Polski Holding Nieruchomości i spółka „Ciech” ale jak się wydaje, żeby się wywiązać z poziomu zaplanowanych przychodów prywatyzacyjnych, pod młotek będą musiały pójść także akcje spółek będących „ srebrami rodowymi”.
Na konferencji prasowej u ministra Karpińskiego, dało się wyczuć pewną nostalgię za wcześniejszymi czasami, kiedy było jeszcze co wyprzedawać, teraz mimo usilnych starań, możliwości są coraz mniejsze.
Rzeczywiście o ile w latach 2006-2007 przychody z prywatyzacji były symboliczne, to już rząd Donalda Tuska, wyprzedawał majątek narodowy wręcz na wyścigi.
Jeszcze w 2008 roku zaczęto ostrożnie, bo przychody z prywatyzacji wyniosły „tylko” 2,3 mld zł, to już w 2009 roku było to blisko 6,6 mld zł , w roku 2010 padł swoisty rekord wszech czasów ponad 22 mld zł, w roku 2011 ponad 13 mld zł, w roku 2012 blisko 9,2 mld zł i w roku 2013 ponad 2,2 mld zł.
Razem więc w latach 2008-2013 wyprzedano majątek za blisko 56 mld zł, a z przychodami z 2014 roku, kwota ta sięgnie blisko 60 mld zł.
Spółki skarbu państwa są grabione także z dywidendy. O ile w latach 2006-2007 wpłaty dywidendy ze spółek skarbu państwa nie przekraczały 1 mld zł rocznie, to za rządów Donalda Tuska sięgano do tych zasobów wręcz bez żądnych zahamowań.
W roku 2008 ze spółek skarbu państwa pobrano dywidendę w wysokości ponad 2,6 mld zł, w roku 2009 była to już kwota ponad 7,3 mld zł, w 2010 blisko 4,5 mld zł, w roku 2011 ponad 5,1 mld zł, w roku 2012 znowu blisko 7,8 mld zł, a w roku 2013 po nowelizacji budżetu 7,3 mld zł.
Sumarycznie uzbierało się przez 6 lat tych wpłat z dywidendy blisko 35 mld zł, a ponieważ na rok 2014 zaplanowano 5,2 mld zł wpłat dywidendowych więc razem wpływy te przekroczą 40 mld zł.
Ponieważ minister skarbu inspirowany przez ministra finansów, grabił spółki z dywidendy, to także inni akcjonariusze głównie zagraniczni mieli w Polsce wręcz eldorado.
Wypada podać tylko jeden przykład, żeby zobrazować do zjawisko. W 2012 roku minister skarbu pobrał blisko 2 mld zł dywidendy z KGHM, a w związku z tym zagraniczni akcjonariusze, pozyskali w ten sposób blisko 4 mld zł i oczywiście wytransferowali je za granicę.
Podsumowując można stwierdzić, grabili, grabili i wygrabili, bo jak widać po zmniejszających się wpływach z prywatyzacji i dywidend „źródełko wysycha”.
Zbigniew Kuźmiuk
Poseł PiS