Emil Tańczak: Żar dla oziębłych serc…

Niezależna Gazeta Obywatelska

Mój ulubiony dziennikarz, prozaik i poeta Witold Gadowski, którego felietony (publikowane w różnych czasopismach) uważnie śledzę przez wiele lat i namiętnie czytam, ma „ząb i charakter”; takich ludzi uwielbiam!

W niedawno opublikowanym w Tygodniku Katolickim NIEDZIELA artykule zatytułowanym: Zawód: ksiądz? W. Gadowski m. in. napisał:

Kochani Księża, Wy swój „prywatny czas” oddaliście naszemu Panu! On nim zarządza i szlifuje Wasz wyjątkowy sakrament. Ksiądz bowiem… jest właśnie takim Bożym brylantem do oszlifowania przez Bożą moc. I dalej, nadal zwracając się do księży, kontynuuje: Kiedy świat wokół wrzeszczy: „lękajcie się”, nam potrzebne jest Wasze mocne świadectwo. I tak pójdziemy razem, wzajemne się wspierając. Autor kończy swój apel słowami: [księża] walczą o nas i wyrębują nam ścieżkę w dżungli współczesnej nicości. Tyle od Pana Gadowskiego, a teraz trochę ode mnie.

Niezwykły ceremoniał religijno-rodzinny i związany z tym nastrój świąt Bożego Narodzenia, które niedawno obchodziliśmy, to najcudowniejszy Dar Nieba dla ludzkości, a my wierzący, co roku z hojnością naszych serc wchodzimy w chór radości z narodzenia Chrystusa.

Fenomenem tych cudownych Świąt jest to, że radość z obchodów narodzenia Bożej Dzieciny (i chęć kolędowania lub chociażby słuchania kolęd) udziela się niemal wszystkim. Niektórzy wprawdzie próbują obchodzić „Gwiazdkę” bez Jezusa, ale jakież to święta bez JUBILATA(?). A po świętach w całym kraju rozbrzmiewają koncerty kolędowe, których z roku na rok przybywa. Niektóre z nich są wyjątkowe i potrafią doprowadzić uczestników do stanów uniesienia duchowego, a w pamięci wyzwalają wspomnienia znamiennych słów Św. Cecylii (zaczerpniętych z Żywotów Świętych): „Kto śpiewa – podwójnie się modli”.

A teraz zwróćcie Państwo Czytelnicy swą uwagę na poniższy opis tego, czego może dokonać kapłan, obdarowany płynącą z ducha

i Łaski Bożej, charyzmą.

W niedzielę 12 stycznia 2025 r. uczestniczyłem w Bożonarodzeniowym Koncercie Kolęd w kościele parafialnym

w Fałkowicach, wiosce leżącej wśród lasów na północnych krańcach diecezji opolskiej. Ta ogromna fałkowicka świątynia – która 2019 roku przeżywała 500-lecie powołania tamże parafii, a od początku 2025 roku dostąpiła zaszczytu zaliczenia jej do rangi miejsca pątniczego, ustanowionego jako jedno z dwunastu Sanktuariów Nadziei w Diecezji Opolskiej – ledwie pomieściła uczestników, którzy zjechali się tłumnie (nie po raz pierwszy zresztą) z wielu odległych miejsc.

Gdybym chciał określić jednym zdaniem poziom mojej satysfakcji z udziału w tym koncercie, to powiem tak: Byłem co najmniej w przedsionku Raju!

Przede wszystkim duchowe, ale zarazem artystyczne przeżycia uczestników tego z rozmachem zorganizowanego i wspaniałego koncertu – malowały się na twarzach wszystkich rozradowanych uczestników. Wyrażały je również niekończące się aplauzy w czasie tego ponad dwugodzinnego koncertu, który wydał się ledwo „mgnieniem oka”, zatem kiedy się skończył, rozgrzane serca sprawiały, że chciało się słuchać dalej!

Ogromną rzeszę ludzką ogarnęła bowiem Boża Radość: wielu spontanicznie trzymało się za ręce, a w ich oczach lśnił blask NIEBA. W niczym tu nie przesadzam – czuło się atmosferę Ducha Jedności, którego tak bardzo brakuje w naszym społeczeństwie, a którego Rodacy pragną jak powietrza… Ludzie chcą być razem – wtedy czują się bezpieczni, tym bardziej, kiedy przebywają w licznej gromadzie.

Tu i ówdzie nie brakowało nawet łez wzruszenia. Muszę przyznać, że były one i moim udziałem, a wynikały ponadto z żalu, że nie było tam ze mną wielu bliskich memu sercu osób… Było też słychać zachwyty wyrażane spontanicznie i z niesłychanym entuzjazmem pomiędzy uczestnikami koncertu opuszczającymi fałkowicką świątynię.

