Bo telewizja publiczna była tubą propagandową Andrzeja Dudy.
Bo rząd z premierem na czele stał się sztabem wyborczym swojego kandydata.
Bo Jarosław Kaczyński złośliwie milczał.
Bo Antoni Macierewicz nie występował w mediach i nie mówił o zamachu smoleńskim.
Bo prezydent Donald Trump ewidentnie poparł Andrzeja Dudę, a Polacy kochają USA.
Bo opozycyjne media nie były tak agresywne jak rządowe.
Bo Koalicja Obywatelska za późno zamieniła Małgorzatę Kidawę-Błońską na Rafała Trzaskowskiego.
Bo lepiej było postawić na jednego kandydata całej opozycji spoza KO, który miałby większe w drugiej turze, np. na Władysława Kosiniaka-Kamysza lub na Szymona Hołownię.
Bo Rafała Trzaskowskiego nie poparli przegrani w pierwszej turze kandydaci innych ugrupowań opozycyjnych.
Bo starsi ludzie mogli głosować bez stania w kolejce, a to głównie elektorat obozu władzy.
Bo wybory były w okresie wakacji, na które wyjeżdżają głównie zwolennicy KO, a nie każdemu z nich chciało się wziąć zaświadczenie pozwalające zagłosować poza miejscem zamieszkania.
Bo w wielkich miastach, które są ostoją opozycji, trzeba było długo czekać na oddanie głosu.
Bo większość Polaków to prymitywne Grażyny i Janusze, którzy nie potrafią docenić wysokiego poziomu predestynowanych do rządzenia nimi oświeconych europejskim blichtrem elit, a zależy im tylko na hojnie rozdawanych przez rząd pieniądzach.
Bardzo proszę o uzupełnianie powyższej listy powyborczych pretensji formułowanych przez politycznych nieudaczników.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju