To jest dyskryminacja na tle narodowościowym

Zastępca Naczelnego

dr Bogusław Rogalski/YT

Od kilkunastu dni w litewskich mediach dochodzi do bezprecedensowych, skandalicznych i oszczerczych ataków na Polaków na Litwie. Ta swoista antypolska histeria podsycana jest przez litewskich konserwatystów, liberałów i nacjonalistów rozsianych po wielu partiach. Do tego niecnego procederu wciągnięto nawet urząd prezydenta. A wszystko po to, by rozniecić na Litwie konflikt na tle narodowościowym i wykorzystać go do ataku na Akcję Wyborczą Polaków na Litwie-Związek Chrześcijańskich Rodzin, a tym samym uderzyć w jedność koalicji rządowej.

 

Cała ta haniebna antypolska akcja nosi znamiona jawnej dyskryminacji na tle narodowościowym. Używając pokrętnych argumentów, w dyskusję włączyła się także Ewelina Dobrowolska, która na portalu ZW podjęła próbę rozmycia powagi sytuacji i skierowała problem dyskryminacji na zupełnie boczny tor, mający niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Polowanie na Polaków

Za pretekst to antypolskiej nagonki w mediach posłużyła nieprawdziwa informacja spreparowana przez doradców prezydenta, jakoby minister Jarosław Narkiewicz miał rzekomo zatrudnić w swoim resorcie 20 osób narodowości polskiej. Okazało się, że żadne osoby nie zostały zatrudnione przez ministra, a informacje były klasycznymi fake newsami, czyli nieprawdziwymi informacjami przygotowanymi przez litewskich dziennikarzy i prezydenckich doradców. A fakty są takie, że spośród 500 nowo zatrudnionych osób w okresie urzędowania nowego ministra komunikacji, jedynie 12 dało się „wytropić” przypisując im narodowość polską. Ponadto zostały one zatrudnione nie przez ministra, tylko przez kierowników urzędów. Doszło więc do celowej horrendalnej manipulacji, w którą wciągnięto samego prezydenta Republiki Litewskiej Gitanasa Nausėdę, który osobiście podał kłamliwe dane do publicznej wiadomości. Wypowiedź ta posłużyła następnie do frontalnego ataku w mediach, rozpoczęto polowanie na Polaków, zwłaszcza tych pracujących w instytucjach publicznych. To rzecz groźna w demokratycznym państwie prawa. Działania takie to niedopuszczalna dyskryminacja i tak też zostało to słusznie określone w wydanym przez ZPL oświadczeniu. Winę za ten stan rzeczy ponoszą antypolsko nastawieni politycy i media.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Wywiad dr. Bogusława Rogalskiego dla Radia Maryja o sytuacji Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin

Litwa: Działania doradców prezydenta szkodzą wizerunkowi państwa

 

Dobrowolska wybiela antypolskie działania

Pokrętnej próby wyjaśnienia całej sytuacji podjęła się Ewelina Dobrowolska twierdząc, że dochodzi do rzekomego manipulowania pojęciem dyskryminacja. A cała sytuacja ma rzekomo podtekst bardziej polityczny, związany z okresem przedwyborczym i atakiem na ministra. Stwierdziła, że trudno dostrzec w wypowiedzi prezydenta dyskryminację na tle narodowościowym. Usprawiedliwia też media i litewskich polityków twierdząc, że trudno jest określić, gdy mówią „Polacy”, czy mają na myśli partię czy mniejszość narodową. I stąd niby nie wiadomo, czy mamy do czynienia z dyskryminacją czy też nie. Nic bardziej mylnego. Otóż takie postawienie sprawy to relatywizm w czystej postaci i trywializowanie bardzo poważnej sytuacji, do której doszło. To także wybielanie działań litewskich inkwizytorów, polityków, dziennikarzy, a przede wszystkim doradców prezydenta, którzy urządzili polowanie na Polaków pracujących w instytucjach rządowych. Wygląda na to, że Dobrowolska celowo rozmywa odpowiedzialność tych osób, aby pomniejszyć skalę nikczemnej antypolskiej afery, którą stworzyli. Spłaszczenie całej sprawy i zawężenie jej tylko do walki politycznej, to budowanie fałszywego obrazu rzeczywistości. Dlatego trzeba jasno powiedzieć, że cała ta misternie uszyta prowokacja, to podręcznikowy przykład dyskryminacji na tle narodowościowym.

To złamanie prawa oraz segregacja i stygmatyzowanie Polaków

Kancelaria prezydenta stworzyła listę pracowników ministerstwa stosując jeden wyznacznik, polskie pochodzenie tych osób. Następnie lista ta została upubliczniona, co rozpoczęło medialną nagonkę. Stworzono wrażenie, jakoby rzeczą złą było zatrudnianie obywateli litewskich polskiego pochodzenia w instytucjach rządowych. Tworzenie takich statystyk jest rzeczą wielce naganną, ponieważ prowadzi do segregacji pracowników ze względu na ich przynależność etniczną. To stygmatyzowanie ludzi, dzielenie ich i różnicowanie na podstawie pochodzenia, to złamanie zasady równego traktowania wszystkich obywateli. To co szczególnie zasługuje na potępienie, to fakt stworzenia listy urzędników pod względem narodowości, tylko polskiej narodowości. To bardzo niepokojące, ponieważ tworzy atmosferę lęku i niepewności wśród osób należących do mniejszości narodowych. To zachęta to waśni na tle narodowościowym. Gromadzenie podobnych statystyk i danych osobowych jest przejawem ksenofobii, czyli niechęci w stosunku do osób innego pochodzenia. Zarzucono przecież narodowość pracowników administracji, przedstawiając to jako coś złego, gorszego. To niesłychane, że w kraju członkowskim Unii Europejskiej takie piętnujące ludzi listy tworzy najwyższy urząd w państwie, który powinien stać na straży równości wszystkich wobec prawa. Bez wątpienia naruszono tym Konstytucję Litwy, która w art. 22 stanowi, iż informacje o życiu prywatnym mogą być gromadzone tylko na podstawie uzasadnionej decyzji sądu i zgodnie z prawem, które chroni przed bezprawnymi ingerencjami w życie osobiste i rodzinne. Złamano również dyrektywę unijną RODO, dotyczącą ochrony danych osobowych. Ale to co najistotniejsze, to pogwałcenie prawa krajowego i międzynarodowego zakazującego jakiejkolwiek dyskryminacji ze względu na narodowość i pochodzenie etniczne, a do tego właśnie doszło. Mówią o tym jasno Traktat Lizboński, Konwencja Ramowa Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych czy Traktat polsko-litewski.

Dobrowolskiej punkt widzenia zależy od punktu siedzenia

Dlaczego zatem Ewelina Dobrowolska manipuluje faktami i sprawia wrażenie, jakby nic poważnego się nie stało, czym jednocześnie zdejmuje odpowiedzialność z polityków i mediów litewskich za zaistniałą skandaliczną sytuację? Przecież jako prawnik powinna wiedzieć, że wytworzona przez doradców prezydenckich „lista Polaków” pracujących w administracji rządowej wypełnia definicję dyskryminacji na tle narodowościowym. Dziwną narrację pani Dobrowolskiej można wytłumaczyć tylko jednym, tym że związała się z liberałami i dzięki nim została radną, a to zapewne ma wpływ na jej publiczne wypowiedzi. Tak to już bywa, że przysłowiowy punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Doradcom zaś prezydenta, którzy przyczynili się do powstania haniebnej „listy Polaków” chcę powiedzieć, że bawiąc się w fałszywych suflerów szkodzą wizerunkowi Litwy na arenie międzynarodowej, szkodzą relacjom polsko-litewskim i niszczą relacje wewnątrz Litwy, które są związane ze stosunkiem do mniejszości narodowych. Niedopuszczalną rzeczą jest, aby ktokolwiek w jakimkolwiek demokratycznym państwie na świecie sprawdzał pod kątem narodowości zatrudnienie w instytucjach państwowych. Tak się działo swego czasu w państwach totalitarnych, a to są bardzo złe wzorce do naśladowania.

dr Bogusław Rogalski*

 

Źródło: l24.lt

 

*lider Zjednoczenia Chrześcijańskich Rodzin, doradca do spraw międzynarodowych Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) w Parlamencie Europejskim, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI kadencji.

Komentarze są zamknięte