Na antenie TVN24 dziennikarz „Gazety Wyborczej” Konstanty Gebert ostro skrytykował nowelizację ustawy o IPN.
Jak informuje Wirtualna Polska, cyt.
(…) Redaktor „Gazety Wyborczej” podkreślił, że głównym problemem nie jest reakcja za granicą, ale wewnętrzny podział polskiego społeczeństwa w sprawie ustawy i IPN. – To nie jest spór „polsko-międzynarodowy”, tylko polsko-polski. Walka toczy się o to, czy będziemy mogli patrzeć na swoją przeszłość we własny sposób, czy tylko ten, jaki nam narzucają rządzący – ocenił. Gebert stwierdził również, że polski rząd „obawia się tego, że nasza historia może wyjść na jaw”. Dziennikarz wytknął również PiS, że zajmuje się przeszłością innych państw, zamiast skupić się na sprawach Polski. – Nie życzę sobie, żeby moje państwo zajmowało się ściganiem ukraińskich nacjonalistów, podczas gdy zbrodnie polskich pozostają nieukarane. Łatwo jest się bić w cudze piersi – powiedział.”
„Unsere Mütter, Unsere Väter” reaktywacja?
Kilka lat temu skrytykowałem udział red. Konstantego Geberta w materiale National Geographic, który dotyczył tragedii z prezydenckim Tu-154 z 10.04.2010 r. w Smoleńsku. Nadal uważam, że red. Gebert wpisał się swoim „występem” w rosyjską narrację zaprezentowaną przez w/w „dokument”. Wszyscy doskonale już wiedzą, że śp. gen. Andrzeja Błasika nie było w kokpicie TU-154M w trakcie lądowania na lotnisku Siewiernyj w Smoleńsku, ani też generał Błasik – ówczesny Dowódca Sił Powietrznych – nie był pijany. Jak pisano raport Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego w sprawie wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r. w odniesieniu do. śp. gen Andrzeja Błasika … ujawniła niedawno TV „Republika”.
29 stycznia 2013 r. inny dziennikarz „Gazety Wyborczej” Piotr Wroński zaatakował mnie osobiście za wytknięcie Konstantemu Gebertowi pro-radzieckości jego ojca Bolesława. W swoim tekście „Pokaż tatusia, a powiem ci, kim jesteś”, Wroński pisał, cyt.
Konstanty Gebert powinien spojrzeć na przeszłość swoich najbliższych – pisze portal wPolityce.pl. Piórem Pawła Czyża z Opola przypomina, że ojciec publicysty był jednym z założycieli Komunistycznej Partii Stanów Zjednoczonych i wspierał ZSRR. Czymże Konstanty Gebert podpadł Pawłowi Czyżowi z Opola i portalowi wPolityce.pl? Tym, że wypowiadał się w filmie National Geographic na temat katastrofy smoleńskiej nie tak, jak ich zdaniem wypowiadać się powinien. Nie ma w tym niczego zaskakującego. Metoda: „skoro masz inne poglądy niż my, to zlustrujemy ci tatusia lub mamusię” stała się typową figurą stylistyczną prawicowej publicystyki (…)”.
W sprawie wypowiedział się wówczas również sam red. Konstanty Gebert, cyt.
– Moi rodzice byli przedwojennymi komunistami. Dokonali tego wyboru w akcie sprzeciwu wobec niesprawiedliwego kapitalistycznego systemu, w jakim przyszło im – w USA i w Polsce – żyć. Systemu, który miał zaowocować najkrwawszą wojną w historii ludzkości. (…) Wybór, którego dokonali, nie gwarantował im bezpieczeństwa czy kariery; przeciwnie. (…) Ale rodzice, w swym buncie przeciwko niesprawiedliwościom kapitalizmu i grozie faszyzmu, który zrodził, poparli socjalizm (…) – stwierdził Konstanty Gebert na łamach GW.
Stanowisko red. Konstantego Geberta wówczas nie uszło mojej uwadze. Na łamach NGO wyjaśniłem w lutym 2013, cyt.
