Tylko w lecie zdarzają się takie dni, kiedy świat przypomina wielką porcję deseru pachnącego palonym cukrem. Światło jest miękkie i mleczne, kamienice mają kolory od pistacjowego aż po lila róż a od nagrzanych murów biją wonie drogich, wschodnich przypraw. Właściwie powinno się takie popołudnia malować, aby o nich nigdy nie zapomnieć. Nawet żebrak wydaje się szczęśliwszy niż zwykle. Ma przecież rower i plastikowy wiatraczek przyczepiony do kierownicy.
Crème brûlée
Ciekawe, o czym rozmawiają te dwie kobiety
W późno czerwcowe popołudnie zalane słońcem
Skręcają w bardziej zacienioną ulicę
Młodsza nosi koronki a starsza spodnie.
Czy je łączy pokrewieństwo nie spytam
Może spotkały się tylko przygodnie,
Przez ten plac ludzie przechodzą milcząc
Może czują, że dziś świat należy do mnie.
Świat, jak szafę wyłożono jaśminem
Kardamonem i gałką muszkatołową
A zapiski bardzo ważne w kominie
Pociągnięto kredą na nowo.
Jedzie dziad proszalny na rowerze
Złapał wiatrak, co się błąkał osamotniony
Nieszczęśliwy rycerz, może wreszcie znalazł spokój
Krok za krokiem wracam do domu.
Maria
Porcje deseru pachnącego palonym cukrem dzisiaj serwowana jest Ojcom! Wszystkiego, co się
szczęściem zwie życzę supermenom W Dniu Ojca ! Trzymajcie się dzielnie,jesteście nieodzowni w wychowaniu dzieci i nie tylko ! Wierszyk ciekawy; Jaśmin,komin,wiatrak,dziad,rycerz,kobiety,
koronki splątane w jedną porcję lata!