Pamiętajmy o Romanie Dmowskim! Rocznica śmierci jednego z ojców polskiej dyplomacji i niepodległości

Zastępca Naczelnego

Józef Piłsudski, Roman Dmowski/YouTube.com

2 stycznia 1939 roku w Drozdowie zmarł Roman Dmowski, wybitny polski mąż stanu i lider polskiego ruchu narodowego. Obok Józefa Piłsudskiego i Ignacego Paderewskiego, trzeba go zaliczyć do ojców polskiej niepodległości z roku 1918. Podobnie do politycznego obozu sanacyjnego, który powstał pod auspicjami Piłsudskiego i Dmowskiemu per saldo nie udało się wykształcić godnych następców. Sytuacja geopolityczna na początku XIX wieku sprzyjała poszukiwaniu różnych dróg do odrodzenia się państwa polskiego. W maju 1920 roku tak obaj mówili o sobie: „Piłsudski to niewątpliwie wielki człowiek, choć nie mogliśmy w niczym uzgodnić naszych poglądów”, powiedział mediom Dmowski. „Dmowski to jedyny polityk, z którym warto dyskutować” – przekonywał Piłsudski. W wywiadzie udzielonym w połowie lat 30. XX wieku dla czasopisma związanego z obozem piłsudczykowskim pt. „Bunt Młodych”, Roman Dmowski powiedział: „Wbrew temu co wielu myśli – stosunki osobiste z Piłsudskim zawsze miałem dobre. Przede wszystkim nigdy nie oczerniałem Piłsudskiego – a przed wojną było to na porządku dziennym”.

Stanisław Cat-Mackiewicz zauważył kiedyś, że „największym nieszczęściem Polski stało się to, że życie tych dwóch wielkich ludzi zbiegło się w jednym czasie”. Obu wszak dzieliło wszystko: wizje odzyskania niepodległości, kształt odrodzonej Rzeczypospolitej, spojrzenie na jej politykę wewnętrzną i zewnętrzną, kierunki rozwoju. Sprzeczali się o filozofię państwa i istotę bytu narodowego, stosunek do tradycji i bliźnich. Mieli nawet inne gusta estetyczne i kulinarne”

– czytamy na łamach portalu „NASZA HISTORIA”.

Jakby na ironię, nie różnili się jedynie w tak egzotycznej jak na polityków kwestii jak podejście do kobiet. Konkretnie do jednej kobiety – Marii z Koplewskich Juszkiewiczowej, którą w 1899 r. poślubił Józef Piłsudski. Niektórzy historycy w tym właśnie upatrują pierwocin niechęci Dmowskiego do rywala (tajemnicą poliszynela było to, że pani Maria odrzuciła wcześniej oświadczyny Dmowskiego)”

– czytamy w tekście Mariusza Grabowskiego.

Zapomniane spotkanie w Tokio

Gdy w 1904 na Dalekim Wschodzie Rosja toczyła wojnę przeciwko Japonii, do Tokio z tajną misją udał się Józef Piłsudski. Chciał on uzgodnić z Japończykami kwestię wzniecenia polskiego powstania przeciwko Rosji, która w ten sposób zostałaby zmuszona do walki na dwa fronty. Tymczasem w Tokio niespodziewanie spotkał… Romana Dmowskiego. Zbiegiem okoliczności obaj Polacy, którzy udali się do Tokio, trafili na siebie na ulicach miasta. Gdy Roman Dmowski udawał się na pocztę w celu wysłania korespondencji, ku swemu zaskoczeniu usłyszał nagle polską mowę. Okazało się, że w przejeżdżającym opodal wozie, który nieco przypominał lektykę, znajdują się Józef Piłsudski i Tytus Filipowicz”

– czytamy na portalu histar.pl.

Któregoś dnia poszedłem na pocztę nadać list. Nagle widzę, że ulicą jadą dwa wózki ciągnione jak zwykle przez ludzi, a w nich dostrzegam twarze dziwnie jakoś znajome, gdyż bardzo polskie.

Gdy podjechali bliżej w moją stronę, poznałem jednego pasażera: był to Filipowicz. Zawołałem do niego:
– Dokąd tak jedziecie?!
Filipowicz odpowiedział:
– Do was!
– No to zaczekajcie chwilę, zaraz tu będę.”

– relacjonował Dmowski w swoim opisie spotkania z Piłsudskim.

Trzej Polacy na obczyźnie spędzili resztę dnia na rozmowie w hotelu. Przez dwie godziny przebywał wśród obecnych Filipowicz, który opuścił spotkanie ok. godziny 17. Od tej pory Roman Dmowski i Józef Piłsudski w cztery oczy przez kilka godzin rozmawiali ze sobą i dyskutowali. Wymiana poglądów trwała bardzo długo (spotkanie trwało do północy), niemniej jednak obaj politycy nie zdołali przekonać się do swoich racji”

– czytamy w tekście Bartłomieja Michalczyka.

Sądząc po relacji Dmowskiego wyciągniemy wniosek, że spotkanie przebiegało w atmosferze dość życzliwej:

Była godzina trzecia po południu, gdy rozpoczęliśmy rozmowę we trójkę (…) Około piątej opuścił nas Filipowicz. Sami we dwójkę rozmawialiśmy z Piłsudskim do dwunastej w nocy.

Wiedzieliśmy, że się nie przekonamy – ale ileż mieliśmy wspólnych trosk i uczuć!

Powiedziałem Piłsudskiemu: “Oczerniać Was tu nie będę, ale będę Wam przeszkadzać…”.

W czasie pobytu w Japonii Dmowski i Piłsudski udali się na zwiedzanie Tokio.

Istnieje także anegdota jakoby Piłsudski przed powrotem do kraju wziął udział w przyjęciu, na którym gościli m.in. japońscy dyplomaci. Obecnym podano lokalny specjał kulinarny, którym była specjalnie przyrządzona ryba. Gdy Piłsudski przy pomocy drewnianych pałeczek włożył ją do ust, nagle spostrzegł, że ryba jest jeszcze żywa i porusza się. Nie wypluł on jednak podanego mu specjału, aby nie urazić obecnych na przyjęciu Japończyków. Zamiast tego chwycił szklankę z koniakiem i pomógł sobie, zapijając porcję alkoholem

– czytamy na histar.pl.

Jak wspominał Filipowicz:

Pierwszy i jedyny raz widziałem, że Ziuk potrafił wypić jednym duszkiem pół szklanki koniaku. Z koniakiem popłynęła jakoś i ta ryba. Jak się później okazało, była jedynie ogłuszona, sztuka zaś polegała na tym, by zjeść ją zanim się obudzi.”

(za: B. Urbankowski, Józef Piłsudski. Marzyciel i strateg, Poznań 2014, s.96)

Wizyty Piłsudskiego i Dmowskiego w Japonii pozostawiły po sobie jednak coś więcej niż tylko wspomnienia o charakterze towarzyskim i turystycznym. Trzeba jednak pamiętać, iż owoce egzotycznej wyprawy przypadły także polskim socjalistom. PPS otrzymał bowiem od Japończyków znaczne pieniądze, które przydały się w późniejszej działalności politycznej.

Przywódca endecji, który osiągnął swoje cele w Tokio, wspominał:

Dwa tygodnie czekałem na decyzję, po czym zakomunikowano mi, że sprawa została rozstrzygnięta po mojej myśli. 
Nie miałem już nic więcej do roboty w Tokio. Poszedłem do Piłsudskiego by się pożegnać. Zwiedziliśmy jeszcze razem miasto.”

Wyciągnąć odpowiednie wnioski …

Nie ma po co opisywać ogólnie znanych zasług Dmowskiego i jego talentów dyplomatycznych, które wykorzystał w czasie konferencji w Wersalu. Wypada w dniu kolejnej rocznicy śmierci znakomitego wodza polskich narodowców zaapelować – na kanwie wspomnianej zapomnianej wizyty Dmowskiego i Piłsudskiego w Japonii – o większą kulturę politycznego sporu. Obaj widzieli różne drogi do celu i trudno podejrzewać, aby uważali siebie wzajemnie za wrogów osobistych i wrogów naszego państwa. Dzisiaj jest dobry czas, aby wykorzystać dorobek ruchu narodowego, ludowego, niepodległościowego czy chadeckiego, aby skutecznie bronić polskich interesów.

Cyprian Kamil Norwid powiedział, że „umiemy się tylko kłócić i kochać, a nie umiemy się różnić pięknie i mocno”. Obaj wspomniani politycy potrafili wyciągnąć wnioski ze słów Norwida. Zwiedzali ręka w rękę stolicę Japonii, dyskutowali w duchu wzajemnego w szacunku do siebie – pomimo wszystkich różnic, które ich dzieliły. Właśnie tego w XXI wieku w polskiej polityce bardzo brakuje!

Piotr Galicki

 

Komentarze są zamknięte