Każdy pełniący ważną funkcję polityk musi publicznie demonstrować poczucie swojej wartości. Można to jednak robić na różne sposoby. Jedni mają taki talent i są naturalni, swobodni oraz przekonywujący, inni nadymają się prezentując nazbyt wybujałe ego, co nie dodaje im powagi, ale naraża na śmieszność.
Do tej drugiej grupy należy marszałek Senatu profesor Tomasz Grodzki z Platformy Obywatelskiej, który bardzo szybko po objęciu funkcji uwierzył w to, że jest mężem opatrznościowym opozycji. Każde jego kolejne wystąpienie ma służyć ugruntowaniu w Polakach tego przekonania, chociaż brakuje mu tak argumentów merytorycznych, jak charyzmy.
Prof. Grodzkiemu wydaje się, że jest powszechnie szanowany i ceniony przez ogół rodaków i to od niego zależy dalszy los całej opozycji. Chce występować jako jej główny reprezentant nie tylko w sprawach wewnętrznych, ale także zagranicznych. Podkreśla swoją rolę trzeciej osoby w państwie, uwielbia występować w mediach, kocha wygłaszać orędzia do narodu.
Na jego miejscu byłbym mniej egotyczny, ponieważ od domniemanej wielkości do realnego, bardzo bolesnego upadku jest tylko jeden krok.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju
Dobrze robi, nie będzie mu żaden pisowski kmiot od Adriana mówił gdzie ma jechać a gdzie nie.