(…) Po pierwsze, jego (Konstantego Geberta – przyp. aut.) rodzice nie popierali socjalizmu a komunizm. Wpisywanie przez Konstantego Geberta vel Dawida Warszawskiego komunistycznych poglądów rodziców w nurt socjalistyczny jest nieprawdziwe. Dziennikarz Wyborczej powinien zdawać sobie sprawę, że w II RP środowisko Polskiej Partii Socjalistycznej Ignacego Daszyńskiego było jawnie wrogo i negatywnie nastawione do działalności Komunistycznej Partii Polski. W mojej ripoście opublikowanej przez NGO w Opolu do wspomnianej wyżej krytyki redakcyjnego kolegi Dawida Warszawskiego przywołałem postać przedwojennego polskiego posła i niekwestionowanego lidera parlamentarzystów pochodzenia żydowskiego Izaaka Grünbauma. Gdy Bolesław „Bill” Konstanty Gebert nawoływał w USA do poparcia „czerwonoarmistów” w ich pochodzie przez Polskę zarówno PPS jak i parlamentarzyści żydowscy nawoływali do walki z czerwonym totalitaryzmem.
Czarna księga komunizmu (…), której współautorem jest przewodniczący Rady IPN Andrzej Paczkowski, opisuje wydarzenia mające miejsce w Bloku Wschodnim. Książka, wydana w 80. rocznicę rewolucji październikowej postawiła sobie za cel przedstawienie bilansu ofiar w krajach rządzonych przez partie komunistyczne, oficjalnie przedstawiających się jako realizujące w praktyce założenia marksizmu. Podejmuje się próbę oszacowania ilości ofiar represji, którą jeden ze współautorów publikacji określa w sumie blisko 100 milionów ofiar śmiertelnych.
Powojenni działacze PZPR budowali swój wizerunek na próbie zagarnięcia etosu przedwojennej PPS, który był głęboko zakorzeniony w głowach części „pokolenia Kolumbów”. Uznanie przez red. Geberta, że główną przesłanką dla wybuchu II wojny światowej był system kapitalistyczny przypomina argumenty powielane w komunistycznych podręcznikach historii. To zmowa nazistowskich (narodowo-socjalistycznych) Niemiec i kraju w interesie, którego działał Bolesław „Bill” Gebert (nawołując publicznie 19 września 1939 r. do poparcia agresji ZSRR na Polskę) była powodem tak dramatycznych wydarzeń z lat 1939-45. Do tego wybór własnego ojca, który sam przywołuje Konstanty Gebert zagwarantował jego rodzicowi funkcję ambasadora PRL w Turcji.
(…)
Dosyć celowo red. Gebert zapomina, że jedną z podstawowych zasad komunizmu był internacjonalizm. Dlatego ZSRR i krajów zarządzanych z Kremla nie budowano na kryterium przynależności narodowej. PPS oraz mniejszości narodowe – w tym parlamentarzyści żydowscy II RP – wsparli w 1926 roku dojście do władzy Józefa Piłsudskiego. Sam Marszałek miał wybitne zasługi dla ruchu socjalistycznego przełomu XIX i XX w. O wsparciu dla jego działań ze strony „socjalisty” Bolesław Geberta nic nie wiadomo. Zresztą władze II RP w 1934 roku odmówiły przyjęcia B. Geberta w razie jego ekstradycji z USA przypominając, że nie był on nigdy obywatelem II RP.
„Ta sama Polska za PRL wykluczała za rodziców burżujów – a potem i za rodziców Żydów. Która za II RP wykluczała za rodziców Moskali – a potem i za rodziców Żydów” – grzmi Konstanty Gebert.
Tak uzasadnia on rzekomy i niby zakorzeniony w Polsce antysemityzm połączony z fobiami dotyczącymi Rosjan. II RP wykluczała komunistów z możliwości działalności w polskim systemie politycznym za poparcie dla radzieckiej agresji z 1920 roku. To nie miało nic wspólnego z ich narodowością! O tym, by taki oficjalny ostracyzm dotyczył PPS nie słyszano.
Parlamentarzyści żydowscy II RP mieli wydatny wpływ na kształtowanie się Polski po 1918 roku i należy się im za to szacunek. Większość twórców Komunistycznej Partii Polski została „stosowanie wynagrodzona” na mocy decyzji Stalina w 1938 roku. Tej „nagrody” uniknął senior Gebert pracując na odcinku amerykańskim.
