Bardzo mnie osobiście dziwi, że polskie władze uznały za sukces zdjęcie z profilu ukraińskiego parlamentu postu, w którym z okazji rocznicy urodzin wychwalano Stepana Banderę. Przypomnijmy, że 4 lutego 2010 r. swój sprzeciw wobec gloryfikacji Stepana Bandery i członków OUN-UPA wyraził Prezydent RP śp. prof. Lech Kaczyński. 25 lutego 2010 r. Parlament Europejski uchwalił rezolucję w sprawie Ukrainy, w której szczegółowo odniósł się do sytuacji w tym państwie i potwierdził jego europejskie aspiracje. W punkcie 20. rezolucji skrytykował nadanie Stepanowi Banderze tytułu bohatera Ukrainy.
Za argument do bagatelizowania przez polskie władze zorganizowania skandalicznych obchodów urodzin Bandery przez mera Lwowa Andrija Sadowego, którego poparł głównodowodzący armii Ukrainy Wałerij Załużny, posłużył fakt przebywania przez Banderę w niemieckim obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen wraz z innymi istotnymi dla Hitlera więźniami, m.in. ostatnim kanclerzem Austrii Kurtem Schuschniggiem, byłym premierem Francji Édouardem Daladier czy przywódcą Komunistycznej Partii Niemiec (KPD) Ernstem Thälmannem. Tą argumentację przyjęły ukraińskie władze z radością. Liczni ukraińscy politycy wskazali, że Bandera nie jest odpowiedzialny za śmierć od 100 do 150. tysięcy Polaków z rąk siepaczy OUN/UPA, bo jako niemiecki więzień nie mógł mieć z tym wydarzeniem związku. Post usunięto, a sprawa jest zamiatana pod dywan.
Tymczasem Stepan Bandera został skazany przez niezależny i praworządny Sąd Okręgowy w Warszawie wyrokiem z 13 stycznia 1936 został skazany na karę śmierci, którą na mocy amnestii zamieniono na karę dożywotniego pozbawienia wolności oraz na utratę praw publicznych i obywatelskich honorowych na zawsze. Bandera stał za przygotowaniem zamachu na szefa polskiego MSW Bronisława Pierackiego z 15 czerwca 1934 roku. Aż dziw, że to nie polskie MSWiA i minister Mariusz Kamiński jako pierwszy nie wysłał do ukraińskich władz protestu! Mało tego, 25 maja 1936 przed sądem we Lwowie rozpoczął się proces 23 ukraińskich działaczy OUN, w tym Bandery, oskarżonych o zdradę stanu i szereg zamachów (przewodniczącym składu sędziowskiego był Paweł Dysiewicz, a prokuratorem oskarżającym Juliusz Prachtel-Morawiański).
W procesie warszawskim sądzonych było 12 a we lwowskim 23 członków OUN zamieszanych w zabójstwo Ministra Spaw Wewnętrznych Rządu Polskiego – Bronisława Pierackiego. Polityk zamordowany został 15 czerwca 1934 roku w Warszawie przez członka OUN Hryhorija Macejko. Władze polskie nigdy nie ujęły sprawcy. Zabójstwo zostało przez nie zainscenizowane jako tragedia narodowa i wykorzystane do tego, żeby rozprawić się z OUN. Organizacja ta, bowiem, od kilku lat mniejszymi lub większymi rabunkami, zamachami i różnymi akcjami terrorystycznymi skierowanymi przeciwko organom państwa polskiego, dawała się władzom we znaki.
Nie ujmując sprawcy zabójstwa i aresztując blisko 800 osób powiązanych z OUN, jak i przeprowadzając pokazowy proces przeciwko „terrorystom” z tejże organizacji, służby państwa polskiego zademonstrowały kolejny raz swoją bezradność i nieumiejętność prowadzenia polityki w stosunku do mniejszości narodowych zamieszkujących obszar II Rzeczypospolitej. (…)
Stepan Bandera na pierwszym procesie w Warszawie, który odbywał się od 18 listopada 1935 do 13 stycznia 1936 roku, zwrócił na siebie uwagę mediów i społeczeństwa między innymi tym, że był krajowym prowidnykiem OUN, a więc najważniejszym zatrzymanym wśród oskarżonych, i odpowiadał na zadane mu przez sędziego Prosemikewicza pytania nie po polsku, czyli w języku urzędowym, ale po ukraińsku, czego zabraniało prawo. Został on za to usunięty z sali sądowej. Stawiał przy tym opór policjantom i wykrzykiwał demonstracyjnie po ukraińsku hasła propagandowe oraz obelgi pod adresem sądu i państwa polskiego, co podważało reputację sądu. W ten sposób Bandera próbował zwrócić uwagę międzynarodowych mediów na problem ukraiński w państwie polskim, a sam stawał się „bohaterem” i „męczennikiem” w oczach zarówno swoich radykalnych i fanatycznych rówieśników z OUN, jak i osób niezwiązanych z tą organizacją .
