Sean Penn przeżył kilka dni wojny w Kijowie. Na początku marca przedostał się piechotą do polskiej granicy. Aktor właśnie udzielił wywiadu, w którym zaapelował do Stanów Zjednoczonych, by całkowicie zaangażowały się w pomoc dla Ukrainy.
W rozmowie z CNN Sean Penn nie wyglądał zbyt dobrze. Widać, że ostatni czas, który spędził w rozdartym wojną Kijowie, a potem na długiej podróży przez polsko-ukraińską granicę, odcisnął na nim swoje piętno. Przyznał, że podczas powrotu zadziwił go fakt, że prawie we wszystkich samochodach, jakie widział, były kobiet i dzieci. – W niektórych przypadkach ojciec po prostu podrzucał je na granicę i wracał, ponieważ – jak wiemy – mężczyznom w wieku od 18 do 60 lat nie wolno wyjeżdżać z kraju, muszą pozostać i walczyć przeciwko Rosji – powiedział.
Penn wyjawił, że czegoś takiego jeszcze nie widział, a już nieraz jeździł w miejsca spowite konfliktem. Aktor nie ma złudzeń, że wojna nie skończy się szybko, bo Ukraińcy „będą walczyć do upadłego o swoją wolność nawet, jeśli Rosja wygra wojnę”. Jest przekonany, że Władimir Putin nie przestanie, póki nie osiągnie swojego celu. Z tego powodu zaapelował do rządu swojego kraju.
– Wiem, że musimy zrobić wszystko, by wesprzeć Ukraińców i prezydenta Zełenskiego. Jeśli tego nie zrobimy, to myślę, że Ameryka nie ma prawa myśleć o sobie w sposób, w jaki by chciała – stwierdził.
Gwiazdor opowiedział też o wrażeniu, jakie zrobił na nim prezydent Ukrainy. – Nie wiem, czy wiedział, że się do tego urodził, ale było jasne, że przebywam w otoczeniu kogoś, kto pokazuje współczesnemu światu coś nowego, jeśli chodzi o odwagę, godność i miłość – wyjawił.
Przypomnijmy, że Penn w Ukrainie kręcił dokument o rosyjskiej inwazji. Nie była to zresztą pierwsza wizyta aktora w tym kraju. Wcześniej gościł w listopadzie 2021 r., gdzie spotkał się z żołnierzami w regionie azowskim.
Źródło: KDH, Wirtualna Polska