Sam Dawid Warszawski raczej nie posądza tego radzieckiego guru o antysemityzm. O antysemityzm nie posądzał Generalissimusa Bolesław „Bill” Gebert pisząc swoje donosy o sytuacji amerykańskiej Polonii.
Jeśli red. Gebert chce rozpamiętywać „marzec 1968”, to powinien uznać, że był to wyraz polityki partii komunistycznej sterowanej z Kremla.
Reasumując. Mentalne tkwienie w ideologii komunistycznej szkodzi. Brak zrównania brunatnego i czerwonego totalitaryzmu daje niektórym powód do krzewienia prostych i z gruntu nieprawdziwych zbitek. Bo z przedwojennego socjalisty był taki komunista … jak ze mnie Chińczyk (…)”.
Minęło pięć lat od mojej polemiki ze środowiskiem Gazety Wyborczej. Zarówno wówczas jak i dziś red. Konstanty Gebert nie odpowiada za postawę swoich rodziców, ale przez pryzmat ich zaangażowania w systemie totalitarnym powinien zważać na tematy, w których akurat postanowił przedstawić swoje poglądy. Wypada też docenić działalność Konstantego Geberta w czasach PRL. Niemniej, cytowana przeze mnie powyżej wypowiedź red. Geberta dla TVN24, wpisuje się doskonale w list do Prezydenta RP Andrzeja Dudy przewodniczącego Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce (VdG) Bernarda Gaidy, który uważa, że „podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę nowela ustawy o IPN utrudni ujawnienie prawdy o losach Niemców na terenie powojennej Polski”.
(…) Przedstawiciele Mniejszości Niemieckiej od wielu lat starają się odkrywać i upamiętniać tragiczny los cywilnej ludności niemieckiej (chociaż nie tylko), która była osadzona w całym systemie powojennych tzw. obozów pracy. Obok obozów NKWD były obozy zakładane i prowadzone przez administrację polską (…)”
– czytamy w liście Gaidy.
Co łączy przeciwników nowelizacji ustawy o IPN?
Tu dochodzimy do meritum. Redaktora Konstantego Geberta i lidera VdG Bernarda Gaidę łączy celowe uproszczenie i przypisywanie Polsce i Polakom odpowiedzialności na jakieś „polskie nieukarane zbrodnie”, jakieś „podziały polskiego społeczeństwa w sprawie ustawy i IPN” czy „obozy zakładane i prowadzone przez administrację polską”.
W moim tekście „2018” , opublikowanym w najnowszym numerze KURIERA WNET, oceniłem, cyt.
„(…) Jednak już w styczniu nasz kraj stał się obiektem bezpardonowej i fałszywej kampanii, która ma na celu rozmycie odpowiedzialności następców prawnych III Rzeszy i ZSRR za akty ludobójstwa. 27 stycznia br. ambasador Izraela Anna Azari w niemieckim, nazistowskim obozie śmierci Auschwitz – wybudowanym m.in. dzięki kredytowi Deutsche Bank – publicznie skrytykowała nowelizację przez Sejm RP ustawy o IPN, która umożliwia obronę przed przejawami antypolonizmu. (…) We wrześniu 1939 roku dawni legioniści pochodzenia żydowskiego, którzy służyli w WP, wzięli udział w obronie Polski. Po przegranej znaleźli się w niewoli niemieckiej lub sowieckiej. Niektórzy zdołali przedostać się do armii polskiej we Francji. Podporucznik Leon Holzer, internowany w Braile w Rumunii, na propozycję kierownika miejscowej organizacji syjonistycznej, by udał się do Palestyny, odpowiedział odmownie, stwierdzając, że cyt. „jako polski oficer musi pójść tam, gdzie wojsko polskie się znajduje”. Dotarł do Francji i został oficerem 1. Dywizji Grenadierów Armii Polskiej. Większość dawnych Żydów – legionistów pozostała w kraju na terenie obydwu okupacji – po czerwcu 1941 roku w całości zajętym przez Niemców. Niemal wszyscy zginęli ze swoimi rodzinami w niemieckich obozach zagłady.
