W październiku 2012 r. premier Donald Tusk w swoim drugim expose zapowiadał, że: – „Spółki z udziałem Skarbu Państwa i rząd podejmują wspólnie decyzję o inwestycjach na wielką skalę dotyczącą sektora energetycznego. Mówimy o mniej więcej 60 miliardach złotych do 2020 r.”. Wśród kilku inwestycji premier wymienił rozbudowę Elektrowni Opole. To inwestycja miała kosztować 11 mld zł. Dzięki niej miały powstać dwa bloki energetyczne. Przetarg po protestach ekologów i latach przygotowań wygrało konsorcjum Rafako {Grupa PBG}, Polimex-Mostostal i Mostostal Warszawa.
Dziś te firmy zostały na lodzie, ich indeksy na giełdzie runeły. Dodatkowo poświęciły swój czas dla inwestycji publicznej. Większościowym udziałowcem Polskiej Grupy Energetycznej jest Skarb Państwa, który posiada 62 proc. wszystkich akcji, a to do nich należy opolska elektrownia.
Inwestycja zduszona w zarodku
Decyzję komitetu sterującego PGE z 5 kwietnia br. premier ocenił jako słuszną, twierdząc, że nie jest opłacalna. Rozbudowa ELO o dwa nowe bloki energetyczne (5 i 6, o mocy 900 MW każdy), opalane węglem kamiennym miały być bardzo istotną inwestycją z punktu widzenia budowy potencjału energetycznego Polski. Przygotowywana była przez lata.
W prasie od połowy kwietnia br. pojawiały się informacje – m.in. od pochodzącego ze śląska wiceministra Tomasza Tomczykiewicza – o alternatywie zrealizowania tej inwestycji przez Kompanię Węglową, którą finansowo miała wspomóc tworząca się spółka Polskie Inwestycje Rozwojowe, której powstanie zapowiedział w tym samym drugim expose Donald Tusk. – „Widać determinację ministerstwa gospodarki i skarbu dla tego pomysłu i jak widzę po rozmowach są duże szanse, że Kompania Węglowa przy udziale powstających w powijakach Inwestycji Polskich podała tej inwestycji” – twierdzi opolski poseł Patryk Jaki (SP), który zaraz po oficjalnym komunikacie PGE spotkał się z wicepremierem Januszem Piechocińskim.
Na łamach lokalnego portalu Strefa Biznesu w dniu 22 kwietnia br., podczas wizyty na Opolszczyźnie minister Rozwoju Regionalnego Elżbieta Bieńkowska przyznała, że bez budowy nowych bloków energetycznych już w 2016 r. Polska może mieć kłopoty z zaopatrzeniem w energię elektryczną. – „Trzeba wziąć pod uwagę dwie kwestie: z jednej strony PGE jest spółką i podejmuje decyzje biznesowe, ale z drugiej strony chodzi o zabezpieczenie energetyczne Polski”- mówiła na spotkaniu w Dobrodzieniu minister. Przyznała, że sprawa nie jest przesądzona. Za tezą, że będziemy mieli poważny problem z energią w przyszłości przemawia również wypowiedź Henryka Majchrzaka, prezesa Polskich Sieci Energetycznych, który już przygotowuje się do ograniczeń dostaw energii w najbliższych latach do dużych przedsiębiorstw. Majchrzak, przypomnijmy, nie tak dawno kierował Elektrownią Opola, a teraz jest odpowiedzialny za przesył energii. Nasi rozmówcy pracujący w ELO nie wierzą, by coś się zmieniło. Przynajmniej nie za tego premiera.
Kompromitacja rządu
Trzy tygodnie przed ogłoszeniem decyzji PGE, w Opolu wicepremier Janusz Piechociński zapewnił, że ta inwestycja będzie realizowana, że jest ogromną szansą dla regionu. Chwilę później mamy zamieszanie wokół memorandum gazowego i braku przepływu informacji na szczytach władzy. O tym że PGNiG podpisało porozumienie o intencji budowy drugiej nitki gazociągu Jamał II, nie wie ani premier, jego zastępca z PSL-u, ani minister skarbu Budzanowski. Ten ostatni 19 kwietnia br. został zdymisjonowany. Dlatego trudno oprzeć się wrażeniu, że rząd robi swoje a bezpieczeństwo energetyczne jest realizowane w spółkach, których nikt nie nadzoruje i kontroluje na bieżąco.
Politycznego smaczku daje fakt, że prezesem tej spółki jest Krzysztof Kilian bliski znajomy premiera Donalda Tuska.