A kto dostarczył nam tylu wspaniałych przeżyć? Ich Autorem był Reprezentacyjny Zespół Artystyczny Wojska Polskiego z Warszawy, który w fałkowickiej świątyni zaprezentował się w pełnej krasie. Dominowali mężczyźni (wiadomo – to przecież wojsko); zarówno liczna orkiestra symfoniczna oraz chór i soliści wykazali się kunsztem najwyższych, artystycznych lotów, podobnie jak godni najwyższego podziwu – dyrygent i konferansjer. Miałem okazję i zaszczyt osobiście (i spontanicznie) pod koniec występu podziękować zespołowi, wymieniając z dyrygentem uścisk dłoni.

Goście ze stolicy zapewnili ogromnemu audytorium niepowtarzalną strawę duchową, oczarowali publiczność swoimi talentami oraz oryginalną formą prezentacji, z mistrzowskimi popisami wariacji muzycznych na osnowie pięknych naszych kolęd włącznie.

 Przybrani w urzekające szaty, gustownie podkreślające sznyt historyczny i wytworność dawnych strojów, artyści zachwycali tak urodą i wdziękiem pań, jak aparycją mężczyzn (i tych z młodszego pokolenia, i tych zaawansowanych wiekiem).

Żadne słowa, nawet malowane barwami tęczy nie oddadzą w pełni cudownej atmosfery tego artystycznego i duchowego wydarzenia, którego źródłem i fundamentem jest Cud Narodzenia Jezusa-Zbawcy.

Wypadałoby zapytać, czy stolicy województwa lub innego większego na Opolszczyźnie miasta nie stać na pomysł i organizację podobnej, tak atrakcyjnej pod każdym względem imprezy(?). Tylko w Fałkowicach, w głębi przepięknych Borów Namysłowskich, znalazł się Ksiądz-Proboszcz, który całym sercem angażuje się w integrowanie ludzi oraz z ojcowską troską ogrania ich relacje z Bogiem, a także co roku obmyśla kolejną radość dla spragnionych śpiewu i muzyki kolędowej parafian oraz ogromnej rzeszy gości.

Od kiedy ten charyzmatyczny Kapłan nastał jako Pasterz tamtejszej Bożej Owczarni — Parafia odżyła. Ksiądz Mariusz Stafa lgnie do ludzi, a ludzie lgną do Niego – dzieci, młodzież, starsi – wszyscy.

Jak to się dzieje, że w Fałkowicach, obok obrzędów religijnych, również przy organizowaniu najróżniejszych imprez około kościelnych i akcji charytatywnych angażują się nawet ci, dla których Bóg i wiara w Niego jeszcze do niedawna nie były pierwszoplanowym celem ich życia(?).

Jak to się stało, że fałkowickich parafian nie trzeba obecnie zbytnio zachęcać do działania na rzecz dobra wspólnego; że istnieje wśród nich także inicjatywa oddolna i szczery entuzjazm przy realizacji uzgodnionych planów? Czuje się w tej odmianie Palec Boży.

Daj nam Ojcze Wszechmogący, więcej kapłanów z takim żarem w duszy, który potrafi wzniecać ogień w oziębłych sercach, przywracać zwaśnionym zgodę i budować pomosty wśród pogubionych.

Zatem „do boju”, Rodacy, o prawdę, jedność i pokój! Wszak stanowimy dużą, mocną i historycznie ukształtowaną społeczność (i nie zmarnujmy tego!), a także jesteśmy boleśnie doświadczonym narodem (i wyciągnijmy nauki z tej lekcji!), którego byt państwowy dziś – niestety – chwieje się w posadach…

A takie postawy i działania, jakie postrzegamy na przykładzie żarliwej aktywności fałkowickiej wspólnoty parafialnej, rzeźbią rzeczywistość – powoli, lecz skutecznie. Idźmy za tym przykładem, wszakże to Nasz Kraj, więc ratujmy Ojczyznę przed zalewem nienormalności i wzmacniajmy wiarę w Boga, bo „Jak Bóg z nami – to kto przeciwko nam…”.

Ludzie powiadają: Prawda zwycięża – lecz nie bez oręża, więc wezwanie „do boju” nie jest pozbawione sensu. A najlepszym sposobem podjęcia najtrudniejszego boju w życiu człowieka jest ciągła troska o przebaczenie (to pierwszy krok do pojednania), do którego zachęciła nas przed rozpoczęciem koncertu w fałkowickiej Świątyni solistka z Żędowic, Oliwia Obcina, która często gości w tej parafii, a tym razem uraczyła nas wyśpiewaną subtelnym głosem pastorałką: „Choć tyle żalu w nas, przekażmy sobie znak pokoju”, bowiem dobra wola zawsze rodzi dobre owoce – i to w obfitości.

Na koniec przytoczę przepiękne słowa o przebaczaniu, lśniące jak drogocenne perły w skarbnicy poezji polskiej: Jeśli ktoś w życiu zada ci cierpienie, zapamiętaj, że najszlachetniejszą „zemstą” jest przebaczenie!

dr Emil Tańczak, przedsiębiorca z Opola, autor monografii 50 lat Tanczak i sp-ka

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *