Nie żyje żołnierz, który został zraniony nożem na granicy polsko-białoruskiej. „Pomimo udzielonej pomocy w rejonie bandyckiego ataku na granicy z Białorusią i wysiłków lekarzy, jego życia nie udało się uratować” – przekazało Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych. „PYTAM: Gdzie krokodyle łzy Ochojskiej, pizza i konserwy posłów KO dla islamskich nachodźców? Gdzie Agnieszka Holland z ekipą filmową? Hipokryci!” – tak na portalu Facebook smutną wiadomość skomentował dosadnie Paweł Czyż, wiceprezes Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin. Jaki ślad może zostawić w żołnierskich sumieniach i sercach taki dzień jak ten? Śmierć kolegi na jednej szali wagi, a na drugiej areszt i zarzuty za obronę granicy. „Armia w takiej sytuacji zwyczajnie nie istnieje, rozsypuje się. Wierzyć się nie chce, że w III Rzeczpospolitej Polskiej mogło dojść do takiej sytuacji” – powiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Romuald Szeremietiew. Były minister obrony nie „zazdrości żołnierzom, którzy w tej sytuacji stoją na granicy”. „To jest nieprawdopodobnie silne uderzenie w żołnierskie morale” – dodał Szeremietiew.
Coś nieprawdopodobnego
Widziałem konferencje nieszczęsnego ministra obrony Kosiniak-Kamysza. Mówił coś o procedurach, które należy zmienić, bo to one zawiniły, że Żandarmeria zakuła żołnierzy w kajdanki, a prokuratura postawiła im zarzuty. To jest coś nieprawdopodobnego, bo przecież słyszeliśmy gromkie opowieści Tuska, jak to będą bronić granicy wschodniej. Mówił o tarczy wschodniej, że żołnierze i funkcjonariusze mają za sobą wsparcie państwa. Niestety jak wygląda owo „wsparcie”, to właśnie się ujawniło.”
– zauważył w wywiadzie były szef MON.
Na broniących naszej granicy żołnierzy nacierają wrodzy i agresywni ludzie w dużych grupach. Próbują przełamywać barierę i atakują żołnierzy i funkcjonariuszy bezpośrednio. W tej sytuacji żołnierz, to normalne, otwiera ogień i nie dopuszcza do tego, aby granica została przełamana.”
– powiedział prof. Szeremietiew.
Piotr Galicki
Dodaj komentarz