Ci, którzy dostali się do niewoli sowieckiej – jak dzielni dowódcy artylerii obrony Lwowa 1939 roku płk Maksymilian Landau i mjr Ignacy Schrage (…) zostali aresztowani przez NKWD i w większości zostali zamordowani w Katyniu, w Charkowie i w innych miejscach kaźni. Ocaleli nieliczni. Byli to ci, którzy przebywali w Wielkiej Brytanii, na Bliskim Wschodzie czy poza Europą, np. Marek Pipes, ojciec wybitnego sowietologa Richarda Pipesa. Wraz z żoną i synem zdołał on wyjechać z Warszawy w październiku 1939 roku i przedostać się do USA. W kraju wojnę przeżyli ukrywani przez Polaków przed Niemcami m.in. płk Henryk Eile (ojciec redaktora „Przekroju” Mariana Eilego), wybitni naukowcy – biochemik Józef Heller i matematyk Hugo Steinhaus oraz co najmniej kilkunastu innych.
Ocaleli również oficerowie WP, których więziono w niemieckich obozach jenieckich. Był wśród nich kpt. rez. artylerii Henryk Wereszycki – wzięty do niewoli 6 października 1939 roku. Był on synem Mykoły Hankewycza i Rozalii Altenberg, z zasymilowanej rodziny żydowskich wydawców i księgarzy we Lwowie. (…) Henryk Wereszycki był jednym z najwybitniejszych powojennych historyków polskich, autorem cenionych i aktualnych do dziś prac naukowych. Przez cały okres powojenny władze komunistyczne, wspierane, zwłaszcza do 1956 roku, przez znaczną część środowiska historyków, szykanowały go jednak. Profesor pozostał wierny ideom niepodległościowym, które wyniósł ze szkoły Marszałka Piłsudskiego. Nie miał złudzeń co do sytuacji politycznej Polski: „Niewola, w której teraz żyjemy, jest znacznie bardziej niebezpieczna niż ta poprzednia z XIX w. Tamta częściowo hartowała, ta w większym stopniu znieprawia”. Komunistów uważał za „bandę zbrodniarzy”, „aparat, który nie chce i nigdy nie będzie chciał żadnych zmian. I on prawdopodobnie będzie zwyciężał, póki mu kto noża na gardle nie postawi”. Zmarł 27 lutego 1990 roku w Krakowie. Na jego pogrzebie odczytano telegram kondolencyjny przesłany przez Ojca Świętego Jana Pawła II. Wybitny historyk, profesor najstarszej polskiej uczelni, był najprawdopodobniej ostatnim żyjącym żołnierzem Legionów Polskich pochodzenia żydowskiego i jedynym, który doczekał trzeciej niepodległości (…)”.
Zatem mam takie nieoparte wrażenie, że przykład antypolonizmu z filmu ZDF, pt. „Unsere Mütter, Unsere Väter” rozlewa się szeroko, a „afera” wywołana na kanwie nowelizacji ustawy o IPN staje się środkiem do oskarżenia Polski i Polaków za niemieckie zbrodnie czasów ostatniej wojny czy zmiany, jakie dokonały oddziały Armii Czerwonej i NKWD w zarządzaniu obozami. Z niemieckich i nazistowskich stały się one w styczniu 1945 komunistycznymi i radzieckimi! W styczniu 1945 legalny rząd polski rezydował w Londynie, a za obozy – przywołane przez Bernarda Gaidę – odpowiadał agenturalny, komunistyczny „Polski” Komitet Wyzwolenia Narodowego. Zostały zatem jedynie nazistowskie i komunistyczne zbrodnie nieukarane! Warto, aby red. Konstanty Gebert i Bernard Gaida o tym pamiętali. Nie ma żadnego sporu o IPN, ani społecznego podziału w kwestii nowelizacji ustawy. To 1% apologetów „dorobku” swoich protoplastów atakuje w obronie tych swoich przodków rozwiązania potrzebne dla oceny faktów z lat 1939-91 przez następne pokolenia.
Bardzo jestem ciekawy, co na opinię przeciwników nowelizacji ustawy o IPN powiedzieć mógłby dziś prof. Henryk Wereszycki?
Paweł Czyż
Niezależna Gazeta Obywatelska w Bielsku – Białej