
Fot. za YT
Na decyzję Donalda Tuska o niekandydowaniu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich można spojrzeć dwojako.
Jako doświadczony polityk z różnorakim dorobkiem doskonale zdaje sobie sprawę – co zresztą sam mocno zaakcentował – z ciążącego na nim bagażu przeszłości i nie chce, aby zaważył on negatywnie na szansach całej opozycji, a w szczególności najbliższej mu Platformy Obywatelskiej.
Z drugiej strony postawił swoją macierzystą partię w bardzo trudnej sytuacji, ponieważ musi ona teraz – w dodatku w uzgodnieniu z innymi podmiotami współtworzącymi Koalicję Obywatelską – dokonać wyboru innego kandydata, który w oczywisty sposób będzie traktowany jako zastępczy. Przez kilka ostatnich lat mówiło się przecież, że najgroźniejszym rywalem dla Andrzeja Dudy byłby właśnie Tusk i przyznawali to również ci w PO, którzy wkrótce będą się ubiegać o wytypowanie ich do walki o urząd Prezydenta RP.
Sytuacja jest więc zarazem jasna i zagmatwana, a przed KO-PO staje poważne wyzwanie, zwłaszcza że to właśnie wyłoniony przez nią kontrkandydat obecnej głowy państwa będzie miał największe szanse przejść do drugiej tury, która z dużym prawdopodobieństwem zwieńczy de facto już rozpoczętą kampanię wyborczą.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju