Tak jak kłamstwo katyńskie było mitem założycielskim PRL-u, tak kłamstwo smoleńskie stało się podbudową rządów Tuska.
W kontekście zbrodni smoleńskiej jedyną troską Tuska było niedopuszczenie Polaków do „jakże groźnych spekulacji dotyczących na przykład zamachu ze strony rosyjskiej”. Jedyne, czego najbardziej obawiał się, to to, że „prawdziwe źródło niepokoju w Polsce to jest, czy to zrobili Rosjanie”. Doprecyzował: „To są te najgroźniejsze spekulacje”.
Po krótkotrwałym szoku spowodowanym Tragedią Smoleńską Tusk spuścił ze smyczy Palikotów, Dominików Tarasów i innych Arkadiuszów Szczurków ze smyczy. I rozpoczęła się nagonka i słowna, i fizyczna na domagających się prawdy o Smoleńsku. Od rana do wieczora, w usłużnych mediach rządowych na czele z TVN, Wyborczą i Onetem, rozlegał się rechot z obrońców krzyża na Krakowskim Przedmieściu. Robiono krzyże z puszek po piwie „Lech” (firma „Lech” do tej pory nie odcięła się od tych ekscesów), popychano, bito, gaszono papierosy na szyjach modlących się kobiet i … oddawano mocz na palące się znicze. Tusk z głupawym uśmieszkiem tylko rozkładał ręce, bo nie chciał „ograniczać wolności wyrażania uczuć” – aktów barbarzyństwa właściwych bydlakom o moskiewskiej mentalności z azjatyckim rodowodem.
Wyjawianie niezaprzeczalnych dowodów, tłumaczenia przeprowadzonych dochodzeń i badań naukowych, przedstawianie ewidentnego faktu niewłaściwego sprowadzania samolotu (rassijska „Transkrypcja rozmów załogi samolotu Tu-154M nr 101 …” ) wywoływało tylko kpiny pseudo ekspertów (Maciej Lasek, Tomasz Hypki) i rechot niedouczonej, nie znającej podstawowych zasad fizyki, niemyślącej masy zwolenników „pancernej brzozy”. Ilu było otumanionych i przekonanych, a ilu przekupionych?
To były nie tylko „błędy”, „zaniedbania” ze strony Tuska, gdyż były one tak proste i dziecinnie naiwne, że aż głupie. Do tego wszelkie tłumaczenia tej tragedii z jego strony były prymitywne, cechujące człowieka zacofanego cywilizacyjnie, bez wykształcenia i ogłady. Czego by jednak nie powiedzieć o Tusku, to na pewno matołem, za jakiego koniec końców chciałby uchodzić, nie był. Za układ z Rosją „taką jaka ona jest” i oddając śledztwo w łapy zbrodniarzy zdradził nie tylko Polskę i Polaków, ale nawet swoje koleżanki i kolegów (nie lepsza jest też Lewica i PSL/ZSL). To nie jest osoba o polskiej duszy. Nic dziwnego, bo dalej uważa, że „polskość to nienormalność!”
Jako dowód zbrodni smoleńskiej stanowić może już sama „Transkrypcja rozmów załogi samolotu Tu-154M nr 101”. Zapewnienie „na kursie i na ścieżce” jest ewidentnym kłamstwem. Przeczytałem tą „Transkrypcję” parę, a ostatnie minuty kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt razy. Taki „błąd” nie zdarza się profesjonalnym (a takimi niewątpliwie byli Rassijanie) nawigatorom. Było to celowe wprowadzenie w błąd polskiej załogi. Pracowałem z nawigatorami 25 lat i wiem, że to co odbywało się na smoleńskiej wieży (budzie) kontrolnej jest karygodne. Można było odnieść wrażenie, że rassijscy nawigatorzy zachowywali się jak pijane szympansy. Tam do sprowadzenia samolotu nie powinno być żadnych innych osób – drugiego nawigatora, a tym bardziej towarzysza gen. Benediktowa z moskiewskiej „Logiki”. W normalnym państwie tacy nawigatorzy prosto z dyżuru powinni byli trafić do aresztu.
Przez niemal pół wieku władze PRL-u z nadania Moskwy robiły wszystko, aby ukryć prawdę o zbrodni katyńskiej („Ofiarom faszyzmu – oficerzom[!?] polskim, rozstrzelanym przez hitlerowców w 1941 roku”[sic!]). Po tym, by ukryć zbrodnię ludobójstwa, Stalin rozpoczął masową wywózkę najbliższych pomordowanych oficerów polskich, i którzy nie wrócili do domów. Tak samo Tusk próbował ukryć prawdę o zbrodni smoleńskiej.
Poza tym szubienice, sowieckie/rassijskie ścierwo, Pomnik Wdzięczności [zbrodniczej] Armii Czerwonej – czerwonych bydlaków z Katynia i Smoleńska, okupanta Polski, których tak żarliwie broni lewactwo na czele z czerwonym towarzyszem Grzymowiczem w Olsztynie, należy zburzyć!
Antoni Górski*
* Tekst nadesłany. Redakcja może nie podzielać opinii Autora.