Jest w Michałowie, niedaleko Brzegu, okazała kamienna tablica z wyrytą na planie krzyża inskrypcją. Oparta o polny głaz pod cmentarnym krzyżem – jakby porzucona – hen, za groby… (…) Poprzeczną belkę krzyża tworzy napis: „Pomordowanym, poległym i wygnanym z Wołynia – potomni. 1943 – 2003” – tak na skrzydełkach okładki prezentowana jest książeczka: Baśń Stołu Dębowego. Poemat Wołyński napisana przez Zdzisława Bernackiego.
Na stronie redakcyjnej podano, że książkę wydano staraniem Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej w 70 rocznicę rzezi ludności polskiej przez ukraińskich nacjonalistów i że jest ona Pomnikiem Pamięci.
Rzeczywiście, książka, acz mała, jest starannie wydana, z ilustracjami, na pięknym papierze. Dołączono do niej płytkę CD; poemat czyta opolski aktor Waldemar Kotas, a nagranie zrealizował Mirosław Kopyto. Rzecz jest wzruszająca i piękna.
Baśń Stołu Dębowego umieściliśmy na naszej stronie internetowej jeszcze w roku 2008 i dotąd była to jedyna jej publikacja, obecnie wydana jest drukiem wraz z nagraniem dźwiękowym.
Napisana była przed rokiem 2003, wszak na wspomnianej tablicy pamiątkowej umieszczono jej fragment odnoszący się do pogromu. Tablicę ufundowali mieszkańcy Michałowa z inicjatywy, jak sądzę, jednego z nich – Zdzisława Bernackiego, autora Poematu. Z wykonaniem samej tablicy pamiątkowej fundatorzy zdążyli na 60 rocznicę ludobójstwa wołyńskiego, natomiast z racji nieukończenia budowanego obok kościoła postumentu, tymczasowo oparto ją wówczas o ścianę samego kościoła nieopodal wejścia. I taki stan tymczasowy trwał kilka lat, póki miejscowy proboszcz nie zdecydował o jej przeniesieniu na miejscowy cmentarz w myśl zasady, niech idą umarli, między umarłych. Rzeczywiście, dziś w roku 70 rocznicy tamtych tragicznych miesięcy nikt z wygnańców już chyba nie żyje: pochowani są na tym cmentarzu i ocalała Matka, świadek mordowania i Ojciec, który zachował życie wywieziony wcześniej na „roboty” do Niemiec – rodzice autora Baśni.
Choć nie cała pamięć, można żywić nadzieję, znalazła się na cmentarzu, nie cała umarła, jednak przeznaczenie jej takiego miejsca zasmuca, niepokoi. Żywi nie chcą już pamiętać, przynajmniej na co dzień. Jeszcze rocznicowo, odświętnie niektórych rusza sumienie, ale szuka się już innych korzeni. Oto odnajduje, odrdzewia się w tym samym Michałowie pamiątki po niemieckich hrabiach, którzy tu budowali swoje rezydencje, świątynie, przypomina ich minioną świetność i może marzy o jej powrocie. A przecież cała ludność tego miejsca to potomkowie kresowiaków. Cóż, taki jest czas. Legenda uczy wprawdzie mitu śpiących rycerzy, a historia co i raz przekonuje, że nie wiedzieć skąd i jak, odżywa nagle to, co było umarłe, zatem jest perspektywa, jednak oglądanie tego z bliska nie napawa otuchą.
Bo też i nasza pieśń o Wołyniu, śpiewana 70 lat po utracie, jest jakaś taka nie wprost, omija sedno sprawy i skupia się na tematach zastępczych. Że nie uznaje się powszechnie naszej krzywdy, że używa się niewłaściwych wyrazów, pojęć…
A istota rzeczy jest taka, że Polska Wołyń utraciła. Utraciła wraz z całymi Kresami. Utraciła tę piękną i żyzną krainę, prastare dziedzictwo, przez wieki kształtowane, cywilizowane. Tam miały korzenie najznamienitsze rody, bez których nasze państwo nie byłoby tym, czym było. Nigdy ziemie te nie były dziedzictwem łatwym. Pisał o tym choćby Sienkiewicz w Trylogii. Zmagał się z tym problemem Piłsudski gdy zabezpieczał nas od wschodu; a zabezpieczeniem miało być niezależne państwo ukraińskie.