Koszty rzędu 300 milionów
Elektrownia Opole od początku miała być sześcioblokowa i tak była projektowana. Ta znajdująca się w gminie Dobrzeń Wielki, kiedyś samodzielna spółka, dziś część koncernu energetycznego nie ma optymistycznej przyszłości.
Wycofanie się z tej inwestycji spowoduje jej marginalizację a nawet wygaszenie w przyszłości. Wiceminister Skarbu Paweł Tamborski w rozmowie z PAP wyjaśnił, że inwestycja ta uzyskała m.in. wszystkie decyzje administracyjne, pozwolenie na budowę, decyzję środowiskową, zezwolenie na emisję gazów. – „Stan zaawansowania tego procesu sugerował pewność jej realizacji” – minister Tamborski przypomniał, że decyzje PGE w sprawie projektu były podejmowane w 2009 r. przy dobrych wynikach finansowych grupy.
W oficjalnym stanowisku PGE mówiła o 64 mln zł poniesionych na projekt rozbudowy ELO. To duża kwota, ale niedoszacowana. Jak przyznaje nam jeden z pracowników ELO, należy mówić nawet o 300 mln zł. Kosztem przecież było niszczenie starych fundamentów, uzgodnienia z wykonawcami, obsługa prawna etc.
„Węgielek i brunatek”
Niewątpliwie Skarb Państwa potrzebuje wykazać się w dochodach z dywidendy. PGE jest jednym z głównych zastrzyków finansowych dla budżetu państwa. W momencie zaangażowania środków w inwestycję, ta dywidenda byłaby znacznie mniejsza. Przeważyła, więc bieżąca polityka nad długofalową polityką energetyczną kraju.
Oficjalnym powodem jest rzekomo nierentowne zasilanie ELO węglem kamiennym –naturalnym surowcem Polski. Na takim podejściu traci Górny Śląsk, gdzie ten węgiel się wydobywa. Warto wsłuchać się w trafną opinię Prezydenta Opola Ryszarda Zembaczyńskiego (PO), który barwnie opisał na swoim blogu historię o „węgielku i jego brunatnym kuzynie”. Zdaniem Zembaczyńskiego energia jądrowa, to melodia przyszłości. Nie ma nawet decyzji co do jej powstania nie mówiąc o tym, z jakim oporem ekologów i specjalistów by się spotkała.
To samo potwierdza radny Całus: – „Nawet optymiści mówią, że dopiero za jakieś dwadzieścia lat mogłaby powstać elektrownia atomowa”. Pracownicy ELO są zaniepokojeni i nikt nie może doszukać się logiki w decyzji właściciela, czyli rządu Tuska. Ciekawą hipotezę postawił jeden z polityków, który woli zachować anonimowość:
– „Obstawiam grę niemiecką Tuska. Niemcy naciskali na wycofanie się z tej inwestycji. Zadziałali podobnie jak było z odnowienia koalicji PO z Mniejszością Niemiecką w opolskim sejmiku. Deficyt energii będzie musiał być wyrównany
energią odnawialną, a te urządzenia będą przecież sprowadzane z Niemiec”.
Opole wystawione do wiatru
Miasto Opole inwestuje 37 mln zł w budowę wiaduktu. Ta inwestycja była realizowana głównie z myślą o rozbudowie ELO. Obecnie pracuje ponad 1 100 osób. Miasto liczyło, że pracę znajdą setki osób, a lokalni przedsiębiorcy na obsłudze tej inwestycji sporo zarobią. Powstał też motel w Brzeziu na prawie 50 miejsc, a Politechnika Opolska uruchomiła kierunki studiów z myślą o Elektrowni Opole. Po uruchomieniu bloków wykwalifikowani pracownicy mieli wzmocnić służby utrzymania ruchu i remontów, a tak młodzi zasilą rzesze bezrobotnych.
Autor: Tomasz Kwiatek
Tekst ukazał się w papierowym wydaniu „Niezależnej Gazecie Obywatelskiej” nr 6 (V 2013) [pobierz pdf]
Rosjanie wybudują w Kaliningradzie elektrownie atomową Dlatego tez nie będzie rozbudowana opolska elektrownia. Fałsz i obłuda przemawia przez pana Tomczykiewicza, ktory kopalnie z węglem kamiennym planuje zamknąć. Poniesione nakłady na inwestycje nikogo nie obchodzą. Gdzie są ekonomiśći?? A gdzie pan Wierdak i Jarmuziewicz a takze Kłosowski? Przecież wiedzieli, co się święci. To jest zdrada.