zapowiada apostazję. To wiadomość, która już drugi dzień jest głównym tematem w kręgach katolickich, ale i na świeckich na portalach społecznościowych. Dlaczego tak jest, dlaczego apostazja popularnego muzyka stała się ważnym tematem? Czy to dlatego, że jest on obecnie jedną z najpopularniejszych gwiazd pop w Polsce, więc każda wiadomość z nim związana staje się interesująca dla mediów? A może jego odejście z Kościoła, jak twierdzą niektórzy, mówi nam coś o kondycji organizacji religijnej i jej błędach? Zauważyłem, że ta druga teoria jest w większości przypadków popierana przez tych, którzy chcą za wszelką cenę udowodnić, że Kościół katolicki w Polsce przeżywa kryzys. Czego dowodem ma być akt zaplanowany przez Podsiadło.
Apostazja według Kowala
Są też tacy, którzy chcą wykorzystać występy muzyków do własnych małych celów politycznych.
Na przykład poseł KO Paweł Kowal, który winą za decyzję muzyka obarczył nikogo innego, tylko PiS.
Ta partia jest winna, pisze Kowal w skrajnie cynicznym poście na portalach społecznościowych, za „dechrystianizację Polski”, a więc także za apostazję muzyka.
Zapewne receptą na chrystianizację Polski według Pawła Kowala i jego środowiska politycznego byłaby na przykład legalizacja zabijania dzieci nienarodzonych oraz zmiana definicji małżeństw. To z pewnością pomogłoby, żeby ludzie tacy jak Podsiadło pozostali w Kościele. Tylko, czy to jeszcze będzie Kościół Katolicki?
Ale zostawmy Kowala i jego absurdalne konstrukcji i wróćmy do decyzji podjętej przez muzyka.
Zgodnie ze wszystkim, co wiemy, była to decyzja, którą podjął on bez żadnego nacisku i w pełnej wolności.
Powody tej decyzji są dość banalne. Podsiadło, jak sam powiedział, zwyczajnie nie czuje żadnego związku z Kościołem, którego kiedyś był częścią, a teraz czuje się ateistą. Muzyk oskarża Kościół o hipokryzję i skandale pedofilskie.
Te dość powierzchowne zarzuty obecne przecież także w jego muzyce. Już o tym pisałem. Jego piosenka „Post“ jest pełna uogólnień i banalnych uproszczeń o Kościele i ludziach wierzących.
Prawda o Podsiadle
Myślę, że decyzja Podsiadły mówi przede wszystkim – o nim. Na pewno także o czasie, w którym żyjemy. Ale nie mówi nic lub mówi bardzo niewiele o Kościele, który muzyk zamierza opuścić.
Historie takie jak jego zdarzają się niestety bardzo często. Człowiek rodzi się w rodzinie katolickiej i z czasem, pod presją społeczeństwa i świata, oddala się od swojej wiary i jej zasad. Takie smutne scenariusze zdarzają się cały czas. Oczywiście niewiarygodność Kościoła, której doświadczył Podsiadło (jak twierdzi), na pewno nie pomogła.
Czy jednak ktoś naprawdę myśli, że jest ona czymś nowym w historii Kościoła, czymś, czego nie doświadczali wszyscy katolicy przed nami. A jednak większość z nich nie wyjechała, zostali.
Pozwólmy więc Dawidowi Podsiadło podejmować własne decyzje i odpowiadać za nie przed ludźmi i oczywiście przed Bogiem. I módlmy się, aby pewnego dnia doświadczył miłości Kościoła i zmienił swoją decyzję. Na powrót nigdy nie jest za późno.
A co do tych, którzy teraz mówią, że ruch Podsiadły wywoła falę podobnych decyzji wśród młodych ludzi….
Nie należy lekceważyć znaczenia muzyki popularnej. Ale bądźmy realistami. Nikt nigdy nie podjął poważnej decyzji za lub przeciw Bogu z powodu działań gwiazdy pop.
Źródło: Goran Andrijanić, wPolityce.pl