Od kilku tygodni uczestniczę albo słucham relacji z tegorocznych spotkań prezydenty z mieszkańcami. Dla kogoś kto w nich nie uczestniczył uspokajam, że tylko zaoszczędził czas. Spotkania mają standardowy przebieg. Najpierw informacje o głównych miejskich inwestycjach, potem o lokalnych, zachęta do głosowania w budżecie obywatelskim, dyskusja o problemach i wystąpienie dzielnicowych reklamujących policyjną aplikację lub opowiadających o metodach na wnuczka.Najciekawszym elementem spotkań jest dyskusja. Sprowadza się ona do mniej więcej poniższego dialogu pomiędzy mieszkańcem osiedla (MO) a prezydentą lub jednym z jej zastępców (SN).
MO – Czy zostanie wyremontowana ulica X?
SN – Pan Maruszczak obliczył że na terenie całego miasta remontu wymaga ponad 90 dróg. Nie możemy wyremontować ich wszystkich
MO – Ale remont tej jest istotny bo… (tu następuje litania argumentów, że dziury, że brak chodników, że błoto itd.)
SN – Na każdym osiedlu są takie drogi…
MO – Ale w ubiegłym roku obiecała nam Pani… (na spotkaniu, podczas indywidualnych rozmów itp.)
SN – Wiem o temacie ale tak jak powiedziałam są inne drogi. Nie możemy wyremontować ich wszystkich. Dyskusję możemy zakończyć. Proszę o kolejne pytania.
Patrząc z perspektywy jednego osiedla to całkiem racjonalne argumenty. Jednak, jak człowiek zastanowi się nad tym, że podobne padają i na innych osiedlach to pojawiają się pytania – Gdzie są te wszystkie remontowane drogi? Czyje potrzeby się zaspokaja i kto o tym decyduje?
Racjonalnie patrząc frekwencja na spotkaniach nie powala. Widać, że ludzie są zniechęceni. A ci którzy przychodzą, chcą się po raz kolejny wyżalić albo tylko posłuchać wiadomości z pierwszej ręki.
Gdyby władze miasta poszły po rozum do głowy to włączyły by coroczny cykl spotkań w opracowywanie budżetu inwestycyjnego Przychodzisz, przedstawiasz argumentację, uzyskujesz poparcie innych mieszkańców – zadanie wchodzi do budżetu. Świadkami są prezydenci, radni obecni podczas spotkań oraz inni mieszkańcy.
Niewykonalne? To proszę zerknąć na ostatnie zmiany ustawy o samorządzie gminnym w obrębie budżetów obywatelskich. Przecież to się właśnie do tego będzie sprowadzało. No ale zawsze można użyć argumentu, że są inne inne potrzeby. Na innych osiedlach. A samo spotkanie służy wyłącznie przedstawieniu władzy jako zatroskanej losem mieszkańców, która ma związane ręce. Ponieważ ostatecznie o wszystkim decydują radni.
Z tego ostatniego sformułowania mam zawsze ubaw wiedząc jak zapadają decyzje i że miastem rządzi koalicja mająca decyzyjną większość. Z prezydentą na czele – jakby ktoś po 3 latach przypadkiem jeszcze tego nie zauważył ;)
(op kn)
P.S: tytuł pochodzi od redakcji ngopole.pl