Narody ukraińskie od wieków pragnęły samostanowienia, nigdy jednak na niepodległość się nie wybiły. Wszystkie krwawe powstania nie przynosiły skutku, topione były w morzu krwi zarówno samych Ukraińców, jak i ludzi, których chcieli się oni pozbyć. Wiele możnych państw mamiły ich niezależnością, po wybuchu wojny w roku 1939 byli przekonani, że otrzymają ją od Niemiec, że wystarczy tylko zlikwidować mniejszości etniczne, głównie Polaków, także Żydów, Czechów i innych i bez nich będą niepodlegli. Straszna była ta likwidacja: okrutna, prymitywna, barbarzyńska. W ciągu paru miesięcy zlikwidowano setki wsi, ludzi dosłownie w pień wyrzynając. Dzieci, kobiety, starców i mężczyzn. Wszystkich. W taki sposób skończył się nasz Wołyń, polski Wołyń. Pełnej wolności jednak nie uzyskali. Dopiero, gdy rozpadło się sowieckie imperium, Ukraina stała się samodzielnym niepodległym państwem.
Niełatwo pogodzić się z myślą o utracie Wołynia, naszej pięknej prastarej krainy. Zostaliśmy, my Polacy, my Polska, stamtąd wygnani. Zostaliśmy tam, w naszych domach, w naszych świątyniach okrutnie unicestwieni, niedobitkowie uciekli. Co po nas zostało? gdzieniegdzie spróchniały krzyż, rozsypujące się stare mury świątyni, gdzieniegdzie jakieś może stare drzewo owocowe – nic więcej. A w miasteczkach jeszcze jakiś kościół, kolegium, resztki zamku. I ta przerażająca pamięć końca, ostatnich dni: ognia, krzyku, krwi. Okaleczone trupy najbliższych, dzieci nabite na sztachety, przywiązane drutem kolczastym do drzewa, rozprute brzuchy kobiet. Straszne!
Nie sposób zapomnieć i trzeba pamiętać. Pamiętać i żyć.
Ale czy taka ma być nasza pamięć o Wołyniu?
Pamięć. Przez nią żyje, co umarło. Może żyć długo jeszcze, gdy pamięć będzie wyrażać się opowieścią, gdy będzie przekazywana w następne pokolenie, przekształcana w legendę. Jaka ma być nasza pamięć o Wołyniu? Co mamy o nim pamiętać?
Niełatwe pytania, jeszcze trudniejsze odpowiedzi, jeśli kto potrafi je znaleźć.
Dziś m.in. na terenach naszego Wołynia roztacza się niepodległa Ukraina. Niepodległa Ukraina to także dla nas, Polaków, sprawa ważna. Stanowi bowiem istotny element naszego bezpieczeństwa. Pożądane i ważne są dla nas dobre stosunki z tym państwem. Chcielibyśmy, by Ukraina raczej nam sprzyjała, niźli Rosi. To oczywiste, choć oczywiście jej państwowość jest dość krótka. To dobrze, że Ukraina jest niezależna, ale już kształt tej niezależności mniej nam odpowiada. Zwłaszcza, gdy chodzi o ten ich nacjonalizm. Warto o tym myśleć. Sprawy te są zbyt trudne, zbyt przykre dla naszego polskiego ucha, abym mógł je w ten czas rocznicowy rozwijać. Zachęcam, niech każdy to robi samodzielne. Bez sentymentów, bez złudzeń.
Zapraszam do Baśni Stołu Dębowego – krótka próbka w aktorskim wykonaniu na http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=702
Autor: Jerzy Łysiak, prezes Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej
PS: Zamówić książkę można mailowo lub kontaktując się z autorem poeamatu przez Facebook