Podczas każdej kampanii wyborczej zastanawiam się, czy kogokolwiek interesują programy przedstawiane przez ugrupowania ubiegające się o władzę.
Obserwując dyskusje polityków, publicystów i komentatorów naszego życia publicznego odnoszę nieodparte wrażenie, że liczy się dla nich głównie to, jak skutecznie pognębić przeciwnika przedstawiając go w jak najgorszym świetle. Wszelkie nawoływania do prowadzenia merytorycznej debaty są głosami wołających na puszczy.
Jedynym rzeczowym argumentem, który dociera do zwaśnionych politycznie rodaków mogą być konkrety, przede wszystkim w sferze ekonomicznym. W tej materii Zjednoczona Prawica posiada ogromną przewagę nad opozycją i stara się ją wykorzystywać. Niestety, wszelkie próby obiektywnego pokazania wymiernych sukcesów są natychmiast spychane w cień przez personalne i partyjne połajanki.
Polityczne zapasy w błocie przyciągają uwagę, ponieważ nic nie jest tak atrakcyjne i intrygujące jak bezwzględne wdeptywanie przeciwnika w ziemię i wykazywanie jego moralnej znikomości. Upadki i kompromitacje są znacznie bardziej widowiskowe niż wzloty i dowody uczciwości, a gotowość zniszczenia wroga bierze górę nad próbą poprowadzenia z nim kulturalnej rozmowy.
Atmosfera obecnej kampanii przed wyborami parlamentarnymi jest już bardzo gorąca, ale stawiam dolary przeciw orzechom, że zostanie jeszcze podgrzana przed 13 października.
Jerzy Bukowski*
*Filozof, autor „Zarysu filozofii spotkania”, piłsudczyk, harcerz, publicysta, rzecznik Porozumienia Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych w Krakowie, przewodniczący Komitetu Opieki nad Kopcem Józefa Piłsudskiego w Krakowie, były reprezentant prasowy śp. pułkownika Ryszarda Kuklińskiego w Kraju