Ubiegłotygodniowy cios w konserwatywne wartości w Parlamencie Europejskim był naprawdę mocny.
Tego samego dnia, kiedy Parlament uchwalił rezolucję definiującą aborcję jako „prawo człowieka”, niektórzy posłowie zaproponowali kolejny wniosek mający na celu zdyskredytowanie konserwatywnych organizacji pozarządowych w Europie.
Na szczęście Europarlament go odrzucił.
Wniosek miał być oparty na raporcie organizacji proaborcyjnej Europejskie Forum Parlamentarne ds. Praw Seksualnych i Reprodukcyjnych (EPF). W raporcie autorstwa Neila Datte’a pod tytułem „Wierzchołek góry lodowej: Ekstremistyczni religijni sponsorzy przeciwko prawom człowieka na rzecz seksualności i zdrowia reprodukcyjnego w Europie 2009-2018” organizacje konserwatywne i pro-life zostały opisane jako „religijni ekstremiści”. Według EPF są to ekstremiści, którzy działają przeciwko „prawom człowieka i prawom reprodukcyjnym”, a jednocześnie są finansowani z „sieci podobnie myślących religijnych fundamentalistów”.
Organizacje pozarządowe znajdujące się na „czarnej liście” proaborcjonistów są liczne i dobrze znane. Należą do nich m. in. Instytut Ordo Iuris, One of Us, Europejska Federacja Stowarzyszeń Rodzin Katolickich, amerykańska Alliance Defending Freedom, CitizenGO. Dopisano do niej także wspólnoty związane z Kościołem katolickim, takie jak Rycerze Kolumba czy Opus Dei. W dokumencie nie oszczędzono też katolickich kardynałów (Raymonda Burke’a, Christopha Schönborna) oraz samej Komisji Konferencji Biskupów Unii Europejskiej.
Na podstawie raportu, Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów (S&D) zaproponował, aby w rezolucji parlamentarnej w sprawie 25. rocznicy Międzynarodowej Konferencji na temat Ludności i Rozwoju wprowadzić nowelizację, krytykującą te organizacje.
Nowelizacja miała wyrażać „zmartwienie” posłów faktem, że te organizacje są w Rejestrze służącym przejrzystości Komisji Europejskiej (Transparency Register) i że dzięki temu mogą lobbować w instytucjach europejskich. Innymi słowy, chodzi o próbę umieszczenia ich na czarnej liście oraz ograniczenia ich działalności.
Na szczęście propozycja nie przeszła, ponieważ przeciwko jej wprowadzeniu zagłosowała liberalna frakcja Odnówmy Europę wraz z ECR i większością posłów z EPL (407 było przeciw, a 257 za). Ciekawe, że w tej drugiej grupie znaleźli się również polscy posłowie, którzy nie widzieli żadnego problemu w tak perfidnym dyskredytowaniu konserwatywnych organizacji, m. in. przedstawiciele KO: Radosław Sikorski, Andrzej Halicki, Elżbieta Łukacijewska i Róża Thun.
Inną ciekawostką jest to, że ta sama EPF, która lobbuje za politycznym prześladowaniem swoich dysydentów, również działa dzięki darowiznom od prywatnych darczyńców, robiąc dokładnie to samo, na co się teraz skarży. Jej głównymi darczyńcami są George Sosos i jego Open Society.
Źródło: Goran Andrijanić, wPolityce.pl