Media ujawniły, że wiceminister sprawiedliwości Bartłomiej Ciążyński wykorzystywał publiczne środki do prywatnych celów. Jak donosi Wirtualna Polska, polityk Lewicy użyl służbowego auta podczas wakacji w Słowenii. Co więcej, zapłacił za paliwo z państwowych pieniędzy. – Czy minister Ciążyński jest biedny jak mysz kościelna? Oczywiście ironizuję. Kiedyś była wicepremier z rekomendacji Platformy Obywatelskiej i była komisarz UE Elżbieta Bieńkowska wyceniła w prywatnej rozmowie stawki zatrudnienia. Twierdziła, że za 6 tysięcy złotych to pracuje złodziej albo idiota. Posłowie, senatorowie czy członkowie polskiego rządu mają wystarczające pobory. Minister Ciążyński – jeśli doniesienia medialne są prawdziwe – już dzisiaj powinien zostać zdymisjonowany. Pytanie jednak istnieje o to, czy gdyby media nie ujawniły tej afery, to czy pan minister miałby dodatkowy bonus? Ilu jeszcze urzędników korzysta w podobny sposób z rządowych kart płatniczych? To wymaga wyjaśnienia – powiedział Niezależnej Gazecie Obywatelskiej Paweł Czyż, wiceprezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin i radny Rady Powiatu w Gołdapi.
Wakacyjne „szaleństwo” polityka Lewicy?
Ciążyński to polityk Lewicy i były wiceprezydent Wrocławia. W maju tego roku został zatrudniony w państwowym Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii (PORT) wchodzącym w skład ogólnopolskiej Sieci Badawczej Łukasiewicz. Jednak już 5 lipca, na wniosek Adama Bodnara, został powołany przez Donalda Tuska na wiceministra sprawiedliwości.
W związku z nowym stanowiskiem, Ciążyński złożył wniosek o urlop bezpłatny od 1 sierpnia 2024 r. do 1 grudnia 2027 r., który został zaakceptowany. Wcześniej polityk wnioskował o urlop wypoczynkowy w terminie od 15 do 31 lipca 2024 r.
13 lipca polityk pojechał na urlop do Słowenii. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że polityk udał się w podróż służbowym samochodem. Co więcej, zatankował również paliwo za publiczne pieniądze, choć było to wyraźnie zabronione w regulaminie karty paliwowej, który podpisał.”
– podaje DoRzeczy.pl.
Początkowo wiceminister sprawiedliwości twierdził, że nie złamał prawa i mógł korzystać z samochodu i karty paliwowej również w celach prywatnych. Jednak po kilku godzinach skontaktował się z dziennikarzami i potwierdził, że ich ustalenia są prawdziwe. Zadeklarował również, że zwróci wydane niezgodnie z prawem pieniądze. Jak tłumaczył, cała sytuacja wynikała z „braku doświadczenia w korzystaniu ze służbowych samochodów”.
– czytamy na łamach tego portalu.
Piotr Galicki
Dodaj komentarz