Wymiana Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na Rafała Trzaskowskiego jako kandydata Koalicji Obywatelskiej do prezydentury odbyła się w najgorszy możliwy sposób. Wicemarszałek Sejmu została upokorzona, przeczołgana i pozostawiona samej sobie, chociaż ze strony liderów Platformy Obywatelskiej płynęły pod jej adresem ugrzecznione słowa bez żadnego znaczenia.
Owszem, nie popisała się ona w kampanii, sięgnęła sondażowego dna, ale w partii, które podkreśla swoje wysokie standardy takie potraktowanie kobiety jest czymś niebywałym, co zresztą publicznie zauważyły niektóre jej koleżanki z PO i z KO oraz komentatorzy, a zwłaszcza komentatorki polskiej sceny politycznej.
Czy nowy kandydat zdoła odrobić straty, które pozostały jako dramatyczny spadek po Kidawie-Błońskiej? Może zadziała efekt nowości oraz poczucie ulgi elektoratu, że do walki o najwyższy urząd w państwie staje ktoś inny, z kim można wiązać znacznie większe nadzieje niż z mistrzynią gaf, której każde wystąpienie groziło kolejną kompromitacją i odsyłaniem Platformy w polityczny niebyt.
Z pewnością najbardziej mogą być tą podmianą zmartwieni Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz, którzy już widzieli siebie w drugiej turze batalii o pałac prezydencki. Jeżeli Trzaskowski tchnie nową energię w kampanię i dokona radykalnych przetasowań w sztabie wyborczym, prawdopodobnie to on będzie rywalizował z Andrzejem Dudą w dogrywce, która jest coraz bardziej prawdopodobna.
Wcale nie jestem natomiast pewny, czy w drugiej rundzie uzyska on poparcie całej opozycji. A jeżeli ujawnią się w niej partyjne partykularyzmy, Rafał Trzaskowski nie będzie miał większych szans na prezydenturę.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju