Kiedy polski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że konstytucja jest ważniejsza od prawa europejskiego, wielu szybko potępiło to posunięcie jako bezprecedensową prowokację, która postawiła kraj na drodze do opuszczenia Unii Europejskiej. Prawda jest jednak o wiele bardziej skomplikowana i bardziej niepokojąca dla Unii: miejsce Polski w Europie jest nadal dość bezpieczne, mniej pewna jest natomiast przyszłość Unii Europejskiej jako quasi-federacji, piszą w POLITICO profesorowie prawa międzynarodowego Stefan Auer i Nicole Scicluna.
Zakwestionowanie przez polski Trybunał Konstytucyjny zasady supremacji prawa UE nie jest czymś bezprecedensowym. Kwestionowanie supremacji sądów Unii stanowi część długiej tradycji prawnej, która w ostatnich latach jedynie przybiera na sile.
W istocie, tylko w zeszłym roku niemiecki Trybunał Konstytucyjny został oskarżony o wystrzelenie „pocisku prawnego w samo serce Unii” i o podważenie ” fundamentów porządku prawnego UE”. Trybunał z Karlsruhe zakwestionował legalność programu tzw. luzowania ilościowego Europejskiego Banku Centralnego (EBC), mimo że został on uznany za zgodny z prawem UE przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Polski sąd poszedł jednak znacznie dalej. Niemieccy sędziowie zakwestionowali legalność konkretnego programu EBC z dość wąskich, technicznych powodów. Polski sąd uznał całe postanowienia traktatów UE za niezgodne z konstytucją, a zatem nieważne.
Co więcej, wyrok ten należy rozumieć w kontekście bardzo poważnej wewnętrznej walki o praworządność i niezawisłość sądów pomiędzy rządzącym PiS i jej substytutami – w tym politycznie podporządkowanym Trybunałem Konstytucyjnym – a proeuropejskimi Polakami.
Słabości unijnej wspólnoty prawa
Nie da się jednak ukryć, że decyzja TK obnaża poważne słabości leżące u podstaw samej tożsamości UE jako wspólnoty prawa.
Zacznijmy od samej zasady unijnej supremacji prawnej. Zasada ta nie została zapisana w Traktacie Rzymskim z 1957 r., dokumencie założycielskim ówczesnej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej ani w żadnym późniejszym traktacie UE.
Nadrzędność prawna została raczej ustanowiona przez sam Europejski Trybunał Sprawiedliwości (ETS) w jego przełomowej decyzji z 1964 r. w sprawie Costa przeciwko ENEL.
Wielki sukces Unii jako wspólnoty prawa polega właśnie na tym, że władze krajowe podtrzymywały tę zasadę przez wiele dziesięcioleci po 1964 r., mimo że nigdy nie została ona wyraźnie zatwierdzona przez państwa członkowskie UE.
Jednak konsensus co do nadrzędności prawa UE jest daleki od absolutnego. Wersja supremacji wyartykułowana przez ETS była kwestionowana przez niemiecki Trybunał Konstytucyjny w szeregu spraw, które sięgają 1974 r. Orzeczenie z maja 2020 r., w którym sąd zaatakował program luzowania ilościowego EBC, mogło być pierwszym przypadkiem, gdy sąd w końcu ugryzł, ale już wcześniej głosił, że prawo UE nie może uchylać niemieckiej konstytucji, niemal tak długo, jak TSUE upierał się, że może.
Państwa członkowskie nigdy formalnie nie uznały wyższości prawa UE
Co więcej, kiedy państwa członkowskie UE miały możliwość traktatowego uznania nadrzędności prawa unijnego nad prawem krajowym, nie skorzystały z niej.
Nieudany Traktat ustanawiający Konstytucję dla Europy zawierał artykuł zapewniający wyższość prawną UE. Postanowienie to, razem z innymi, zostało usunięte z jego następcy, Traktatu Lizbońskiego, po tym jak projekt tworzenia konstytucji UE okazał się dla obywateli Europy zbyt daleko idącym krokiem.
Fakt, że Traktat Konstytucyjny i Traktat Lizboński były tak podobne, sprawia, że pominięcie supremacji prawnej UE jest tym bardziej godne uwagi. A to, że minęła już ponad dekada, kiedy Unia nie podjęła przynajmniej próby poważnej reformy konstytucyjnej, każe się zastanowić, czy fundamentalne zasady porządku prawnego UE są tak dobrze ugruntowane, jak się powszechnie twierdzi.
Co z polexitem?
Polexit to rzeczywiście „fake news”, jak przekonuje premier Mateusz Morawiecki. Udawanie, że jest inaczej, bo nie podoba nam się program polityczny, który reprezentuje jego partia, jest bezcelowe. Żadne państwo nie może opuścić UE przez przypadek, a wyobrażenie, że jakikolwiek polski rząd miałby powszechny mandat do tak radykalnego kroku, jest całkowicie pozbawione wiarygodności.
Podobnie, nie ma podstawy prawnej do wyrzucenia członka z Unii, a jakakolwiek próba stworzenia takiej podstawy nie miałaby wystarczającego poparcia politycznego.
Czy ktoś może poważnie myśleć o tym, że Niemcy dążą do wyrzucenia np. Polski? Nie tak dawno temu Wolfgang Schäuble przestrzegał Niemców przed „uczeniem Polaków, czym jest demokracja” i nie dziwi, że Merkel opowiada się raczej za dialogiem niż za konfrontacją.
Polski rząd można krytykować za wiele rzeczy. Ale kiedy jeden z czołowych polskich dzienników, „Gazeta Wyborcza”, oskarża Morawieckiego o to, że „zapomniał” o tym, o czym przekonywał kiedyś w podręczniku do prawa europejskiego – że prawo unijne jest w istocie ponad prawem krajowym – ta krytyka jest chybiona.
Unia Europejska to ewoluująca, eksperymentalna struktura polityczna, która nie jest ani pełnoprawną federacją, ani wyłącznie wspólnotą suwerennych państw narodowych.
O jej kształcie i przyszłości decydują tworzące ją narody członkowskie, w tym także Polska, niezależnie od tego, jak problematyczne może wydawać się jej stanowisko.
Stefan Auer jest profesorem nadzwyczajnym studiów europejskich na Uniwersytecie w Hongkongu. Nicole Scicluna jest profesorem studiów rządowych i międzynarodowych na Hong Kong Baptist University
Redakcja: Michał Broniatowski/ONET.PL