Prezes PiS, po niedzielnym wystąpieniu, dziś kolejny raz pojawił się w mediach. Tym razem odpowiadał na pytania w programie „Polityka przy kawie”. To kolejne bardzo dobre wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego.
Kolejny raz dzieje się, to czego nienawidzą polityczni rywale PiS – Jarosław Kaczyński, jest spokojny, wypowiada się gładko, konkretnie i bardzo merytorycznie. Pomysły rządzących gasi, spokojnym uśmiechem na twarzy, tłumacząc, że są one po prostu niewykonalne.
Jeżeli prezes wytrwa w takiej formie dłużej niż trzy miesiące, to rywale polityczni będą mieli bardzo ciężkie zadanie do pokonania. Wszyscy przecież pamiętamy kampanię prezydencką z 2010 roku, która pomimo porażki, przyniosła wielkie poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego.
Kaczyński nie daje się prowokować. Nie wciąga się w spór z hierarchią kościelną, jak również wyraźnie oddziela tematy ekonomiczne od katastrofy smoleńskiej. Jak zapowiadano już wcześniej, temat smoleński, jest w obecnej chwili na drugim planie.
Nowe twarze również dobrze wróżą: Andrzej Duda, Michał Antoni Kamiński, Przemysław Wipler, są coraz lepsi w mediach. Adam Hofman, nie daje się wciągnąć w spory, choć w ostatnim czasie jest mniej widoczny w mediach.
PiS musi uderzać merytorycznie w PO. Jeżeli doszłoby do debaty Tusk-Kaczyński, premier miałby wielki kłopot. Z pozycji rządzącego jest się trudniej bronić, co sam wykorzystał w 2007 roku, zarzucając ówczesnego premiera Kaczyńskiego ciężkimi argumentami.
Takiej aktywności PiS, ze spokojnym prezesem na czele, obawiają się politycy Solidarnej Polski. Choć równie ciężko pracują, to zdecydowana większość wyborców prawicowych, przy ewentualnym wzroście poparcia dla PiS, poprze partię, która może odsunąć Platformę Obywatelską od władzy. Nikt nie zaryzykuje ważnego głosu, dla polityka, którego notowanie wahają się na granicy progu wyborczego.
Jednak jest jeszcze jedna teoria- przy ewentualnej szansie na rozbicie PO, może dość do sytuacji „wszystkie ręce na pokład”. Dlatego nikt nie może wykluczyć połączenia sił, czy ewentualnego powrotu do „partii matki”. Taka jest polityka, szczególnie polska- wszystkiego można się po niej spodziewać.
autor: Łukasz Żygadło
Jarosław Kaczyński coraz lepszy w mediach???
Śnijcie dalej!!
Reżimowe media nie POzwolą aby był lepszy, POdam tylko jeden przykład, dlaczego w reżimowych mediach ( czyli wszystkich z wyjątkiem TV TRWAM ) wypowiadają się TYLKO ekonomiści, którzy negatywnie odnoszą się do propozycji PiS i Kaczyńskiego, gdyby media w POlsce były obiektywne i bezstronne to również dałyby szansę wypowiedzieć się ekonomistom, którzy popierają projekt PiS’u, tych jednak nie uświadczymy w TV.
POza tym żenujące i bezczelne są te wypowiedzi Rostowskiego, ten człowiek powinien skończyć swoją „karierę” z zarzutami prokuratorskimi, dziś bezczelnie mówi o rzekomej piramidzie Kaczyńskiego i o tym,że ów alternatywa byłaby katastrofą dla naszego budżetu!!!! a co pan Rostowski zrobił przez te wszystkie lata???? czy możemy być jeszcze w gorszej sytuacji niż obecnie jesteśmy???? wydaje się ,że nie, proszę zapoznać się z tekstem poniżej.
800 miliardów, bilion, trzy biliony – różne kwoty padają, gdy mowa o zadłużeniu polskiego państwa. Nasz kraj zbliża się do bankructwa. Tymczasem rząd Donalda Tuska wciąż powiększa dług. Ministerstwo Finansów zapowiada, że w tym miesiącu zaoferuje kolejne obligacje za 2–4 mld zł.
Kryzys w Grecji zaczął się od tego, że władze ukrywały prawdziwe zadłużenie kraju. U nas będzie podobnie, jeśli premier Donald Tusk i odpowiedzialny za finanse minister Jacek Rostowski nadal będą wmawiali Polakom, że dług państwowy wynosi niewiele ponad 800 mld zł. Z ostrożnych szacunków Instytutu Globalizacji wynika, że zadłużenie Polski przekroczyło już bilion złotych. Z kolei z opracowania naukowego prof. Janusza Jabłonowskiego z departamentu statystyki NBP oraz Christopha Müllera i Bernda Raffelhüschena z Uniwersytetu we Freiburgu wynika, że kwota ta sięga aż 3.000.000.000.000zł. To oznacza, że każde gospodarstwo domowe w Polsce winne jest już ponad 200 tys. zł.
Skąd biorą się tak duże różnice między oficjalnymi danymi a szacunkami niezależnych ekspertów? Po prostu rząd ukrywa część wydatków przed opinią publiczną. W oficjalnych statystykach ogranicza kwotę długu do zaległych i niezapłaconych zobowiązań ze strony instytucji publicznych. Pomija jednak zobowiązania w dłuższym horyzoncie czasowym, za które będą musiały zapłacić przyszłe pokolenia Polaków.
Marek Łangalis z Instytutu Globalizacji wylicza, gdzie i jakie kwoty ukryto: Krajowy Fundusz Drogowy – 40 mld zł, samorządy – 25 mld zł, spółki państwowe – 10 mld zł, Fundusz Ubezpieczeń Społecznych – 1,5 mld zł. Zdaniem wspomnianego prof. Jabłonowskiego ukryty dług Polski sięga co najmniej 180 proc. produktu krajowego brutto, a więc w rzeczywistości całkowite zadłużenie przekracza 220 proc. PKB. To oznacza, że jest dwa razy większe niż zadłużenie stojącej na krawędzi bankructwa Grecji.
Jak dotąd nikt wyliczeń prof. Jabłonowskiego i naukowców z Uniwersytetu we Freiburgu nie podważył. Polskie władze milczą w tej sprawie. Jedyną reakcją było anonimowe pismo NBP, w którym zarzucono autorom opracowania, że dotyczy ono nie aktualnych, ale potencjalnych zobowiązań mogących obciążać budżet w przyszłości. Rzecz w tym, że te potencjalne zobowiązania – choć czasowo odległe – są jak najbardziej realne, bo dotyczą przyszłych wydatków na renty i emerytury, opiekę zdrowotną i oświatę. Koszty te trzeba będzie ponieść. Tyle że władza nimi się nie przejmuje, bo wówczas będzie już rządził kto inny.
Prof. Artur Śliwiński, wydawca „Europejskiego Monitora Ekonomicznego”, przestrzega przed efektem kuli śniegowej. Polega on na sprzęgnięciu się trzech czynników: rosnącego zadłużenia publicznego, braku wzrostu gospodarczego oraz wysokich stóp procentowych, co prowadzi do przyspieszonego i samoczynnego wzrostu zadłużenia. Na razie, dzięki kreatywnej księgowości rząd upiększa rzeczywistość, a dzięki usłużnym mediom wmawia ludziom, że Polska to kraj sukcesu. Tymczasem Polska zbliża się do krawędzi bankructwa.
http://wpolityce.pl/artykuly/35708-jaroslaw-kaczynski-coraz-lepszy-w-mediach-jest-spokojny-wypowiada-sie-konkretnie-i-bardzo-merytorycznie
@bush
Ty matole przez takich jak ty i tobie POdobnych będę musiał pracować do 67 roku życia.
Moja żona zamiast normalnie pracować do 60 roku , to będzie zdzierała kręgosłup o 7 lat dłużej.
Widać że jesteś Lemingiem – pewnie synkiem albo wnukiem jakiegoś PZPR-owca. W życiu nie pracowałeś fizycznie i nawet nie wiesz jak wygląda praca fizyczna.