Jeszcze dalej posunął się Bandera na drugim procesie sądowym, który odbywał się we Lwowie od 25 maja do 27 czerwca 1936 roku. Na tej rozprawie oskarżeni mogli mówić po ukraińsku, co motywowało go do wygłaszania propagandowych monologów i kreowania się na nieustraszonego przywódcę OUN, który z zimną krwią wydaje wyroki śmierci na polskich polityków albo Ukraińców, którzy w jego oczach „zdradzają naród ukraiński”. Te nacjonalistyczno-propagandowe przemówienia i zachowanie Bandery, jak i w mniejszym stopniu innych oskarżonych, mieszały się z faszystowskimi rytuałami OUN, która starała się praktykować ideologię faszyzmu, aby sprawiać wrażenie silnej i liczącej się w Europie organizacji. Takim zachowaniem było między innymi demonstratywne traktowanie Bandery przez oskarżonych członków OUN jak wodza, witanie się na sali sądowej pozdrowieniem „Sława Ukrajini!”, albo próby legitymowania popełnionych mordów własnym kodeksem wartości, według którego tylko OUN wie, co jest dobre i co jest złe dla narodu ukraińskiego i ma prawo zabijać wszystkich ludzi, którzy zagrażają realizacji jej planu, jakim jest zbudowanie państwa ukraińskiego, wprowadzeniu w nim faszystowskiej dyktatury i podporządkowaniu sobie całego społeczeństwa.
Skazanie Bandery i kilku innych oskarżonych najpierw na karę śmierci, a później zamienienie wydanego wcześniej wyroku na dożywocie, w obawie przed powstaniem kultu tej postaci, który mógł wzmocnić nacjonalizm ukraiński, wykreowało Banderę, mimo wszystko, na „męczennika” i „bohatera” nie tylko w środowisku sympatyków OUN. Poza tym procesy przypomniały Polsce i światu o problemie ukraińskim, jednak nie przyczyniły się do przemyślenia przez rząd polski polityki prowadzonej w stosunku do mniejszości narodowych i zniwelowania polaryzacji w społeczeństwie. Józef Beck we wrześniu 1934 roku na forum Ligi Narodów wypowiedział traktat mniejszościowy, a we wschodnich województwach Polski w 1936 roku wywieszano plakaty następującej treści:
„Ukraiński narodzie, dzień w którym zasądzono we Lwowie Banderę i tow., niech będzie rocznicą żałoby naszych ukraińskich serc, bądźcie gotowi, godzina zemsty nad Lachami zbliża się.”
– czytamy w tekście polsko-niemieckiego historyka Grzegorza Rossolińskiego-Liebe.
Kult Bandery jest zatem antypolski nie tylko z uwagi na ludobójstwo OUN/UPA dokonane na polskich i czeskich sąsiadach na terenach Galicji i Małopolski Wschodniej, ale i dlatego, że OUN dokonywało osądzonych mordów politycznych dekadę wcześniej. Poza wspomnianym zabójstwem ministra Pierackiego dokonywano i innych mordów politycznych. 29 sierpnia 1931 roku został w Truskawcu zamordowany za zgodą władz OUN (Bandera był wówczas kierownikiem Egzekutywy Krajowej OUN) działacz PPS i BBWR, poseł na Sejm II RP, Tadeusz Ludwik Hołówko. Za decyzję o tym mordzie odpowiadał m.in. Roman Szuchewycz. Już po zabójstwie Pierackiego organizacja Bandery zamordowała 25 lipca 1934 roku we Lwowie Iwana Babija – pedagoga ukraińskiego, porucznika Ukraińskiej Armii Halickiej i Armii Ukraińskiej Republiki Ludowej, dyrektora ukraińskiego gimnazjum akademickiego we Lwowie, działacza Akcji Katolickiej pod patronatem Kościoła greckokatolickiego. Był on nauczycielem gimnazjum w Brzeżanach (od 1921, uczył języków greckiego i łacińskiego), następnie w latach 1931-1934 dyrektorem akademickiego gimnazjum we Lwowie. Był również dyrektorem Arcybiskupiego Instytutu Akcji Katolickiej oraz organizatorem święta Ukraińska Młodzież Chrystusowi. Był on rzecznikiem współpracy z Polakami i przeciwnikiem OUN.
Na koniec. Stepan Bandera nie był obywatelem Ukrainy, a II RP. Skoro dzisiaj Polacy nie życzą sobie, aby Bandera był czczony na Ukrainie, to Ukraina powinna to uszanować. Skoro polski sąd uznał, że Bandera jest zbrodniarzem, a w procesie jako oskarżonego reprezentowało go aż 12 adwokatów, to absolutnie niedopuszczalnym jest podważanie sprawstwa kierowniczego i odpowiedzialności Bandery za śmierć wielu polskich i ukraińskich działaczy politycznych na długo przed ludobójstwem wołyńskim. Wyroki polskich sądów nie zostały też nigdy uchylone, bo dowody zbrodni OUN były przytłaczające. Można dodać, że gdyby nie łaska polskich władz, to Bandera byłby słusznie na podstawie legalnego i praworządnego wyroku pozbawiony życia. Być może, humanitarny gest Polaków został źle odczytany, a pobłażliwość odczytana jako słabość, co doprowadziło w efekcie to tego, że Bandera i Szuchewycz mogli planować swoje etniczne czystki i realizować je w praktyce za niemieckim przyzwoleniem w czasie ostatniej wojny światowej.
dr Bogusław Rogalski
Prezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin